10. Czego on się boi?

- Nie robisz nic oprócz jedzenia tych owoców. - wrzasnęłam na Nialla. Mieliśmy zbierać te małe, czerwone owoce, ale to co znajdował się w jego dłoni po zebraniu, od razu lądowało mu w buzi. 

- Ale one są takie dobre... i... soczyste. - odezwał się z pełną buzią. 

- Możemy wrócić i je zjeść. A teraz podnoś swoje cztery litery i mi pomóż. 

- Ale nie wzięliśmy ze sobą żadnej torby, jak zaniesiemy je wszystkie? - spytał Niall, wstając. 

- Dzięki tobie nie zostało już ich tak dużo. Za to możemy znaleźć coś na drzewie. 

- Nie ma cholernej mowy, że wejdę na to drzewo. - wycofał się, zanim mogłam cokolwiek powiedzieć. 

- To ty zjadłeś wszystkie dojrzałe owoce, więc tak, to ty tam wejdziesz. - złapałam rękę Nialla i popchnęłam go powoli w kierunku pnia drzewa. - Najlepszego. -  rzuciłam mu duży uśmiech i próbując się umizgiwać do niego, by wspiął się. 

- Tylko dlatego, że się do mnie szczerzysz, nie znaczy, że tam wejdę. Koniec opowieści. - 

Niall usiadł na ziemi, wycierając ręce w swoje niebieskie szorty. Musiałam zrobić coś, żeby wszedł na to cholerne drzewo. 

- Ale proszęęęęęę. - przeciągnęłam i usiadłam na jego kolanach przodem do niego. Otworzył szerzej oczy, gdy objęłam nogami jego talię, patrząc mu prosto w oczy. Objął mnie, żeby w razie upadku mnie przytrzymać. Położyłam mu swoje dłonie na karku i zaplotłam palce, dzięki czemu będę go miała bliżej. Mogłam wyczuć wybrzuszenie przez jego spodenki, a na sobie nie miałam nic oprócz zwykłej koszulki i majtek. Przysunęłam swoje biodra bliżej jego brzucha, zamykając przestrzeń między nami. Przysunęłam swoją twarz nieco bliżej jego szyi i zostawiłam tam delikatny pocałunek. Następnie pocałowałam go w miejsce pod uchem przez co wypuścił z siebie cichy jęk. Wchodziłam coraz wyżej, aż w końcu wyszeptałam mu:

- Resztę dostaniesz jak wejdziesz na drzewo. 

Zanim w ogóle mogłam skończyć zdanie, Niall odepchnął mnie od siebie. 

- Później za to zapłacisz. - po tym klepnął mnie w tyłek. Pisnęłam kompletnie zszokowana jego zachowaniem. Popatrzyła na mnie i się zaśmiał. Wiedziałam, że drażnienie go jest złym pomysłem, ale ten facet miał swoje własne plany co do mojej osoby. 

Chłopak wstał i spojrzał się na mnie jeszcze raz. 

- Co? - spytałam. 

- Potrzebuję twojej koszulki. 

Poczułam na policzkach gorące wypieki. 

- D... dlaczego? - wydukałam. 

- Musimy w coś zebrać owoce. Nasze ręce nie wystarczą, a skoro ja nie mam koszulki... - Niall się wyszczerzył i w jakiś sposób wiedziałam, że dostanie to czego chce. 

- Dobra. - prychnęłam. - Możesz się odwrócić? 

- Nope. Nie ma takiej potrzeby. Właśnie siedziałaś na mnie rozkrakiem, więc równie dobrze możesz się rozebrać. - powiedział z poważną twarzą. 

Wiedziałam, że by tego nie zrobił, więc sama się odwróciłam, ale Niall przytrzymał mnie za talię i przyciągnął do siebie. 

- Zrobisz to przede mną, tutaj i teraz. - jego gorący oddech łaskotał moją skórę. Dlaczego on to robił? Nie że wstydziłam się swojego ciała, nie byłam jak te dziewczyny, ale jak dla mnie rozbieranie się przed kimś było dość dziwne; dobra, drażniłam go wcześniej, więc w sumie czemu nie? Zdecydowałam się to zrobić, ale uniemożliwiał mi to uścisk Nialla. 

- Cóż, potrzebuję do tego swojej ręki. - poruszyłam lekko dłonią, dając mu znak jak bardzo mnie ściska.

