Rozdział 37 Szansa na wagę złota
Kuro jęknął obolały nie mogąc nawet dobrze się przekręcić na łóżku. Jeśli Layla naprawdę uważała, że się z tego szybko wyliże to się kurwa grubo myli. Jak już się położył na plecach nie miał, co się ruszyć do innej pozycji, bo był bliski wycia jak wilk do księżyca. Pieprzone szkło. Dlaczego te magiczne gówna tak źle się goją?
— Nie wyglądasz za dobrze. Nawet po nocy — Wampir popatrzył na drzwi przez które weszła Raimei niosąc tackę ze śniadaniem i czymś jeszcze leżącym na przedmiocie. Widząc gdzie patrzy Servamp uśmiechnęła się lekko — och to od Faustusów. Podobno po tym powinno ci być lepiej.
— Aktualnie chyba zrobię wszystko by się lepiej poczuć nawet odkurzę..
Osaka prychnęła ubawiona ruszając w stronę stolika, kiedy w głowie usłyszała chichot i machinalnie się zatrzymała, co nie umknęło uwadze Sleepy Asha.
— Coś nie tak?
— Wydawało mi się.. A nie ważne — Była pewna, że to jej moc, ale wolała nie wiedzieć z jakiego powodu jest taka zadowolona. Gdy to stworzenie chichotało oznaczało jedno "KŁOPOTY". Podeszła do łóżka kładąc tacę i sama siadając na skraju widząc dalej podejrzany wzrok wampira — wszystko w porządku Kuro. Po prostu wydawało mi się, że ktoś trąbił na ulicy.
— Kochanie nie obraź się, ale beznadziejny z ciebie kłamca.
— Albo ty jesteś zbyt wyczulony — To był jeden z powodów, dlaczego szanowała męskie Lenistwo. Mimo świadomości, że kłamie nie oczekiwał dalszego tłumaczenia, jednak chciał potwierdzenia chociaż rąbka swoich domysłów — dasz radę się podnieść? Zmienię ci bandaże.
Kuro mruknął coś mało zrozumiałego, co bardziej brzmiało jak bełkot i żeńskie Lenistwo uśmiechnęło się przepraszająco. Dzisiaj byli sami w domu, bo brązowowłosy musiał się wreszcie pojawić w szkole. Miał zaległości, aż z trzech miesięcy, co oznaczało mimo zagrożenia ślęczenie nad książkami do później nocy.
Jak to tłumaczył? Wojna wojną, ale jako zwolnienie z egzaminów nie wytłumaczy się bojkotem magicznych stworzeń prawda? Tak, więc Sleepy Ash nie nadając się nawet do zaparzania herbaty musiał zostać w domu, za to Raimei przeszła się tylko szybko do Faustusów, gdy spał przynosząc jakieś specyfiki na szybkie gojenie — nawet w nocy przez sen słyszała jak wampir syczał, co jakiś czas z bólu. Storm może i miała rację z szybkim gojeniem, ale nie dodała, że Servamp będzie się zwijał przy każdym ruchu.
A jaka jest największa ironia? Mają dwójkę magicznych medyków — Przepraszam i trójkę, jeśli liczyć Shiro, ale wszystko co jest naładowane magią tego duchowego dupka jest odporne. Jednym słowem. Muszą mieć nadzieję, że się szybko zagoi i nie będzie babrać.
— Ostatnio jak tak Mahiru poszedł sam do szkoły został napadnięty przez Mutsuko.
Niebieskowłosa spojrzała na wampira przypominając sobie ten niemiły dla nich incydent. Po tamtej akcji przez całą dobę nie ruszała się z łóżka. Regenerowanie duszy jest w chuj bolesne, a dodając do tego jak sponiewierały ją Melancholię...
— Ale teraz tam jest Shade, Yoru, Sakuya i rodzeństwo Usami — Tak dużo się zmieniło od tamtego czasu, że aż dziw bierze ile osób naprawdę jest zamieszanych w te historię — wątpię by Duch był tak głupi chcąc napaść szkołę.
— Nie byłbym tego taki pewien.. — Niebieskowłosy jęknął jak dziewczyna przejechała dłonią po jednej z ran. Wyglądały naprawdę paskudnie i aż dziw brał, że blondynka uważała, że szybko znikną.
— Wybacz.. Będę delikatniejsza — Co by nie powiedzieć dalej miała wyrzuty sumienia, bo właściwie stan w jakim właśnie był Sleepy Ash to jej wina. Nie powinna podchodzić do lustra tak jak mówił wampir.
— A ty jak się czujesz? Dzisiaj nie widziałem byś kursowała do łazienki jak jeszcze wczoraj — Rzeczywiście dzisiaj czuła się o wiele lepiej niż ostatnie parę dni. Dalej była zmęczona, ale chociaż wymioty mniej ją męczyły i miała nadzieję, że na razie przestaną.
