Prolog
- Eksperyment numer osiem. Przyprowadźcie go. - powiedział doktor Carlos Robin do swoich współpracowników.
Mężczyźni wyszli z pomieszczenia. Laboratorium w Rivern było całkowitą własnością Carlosa. Od kilku lat jednak prowadziło nielegalną działalność. A mianowicie - Eksperymentowano na dzieciach. Mieli w swojej bazie kilkoro, a może nawet kilkanaście dzieciaków w wieku od urodzenia do nawet 15 lat. Każdemu z dzieci zaraz po trafieniu tutaj wszczepiano moc. Dla każdego telekinezę plus jakaś inna moc. Czasami te inne moce się powtarzały. Rysowano im tatuaż z numerkiem, potem obcinano dzieciaki na krótko (nawet dziewczynki) i ubierani w piżamy.
Mężczyźni, których Robin wysłał po ,,Eksperyment numer osiem" wrócili po chwili prowadząc ze sobą chłopca. Miał osiem lat, krótko ostrzyżone brązowe włosy i przerażone niebieskie oczy. No i był synem Carlosa. Oprócz telekinezy potrafił odnajdywać ludzi. Mógł sprawdzić kto gdzie teraz jest, tylko musiał wiedzieć jak ta osoba wygląda, musiał mieć zawiązane oczy i słyszeć szum.
- Witaj Eight. - powiedział Carlos do syna.
- Tato... - przywitał się chłopiec.
- Zostawcie nas. - zwrócił się mężczyzna do swoich ,,kolegów", a oni wyszli
- Spróbujemy? Chodź. - chwycił chłopca za rękę i poprowadził do sali eksperymentalnej.
- Siadaj. - wskazał na krzesło i mały stolik w rogu pomieszczenia.
Dziecko wykonało polecenie. Bał się bardzo ale co na to poradzić. Musiał robić co mówił tata. A to bardzo bolało. Carlos postawił przed synem puszkę. Zawsze ćwiczyli na zwykłej puszce. Eight nie wiedział czemu
Podłączył chłopca do jakiegoś urządzenia. Ośmiolatek nie wiedział co to takiego. Pojawiały się na nim jakieś dziwne kreski. I dziwnie piszczało. Do głowy podpiął mu jakieś dziwne kabelki, na które mówił elektrody.
- Możemy zaczynać. Zgnieć tą puszkę, nie dotykając jej. - rozkazał mężczyzna.
Eight skupił całą swoją moc na puszce. Czuł kłucie w środku i ciecz płynącą z jego nosa. Krew. Po chwili puszka była zgnieciona.
- Brawo mały. Teraz wyrzuć ją. Nie dotykając jej. - kolejny rozkaz.
Zawsze były te same. Zgnieć puszkę. Wyrzuć puszkę. Dziwne. Na maxa. Ponownie skupił myśli na tym, aby puszka wylądowała w koszu. I po chwili tak też się stało. Teraz chyba najgorsze.
- A teraz Eight... Znajdziesz Tom'a. Pamiętasz go? - zapytał Robin wyciągając z szuflady czarną przepaskę na oczy.
- Tak. - powiedział chłopiec kiedy tata zawiązał mu opaskę.
Po chwili do uszu chłopca dotarł szum. Szum z telewizora, albo radia. Przypomniał sobie Tom'a - pomocnika taty. I po chwili ujrzał go. Był w gabinecie ojca. Przeglądał jakieś papiery, a tego chyba nie wolno mu było robić. Był z innym z pomocników - Mark'iem.
- Patrz. To jest to. Kartoteka Eight'a. Spójrz. - Tom pokazał Mark'owi jakieś kartki.
Gdy Eight usłyszał swoje imię podszedł bliżej. Gdzieś daleko w swojej świadomości słyszał wołanie ojca, który pytał ,,Co się stało, Eight?"
- Eksperyment numer osiem. Jack,,Eight" Robin... On się nazywa Jack. - powiedział Mark.
