VII

Wchodząc do swojego mieszkania Reaper zdjął z siebie płaszcz i ruszył w stronę gabinetu.
- Panie! - goniący go potwór dobiegł do niego - M-mam informacje od naszych! Chodzi o sprawę Nightmare'a - szkielet wszedł do pomieszczenia i usiadł za biurkiem.
- Zamieniam się w słuch. Jednakże wiedz, że liczę jedynie na dobre wieści - wziął do rąk nieznany sobie dokument i zaczął czytać. Po chwili, jednak zaprzestał - Co ma znaczyć twoje milczenie? - zacisnął dłoń odkładając papier - Macie go? - królikopodobny stwór cofnął się o krok.
- Niestety zostali oszukani... - w jego stronę została rzucona szklanka - J-jednak mamy informacje, że Nightmare nie podróżował sam! - wytłumaczył nim kolejna rzecz została wzięta do dłoni - Nasz potwór został zmylony przez magię, jednak jak mówił w autobusie była tylko jedna osoba, która nie pokazała swojej twarzy. I nie podróżowała sama - Reaper zacisnął dłoń.
- Nie pokazała twarzy? Jakim prawem ten błazen go nie sprawdził? Co za dureń... - warknął do siebie - Ale teraz to już nieważne. Macie jakiekolwiek inne informacje? - 
- T-tak! Zmierzają do miasta Talio, jednak mamy podejrzenia, że będą kontynuować podróż tylko innym autobusem. Wysłałem już także ludzi w pościg - szkielet uśmiechnął się lekko.
- Dobrze, możesz iść - potwór kłaniając się wykonał rozkaz - Więc podróżujesz z kimś Nightmare - westchnął cicho - Patrząc na to, że twoja cała ekipa się rozpadła zgaduję, że twoim kolegą został Error - wyciągnął nową szklankę - W końcu tylko on został w moim mieście. Ukryty, ale jednak... - nalał sobie do niej wodę - Ciekawe gdzie zmierzacie... - upił łyka - Cóż. I tak pewnie się dowiem... 

Nudząc się coraz bardziej Nightmare zaczął cicho stękać.
- Ucisz się - Error, jednak sprawnie starał się go zamknąć.
- Jak wcześniej byłem podekscytowany tym autobusem to teraz jestem znudzony... Nawet gry nie dają mi tej samej frajdy co wcześniej... - westchnął cicho.
- Zachowujesz się jak dzieciak. Cóż... Poniekąd nim jesteś - glicz uśmiechnął się lekko - Ale ej. Zaraz dojedziemy na pierwszy przystanek - mówiąc to dostrzegł znak przy drodze informujący o mieście w którym się znajdują.
- Ale przed nami jeszcze dwie takie podróże - ucichł, gdy poczuł nieprzyjemne uczucie niepokoju - Error..? - dotknął rękawa kolegi.
- Co znowu? - spytał spoglądając na okno gdzie stały dwa samochody na stacji - Kurwa... Pewnie są od Reaper'a.
- Co robimy? - glicz jedynie zamyślił się. 
- Trzeba wiać. Daj mi rękę - mówiąc to Nightmare niemal natychmiast posłuchał kolegi, który bacznie przyglądał się powoli wchodzącym szpiegom - Na mój znak zaczynasz biec jasne? - ośmiornica skinęła głową.
- Prosimy o uwagę! Mamy za zadanie przeszukać wszystkich tu obecnych! Proszę, więc nie sprawiać problemów - powiedział potwór zbliżając się powolnym krokiem na środek autobusu.
- Teraz! - w jednej chwili Error teleportował się wraz z szefem przy wyjściu z pojazdu zaczynając bieg.
- Łapać ich! - pościg się rozpoczął, a dwójka wbiegła w las starając się jak tylko mogli trzymać blisko.
- Proponuję się rozdzielić dzieciaku! - unikając strzału Error skręcił - Znajdę cię potem! - wrzasnął, a Nightmare spojrzał za siebie przerażony. Dwa potwory siedziały na jego ogonie i były coraz bliżej. Omijając drzewa dotarł pod chatkę leśniczego. Podbiegł do niej szybko i skrył się za ścianą budynku wsłuchując się w otoczenie. Po krótkiej chwili usłyszał szum liści. 
