Rozdział 23 Żywiołak
Chared niepewnie rozglądał się po zatłoczonej ulicy. Rzadko wychodził o tej porze z domu nawet, gdy pracował jeszcze dla agencji. A teraz, kiedy ich wrogiem jest duch kuli czuł się jeszcze bardziej zagrożony niż kiedykolwiek wcześniej.
— Przestań się zachowywać jakbyś miał skurcz szyi — Shade mruknęła widząc kątem oka kręcącego głową wampira — jeszcze trochę, a stracisz głowę..
Hoshi szedł najbardziej z przodu nucąc sobie pod nosem mało znaną melodię chociaż Tsubaki mógłby się pokusić o stwierdzenie, że to była bardziej rozszerzona wersja jakieś metalowskiego marszu pogrzebowego. Ale to mogło mu się tylko zdawać.
— Będę robił, co mi się podoba Someya i z łaski swojej to ty zachowujesz się podejrzanie.
Oba wampiry idące bardziej z przodu usłyszały trzask odwracając głowy. Willmon siedział na ziemi trzymając się za rozbitą głowę, zaś czarnowłosa stała nad nim trzymając znak drogowy, który o zgrozo wyrwała parę chwil wcześniej. Gdy ziryrowana kobieta chciała poprawić z drugiej strony to przedmiot zatrzymał się w powietrzu trzymany przez łańcuch Yody, który by było śmiesznej nie ruszył się o milimetr.
— Mógłbym cię prosić Shade byś nie zabijała naszego sojusznika?
Słysząc spokojny głos Servampa Melancholii prychnęła odkładając znak na bok. Mieli zinfiltrować bar, który był niedaleko stąd. Jeśli tam jest jak myślą Ichita to wszystko pójdzie łatwo. Do tego będzie mogła sobie wziąć zapłate za robotę. Z podejrzanie szerokim uśmiechem minęła zdezorientowanych chłopców idąc już przed siebie.
— Czy was też przeraził ten dziwny uśmiech?
— Już współczuje mojej siostrzyczce. Chociaż patrząc na jej temperament może być ciekawie.
— Czy ty właśnie stwierdzasz, że romans Osaki i Someyi by był ciekawy?
— Chared jesteś tak jak ja facetem. Każdy facet lubi dwie baby w łóżku — Brwi fioletowowłosego jak i Tsubakiego uniosły się do góry jakby próbowali przyswoić sobie to, co przed chwilą powiedział niski wampir. Zaraz po tym twarz Willmona zrobiła się czerwona jakby wyobraził sobie coś niestosownego wyciągając oskarżająco palec.
— Przez ciebie sobie to wyobraziłem!
— To chociaż wiemy, że jesteś zdrowy.
Na usta Melancholii cisnęły się słowa, że chyba nie. Jednak wolał się trzymać z dala od tego cyrku. Nerwowo podrapał się po głowie chcąc tak jak Chared wyrzucić to wyobrażenie z głowy widząc przy okazji szeroki uśmiech Yody. Mutsuko miała rację. Jeśli po tej misji wrócą zdrowi fizycznie to wcale nie znaczy, że na umyśle także. Nie przy Servampie Zazdrości.
— Co wy z tyłu tam robicie laski sobie czy jak? — Czarnowłosa odwróciła głowę stając już przy budynku patrząc jak chłopcy powoli wleką się w jej stronę. W takim tempie to prędzej złapią kurwa.. Motylka. Sorry Lily, wybacz Laylo.
— Zależy kto komu.
— Yoda, Someya... Przestańcie wreszcie schodzić cały czas na tematy seksualne!
Trójka wampirów spojrzała po sobie i z ust Hoshiego jak i Shade wyszedł krótki kaszel, a Tsubaki mógłby przysiąc, że oba kaszle brzmiały "prawiczek". Willmon zacisnął usta w wąską linijkę pokazując wampirom środkowy palec jakby miał w dupie to co oni sobie myślą. Powoli żałował, że jakimś jednak pierdolonym cudem nie poszedł z tamtą czwórką szukać znienawidzonego brata.
— Jak już skończyliście proponuje się pośpieszyć. Wolałbym nie przychodzić tutaj na darmo.
Słysząc ponaglający głos czarnowłosego cała trójka szybko ruszyła za nim w stronę wejścia do baru. Yoda jeszcze nerwowo się obejrzał do tyłu jakby coś miało się za nimi czaić i poczuł nieprzyjemny dreszcz przebiegający mu po plecach. Zupełnie jakby w tym momencie, ktoś otworzył drzwi od zamrażalki, która zmraża cały dom.
— Yoda. Coś się stało? — Odwrócił z powrotem głowę przed siebie widząc patrzącą na niego pytająco czarnowłosą.
— Nie... Zamyśliłem się to wszystko.
Servamp szybko dobiegł do reszty wchodząc za nimi do baru. Jeśli Ichita naprawdę okaże się pomocnikiem ducha. To co oni zrobią? Jak tylko drzwi się zamknęły plama będąca obok baru przybrała nagle ludzki wygląd za na jej twarzy pojawił się morderczy uśmiech. Tak więc ofiary pojawiły się tam, gdzie ich Pan się spodziewał.
_____________
Misono siedział przy niskim stoliku rzucając postaciom mordercze spojrzenia.
— Więc Mahiru Shirota. Bez konsultacji z nami poszedłeś na negocjacje z Chciwością i jego Panem ciągnąc za sobą dziewczyny — Ciężko mu było się skupić, gdy w pomieszczeniu widział także drugiego brązowowłosego z tak samo skruszoną miną co pierwszy, a kawałek dalej siedziały trzy Lenistwa wyraźnie zbytnio go nie słuchając — CZY MACIE COŚ W TYCH SWOICH ŁEPETYNACH?! CZY ONE SĄ TYLKO PO TO BY PODCZAS DESZCZU WODA SIĘ TAM NIE LAŁA?! Mogliście zginąć przez podklasy Tsubakiego!
