7.
Ciężko mnie nabrać. Mam wrażenie, że znam się na ludziach i już na pierwszym spotkaniu potrafię określić, jacy mniej więcej są. Przez to nie mam zaskoczeń, że ktoś okazuje się całkiem różny, niż myślałem.
Czy w przypadku Brooke się pomyliłem?
Długo nie mogłem zasnąć, bo po zamknięciu oczu zamiast ciemności widziałem migające obrazy. Zastanawiałem się, czy Tristan miał tak samo, czy też otrzymał wiadomość od Luke'a. Nie chciałem do niego dzwonić, bo może jednak zasnął. Może tylko ja się przejąłem.
Brooke jednak nie była nieśmiałą, zamkniętą w sobie, unikającą kontaktów z chłopakami dziewczyną? Fałszywie zakładałem, że nie chciała podobać się innym, zwracać na siebie uwagi? Krążące plotki tak naprawdę znajdowały pokrycie w rzeczywistości?
W niedzielę po południu wpadłem do Tristana, by odrobić razem lekcje i pograć na konsoli. W praktyce wyglądało to trochę inaczej, bo dużo czasu poświęciliśmy na rozmowy. Nie wspominał nic o filmiku. Dopiero kiedy rzuciłem się na jego łóżko i sam zacząłem temat, potarł kark ze spiętym wyrazem twarzy.
- Mówiliśmy ci, że każda plotka ma w sobie trochę prawdy - westchnął. - Które chipsy otwieramy?
- Paprykowe... Nadal mi to nie pasuje.
- Co? Przecież wszystko widziałeś.
- Niby tak... - odparłem bez przekonania i spojrzałem na swój plecak, w którym czekały zadania domowe.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy, Charlie. Dziewczyny ciężko rozgryźć. Nie baw się w detektywa i nie doszukuj się jakiegoś głębszego dna w każdej sytuacji.
Posłałem mu pochmurne spojrzenie. Przecież nie przyjaźniliśmy się od wczoraj.
- Nadal uważam, że coś tu jest nie tak - powiedziałem, patrząc mu w oczy. - Jeden filmik nie tłumaczy tak naprawdę wszystkiego. Nie znamy początku ani zakończenia.
Tristan odłożył paczkę chipsów na bok i usiadł obok mnie na łóżku. Przeczesał palcami włosy, wzdychając, jakby miał mi wytłumaczyć oczywistość.
- Oboje widzieliśmy, jak flirtowała z trzema gościami, prawda? - zapytał retorycznie. - Jak się wdzięczyła, jak pozwalała sobie na ich teksty. Z tego co słychać w tle wynika, że to nie był pierwszy raz. Była lubiana w starej szkole. Moim zdaniem przez swój stosunek do chłopaków. Nie lubię nazywać dziewczyn "łatwymi" - zrobił cudzysłów w powietrzu - bo każdy ma swoje zdanie, granice i tak dalej, ale no.
- No właśnie, Tris, nie lubisz, więc jej tak nie nazywaj.
- Zluzuj - odpowiedział obronnie. - Nie mam nic do niej.
- Nie pierwsza dziewczyna, która lubi być podrywana. Nic złego nie zrobiła. Przynajmniej nie słyszałem, by na przykład była z kilkoma na raz lub leciała w ślinę z każdym napotkanym kolesiem.
- Oglądałeś ten filmik do końca? - zapytał mnie z irytacją, prostując się szybko na łóżku.
- Tak...
- No to widziałeś, jak dała się obmacać. Nie wiem, jak twoje znajome, ale moja Faith nigdy nie dała jakiemuś randomowemu koledze wsadzić sobie ręki pod spódniczkę.
Siedziałem cicho, po czym wstałem i wyszedłem z pokoju. Tristan za mną zawołał, ale ja bez odpowiedzi zamknąłem się w łazience. Przemyłem twarz wodą i oparłem się o brzeg umywalki. Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze, nie rozumiejąc, czemu tak bardzo chciałem udowodnić sobie i innym, że Brooke jest inna, niż o niej mówią. Może nie chciałem przyjąć do świadomości, że pierwszy raz tak bardzo się pomyliłem.
