Rozdział 2
Jestem ciekawa,którą parę bardziej lubicie: Matt i Abi czy Aleks i Yuuki?
Aleksander POV:
Kiedy skończyliśmy rozpakowywać rzeczy Yuuki, udałem się do kuchni, aby zrobić nam obiad. Niestety nie zdążyłem nawet otworzyć lodówki, gdy usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Wyjąłem urządzenie z kieszeni spodni i z niepewnością spojrzałem na wyświetlacz. Od kiedy Abigail jest w śpiączce, zawsze mam nadzieję, że to telefon ze szpitala.
Westchnąłem, kiedy zamiast numeru lekarza, lub Matta, ujrzałem imię mojej szefowej. Przejechałem palcem po ekranie i odebrałem połączenie.
- Aleks! Musisz jak najszybciej przyjechać do mojego biura!- Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc skąd ten pośpiech.
- Ale Clary, co się dzieję?
- Nie mam teraz czasu...a i zgarnij po drodze Matta, nie mogę się do niego dzwonić, a on też jest potrzebny.
- Ale...
- Masz dwadzieścia minut, pospiesz się!
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, bo dziewczyna od razu się rozłączyła. Dziwne...nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, musiało się stać coś naprawdę poważnego.
Poszedłem do przedpokoju i w pośpiechu zacząłem ubierać buty.
- Aleks? Gdzie idziesz?- Yuuki weszła za mną, trzymając rękę na swoim brzuchu. Ostatnio zauważyłem, że coraz częściej tak robi.
- Clary do mnie dzwoniła, muszę jak najszybciej się u niej pojawić. Nie wiem o co chodzi, ale to coś pilnego.- Yuuki wyraźnie posmutniała, nie wiem czemu, ale nie lubi mojej szefowej, tak naprawdę to wcale jej nie zna, więc nie rozumiem dlaczego ma do niej taki stosunek.- Nie martw się, postaram się wrócić jak najszybciej, ale nie czekaj na mnie z obiadem, dasz sobie radę prawda?- Spytałem, zawiązując sznurówki.
- Jasne, ciąża to nie choroba.- Uśmiechnęła się smutno. Przytuliłem ją na pożegnanie i delikatnie pogłaskałem po lekko wystającym brzuszku, a następnie wziąłem kluczyki od auta, leżące na szafce.
***
Dziesięć minut później zadzwoniłem do Matta, chcąc powiedzieć mu, że czekam na niego pod szpitalem, ale nie odebrał. Spróbowałem kolejny raz, ale historia się powtórzyła.
Westchnąłem i zgasiłem silnik. Poszedłem do szpitala i wszedłem po schodach na trzecie piętro. Od razu w oczy rzuciła mi się przygarbiona postać z kubkiem kawy. Matt siedzi przy Abi tyle ile może, ale ostatnio przesadza. W ogóle się nie wysypia i jedyne co robi to kursuje między szpitalem, a swoim mieszkaniem. Podszedłem do niego i szturchnąłem go w ramię.
- Matt, dzwoniła do mnie Clary i mówiła że oboje musimy...
- Nie.
- Ale nawet nie pozwoliłeś mi dokończyć, Matt.- Usiadłem koło niego i poklepałem po ramieniu.- Wiem, że to przeżywasz, ale powinieneś spróbować normalnie żyć...
- Aleks, rozmawiałem dzisiaj z lekarzem Abi...na początku nie chciał mi niczego powiedzieć, bo w końcu nie jestem nikim z rodziny, ale w końcu się nade mną zlitował...niedługo mają zamiar wybudzać Abi i w związku z tym podjąłem pewną decyzję...eh...odchodzę Aleks, zwalniam się z tego bycia "strażnikiem", nie chcę już więcej się narażać. Zobacz co się stało Abi, dopiero co dowiedziała się kim tak naprawdę jest, a już stała jej się krzywda. Wmawiają nam, że to dar, a tak naprawdę to misja samobójcza, nie zamierzam się więcej narażać.- Zszokowany słuchałem jego monologu, przecież on zawsze lubił tą "pracę", zmienił zdanie tylko z powodu tego co się przydarzyło Abigail?
- Ale Matt...
- Nie Aleks, nie proś mnie o zmianę decyzji, już ją podjąłem, a ty...rób co chcesz.
Miłych snów:) We wtorek pojawi się następny rozdział:)
PS. Co powiecie na maraton w najbliższym czasie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top