- Obejdź dom. Ja podejdę do tamtej szopy. Do domu zapukamy na końcu... - powiedział jeden z potworów. 
Dłonie Nightmare'a drżały, a myśli błądziły po najróżniejszych sytuacjach w jego życiu. Myślał o swoim bracie, za którym tęsknił niewyobrażalnie mocno. Pragnął go znów ujrzeć i przytulić. W jednej chwili, jednak wszystko się rozmazało. Do jego duszy trafiły negatywne emocje, a macki wypełzły spod bluzy. 
- C-co się... - zatkał sobie usta dłońmi, gdy szelest zaczął się do niego zbliżać.
- Tu cię mam - potwór uśmiechnął się szeroko, a lufa pistoletu została wycelowana w stronę szkieleta.
 W tym samym momencie Error za pomocą linek dostał się na drzewa obserwując swoich przeciwników z góry. Oboje mieli pistolety, a Error nie zamierzał ogłuchnąć od ich strzałów. Dlatego też, gdy tylko ci się oddalili zszedł na dół i związał ich ciała linkami.
- Frajerzy - westchnął zbliżając się do nich i kneblując ich usta. Zbliżył się do nich, przeszukując - I mamy zabaweczkę - zabezpieczył broń przyglądając dokładnie - Strzelałem z gorszych - spojrzał na nich z nienawiścią - Teraz pytanie brzmi... Ile Reaper już wie... - podciągając jeden z kokonów na gałęzi zabrał linkę z ust potwora - Odpowiesz mi? - jednak ten milczał. Zaciskając dłoń złapał drugiego i odbezpieczył broń przykładając do skroni wroga - Chcesz by ten idiota przeżył? - przerażenie w oczach nieznajomego rosło z każdą sekundą - Chyba nie chcesz... - palec delikatnie przycisnął spust.
- Nie! - potwór drżał, a Error zabrał palec.
- Co wie Reaper? - zadał pytanie kolejny raz.
- J-ja nie wiem! Naprawdę! - załkał patrząc na przyjaciela - Rozkazy były tylko takie by sprawdzić autobus i zabrać dwójkę podejrzanych! Informacje które chcesz uzyskują tylko osoby z wyższych sfer! 
- Czyli kto? 
- N-nasi oficerowie... N-nie ma ich z nami..! P-pewnie są w bazie! 
- Kurwa... serio? - załamany Error odrzucił w bok kokon, który zaczął się kręcić wraz z wrogiem w nim. Glicz natomiast zamyślił się spoglądając na próbującego się wydostać potwora - Nie okłamałeś mnie prawda? - zmarszczył brwi.
- N-nie! - odpowiedział szybko.
- Zdajesz sobie, że zależy od tego twoje i jego życie? - kolejny raz przyłożył lufę w stronę głowy wiszącego wciąż potwora.
- Z-zdaje! I naprawdę nie wi- - strzał zagłuszył jego głos, a następnie wydobywający się wrzask i łzy sprawiły, że Error nie wytrzymał i strzelił również w niego. Linki z ciał potworów zniknęły, a glicz dostrzegł obrączki na ich palcach. Obie miały na sobie wzór z wygrawerowanym listkiem co dało mu do namysłu, że zabił kochającą się parę.
Nie komentując tego odebrał im wszystko co się dało i ruszył biegiem nie chcąc narażać się na kolejne spotkanie z ich kolegami. 
Szukając Nightmare'a natrafił w końcu na niewielką chatkę leśniczego. Poprawiając torbę na ramieniu przygotował broń i ruszył w stronę domu. Przez chwilę nie słyszał nic. Jednak wtedy do jego "uszu" doszedł cichy szloch. Idąc w jego stronę ujrzał tego kogo szukał.
- Żyjesz... to dobrze - westchnął z ulgą - Czemu ryczysz? Chyba ci mówiłem, że masz tego ni- - przerwał, gdy dostrzegł rozczłonkowane ciała trzech osób. Jego dusza ścisnęła się widząc martwą dziewczynkę. Nie miał, jednak czasu na sympatię. Szybko przeszukał ciała martwych podwładnych Reaper'a zabierając ich bronie i złapał pod ramię Nightmare'a prowadząc w stronę lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top