9.

Kiedy najczęściej łapiecie doła?

Wieczorami? Kiedy siedzicie sami po ciemku, z melancholijną muzyką na słuchawkach i zdajecie sobie sprawę, że mimo ludzi wokół czujecie się samotni?

Mam dużo znajomych, ale nie każdy jest kumplem, a tym bardziej przyjacielem. Dziewczyny nie wykazują w moim kierunku jakiegoś dużego zainteresowania. Chłopcy również. Nawet w środku tłumu można czuć się samotnym.

Leżąc w łóżku, jak zwykle zdałem sobie sprawę, że bez Tristana i Luke'a tak naprawdę nie miałbym nikogo. Tris bardziej starał się mnie zrozumieć od drugiego przyjaciela, ale i tak czasami nie dawał rady, bo w końcu jestem Charliem Wildem.

Ale czy jakiegokolwiek człowieka da się zrozumieć?

W poniedziałki z reguły wchodziłem do szkoły z uśmiechem numer dwa, bo na jedynkę byłem zbyt niewyspany. Mijałem znajome twarze, niektórzy się do mnie uśmiechali lub machali. To był ten dzień, kiedy nie miałem ochoty.

Na co?

Na ludzi, na szkołę, na chodzenie w tę i z powrotem, stołówkowe jedzenie, uprzejmości, rozmowy, na.... życie.

Nie miałem ochoty żyć? Nie, nie, to nieprawda. Dlaczego takie myśli pojawiały się w mojej głowie?

- Siema - głos Luke'a przebił się do moich uszu.

Podniosłem wzrok na jego twarz. Czy Charlie Wilde szedł właśnie z opuszczoną głową?

- Cześć - odpowiedziałem.

- Dobrze, że cię znalazłem, bo słuchaj... - Luke zaczął mi opowiadać jakąś historię, która jego zdaniem miała mnie zaciekawić, ale ja nadal znajdowałem się gdzieś między kosmosem a głupim mięśniem, nazywanym również sercem. 


Stała pod klasą. Jak zwykle niepewnie i z nutą obawy w piwnych oczach. Ktoś by pomyślał, że ot nieśmiała dziewczyna. Nic bardziej mylnego.

Mimo świadomości, że kiedyś będzie miała mnie w dupie tak jak wszyscy, uśmiechnąłem się do niej ciepło. I tak też się poczułem. Promienie słońca wpadły przez okno i zatrzymały się na mojej bladej twarzy.

Przerwy spędzała w towarzystwie Zoey, a ja chłopaków. Łapaliśmy się czasem wzrokiem. Czułem, jakby łączyła nas tajemnica.

Jeszcze nie wiedziałem, że to dopiero był szczyt góry lodowej.

Val nadal mijała mnie obojętnie. Przyłapywałem się na tym, że czasem czekałem, aż rzuci w moją stronę jakimś wyzwiskiem. Tak się do tego przyzwyczaiłem, że ciężko było mi uwierzyć, że jedna rozmowa zupełnie zmieniła jej nastawienie. Ale wiedziałem, że na bycie miłą nigdy się nie zdobędzie. Zgubiła to za sobą podczas wakacji po dziewiątej klasie.

- Mam ochotę pojechać do Los Angeles - ogłosiłem nagle podczas przerwy obiadowej, dłubiąc widelcem po talerzu.

- Teraz? - zapytał Luke.

- Nie, na przykład w wakacje. - Spojrzałem na nich. - Co wy na to? Trip po Kalifornii.

- Będę pewnie pracować przez wakacje - powiedział Tristan.

- Całe? - nie dowierzałem. - Na pewno nie... A ty co na to, Luke?

- Nie wiem, będziemy planować kiedy indziej. Bliżej wakacji.

- A, no okej.

Wróciłem do zabawy jedzeniem. Nie wiem, dlaczego nałożyłem sobie mielone, skoro ich nie lubiłem.