— Lepiej. Może naprawdę miałeś rację, że powinnam odpocząć.
Servamp uśmiechnął się lekko modląc by jak najszybciej go opatrzyła, bo ciężko mu szło mówienie czegokolwiek przez zacisniętą szczękę.
— Rai mogę cię o coś prosić?
— Jasne. Proś o co chcesz.
— Dzisiaj wyszłaś sama do C4 prawda? — Kobieta pomrugała zdziwiona parę razy, ale kiwnęła powoli głową nie chcąc i z tym okłamywać męskie Lenistwo — nie wychodź nigdzie sama, skoro po mieście chodzi to coś dobrze?
— Ostatnio prosiłeś mnie o coś takiego, kiedy podejrzewałeś powrót swojego stworzyciela.
— Wtedy jeszcze byłaś w lepszej formie niż teraz — I tu choćby chciała zaprzeczyć Servamp miał rację. Znali ducha i wiedzieli, co potrafi. Gorzej jeśli to był tylko skrawek jego siły— wolałbym się o was dwoje nie martwić..
— Kuro chyba pierwszy raz wspomniałeś o dziecku bez mówienia o jakiś bzdurach z gazetek — Sleepy Ash zarumienił się mrucząc coś pod nosem. Od dłuższego czasu rzadko jakkolwiek wspominali we dwójkę o dziecku, a wiedziała, iż Servampa taka rozmowa krępuje tak samo jak ją. — zakładamy się..?
— Niby o co..?
— Wiesz ja obstawiam jak reszta, że będzie chłopak — Machnęła niedbale ręką chcąc tym chociaż odrobinę przykryć swoje skrępowanie. Wszak ta rozmowa była odrobinę dziwna i miała wrażenie, że właściwie dopiero jak Takuda wspomniał o ciąży to zaczęła o niej znowu myśleć — A ty..?
Wampir wyraźnie się zamyślił trąc zabawnie po podbródku. Rzadko było widać by Servamp Lenistwa tak nad czymś rozmyślał po czym westchnął zrezygnowany.
— Wolał bym córkę.. — Zapadła chwilowa cisza. No tak. Zawsze mówią, że to kobiety chcą córki, a faceci synów. Widać u nich i to musi być na odwrót — syn to za duża rywalizacja o ciebie.
— Przerażasz mnie.
— Z tego, co czytałem na jakimś forum są łatwiejsze do wychowania. Mniej upierdliwe.
— Cóż... To już lepiej brzmi niż pierwszy argument.. — Kobieta patrzyła jak niebieskowłosy łapie za pierwszą kanapkę wyraźnie planując już nie ruszać się dzisiaj z łóżka dalej niż łazienka. W sumie dzisaj nawet go rozumie, ale oznaczało to tyle, że sama także będzie przygwożdżona do domu — to jak? Jak któreś z nas wygra to przegrany robi drugiemu codziennie śniadanie i przejmuje jego obowiązki sprzątania przez dwa miesiące?
— Może być — Tak patrząc na to jak Męskie Lenistwo pochłania kanapkę odpalając wolną ręką konsole to pewnie na wszystko by się aktualnie zgodził byleby mu dali święty spokój.
Żeńskie Lenistwo westchnęło mimo wszystko zadowolone opadając obok niego na poduszkę biorąc po drodze w rękę pilota odpalając losowy program. Skoro dzisiaj ma dzień wolny ma zamiar go spożytkować tak samo jak jej mąż i grzech to jakiego są przystosowani — leniwie.
________
Mutsuko stanęła przed wielkim budynkiem na którego części były otłuszczone żółte litery, które przypominały swoim kolorem starą musztardę. Skrzywiła się w zniesmaczeniu jakby zobaczyła obrzydliwego owada i by zbyt wiele nie zwlekać ruszyła przed siebie ściskając w dłoni zwitek papieru na którym miała wydrukowany adres.
To był pierwszy z przystanków jaki postanowiła zaliczyć w poszukiwaniu Anastasji. Czemu przyszła akurat tutaj? A to był plan Tobiasa, który nie chciał narażać się na zbytnie niebezpieczeństwo widoku na mieście. W końcu C3 nie wiedziało, że Willmoni powrócili do życia i lepiej by tak zostało. Przynajmniej na razie.
I czemu wyszła sama? Właściwie odkąd jest w tym wymiarze nie poruszała się nigdzie samotnie i najczęściej na głowie wisiał jej Tsubaki. To nie tak, że nie lubiła jego towarzystwa. Nawet łaknęła go sama, ale wreszcie u każdego przychodzi taki moment, że chcesz gdzieś wyjść sam bez dyszącego nad tobą drugiego karczycha.