Ale coś tu nie grało i tego byłem w stu procentach pewny. Brooke, którą widziałem w szkole, nie była taka jak na filmiku. Byłem świadkiem jej reakcji na zachowanie tamtego dupka na stołówce. Coś się zmieniło, może wcale nie udawała. Nie znaliśmy całej historii, nie widzieliśmy, co wydarzyło się potem, bo nagranie w osiemnastej sekundzie nagle się urywa.
- Przepraszam - powiedział Tristan, gdy wróciłem do jego pokoju. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Nie spodziewałem się przeprosin. - Nie wyraziłem się chyba zbyt delikatnie i miło.
- Wszystko gra - odpowiedziałem szczerze.
- Nie pomyślałem, że może się tobie spodobała czy coś i nie powinienem tak na nią gadać.
Zastanowiłem się chwilę nad jego słowami. Czy patrzyłem na Brooke w ten sposób? Nie zdążyłem jeszcze zauważyć, czy bardziej podobają mi się dziewczyny, czy chłopcy. Możliwe, że na równi.
- Nie wiem, czy o to chodzi - powiedziałem, marszcząc brwi.
- Tak czy siak sorry. Masz rację, nie znamy całej prawy.
Uśmiechnąłem się do niego i wyciągnąłem zeszyt od matematyki. Pora przesunąć myślenie na wyższy poziom.
***
Cały poniedziałek po głowie chodził mi amerykański rap. Nuciłem tekst pod nosem, wchodząc do kuchni. Byłem zmęczony po szkole i miałem ochotę zjeść pyszny obiad i położyć się do łóżka. Nie patrząc na to, pierwszy dzień tygodnia nie był taki zły, jakbym zakładał.
Mia siedziała przy wyspie kuchennej, zajadając się czekoladą i przeglądając instagrama.
- Skąd ją masz? - zapytałem siostrę, sięgając po kawałek. Zdziwiłem się, że mi na to pozwoliła i nie pacnęła w rękę.
- Od Dallasa - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem.
- No proszę, proszę... - Wziąłem jeszcze dwa kawałki i również się uśmiechnąłem. - Chłopiec się posłuchał, bardzo ładnie. Już nie powinien ci wchodzić w drogę, mała.
- Dzięki jeszcze raz, duży - powiedziała do moich pleców. Odwróciłem się i puściłem jej oczko.
- Uciekam do pokoju... Masz piękne uszy.
- Boże, przestań już!
Kolejna rzecz dodana do listy "Dowody na to, że Charlie Wilde jest dobrym bratem".
Zamknąłem drzwi od sypialni i rzuciłem się na łóżko. Zamruczałem pod nosem, zamykając oczy. Nie mogłem odpoczywać za długo, bo jeszcze bym zasnął, a lekcje same się nie odrobią.
Brooke nie było dzisiaj w szkole. Może przez filmik, ale zaczął się rozprzestrzeniać już w zeszłym tygodniu, kiedy jeszcze z chłopakami nie wiedzieliśmy, o co wszystkim chodzi. Może po prostu się rozchorowała.
Nie usłyszałem od Valerie ani jednego złego słowa. Nie przywitała się, gdy ją minąłem. Udała, że mnie nie widziała. Pasowało mi to. Jej obojętność była dla mnie łatwiejsza do zniesienia, niż ciągłe dogryzanie.
Kolejnego dnia również miałem spokój, a Brooke pozostawała w domu. Zaliczyłem sprawdzian z biologii i kartkówkę z matematyki, do której uczyłem się z Tristanem. Dał mi słowo, że zdam, ale mógł się srogo przeliczyć.
Czasem zmian okazała się środa. Co prawda Val nadal miała mnie głęboko, ale Collins pokazała się na lekcjach. Zauważyłem ją na korytarzu przed angielskim. Stałem z chłopakami pod klasą, czekając na dzwonek. Ona samotnie podpierała ścianę, słuchając muzyki, podobnie jak za pierwszym razem, gdy ją zobaczyłem. Lecz teraz już ją znałem.
Znałem?
Wodziłem po niej wzrokiem, wyłączając się z rozmowy chłopaków. Przez te luźne, ciemne ciuchy nie było widać, że posiadała naprawdę ładną figurę. Sam bym na to nie wpadł, gdyby nie filmik, na którym miała spódniczkę przed kolano i koszulkę z dekoltem.
