Rozdział 2
Siedziałam na wykładzie. Słuchając tego starego wykładowcy. Czasami sobie myślę, że jego nawet dinozaury znały i żył w jakiejś epoce kamienia łupanego.
-Ej daj spisać te ostatnie słowo - szepnęłam do mojej koleżanki z wykładów.
Blondynka na mnie spojrzała i podała mi swój zeszyt.
-Masz i wiesz czy idziesz na to kółko architektury czy jakoś tak? - spytała.
-Może się zapiszę, aby nasz wykładowca się nie czepiał. Zresztą jeszcze będę chodzić na treningi - odpowiedziałam i dalej spisywałam teorię jakąś.
Myślałam tylko o tym, aby stąd wyjść, jak najszybciej. To nie tak, że nienawidzę mojego kierunku studiów, bo go lubię, ale niektórzy wykładowcy nie powinni, już wykładać według mnie.
Jaka była moja ulga, gdy wyszłam z sali.
Ruszyłam na kanapy, gdzie już siedzieli na niej moi przyjaciele. Usiadłam obok Willa.
-Witam moją studentkę. Jak pierwsze zajęcia? - przewróciłam oczy na to, że nazwał mnie studentką.
Nadal nie umiem się do tego przyzwyczaić.
-Nic nie mów Profesor przynudzał i tak szybko mówił, że z ledwością cokolwiek napisałam. Na szczęście Luna mi dała swoje notatki. Uratowała mnie - westchnęłam.
Przyjaciel objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę o jego ramię.
-Spokojnie dacie radę. Studia są trudne to fakt, ale dacie radę mówię wam dziewczynki - posłał ten swój uśmiech na który wszystkie laski leciały oprócz mojej przyjaciółki.
-Will nie, że coś, ale ty już jesteś tu czwarty rok, a my dopiero drugi i znasz bardziej tu ludzi oraz wszystkich profesorów,doktorów,magistrów oraz dziekanów. Już dawno wyobcowałeś te tereny - zaczęła głosić swój monolog Nicole.
-W przeciwieństwie do ciebie ty masz kumpla starszego na tym samym kierunku, który może ci pomóc, a ja nie mam - tego akurat jej zazdrościłam.
Zresztą, już widzę jak szatyn specjalnie siada koło mojej przyjaciółki, aby ją wkurzać podczas wykładów. To jest do przewidzenia.
Gdybym miała takiego psychologa, jak William to z chęcią bym tam przychodziłam. I tu poprostu chodzi o to, że umie bardziej się skupić i wsłuchiwać w rozmowy. Nie każdy posiada taką zdolność, jak on. Z całej naszej trójki to on miał największe podejście optymistyczne na świat.
-Od razu wam sprzedaję plotę, że będzie bal światęczny przed świętami w grudniu i podobno jedna studentka ma romans z profesorkiem - zaczął opowiadać.
-Uuu z jakiego kierunku? - spytałam szczerze zaciekawiona.
Dużo się działo w naszej uczelni, ale tego się nie spodziewałam. Wiedziałam, że jeśli chodzi o jakieś plotki to zawsze mogę zwrócić się do Willa.
-Aktorstwo. Jeszcze na dodatek pierwszy rok tutaj jest - uśmiechnął się szerzej.
Wybuchliśmy całą trójką śmiechem.
Nie tego się spodziewałam po pierwszakach na studiach. Myślałam, że są bardziej mądrzejści.
-To nieźle jej poszło to aktorstwo. Jak się dziekan dowiedział? - tym razem zadała pytanie Nicole.
-Podobno ich ktoś przyłapał w bibliotece - powiedział to z takim podekscytowaniem. Dobrze, że jeszcze nie wszczelił w powietrze.
-Ekscytujesz się, jak te wszystkie laski, które lecą na ciebie - powiedziałam.
-Dobra my spadamy z Nelą, bo mamy bieganie, a ty wracaj na zajęcia czy co ty tam masz - rzuciła od niechcenia moja przyjaciółka.
Wstaliśmy wszyscy w tym samym czasie. Obie przytuliłyśmy się na pożegnanie z szatynem.
-To co umówieni, już na randkę? - spytałam, gdy odeszliśmy od chłopaka.
-Co? Nie. Dlaczego tak uważasz? - zmarszczyła brwi i przyspieszyła.
-Błagam każdy głupi zauważy, że was ciągnie do siebie. On cię podrywa, a ty uśmiechasz się i rumienisz na jego słowa, jak nie wiem co - zaczęłam swój monolog.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale Nicole mnie uciszyła, ponieważ weszliśmy do szatni, gdzie była reszta dziewcząt z różnych kierunków studiów.
Przebrałam się i wyszliśmy na dwór, gdzie czekała nasza trenerka Sofia.
Jak na to, że miała trzydzieści lat to jej figura była bardzo wysportowana i wyglądała na maks dwadzieścia pięć lat co najmniej. Miała piękne czarne długie włosy związane w kitkę i brązowe oczy.
-Cześć dziewczyny. Gotowe na trening? - posłała nam uśmiech.
Wszystkie krzyknęłyśmy głośnym chórem tak. Zaczęliśmy biegać wokół boiska na bieżni.
-Słyszałaś ile kółek miałyśmy biec? - spytała mnie przyjaciółka, która chciała biegać takim samym tempem co ja.
-Z tego co od niej słyszałam to mamy przebiec osiem kółek - odpowiedziałam i jednocześnie próbowałam utrzymać normalny oddech.
-Dobra chyba jednak nie dam rady. Nie trenowałam, jakoś dużo w wakacje - i to prawda akurat.
Ten fakt mogłam potwierdzić. Minęło trochę czasu. Przebiegliśmy czwarte kółko.
-Dobrze się czujesz Nel? - spytała się Nicole.
-Tak, dlaczego pytasz? - z ledwością brałam hausty powietrza.
-No nie wiem, może dlatego, że jesteś blada i wyglądasz mizernie. Z ledwością oddychasz! - krzyknęła zestresowana.
I właśnie w tej chwili poczułam, jak by ktoś odciął mi dostęp do świeżego powietrza. Moje nogi stały się, jak z waty. Upadałam. Później nastała tylko ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top