Przeszła przez wielkie drewniane drzwi, które skrzypiały jak w nie jednym horrorze i mruknęła zrezygnowana widząc tłum w środku. Nie tak wyobrażał sobie obdrapany bar o tej porze dnia.
— Przepraszam.. — Odwróciła głowę w prawo widząc kelnerkę w wyraźnie za małym stroju i jej piersi wyglądały niczym siłą wcisnięte w gorset oraz spłaszczone jak dwa naleśniki — życzy sobie Pani czegoś?
A to jest nowość. Jeszcze nigdy nie spotkała się z czymś takim żeby kelner od wejścia pytał o coś do jedzenia czy picia. Popatrzyła w większym skupieniu w oczy blondynki, które miały wściekłą zieloną barwę.
— Ja cię znam — Kobieta skrzywiła się słysząc pogardę w głosie wampirzycy — jesteś tą nimfą, której kiedyś pomogła moja pierwsza siostra przez co nie mogła się pozbyć twojego brata przez dłuższy czas. Aira, siostra wodza.
Stworzenie obejrzało się niepewnie po barze wyraźnie zdenerwowane po czym musnęło lekko dłoń wampirzycy na znak by za nią poszła. Daisaki ściągnęła lekko brwi niezbyt zadowolona z faktu, że ktokolwiek ją dotyka. Zwłaszcza jakaś mała okropna nimfa. Nie mając zbytnio wyboru ruszyła za kobietą rzucając ostatnim spojrzeniem do tyłu, gdy wchodziły do kolejnych drewnianych ciężkich drzwi.
Blondynka zapaliła światło i jeśli mina czarnowłosej wcześniej była niesmaczna teraz była wykrzywiona w taki grymas jakby zeżarła cały grejpfrut. Zielonowłosy siedząc przy stole uniósł wzrok i uśmiechnął się serdecznie, a zarazem kokieteryjnie w jej stronę.
— Witaj moja przyszła szwagrowo — Głos mężczyzny był twardy, pewny, który zresztą nie jednej babie przewrócił w głowie. — jak się czuje moja narzeczona?
— Trochę żeś się spóźnił, bo twoja narzeczona ma męża i dziecko w drodze.
Zapadła cisza i mężczyzna zachichotał jakby kobieta powiedziała mu dobry żart, jednak widząc iż wampirzyca wcale nie zmieniła mimiki twarzy otworzył szerzej oczy.
— Że co proszę?!
— Osaka zawsze ci mówiła, że nie jesteś w jej typie. Myślałam, że postanowisz sobie znaleźć kogoś w swoim towarzystwie — Dlatego nie lubiła nimf. Ich natura i tradycje są okropne. Wtedy nawet współczuła swojej siostrze, która musiała pozbywać się namolnego adoratora. Zwłaszcza, że facet trafił na moment, gdzie kobiecie nie ułożyło się z Ichitą — albo zmieńcie tradycję. Swoją drogą.. Czemu akurat dostałam twój adres od Tobiasa Lauron?
Mężczyzna poprawił włosy wyraźnie dalej zniesmaczony całą sytuacją. Widać Willmon nic mu nie powiedział na temat Lenistw i Mutsuko przewróciła zniecierpliwiona oczami.
— Nie mam całego dnia Lauron, a już naginasz moją cierpliwość..
— Słyszałem o waszej sytuacji z duchem — Daisaki od razu przerwała wpatrując się wyczekująco w nimfę — nasi przodkowie znali tego ducha. Był bardzo nieprzyjemnym władcą.
— No cóż. Bywa i tak.
— Rozmawiałem o tym ze starszyną w królestwie — Oparł się o oparcie swojego krzesła wyraźnie zamyślony — powiedzieli mi, że go nie można zabić. Możemy go kolejny raz po prostu uwięzić.
— Musimy go zabić. Kolejne uwięzienie spowoduje, że kiedyś znów wyjdzie na wolność.
— Słuchasz mnie panno Daisaki? Go nie można zabić — Zielonowłosy westchnął wyraźnie niezadowolony z faktu, że go nie słuchano tak jakby chciał — jego magiczna powłoka jest zbyt duża by zabiło go cokolwiek. Nawet, jeśli wszyscy razem byśmy się na niego rzucili.
— Znasz sposób by to stworzenie ponownie zamknąć? — Pamiętała o tym, że to tajemniczy wieśniak go zamknął. Ale teraz nie mają wiadomości ani o nim, ani o kimś jego pokroju.
— Starszyzna powiedziała by pierw znaleźć pozostałych Willmonów — Lauron położył dłonie na stole stukając w niego palcami — A później zebrać jak najwięcej wodzów magicznych stworzeń, wtedy nastąpi narada.
— Czyli dalej nie mam żadnych wiadomości o Anastasji i Wallace... — Czarnowłosa mruknęła bardziej do siebie niż do siedzącego przed nią mężczyzny by zaraz unieść wzrok na nimfę. Cóż zawsze lepsze takie wiadomości niż żadne — właściwie, co wy robicie w tym barze?