- Dajesz. - Niall odpuścił i wycofał się dwa kroki do tyłu. Podniosłam swoją koszulkę i powoli przeciągnęłam ją przez głowę. Wiedziałam, że Niall przejechał po mnie wzrokiem od stóp do głów, a ja nawet nie popatrzyłam na niego prosto. Zgięłam lekko lewą nogę i ściskałam koszulkę na wysokości swoich ud. Pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza. 

Niall podszedł bliżej i zabrał moją koszulkę, po czym przewiesił ją sobie na ramieniu, więc jego dłonie będą wolne. Następnie ujął pewnie moją twarz, co sprawiło, że popatrzyłam się na niego. 

- Jesteś piękna i proszę, żebyś nie myślała inaczej. - zmniejszył przestrzeń między nami i pocałował mnie. Byłam tym lekko zaskoczona, moje usta nawet się nie poruszały, ale odnalazłam dłońmi jego klatkę piersiową i oddałam pocałunek. 

***

Udało nam się zabrać całkiem sporo owoców i powinno nam wystarczyć na kilka dni, no chyba że nagle Niallowi najdzie na nie ochota! Jednak zawsze mogliśmy wrócić i nazbierać jeszcze więcej. Słońce już zachodziło i tak jak mieliśmy w zwyczaju przez ostatnie trzy dni, Niall i ja siedzieliśmy obok siebie, obserwując jak niebo zmienia się w różne odcienie czerwieni. Nie rozmawialiśmy tym razem za dużo. Oboje zatraciliśmy się w swoich własnych światach. Zastanawiałam się o czym wtedy myślał. W mojej głowie panowały jedynie myśli o tym, jak się stąd wydostaniemy. Chciałam wrócić do domu, spać w swoim łóżku, być budzoną przez zapach śniadania przygotowywanego przez moją mamę. Chciałam wrócić do swoich przyjaciół, do tych, którzy bez sensu zaciągali mnie do galerii handlowej, po prostu ci, z którymi czułam się szczęśliwa. Na koniec zawsze mnie trapiło to czy ktoś w ogóle wiedział gdzie jesteśmy, czy ktoś nas szukał. To znaczy, wiedziałam że moja rodzina i przyjaciele się o mnie boją, ale nie była tak duża jak 'rodzina' Nialla Horana. Właśnie zaginął Niall Horan z One Direction. Członkowie jego zespołu, fani, cały zespół chcieli go szukać? Czy może już to robili? A jeśli tak to dlaczego zajmowało im to tyle czasu? 

- Taarikaaa? - głos Nialla wyrwał mnie z przemyśleń. Popatrzyłam na niego, a on klaskał przede mną. 

- Co robisz? - spytałam z małym uśmiechem na ustach. 

- Wołam cię od jakichś dziesięciu sekund. Gdzie zniknęłaś?

- Um nigdzie, myślałam o czymś. - pokiwałam głową i zwróciłam wzrok w kierunku oceanu. Słońce już zaszło, ale niebo wciąż gdzie nie gdzie się czerwieniło. Nie chciałam mu mówić co krążyło po mojej głowie. W jakiś sposób wiedziałam, że on nie lubi rozmawiać o śmierci lub po prostu nie chciał marnować czasu na myśleniu o ratunku. - Nie chcesz być uratowany? - spytałam go. Wciąż wgapiałam się w wodę, ale Niall wiedział, że mówię do niego. - Myślisz, że umrzemy tu zanim ktokolwiek nas stąd wyratuje?

- Oh, więc to o tym tak rozmyślałaś. - przez sposób w jaki to powiedział, już wiedziałam, że nie będzie chciał o tym rozmawiać. - Nie marnujmy na to czasu. Rozpalmy ognisko zanim całkowicie się ściemni. - po tym odszedł i zaczął zbierać suche gałęzie. Właśnie to zawsze robił. Uciekał. Nigdy o tym nie mówił i temat znikał tak szybko jak pojawiał się on sam. Po prostu chciałam wiedzieć dlaczego to robił, dlaczego nie czuł się wygodnie z tym tematem. Nie chciał się stąd wydostać? Chciał tu spędzić całe swoje życie? Potrzebowałam odpowiedzi, ale miałam świadomość, że nie dostanę ich tak prędko. 

___________________________

Zajrzyjcie na 'Motel 6', jeśli chcecie. Bardzo serdecznie Was zapraszam! :D 
motel6-niallhoranfanfiction.blogspot.com

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top