Spojrzała na mnie. A może już chwilę patrzyła? Gdy zatrzymałem się na jej nogach i tego nie widziałem? Przyłapała mnie, dlatego odeszła parę kroków dalej i zniknęła w tłumie?
Charlieee, ty idioto.
Nie patrzyła na mnie, wchodząc do klasy, ani później podczas lekcji. Chowała się za siedzącą między nami Amandą. Wyglądała na albo bardzo zmęczoną, albo wracającą do siebie po chorobie, albo czymś przybitą. Ciągle opierała głowę na ręce, niczego nie notowała, nie wiedziała, jakie zadanie robimy, gdy nauczycielka zapytała ją o odpowiedź. Coś było nie tak i błagałem w duchu, żeby moje gapienie się na nią przed lekcją tego nie pogorszyło.
Tristan z Lukiem wydawali się patrzyć na nią inaczej niż do tej pory. Mieli przed oczami nagranie z jej starego liceum. Nadal nie wiedziałem, czy się przeniosła, czy ją wyrzucili. Nie znałem też powodu. Zauważyłem za to, że nic się nie zmieniło w moim odbiorze jej osoby. Nadal miałem ochotę poznać ją lepiej.
Nie sądziłem, że będę miał ku temu okazję tak szybko.
- Moi drodzy, mam dla was ciekawy projekt dla podwyższenia oceny - powiedziała tajemniczo Linda Martinez na piątkowych zajęciach z psychologii. Spojrzałem po sobie z Brooke z niepokojem. - Temat: Ryzyko i psychologiczna odporność dzieci i młodzieży na wielokrotne prześladowanie. Grupy od dwóch do czterech osób. Wykonanie dowolne; prezentacja, plansze przestrzenne, przedstawienie, co tylko chcecie. Daję wam naprawdę wolną rękę, bo wiem, że temat do łatwych nie należy.
Kątem oka zauważyłem, jakby z Brooke uszło całe powietrze. Spuściła ramiona, później głowę i długi czas patrzyła na swoje dłonie. Ja uważnie słuchałem nauczycielki, by zapamiętać jak najwięcej wskazówek co do naszej pracy.
- Będziesz moją parą? - zapytałem koleżankę. Lekko pokiwała w odpowiedzi głową. Nie chciałem pchać się w czteroosobową grupę. Tak naprawdę najchętniej zrobiłbym cały projekt sam przez mój cholerny perfekcjonizm. Który oczywiście nie zawsze się objawiał, patrząc na moją fryzurę.
- Ile mamy na to czasu? - zapytała szarowłosa Lisa.
- Trzy tygodnie - odpowiedziała Linda i klasnęła w dłonie. - Nie chcę słyszeć o żadnych nieprzygotowaniach, zrozumiano?
Spojrzałem na Brooke, która nadal nie wykazywała ani odrobiny chęci. Wybrałem sobie świetną partnerkę do projektu, który będzie częścią końcowej oceny, nie ma co.
- Źle się czujesz? - zapytałem ją.
- Nie, Charlie.
- Nie podoba ci się temat projektu?
- Nie o to chodzi - odpowiedziała z chrypą.
- To o co? - drążyłem.
- Po prostu do mnie nie mów.
Zdenerwowałem się, choć nie dałem tego po sobie poznać. Każdy ma problemy - większe czy mniejsze. Tak, wiem o tym doskonale. Ale wiem też, że zawsze staram się, by moje samopoczucie nie odbijało się na innych. Nie mówię o wszystkim głośno, co może i nie jest dla mnie zdrowe, ale nie chcę obarczać innych własnymi problemami. Nie chcę, by moje prywatne sprawy wpływały na relacje z ludźmi, pracę czy naukę.
- Mamy na to trzy tygodnie, ale proponuję spotkać się już w ten weekend - powiedziałem jej, zanim wziąłem swój plecak i wyszedłem pierwszy z klasy.
Teraz nie ma wyjścia, będzie musiała znosić moje towarzystwo. A ja jej, bo tak naprawdę nie ma w tym nic przyjemnego.