Spojrzałem w lewo. Brooke siedziała twarzą do mnie i właśnie przyłapałem ją na patrzeniu się na mnie. Nie skrępowało jej to. Zmarszczyła jedynie czoło i odwróciła wzrok dopiero, gdy Zoey zadała jej jakieś pytanie.

To nie był dla mnie dobry tydzień. Podczas nauki wiecznie się czymś rozpraszałem, przez co szedłem na sprawdziany z niewystarczającą wiedzą. Miałem nadzieję, że to tylko chwilowa słabość.

Choć nigdy nie byłem jakiś wybitny. Nie chłonąłem magicznie przerabianego materiału, nie mnożyłem i nie dzieliłem wielkich liczb jako niemowlak, nie byłem też nadzwyczajnie sprawny fizycznie. Ot, przeciętny nastolatek.

Brooke za to zbierała dobre oceny, ale tylko w dzienniku. Ludzie w szkole nadal patrzyli na nią spod byka lub zaczepiali. Każdy ją oceniał, doczepiał kolejną łatkę, napędzał plotki.

Myślałem, że wszystko ustanie z czasem, ale liceum pamięta. I to, co dzieje się w liceum, wcale w nim nie zostaje.

Sobotę spędziłem z Collins nad projektem. Znów spotkaliśmy się u niej w domu. Nie przeszkadzało mi to, bo czuła się tam swobodniej i pewniej. Dodatkowo nie musiałem konfrontować jej z moimi rodzicami i wścibską siostrą.

Brooke była ubrana w wygodne, domowe ciuchy, ale nie wyglądała już tak niechlujnie. Włosy miała rozpuszczone i uczesane. Mimo braku makijażu potrafiłem dostrzec jej ładną urodę.

Usiedliśmy przy jej biurku z oranżadą i paczką nachosów. W tle grał niegłośno indie rock. Brooke puściła swoją ulubioną playlistę, na której dominowały utwory Freed Birds.

- W jakim kierunku chcemy pociągnąć ten temat? - zapytałem ją, otwierając program na komputerze.

- Myślę, że naszą tezą będzie, że dzieci i młodzież są bardziej podatni na prześladowanie - powiedziała, nie patrząc mi w oczy. - Ich psychika jest plastyczna, rozwija się. Tak samo samoakceptacja i pewność siebie.

- Tym bardziej jeśli ofiara jest pozostawiana sama sobie i nie ma wsparcia od osób trzecich - dopowiedziałem.

- Tak... Dzieciaki chłoną wszystko jak gąbka. Często nawet nie mają własnego zdania. Ten, kto większy i silniejszy, ma znaczącą przewagę. Inni się go słuchają.

- To ciekawe, nie? - Spojrzałem na nią i poczekałem, aż złapiemy kontakt wzrokowy. - Że jest taki jeden gnębiciel, podkreślam, tylko jeden, a klasa i tak nie stanie murem przeciwko niemu. Mieliby przecież przewagę liczebną. Potrzeba osoby, która się wyłamie i pociągnie resztę za sobą.

- Tylko rzadko kto odważy się wyłamać. Tym bardziej jeśli mówimy o podstawówce.

- Nie wiem, czy mnie poprzesz, ale moim zdaniem, mimo że w szkole średniej wszyscy są więksi i silniejsi, a dręczenie może być na wielu innych płaszczyznach, to jednak te z dzieciństwa były gorsze, bardziej bolesne i dzieciaki są dotkliwsze.

- W sumie to tak. - Pokiwała głową. - Chociaż ja doświadczyłam tego odwrotnie.

Chciałem jej odpowiedzieć, że ja też, ale się powstrzymałem.

- Mimo wszystko na ten temat można się fajnie, szeroko wypowiedzieć - powiedziała Brooke.

Przytaknąłem.

- Kręci cię psychologia? - zapytałem z ciekawości, kiedy zaczęła sporządzać notatki.

Spojrzała na mnie i odpowiedziała po chwili zastanowienia:

- Trochę. Ale nie wiążę z nią przyszłości czy coś. Ludzki mózg jest po prostu strasznie interesujący. A ciebie kręci, Charlie? - odbiła pytanie.

