Rozdział 23

Promienie słońca muskały moją skórę. Uwielbiałam taką pogodę. Od zawsze kochałam lato, a nie zimę. Chociaż nie ważna, jaka była pogoda to i tak nic mnie nie powstrzymywało, abym mogła rano biegać. Chyba, że to była wielka śnieżyca, ale w Kalifornii bardzo rzadko się zdarzają. 

-Mogłabym tak żyć dziewczyny - powiedziała Olivia.
-Aż tak ci źle w Malibu? - parsknęła Naya. 
-Oczywiście, że nie, ale mieszkanie z wielkiej rezydencji razem z ojcem mnie troszkę wykańcza. Gdyby mama, jeszcze żyła to może i szybciej bym poznała jakiegoś chłopaka - odparła Olivia. 
Zaśmiałyśmy się razem z Nayą. 

-Charlie wspominał kilkukrotnie, że mieliście dobrą relację z mamą. Zazdroszczę wam tego, ale przykro mi, że straciliście ją w tak młodym wieku - odparłam. 
Po chwili zauważyłam, że siedzimy na kocu same. Rozejrzałam się za Nayą oraz jej córeczką Aurorą. Zauważyłam je razem w morzu, jak się bawiły. 
-Charlie miał wtedy siedemnaście lat, a ja sześć. Ja bardziej umiałam przyjąć tą całą żałobę. Powtarzałam sobie, że mama poszła do aniołków. Natomiast Charlie ciężko to przechodził. Dobrze, że miał przy sobie wsparcie Adama oraz Chestera. Nie wiem czy by dał radę bez tej dwójki - posłała mi lekki uśmiech - Istne nieszczęście nie miała. Przechodziła przez pasy i upadła, ponieważ dostała ataku - powiedziała.

-Jakiego ataku? - spytałam.
-Epilepsji, ale to nie to było powodem jej śmierci. Upadła, a Charlie wbiegł z powrotem na chodnik. Nadjechało auto i nie zauważył jej. Dopiero po potrąceniu jej zatrzymał się i próbował ją ratować. Zadzwonił po karetkę. Zmarła w drodze do szpitala - kilka łez spływało po jej policzku. 
Sama poczułam, że sama uroniłam kilka łez słysząc tą historię. Nie mogłam sobie wyobrazić co mógł czuć mój chłopak widząc tą tragedię.

-Jakbyś poruszyła ten temat z nim. To nie mów, że cokolwiek wiesz ode mnie. Jeszcze przed kolacją z ojcem zadzwonił do mnie i powiedział, abym nie poruszała temat matki - dodała.
-W porządku. Dziękuję, że mi to powiedziałaś - powiedziałam.
-Wiedziałem, że tu będą! - rozpoznałyśmy ten głos - Witam kochane panienki, a gdzie zgubiłyście Nayę i młodą? - spytał Will.
Usiadł obok Olivii i  złożył na jej czole czuły pocałunek.
-Jeśli chcesz wiedzieć Adam, gdzie są twoje dwie zguby to są w morzu i się kąpią. O tam - wskazałam ręką, gdzie bawiły się dziewczyny. 

Poczułam na swoich plecach czyjąś dłoń. Charlie usiadł obok mnie po czym złożył na moim policzku buziak. Spojrzałam na niego i posłałam mu swój uśmiech. Oparłam swoją głowę o jego bark. 
-Bądź gotowa o dziewiętnastej - wypalił nagle.
Spojrzałam na niego. Nie do końca rozumiałam jego.
-Mogę wiedzieć po co? - spytałam.
-Ponieważ cię zabieram na kolację, a po niej możesz , już zdecydować sama co będziesz chciała robić ze mną - odpowiedział.
Ucieszyłam się z pomysłu Charliego.
-Może też mnie kiedyś zabierzesz do restauracji Will? - odezwała się Olivia.

-Skoro jest to twoje marzenie. To możemy nawet dziś wieczorem, gdzieś wyjść - zaśmiał się mój przyjaciel.
-A właśnie Will, dlaczego Chester nie leciał z nami? - spytałam. 
-Ma dużo pracy i musiał zostać, aby się wyrobić - odpowiedział.
-Nic się nie zmienił. Wieczny pracoholik. Przyda mu się dziewczyna. Przynajmniej by miał powód, aby przystopować  - powiedziałam.
-W tym się zgodzę Nelly - oznajmił Will.

***

Po wyjściu z taksówki stanęliśmy przed wejściem do restauracji. Nie wyglądała na bardzo ekskluzywną, a bardziej na taką lokalną. Charlie przepuścił mnie w drzwiach, abym weszła pierwsza.

Zajęliśmy jeden ze stoliku. Od razu po tym, jak usiedliśmy kelnerka podeszła do naszego stolika i podała nam karty dań. Po wybraniu dań byliśmy w kompletnej ciszy. Czułam się, jakbym coś zrobiła nie tak w naszej relacji. 

-Zrobiłam coś nie tak? - spytałam wprost.
-Co? Nela oczywiście, że nie - powiedział i posłał mi swój perfekcyjny uśmiech.
-To dobrze. Jest jakiś konkretny powód, dlaczego wybraliśmy się sami do restauracji? - ponownie zadałam pytanie.
-Cóż znamy się, już prawie dwa miesiące, więc chyba mam prawo jeszcze bardziej poznać swoją dziewczynę czyż nie? 
-Oczywiście, że tak. Jednak co byś chciał o mnie wiedzieć? Wiesz, już jaką mam chorobę, co studiuje i co kocham robić w wolnym czasie - posłałam mu uśmiech.

Chciał odpowiedzieć, ale akurat kelnerka przyniosła nam jedzenie. Zaczął mówić dopiero, gdy odeszła.
-Fakt znam cię, ale na pewno jest coś czego nie wiem o tobie - powiedział.
-Nie chcę cię zanudzić moim życiorysem - parsknęłam śmiechem.
-Prędzej to ja bym cię zanudził swoim.
-Od dziecka kochałam biegać. Dlatego też do dziś to robię. Ludzie myślą, że każdy umie biegać i to prawda, ale nie każdy człowiek ma dobrą technikę do tego. Dopóki nie wykryli nie wydolności serca to moi rodzice, aż tak nie szaleli na moim punkcie - powiedziałam. 

-Martwią się to normalne. U mnie to samo było. Mam trzydzieści lat, a nadal ojciec się o mnie martwi, jakbym miał z dziesięć la. Jesteś ich córką. Też bym się martwił na ich miejscu - stwierdził - Zresztą co ja mówię. Ja codziennie  się martwię o ciebie, bo mi na tobie cholernie zależy Nelly - mówił to z taką troską.
-Widać, że się martwisz, aż czasami za bardzo - zaśmiałam się.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu. Wparowaliśmy do pokoju zamykając za sobą drzwi. Całowaliśmy się zachłannie. Objęłam go nogami w pasie. Po czym zrzucił mnie na łóżko. Kolejna niezapomniana noc za nami. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top