Złapałem ją po WF-ie, by zapytać ją o numer telefonu, jako że wciąż nie zaakceptowała mojego zaproszenia do znajomych na facebooku. Byłem nadal zdyszany po grze w koszykówkę i szybkim przebraniu się w swoje ciuchy. Ledwo zdążyłem, bo razem z dwiema dziewczynami jako pierwsza opuszczała szatnię.
- Dzisiaj nie mogę - powiedziała, nie podnosząc na mnie wzroku. Szybkimi palcami wpisywałem jej swój numer.
- W piątki zawsze spotykam się z przyjaciółmi - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Rzadko zmieniałem naszą tradycję. - Co powiesz na jutro lub niedzielę?
- Niedziela odpada, bo mam plany. Sobota jest możliwa, ale jeszcze dam ci znać dzisiaj wieczorem, okej?
- Spoko. Wpisz mi teraz swój - poprosiłem, podając jej mój telefon.
- Szczerze to dziwi mnie, że chłopak chce tak szybko zacząć zadanie.
- Ej, proszę mnie nie kategoryzować! - zaśmiałem się. - Najwyżej jak szybciej to skończymy, to będziemy mieli z głowy.
- Proszę. - Oddała mi telefon. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiedziałem cicho.
Zwolniła, gdy usłyszała piosenkę ustawioną jako dzwonek. Spojrzała na mnie pytająco.
- Tylko sprawdzałem!
Wywróciła oczami i zniknęła za drzwiami.
Zaczekałem na Tristana i Luke'a. Trochę to trwało, więc zacząłem się niecierpliwić. Zawsze to ja byłem najwolniejszy.
- Ile można! - zawołałem, gdy wyszli z szatni. - Ruchy, ruchy! Bo zostaniemy tu na noc.
- Nie pajacuj, Charlie - powiedział do mnie Tris bez uśmiechu. Oho, ktoś tu nie ma humoru.
- Dokąd mnie dzisiaj zabierzecie, przyjaciele? - zapytałem, obejmując ich z obu stron.
- Pizza? - zaproponował Luke.
- Była w zeszłym tygodniu - odpowiedział Tristan. - Może sushi?
- Pizza zawsze jest pyszna - kontynuował blondyn. - Mógłbym ją jeść codziennie. Co ty na to, Charlie?
- Jestem za.
- W sumie mi obojętnie - poddał się Tristan. Poczułem pod ramieniem, że szedł mniej sprężystym krokiem niż normalnie. Patrzył też bez przerwy pod swoje nogi.
- Co się stało? - zapytałem go z powagą. Puściłem Luke'a i wolną rękę schowałem do kieszeni, drugą nadal opierając na ramionach bruneta.
- Pokłóciłem się z Faith - odpowiedział cicho. - Nieważne. Jedźmy na tę pizzę.
- O coś poważnego?
- Wszystko gra, Charlie. Będzie dobrze.
- Wiem to - odparłem i poklepałem go po plecach. - Nikt nie kocha się tak jak wy.
Tristan uśmiechnął się lekko i zaczął iść szybciej. Wymieniłem się z Lukiem spojrzeniami. Żaden z nas nic nie wiedział. Tris potrzebuje czasu i zastanowienia się w spokoju. Może mi później powie.
A kiedy nadejdzie czas mój i Luke'a? Czy kiedykolwiek chłopak otworzy się przed przyjacielem i wyleje z siebie wszystkie skrywane brudy? Mnie samego kusi to za każdym razem, gdy Tristan patrzy mi głęboko w oczy i pyta, co jest nie tak. Mówię mu, ale najcięższe zostawiam nieruszone. Potrzebuję zgody Luke'a. Oboje dobrze wiemy, że kiedyś pęknie.
Faktycznie Brooke odezwała się wieczorem. Leżałem wtedy na łóżku z najedzonym brzuchem i słuchałem muzyki na głośniku, co zawsze denerwowało moją siostrę.
Brooke: Pasuje ci sobota o 14?
Ja: Jasne.
Ja: Chcesz wpaść do mnie?
Brooke: Wolałabym spotkać się u mnie.
Ja: Dobrze, podaj adres.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Mimo wszystko mała była asertywna i rządziła się praktycznie na każdym kroku.
Oj, Charlie, Charlie... Nazwisko Collins oznacza kłopoty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top