— Ach! No właśnie. To mój nowy biznes! — Zadowolony zielonowłosy klasną w dłonie prawie, że podskakując na krześle — wiele naszych magicznych braci odkąd otworzył się portal chce się zlać z ludźmi w tym świecie, więc stwierdziliśmy, że otworzymy własne biznesy! Dzięki temu możemy bliżej poznać ludzką kulturę!
Zaraz po tym nachylił się bardziej na biurku dodając cichym szeptem.
— Widziałem nawet taką dziwotę jak ludzką kobietę robiącą głupią minę na toalecie do telefonu i nie robiła to ona jedna. To jakaś ludzka tradycja..?
Cóż.. Takich pytań na pewno się nie spodziewała. Westchnęła zniecierpliwiona nie mając ochoty tłumaczyć głupiej nimfe czym jest selfie. Podniosła się z siedzenia patrząc na wodza nimf z góry.
— Skoro masz takie dobre kontakty z magicznymi stworzeniami i starszyzną to na twoich barkach zostawiam zebranie jak największej ilości wodzów Lauronie.
— Co..? Zaraz! Oni będą się bali tego ducha! Każdy go zna!
— To lepiej ich przekonaj, bo inaczej to ja będę twoim duchem. A wierz mi nie chcesz bym nim była — Ruszyła do drzwi chcąc już wyjść i zostawić nimfę samego w pomieszczeniu, kiedy usłyszała jeszcze za sobą jego głos.
— Z tą narzeczoną to żartowałem już od dawna mam żonę.
Kto takiego idiotę mianował wodzem..?
~~*~~
Wampirzyca wyszła z baru bardziej zirytowana niż tam weszła. Jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że ta przeklęta nimfa wie, co ma robić. Ruszyła przed siebie mrucząc pod nosem największe obelgi, kiedy poczuła zapach krwi. Zatrzymała się momentalnie odwracając głowę w stronę zapiziałej uliczki. Odkąd zdecydowała się stanąć po tej samej części barykady, co Osaka przestała pić krew i dawało jej się to już we znaki. Ani krwi, ani dusz. Panie premierze jak żyć? Pobudzona zapachem, który był intensywny zamiast wrócić do hotelu poszła za nim będąc pewną, że rana tego kogoś kimkolwiek jest była otwarta. Przepchała się przez śmietniki mrucząc pod nosem za obrzydliwie brudny naród, którego o zgrozo także była członkiem zatrzymała się nagle zszokowana.
— Co to do cholery jest..?
Przed kobietą na ziemi leżała mała dziewczynka nie mająca więcej niż sześć lat. Dziewczynka była ewidentnie brutalnie pobita, a krew jaką wyczuwała musiała być tą, która wypływała jej z nosa oraz rozbitej głowy. Z tego dziecka na pewno już nic nie będzie.
Chciała się odwrócić i iść w swoją stronę, kiedy poczuła jak mała rączka złapała ją za kostkę. Spojrzała w dół na leżące dziecko, które teraz mimo podbitego oka wpatrywało się w nią w milczeniu by zaraz się uśmiechnąć ukazując niepełne uzębienie. Mogła by ją tutaj zostawić na pastwę losu, gdyby nie jedna rzecz jaka tułała się po jej głowie ostatnimi czasy. Mianowicie rozmowa jej i Raimei, gdzie pytała dlaczego oszczędziła dziecko, które prawie ją zabiło na jej rozkaz.
— To tylko dziecko Mutsuko — Wampirzyca wzruszyła ramionami wyraźnie się przy tym uśmiechając — one nie powinny odpowiadać za grzechy innych. A sama wiesz. Są osoby dla których druga szansa jest na wagę złota.
Przypominając sobie słowa młodszej siostry uklękła dotykając rany na głowie fioletowowłosej.
— Kto ci to zrobił?
Dziewczynka otworzyła usta by zaraz je zamknąć wyraźnie zmęczona. No nic. Zdziwione dziecko poczuło jak zostało podniesione jedną ręką i przyciągnięte do klatki piersiowej Daisaki. Fioletowowłosa jak na zawołanie dosłownie wtuliła się w zdziwioną wampirzycę. Cóż.. Zanim się dowie, co się stało zaniesie ją do hotelu i się nią zajmą, bo oprócz ran wygląda naprawdę fatalnie. Jakby dziecko od dłuższego czasu nie było w dobrej formie.
A potem...?
A potem wymierzy sprawiedliwość. Na to ta przeklęta Osaka nie powinna narzekać. W końcu sama jej mówiła by chronić dzieci przed złem, prawda?
Zwłaszcza, kiedy szansa jest na wagę złota.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top