Rozdział #9

   Stałam na brzegu i patrzyłam na powóz, który był zanurzony w wodzie. Na tafli wody unosiła się krew koni, które zostały zabite przez Erwina. Pewnie też dlatego powóz wylądował w wodzie. Weszłam do rzeki i podeszłam do powozu. Dotknęłam go ręką, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Mroczna magia wręcz przesiąknęła każdą deskę tego wozu. Dziwne zjawisko... Obeszłam wóz dookoła brodząc po kolana w wodzie. W pewnym momencie natrafiłam na coś wyrytego w drewnie, niestety znajdowało się pod wodą przez co nie mogłam zobaczyć co to. Jest tylko jeden sposób bym mogła to sprawdzić. Złapałam powóz od dołu i uniosłam przewracając go na bok. Zobaczyłam znany mi symbol. 

   Wyskoczyłam z wody i podeszłam do Erwina odbierając od niego mego konia. Wskoczyłam na grzbiet ogiera i ruszyłam galopem. Halen krzyknął coś za mną i nie długo po tym znalazł się obok mnie.

- Dokąd jedziemy?! - krzyknął

- Do miejsca, które może nam podpowiedzieć, gdzie są porywacze i moja siostra! - odkrzyknęłam

    Łowca nie powiedział nic więcej. Jechaliśmy w ciszy przez las, aż na horyzoncie pojawiło się wzgórze, na którego szczycie stał zamek. Szybko odnalazłam drogę prowadzącą na szczyt wzgórza. Konie miały problem aby dostać się na szczyt gdyż droga była niezwykle stroma. W końcu jednak udało się dotrzeć pod bramę, niestety zamkniętą. Zsiadłam z konia i podeszłam do wcześniej wspomnianej bramy.

-  Cholera, zamknięta. - sapnęłam.

- Zaczekaj. - Erwin zsiadł z konia i podszedł do bramy.

    Łowca wyciągnął z niewielkiej sakiewki dwa dziwne przedmioty. Wsunął je do zamka bramy i zaczął wykonywać dziwne ruchy dłońmi. Po kilku sekundach odsunął się od bramy i lekko ją pchnął. Otworzyła się przeraźliwie skrzypiąc przy tym. Spojrzałam na Erwina i skinęłam w jego kierunku głową z uznaniem. Chwyciłam konia za wodzę i weszłam przez bramę. Łowca z Czerwonych Wzgórz ruszył za mną. Szliśmy zapomnianą drogą, aż dostaliśmy się do ruin zamku.

- Po co tu przyszliśmy? - zapytał

- Jak już mówiłam, jest tu coś co nam pomoże. A przynajmniej tak myślę - puściłam konia i ruszyłam przed siebie

  Erwin tylko westchnął głośno i poszedł w moje ślady. Szłam przed siebie i rozglądałam się w poszukiwaniu tego na czym mi teraz zależy. Nagle dostrzegłam coś interesującego, szybko więc do tego podeszłam. Podniosłam z pod kamieni nie wielki drewniany kuferek. Erwin spojrzał na owy przedmiot i uniósł brew. Przyjrzałam się kuferkowi bardzo dokładnie, a potem odłożyłam go na miejsce z którego go wzięłam. Przeszłam się dalej po ruinach w poszukiwaniu tego co może mi bardzo pomóc. Nagle usłyszałam bardzo dziwny odgłos. Odwróciłam się i zobaczyłam, iż Halen leży wśród kamieni. Cudem zdusiłam śmiech.

- Chyba nie chce wiedzieć w jaki sposób tego dokonałeś - powiedziałam i wróciłam do poszukiwań

    Nagle dostrzegłam to czego szukałam. Podeszłam do jednego z kamieni i podniosłam go.

- Miriam? Chyba jest tu coś co może cie zainteresować - usłyszałam nagle głos mojego towarzysza.

   Podeszłam do łowcy i spojrzałam we wskazanym przez niego kierunku. Od razu w oczy rzuciło mi się to co chciał mi pokazać. Podeszłam do tego i odgarnęłam z tego kurz. Okazało się, że była to tablica, jednak nie byle jaka tablica. Za pomocą run bowiem było coś na niej zapisane. Zapis runiczny nie jest mi obcy więc bez problemu odczytałam to co zostało zapisane na tablicy.

    Tłumaczenie run nie robiło wrażenia, lecz to co za ich pomocą zapisano już tak... Przepowiednia w nich zawarta sprawiła, że me serce przyśpieszyło tępo bicia...

- Erwin musimy jechać - nakazałam i szybkim krokiem podeszłam do mego konia

    Szybko schowałam kamień, którego szukałam, do torby przy siodle i dosiadłam konia.

- Miriam co się dzieje? - rzucił, gdy dosiadł swego konia

- Jeśli szybko nie odnajdziemy mojej siostry nasz świat czeka zagłada - powiedziałam, a oczy łowcy powiększyły się z powodu szoku

   Pognaliśmy konie i ruszyliśmy w kierunku najbliższego miasta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top