Rozdział 30

Weszłam dzisiaj na wattpada i patrzę...nie publikowałam rozdziału od 10 dni...cholera.

Niesprawdzony:)

Abigail POV:

Razem z Mattem siedzimy w jakimś gabinecie i czekamy...w sumie nie mam pojęcia na kogo czekamy. Wiem tylko tyle, że to ktoś wysoko postawiony w świcie strażników. Miałam tu przyjść razem z Aleksem, ale on stwierdził, że musi się zająć Yuuki i zabrać ją do lekarza. Później dowiem się, czy nic jej nie jest. 

Odwróciłam się, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła kobieta około trzydziestki z brązowymi włosami i czerwonymi końcówkami. Wygląda na młodą, ale lekkie zmarszczki pod oczami świadczą o jej rzeczywistym wieku. 

- Witajcie, myślałam Abigail, że przyjdziesz z Aleksem, ale mówi się trudno. Miło cię widzieć Matt.- Uśmiechnęła się do nas, siadając na obrotowym fotelu, naprzeciwko nas. Oparła ręce na biurku, po czym spytała.- Co was do mnie sprowadza? Mniemam, że nie przyszliście, aby porozmawiać o zdolnościach Abigail.- Oparła się o fotel, zakładając nogę na nogę. 

- Mamy problem Clary.- Odezwał się Matt.- Musisz nam pomóc.- Szatyn jest naprawdę zdesperowany. 

- Muszę? Nie, Matt, ja nic nie muszę. Ja mogę wam pomóc. Powiedz o co chodzi?- Chłopak opowiedział wszystko ze szczegółami. Mówił o tym, jak się przenieśliśmy, mimo tego, że nie planowaliśmy tego. Ze wstydem przyznał, że w pośpiechu, zapomnieliśmy o Sorschy,  a na koniec powiedział co jej grozi, jeśli jej nie uratujemy. 

- To rzeczywiście nieciekawa sytuacja.- Powiedziała po chwili namysłu Clary.- Tylko...z tego co mi wiadomo, Sorscha znajduje się  w obecnym czasie.- Spojrzeliśmy się na siebie zdumieni. Jak to? To ona wróciła?- Nie wiem czemu jesteś taki zdziwiony, Matt. Przecież doskonale wiesz, że jako przewodnicząca strażników, wiem gdzie każdy z nich się znajduje. W przeszłości, czy teraźniejszości, a teraz wyczuwam, że Sorscha wcale nie znajduje się tam gdzie myśleliście, że jest. 

- To znaczy, że jest bezpieczna?- Spytał Matt.

-Tego nie wiem, nie mam pojęcia z kim jest, ani jak wróciła, ale na pewno nie grozi jej eksplozja bomby atomowej.- Odetchnęliśmy z ulgą.- Dobrze, a teraz, zastanówmy się, dlaczego przenieśliście się w czasie, mimo, że tego nie chcieliście. 

***

Yuuki POV:

  - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że...jesteś w drugim tygodniu ciąży?- Przełknęłam nerwowo ślinę. Za sobą usłyszałam syk wciągane powietrza.   

- Ja...tak. Wiem, że jestem w ciąży.- Poczułam jak ciało Aleksa się spięło. 

- W takim razie, to wszystko. Jesteś wolna. Z tobą i dzieckiem wszystko w porządku, ale nie przemęczaj się i uważaj na siebie, nie powinnaś się stresować. Do widzenia.- Lekarz wrócił do swojego gabinetu, a my zostaliśmy sami na korytarzu. 

- Chciałaś tego dziecka?- Uniosłam głowę , słysząc zatroskany głos Aleksa.

- Nie, to była wpadka, ale nie żałuje. Wychowam to dziecko.- Powiedziałam pewnie, jednocześnie stając na równe nogi.

- A ojciec dziecka?- Ugh...czy on musi zadawać takie pytania?

- Nie uważasz, że mieszasz się w nie swoje sprawy?- Spytałam, denerwując się. 

- Ja...

- Lepiej chodźmy poszukać Abigail, chcę z nią porozmawiać.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top