- Moja babcia jest psychologiem.

- O, zaraziła cię tym?

- Tak - przyznałem z uśmiechem. - Nie wiem, czy pójdę jej ścieżką, ale przynajmniej w liceum chcę dowiedzieć się trochę więcej na tych zajęciach.

- To myślę, że jestem z dobrą osobą w parze do tego projektu.

Zaśmiałem się lekko i pokiwałem głową. Wszystkie zadania z psychologii mnie ciekawiły i chciałem je przerobić jak najlepiej.

- A pamiętasz, jak mówiłem, że możemy zrobić tym coś dobrego? - zapytałem z błyszczącymi oczami. - Coś zmienić?

- Charlie...

- Prześladowanie było i zawsze będzie, ale nie można być wobec niego obojętnym - kontynuowałem. - Ignorowanie problemu nie sprawi, że on zniknie.

- Ale słuchaj...

- Naprawdę uważam - znowu jej przerwałem - że stać nas na coś więcej, niż tylko odbębnienie zadania domowego. Niektórzy może coś zrozumieją. Ten temat nie jest tylko rozdziałem z książki, ale czymś realnym, o czym możemy opowiedzieć.

W oczach Brooke stanęły łzy. Momentalnie poczułem koszmarne wyrzuty sumienia.

- Kurde, ej, przepraszam. - Przysunąłem się do niej. - Czasem za dużo gadam. Przepraszam.

Popatrzyła w górę, by odpędzić niechciane łzy. Jej usta wykrzywiała lekka irytacja.

- Przepraszam, nie musimy - powtórzyłem spokojnie, patrząc na jej trzęsące się ręce.

Odgarnęła włosy z twarzy i popatrzyła na mnie przez dłuższą chwilę. Na pierwszym planie widziałem ból, ale kryło się tam coś jeszcze...

- Chcesz poznać prawdę?

Słuchałem jej bez przerywania. Patrzyłem na nią, kiedy ona uciekała wzrokiem na szafę. Czasem musiała się zatrzymać, bym nie usłyszał łamiącego się od emocji głosu. Nie lubiła płakać przy ludziach. Starała się być twarda, mimo że w środku od dawna nosiła niezagojone rany. Ciągle wykręcała palce lub bawiła się nerwowo gumką na nadgarstku.

Im dłużej tak siedziałem i chłonąłem nieskładne informacje, tym bardziej rósł mój gniew. Byłem zły na każdą osobę, która przyczyniła się do krzywdy Brooke. Na każdą, która potem plotkowała, rozgadywała kłamstwa, dopowiadała i wzbogacała historię o nieprawdziwe szczegóły.

To niewiarygodne jak łatwo można zniszczyć drugiego człowieka. Zmieszać go z błotem.

Ale nie pokonać.

Bo dziewczyna była o wiele silniejsza, niż myślała. Znała swoją wartość i miała do siebie szacunek, którego również wymagała od innych.

Mimo lat słowa "łatwa" czy "puszczalska" nadal odnosiły się wyłącznie do kobiet. Nigdy nie słyszałem, by ktoś odezwał się tak do faceta, który przebiera w dziewczynach. Taki facet to przecież kozak i ma prawo do dumy przed kolegami.

Ale Brooke usłyszała pod swoim adresem całą listę wyzwisk, a nigdy nie spała z żadnym chłopakiem. Nawet ze swoim byłym, od którego zaczęła się cała farsa.

Wróciłem do domu wieczorem. Kupiłem po drodze paczkę chipsów, by zjeść je przed serialem. Potrzebowałem się wyłączyć. Nie myśleć o ludziach, którzy czerpią przyjemność z poniżania innych. Rodzice zagadali do mnie o szkołę, ale odpowiedziałem zdawkowo. Poczochrałem siostrę po włosach, mijając ją w korytarzu, i zniknąłem za drzwiami swojego pokoju.