Ośmiolatek nie mógł w to uwierzyć. Ojciec go okłamał! Tego było za wiele. Dysząc głośno Eight - chociaż teraz to już Jack - ściągnął przepaskę i wytarł krew cieknącą mu z nosa. W oczach miał łzy. Był wściekły. Od dawna coś mu nie pasowało w imieniu. Jak można nazwać dziecko Eight? Wszystkie dzieci tutaj były nazwane cyferkami, więc pomyślał, że może na świecie wszystkie dzieci mają takie dziwne imiona.
- Okłamałeś mnie! - krzyknął zrywając elektrody z głowy
- Eight, uspokój sie! - Carlos próbował podejść do chłopca i go uspokoić, ale tamten spuścił głowę i po chwili machnął nią w górę tak, że Carlos przeleciał na koniec sali, a z nosa ośmiolatka wypłynęła strużka krwi.
- Nie jestem Eight! Jestem Jack! - krzyknął wściekły.
Robin próbował wstać, ale chłopak powtórzył czynność rzucając go aż na krzesło i stolik, przez co facet uderzył się w skroń i stracił przytomność.
Jack otarł krew cieknącą z nosa i wybiegł z pomieszczenia. Biegł przez korytarze laboratorium że łzami w oczach. Ignorował krzyki pomocników ,,Eight stój". Nie miał zamiaru się zatrzymywać.
W końcu jeden z pracowników chwycił go za ramię i pociągną.
- NIE! - ryknął chłopiec i mężczyznę odrzuciło dobry kawałek od chłopca.
Mały był już strasznie osłabiony dyszał ciężko, a krew z nosa wpływała do jego ust. Otarł ja szybko rękawem koszuli i wpadł do windy. Użył swoich mocy, żeby zamknąć szybko drzwi po czym osunął się na podłogę w windzie ciężko dysząc. Kiedy winda zatrzymała się na parterze i drzwi się otworzyły pierwszym co usłyszał Eight był alarm. Zobaczył migające światła, jakby jakaś awaria prądu, no i to czerwone światło alarmowe. Zaraz zamknął drzwi blokując drogę ucieczki. Chociaż... Jakby zamknęli, on by je z łatwością otworzył...
Wypełzł na czworakach z windy i podniósł się na nogi po czym najszybciej jak mógł pognał do wyjścia.
- Łapcie go! - usłyszał głos taty, który najwyraźniej już się obudził.
Dopadł do drzwi. Zamknięte. Obejrzał się za siebie. Gonili go. Byli już bardzo blisko. Odwrócil się, wyciągnął rękę i machnął nią tak jakby chciał ich wszystkich przewrócić jak pionki. I fakt przewrócili się, mimo że nawet ich nie dotknął, a z jego nosa ponownie wypłynęła krew. Odwrócił się z powrotem w stronę drzwi i otworzył je z pomocą mocy.
Wybiegł na zewnątrz. Na podwórzu strasznie lało, było pełno błota i szlamu. A on był jedynie w niebieskiej koszulce od piżamy i tego samego koloru spodniach, również od piżamy. Ale biegł przed siebie wytrwale. Po chwili wyczerpany chłopiec padł na ziemię przy jakimś drzewie. Dyszał ciężko. Ubranie miał całe uwalane brudem, błotem i krwią. Kleiło się do niego od deszczu. Był cały mokry. Skulił się jednak przy drzewie i po chwili odleciał. Zasnął wyczerpany, nie zważając na pogodę. W porównaniu do bólu jaki czuł w środku, deszcz i brud to było nic...
Piszcie w komentarzach co sądzicie :
Zapraszam :
fantastycznie
annieslcve
Niniessie
FallenAngel666_69
_anmano_
TicciJulia_JulixaQ
-G_abriel-
Karo_di_Angelo
x_stalkerka69_x
-MadameAutumn-
Lilka_Lala
LiseQPL
_Constantly_
_Scissor_Luv_
WikiLupinPotter
ci0tkaklotka
Korinami
Minetaliaa
GabriellaWolfhard2
Dropsiq
xClawdeen
CzekoMleko
stryvkds
Book_Girl___
x_Demon-Amy_x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top