Rozdział 6

To było najgorsze co mogłam usłyszeć w tym momencie. Ucieszył mnie wiadomością, że moich rodziców spławił, ale gdy zaczął inny temat to się załamałam.

-Żartujesz sobie prawda? - spytałam z lekkim zawahaniem w głosie.
-Niby z czym mam sobie żartować? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Z tym, że wyniki się pogorszyły. Powiedz mi, że to nie jest prawda - poczułam, jak łza mi spływa po policzku.

-Chciałbym, aby to nie było prawdą, ale niestety - odparł z wyraźnym współczuciem.
Usiadłam po turecku na łóżku i spojrzałam na blondyna. Dlaczego to musi mi się przytrafiać?

-Wypisuje się w tym momencie. Nie chcę tu być - założyłam buty i wstałam pośpiesznie.
Po zrobieniu kilku kroków znów zrobiło mi się słabo. Miałam, już upaść na podłogę, ale poczułam, jak ktoś mnie łapię i potrzymuje tak, abym nie upadła.

Ktoś mi pomógł usiąść na łóżku. Nadal miałam mroczki przed oczami. Z czasem, jednak ustawały. Czułam czyjeś ręce na swoich barkach.

-Wszystko w porządku? - pomrugałam chwilę i ponownie wrócił mi normalny obraz.
Uśmiechnęłam się lekko do mojego nowego lekarza.
-Tak, tylko słabo się poczułam - brałam gwałtowne oddechy.

-Nie pozwole ci się wypisać. Faktycznie masz do tego prawo, ale twój stan zdrowia może się pogorszyć w kazdej chwili. Najlepszym wyjściem będzie rehabilitacja - powiedział na jednym wdechu.
Nigdy bym nie przypuszczała, że trafi mi się tak dobry lekarz z dobrym podejściem do człowieka.

-Od kiedy zaczniemy? - spytałam mniej nerwowo.
-Najlepiej od jutro. Jutro cię widzę w sali do rehabilitacji o godzinie dziewiątej tam masz być i ani minuty dłużej. Nie lubię spóźnień - odłożył moją kartę pacjenta na miejsce i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
Zniknął z drzwiami, a ja zostałam sama.

***

Wstanie o ósmej nie było dla mnie problemem, ponieważ prawie codziennie tak wstawałam odkąd chodziłam na studia. Jednak co innego, gdy się gdzieś wychodzi na zewnątrz, a co innego, gdy tylko wychodzisz z pokoju szpitalnego do kolejnego pomieszczenia w tym samym budynki.

Ubrałam się w bardziej wygodniejsze ciuchy, które mi przywiózł wczoraj Will.
Kochany przyjaciel z niego. Nie mogę na niego narzekać.

-A miałem nadzieję, że się spóźnisz - usłyszałam jego głos.
Zamknęłam drzwi za sobą, a mój wzrok od razu się skierował na niego.
-Nie należę do osób, które często się spóźniają - odparłam.

-To dobrze. Coś nas łączy. Przynajmniej nie muszę się martwić o to, że będziesz spóźniona - powiedział.
-Ile będzie trwać rehabilitacja? - byłam ciekawska to musiałam sobie przyznać.

-Godzinę będzie trwać i tak codziennie.
Dopóki się nie poprawią twoje wyniki badań to cię stąd nie wypiszę. Nie licz na to - posłałam mu lekki uśmiech.
-Zacznijmy chcę mieć to, już z głowy - odparłam.

Mówią, że początki bywają trudne, ale nie spodziewałam się, że aż tak będę ciężkie. Niby były to standardowe ćwiczenia, a czułam się, jak bym przebiegła dwadzieścia kółek wokół boiska na uczelni.

-Co konkretnie robimy na tej rehabilitacji? - uniosłam brew.
-Może cię tym zaskoczę, ale co powiesz na jogę? - doktor Spencer był dość pozytywnie do tego wszystkiego nastawiony w przeciwieństwie do mnie.

-Joga? Co ma joga wspólnego z sercem? - spytałam dość zaskoczona.
-Uwierz mi, ale dużo pomaga w naszym układzie krążenia, a już szczególnie tobie, kiedy masz niewydolność serca - wytłumaczył. - Obniży ci ciśnienie krwi i poziom cholestoru - dodał.

I właśnie tak zacząłem swoje pierwsze rehabilitacje z doktorem Spencerem.
Coraz bardziej się do niego przekonywałam.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top