Rozdział 20

Myślałam, że domyślicie się kim jest tajemnicza dziewczyna, pisaliście w komentarzach różne odpowiedzi, ale ta jedna oczywista, nie padła ani razu;)

Abigail POV: 

W pewnym momencie postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Kupiliśmy lody i usiedliśmy na ławce w parku. Zaczęliśmy rozmawiać na luźne tematy, dopóki coś, a raczej ktoś nam nie przeszkodził.

- Matt, tak strasznie za tobą tęskniłam.- Nieznana mi dziewczyna podbiegła do nas, a raczej do chłopaka, bo na mnie nie zwróciła uwagi, wskoczyła mu na kolana i...pocałowała go.

Oniemiałam, nigdy nie  byłam w takiej sytuacji, więc nie wiedziałam jak mam się zachować. Co gorsza, Matt odwzajemnił pocałunek dziewczyny, przytulając ją do siebie. Chyba powinnam się stąd ewakuować. Wstałam z ławki, nie chcąc przeszkadzać parze w obściskiwaniu się. Nie wiem czemu, ale widok chłopaka z inną sprawił mi ból. 

Matt POV: 

Drgnąłem zaskoczony, czując jak ktoś mnie całuje. Spojrzałem na dziewczynę i natychmiast odwzajemniłem pieszczotę, zdając sobie sprawę, że to moja ukochana. 

Sorscha, bo tak ma na imię moja dziewczyna, wyjechała miesiąc temu na ważną misję i miała wrócić dopiero za tydzień, więc tym bardziej ucieszyłem się, kiedy ją teraz zobaczyłem. 

(Zanim zaczniecie szykować się do morderstwa, przypominam, że Matt nie zrobił nic, co można by uznać za zdradę, on jedynie pomagał Abigail i pocieszał ją;)~dop.autorki

Przytuliłem ją mocno do siebie, bojąc się, że to tylko sen. Już dawno prosiłem Sorsche, aby odeszła z wojska, ale on jest uparta jak osioł i jak coś postanowi, to pewnie to zrobi. Jakby nie wystarczyło jej to, że jest strażniczką, nie, ona musiała jeszcze wstąpić do armii, a kiedy wyjeżdża na te swoje misje, to ja umieram ze strachu o nią. 

Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że przecież nie jesteśmy sami. Oderwałem się od zaskoczonej dziewczyny i spojrzałem na miejsce obok gdzie powinna siedzieć Abigail, ale jej już tu nie było. Ugh...jestem takim idiotą, przecież to oczywiste, że mogła poczuć się nieswojo, kiedy zobaczyła obściskującą się parę. 

Wstałem z ławki, jednocześnie spychając z siebie rudowłosą i zacząłem się rozglądać za dziewczyną. Przecież nie mogła odejść tak daleko w tak krótkim czasie. 

- Matt? Co się stało? Dlaczego przerwałeś nasz pocałunek, nie cieszysz się, że wróciłam?- Sorscha, spojrzała na mnie zdziwiona. 

- Oczywiście, że się cieszę, ale, nie widziałaś może dokąd poszła dziewczyna, która siedziała obok mnie? Miałem ją odprowadzić do sierocińca, ale gdzieś sobie poszła.- Zacząłem iść przed siebie nawołując Abigail. Cholera, a co jeśli coś jej się stanie? 

- Czemu tak się o nią martwisz, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to twoja...- Nie dokończyła, ponieważ złapałem ją za ramię, a następnie pochyliłem się i pocałowałem ją krótko. 

- Kochanie, liczysz się tylko ty, ale muszę znaleźć Abi, martwię się o nią, ponieważ jest siostrą Aleksandra, oraz moją bliską znajomą.- Uśmiechnąłem się, widząc, że Sorscha, wzdycha z ulgą. Zawsze była o mnie zazdrosna. 

- Dobrze, znajdźmy ją.- Złapała mnie za rękę i razem ze mną zaczęła wołać imię brunetki. 

Hejo:) Wróciłam z obozu zmęczona jak nigdy dotąd, było wspaniale, mimo iż nabiłam sobie więcej siniaków niż przez ostatni rok. Nauczyłam się podstaw jazdy, kłus też idzie mi całkiem nieźle:) Obiecałam sobie, że nie zrezygnuję z jazdy i za rok również jadę na ten obóz, a w między czasie będę jeździć w pobliskich stadninach. Na szczęście nie spadłam z konia ani razu, ale mogę się poszczycić tym, że zostałam dwa razy ugryziona w tą samą rękę, tego samego dnia, przez dwa różne konie;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top