Rozdział 9
Weszłam do sali rehabilitacyjnej z nadzieją, że nie zobaczę mojego kardiologa, jakby wyglądał wrak człowieka. Zamknęłam drzwi za sobą i rzuciłam torbę w kąt pokoju.
Dopiero po chwili skapnął się, że nie jest sam w pomieszczeniu.
-Jeśli myślisz, że ukryjesz przede mną to, że jest wszystko w porządku to się mylisz - założyłam ręce na piersi.
-Bo jest wszystko w porządku Nela. Zresztą nie powinnaś się martwić o mnie - powiedział po chwili.
Po krótkiej chwili ciszy zaczęłam standardowe ćwiczenia, jakie mi wskazał doktor Spencer. Aż się dziwnie to wypowiedziało w mojej głowie.
Nadal nie mogłam wyrzucić jego twarzy sprzed kilku godzin, gdy to mi powiedział, że pierwszy raz stracił pacjenta. To musiało nim wstrząsnąć.
Patrzyłam na niego i wykonywałam te same ćwiczenia, które mi pokazywał.
Z ledwością to robiłam dzisiaj. Nie miałam takiego zaangażowania, jak kilka dni wcześniej. Moja głowa prosiła o tym, abym wyrzuciła kłótnie ze swoją matką i wyraz twarzy jego sprzed godziny temu.
Po kolejnych ćwiczeniach usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę. Zwyczajnie nie dałam rady. Wykończyłam się. W mgnieniu oka przy mnie znalazł się Spencer.
-Wszystko w porządku? - spytał, a w jego głosie można było wyczuć strach.
Pokiwałam głową na znak, że wszystko jest w porządku, ale on nie za bardzo w to uwierzył. Ukucnął i położył swoją dłoń na mój bark.
-Nie widzę, jakby było wszystko w porządku. Coś się stało? Źle się czujesz? - zadawał kolejne pytania.
Wzięłam kilka głębszych wdechów i wypuściłam je ze świstem. Dopiero po chwili postanowiłam mu odpowiedzieć na jego pytania.
-Tak jest dobrze. Tylko musiałam usiądź, bo lekko się zmęczyłam - odpowiedziałam.
-Okej. Jeśli nie czujesz się na siłach to możemy przestać - zaproponowałam.
Od razu zaprzeczyłam mu kręcąc głową.
-Nie coś ty. Nie odpuścimy dziś rehabilitacji. Nic się nie stało - podparłam się rękami o podłogę, aby pomóc sobie wstać.
-Na pewno? - spytał dla pewności.
- Tak na pewno. Jak nie dam rady to ci powiem - posłałam mu lekki uśmiech.
Oboje wstaliśmy i cała serie ćwiczeń rozpoczęliśmy od nowa. Po godzinie skończyliśmy. Po rehabilitacji skierowałam się do swojej sali.
Musiałam się odświeżyć, dlatego też poszłam wziąć prysznic. Gdy, już wyszłam i się przebrałam w świeże ubrania, które przywiózł mi tata przed swoją pracą. Do matki nadal się nie odzywałam po naszej kłótni. Ojciec był tak zwanym naszym pośrednikiem.
Nie zamierzyłam jej przepraszać za powiedzenie jej szczerej prawdy prosto w twarz. Byłabym totalną idiotką, gdyby to zrobiła. Leżałam, a mój wzrok skierowany był na biały sufit.
Ktoś zapukał do moich drzwi i lekko je uchylił. Zobaczyłam tego szatyna z brązowymi włosami. Wszedł do sali, a zaraz po nim Nicole moja przyjaciółka.
-Co wy tu robicie? - spytałam i posłałam im uśmiech.
-Jak to co? Odwiedzam moją ukochaną przyjaciółkę. Przepraszam cię, że nie mogłam wcześniej, ale miałam dużo nauki i spraw na głowie - powiedziała blondynka po czym po chwili mnie przytuliła i usiadła na krzesło.
-Hej Will - powiedziałam.
-Siemka. Jak się czujesz? - biła od niego wyraźna troska i zmartwienie.
-Skłamałbym mówiąc, że coraz lepiej - spojrzałam na niego krótką chwilę, bo po chwili mój wzrok padł na moje ręce.
-Ej nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Jak się wszystko unormuje to pojedziemy na plażę i będziemy się relaksować - blondynka położył swoją dłoń na moją.
Posłałam im lekki uśmiech. Szkoda, że nawet nie wiem, kiedy stąd wyjdę. Może nigdy.
-Właśnie. Nie martw się na zaś. Podobno rozpoczęłaś rehabilitację. Jak ci idą? - dopytywał Will.
-Dziś miałam i poczułam się słabo. Szybciej się zmęczyłam niż kiedykolwiek wcześniej z moją chorobą - prosiłam tylko samą siebie, aby nie uleciała żadna łza.
-Kochaniutka spokojnie. Wiadomo, że przecież od razu nie będą działać. One tylko mają ci pomóc twojej chorobie - Will ukucnął i chwycił moją rękę.
-Martwię się, że nie dam rady - powiedziałam tak, aby nie usłyszeli mojego załamania głosu.
-Ty nie dasz rady? Nie znam bardziej pewniejszej dziewczyny i taką determinacją, jak ty Nel - powiedział szatyn.
-Okej dosyć smutków. Mówcie mi lepiej co tam na uczelni się dzieje. Chętnie się dowiem nowych plotek - na twarzach moich przyjaciół od razu zawitał ten uśmiech, który bardzo dobrze znałam.
Spędziłam do południa bardzo miło czas. Rozmawiając,śmiejąc się i oglądając, jakąś bajkę dla dzieci. Tak mimo, że mamy po dwadzieścia lat naszła nas ochotę na oglądnie bajki.
Bo w każdym drzemie, jakaś cząstka małego dziecka sprzed lat.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top