Pierwszy raz dziś przytuliłem Brooke. Pozwoliła mi na to, gdy po skończeniu opowieści zawzięcie walczyła z płaczem. Później poczułem jej łzy na ramieniu.

W starej szkole była jedną z tych ładnych, sympatycznych dziewczyn, za którymi chłopcy odwracają się na szkolnym korytarzu. Ludzie ją lubili, zawsze miała z kim pogadać i posiedzieć na stołówce. Należała do paczki blondynek, które szybko okazały się fałszywe. Wystarczył jeden filmik, by wszyscy się od niej odwrócili.

Przyznała mi, że nigdy nie przeszkadzały jej zaczepki i flirt. Była świadoma swojego wyglądu i zadziornego charakteru. Ponoć działała na płeć przeciwną jak magnes. Mimo to była tylko w dwóch poważniejszych związkach.

Mówiła, że często można ją było zobaczyć rozmawiającą z jakimś kolegą na przerwie. Nikt jej z tego powodu nie szkalował. Bynajmniej nie w twarz. Dziewczyny zazdrościły jej powodzenia, może i ją obgadywały, ale nigdy nic nie dotarło do uszu Brooke. Miała opinię lubianej i atrakcyjnej, i na tym powinno się skończyć.

Nie ma pojęcia, dlaczego jej były chłopak zrobił jej świństwo. Dlaczego po tym, jak z nim zerwała, napuścił na nią swoich kolegów i nie zrobił nic, by ich powstrzymać.

Sama nie czuła się już komfortowo w tym związku. Wielokrotnie Patrick nie rozumiał słowa nie. Przestała darzyć go zaufaniem. Bała się, że kiedyś posunie się o krok za daleko.

A po rozstaniu zrobił ich nawet kilka.

Na popularnym nagraniu to Andy Jackson położył jej dłoń na udzie i przesunął ją wyżej, pod spódniczkę. Był obok również niejaki Quentin, któremu buzia się nie zamykała. Brooke została zmolestowana słownie i fizycznie. I nikt jej nie pomógł.

Z jednej fali powstało potężnych rozmiarów tsunami. Cała szkoła widziała filmik, ale nie znała jego historii. Wszystko podburzał dodatkowo Patrick, z którym Brooke była w związku od dwóch miesięcy. Nie dowiedziała się, z jakiej racji postanowił ją upokorzyć. Aż tak bardzo zraniła jego męską dumę? Chciała jedynie wydostać się z niewłaściwej relacji, a wpadła w jeszcze większe bagno. Nie należała się jej żadna zemsta.

Nie miało prawa dojść też do wielu rzeczy, które potem miały miejsce. Bo Brooke nie tylko stała się tematem numer jeden wszystkich rozmów, ale również ofiarą molestowania seksualnego przez innych chłopaków.

Patrick wystawił ją na pole walki, na którym nie otaczali jej żadni sojusznicy. Była sama przeciwko wrogim spojrzeniom, plucia jadem i wrednym zaczepkom. No i obarczył ją przygniatającym poczuciem winy, wstydu oraz obrzydzenia do samej siebie.

Większość ludzi jest pamiętliwa. Potrzeba im dużo czasu, by wybaczyć krzywdę. Jeśli w ogóle będą w stanie tego dokonać.

Żyję chwilą i jestem zdania, że nie ma co żałować podjętych decyzji, bo wszystko nas czegoś uczy. Nie zmienia to jednak faktu, że zrobiłem w życiu różne rzeczy, które wcale nie napawają mnie dumą. Byłem również świadkiem wielu zdarzeń. Każdy popełnia błędy. Nie mieszkam w małym mieście. Chociaż i nawet w tych niewielkich, spokojnych miasteczkach, gdzie teoretycznie każdy każdego zna, ludzie nic o sobie nie wiedzą.

Staram się być po prostu dobrym człowiekiem. Życzliwość na szczęście nic nie kosztuje.

Bałbym się poważnie i świadomie kogoś zranić nie tylko dlatego, że to kłóci się z moją moralnością.

Bałbym się zemsty. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top