— Szybciej zabiłby nas mój ojciec.. — Lizzy siedziała z zabandażowaną ręką czując jak o mało nie zacznie zaraz wyć z bólu. Za cholerę nie wiedziała czemu Osaka zabroniła im iść z tym do szpitala. Chce ją wykończyć czy jak? Spojrzała w bok widząc wampirzycę stojącą przy zabitym oknie — co ty tak się patrzysz przez te okno Osaka? Twój mąż siedzi w drugim rogu pomieszczenia.
— Nie uważacie, że ta budka z frytkami stoi tu za długo?
Słysząc pytanie dziewczyny wszyscy unieśli głowy i nie minęła nawet chwila, kiedy Hugh znalazł się obok niej także wypatrując maszyny o której wspomniała dziewczyna. Nie musiał zbyt długo wysilać wzroku, bo biała furgonetka z belgijskimi frytkami stała dosłownie kawałek od nich. Co zabawne — gdyby wampirzyca o niej nie wspomniała to nawet by na nią nie zwrócił uwagi.
— Zaiste. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek wcześniej ją tu widział.
— Foodtracki to raczej nie nowość w tym mieście — Mahiru uśmiechnął się uspokajająco — kiedy szukaliśmy was wraz z Kuro mijaliśmy taką nie jedną. Prawda Kuro?
Oba Servampy uniosły głowę jakby to o nich była mowa.
— Powinniśmy wam powymyślać jakieś ksywy inaczej za cholerę się nis połapiemy. A to utrudni sprawę. Na przykład upośledzony Kuro, a drugi mniej upośledzony. Chociaż patrząc na ich miny nie wiem czy umiem określić, który jest mniej cofnięty w rozwoju.
— Lizzy ma rację — Alicein mruknął pod nosem wyraźnie nie zadowolony tym, że jego ostatnie wydarcie poszło bez echa. Fioletowowłosy spojrzał w bok na wątłego wampira, który od razu się wzdrygnął czując na sobie stalowy wzrok nastolatka — chociaż mamy zakładnika. Dobre i to.
— Nie braliśmy go, by robić z niego zakładnika!
— Dokładnie! To niemoralne!
Jeden Shirota to problem, a dwóch to już w ogóle apokalipsa. Dwójka chłopców przekrzykiwała się w strone Misono, którego brew była coraz wyżej. Owszem spodziewał się, że Mahiru dużo się nie zmieni przez te lata. Ale żeby, aż tak? Zirytowana Lizzy złapała za leżący obok drewniany kijek służący do ściągania rolet i uderzyła obu chłopców po głowach.
— Za co?! — Brązowowłosy ze łzami w oczach pocierał się po rozbitej głowie i to samo robił jego odpowiednik z tego wymiaru.
— Za chęć do życia i miłość do ojczyzny Shirota. — Zaraz po tym syknęła łapiąc się za złamane ramię bluzgając w głowie na wszystko co żyje. — zamiast gapić się w okno jak ostatni moher może wreszcie wytłumaczyłabyś mi Osaka dlaczego mam siedzieć ze złamaną ręka do cholery?!
Wampirzyca niechętnie odsunęła się od okna powracając wzrokiem na resztę osób w pomieszczeniu. Nie chciała niepokoić dziewczyny, ale miała wrażenie, że są cały czas obserwowane na każdym kroku. Jeśli teraz pojawili by się w szpitalu mogło by być jeszcze gorzej. Nerwowo obrzuciła wzrokiem w pomieszczenie by na końcu uchwytując wściekłe zielone oczy. Cały czas zapomnia, że ludzie nie są tak odporni na ból jak oni.
— Mahiru będziesz miał swoją pierwszą lekcje z magią siódmego strażnika — Foster słysząc to otworzyła szeroko oczy, ale chyba bardziej od niej przerażony był nastolatek.
— Oszalałaś Rai...ja ledwo umiem używać magii ogn....
— POPIERDOLIŁO CIE OSAKA?! BÔG CIE OPUŚCIŁ CZY YODA CIĘ OPĘTAŁ?!
Nie miała ochoty być królikiem doświadczalnym dla Shiroty. Nie w tym życiu. Widząc minę kobiety oboje zdali sobie sprawę, że wampirzyca wcale nie żartowała i rudowłosa powoli żałowała, iż w ogóle pytała o cokolwiek.
— Dobra Osaka już mnie nie boli ta ręka słyszysz?
Kuro odsunął się jak najgłebiej w ścianę, a drugi wampir widząc jego niepewną minę zrozumiał aluzję i zrobił to samo. Nie wiedział do cholery o co tutaj chodzi, ale pierwszy raz widział u siebie tak przerażoną twarz. W pomieszczeniu zapadła cisza, a niezwruszona wampirzyca złapała swojego Pana za koniec kołnierza ciągnąc przez korytarz w stronę dalej siedzącej Foster. Cholera wie, kiedy brązowowłosy znalazł się przy drzwiach i nawet jego druga wersja była w szoku, bo dosłownie parę chwil wcześniej siedział obok niego.
— Magia Layli polega na czerpaniu siły z natury, a matka natura lubi dbać o swoje dzieła — Bezceremonialnie puściła chłopaka przez co tyłkiem grzmotnął obok Lizzy i syknął cicho. W pokoju zpadła cisza, która z szokowanej tym razem zamieniła się na bardziej zainteresowaną. Misono podrapał się po podbródku. Więc druga Nieczystość ma na imię Layla? Całkiem ładnie. Na pewno mniej pospolicie niż niebieskowłosa stojąca przed nimi — musisz się skupić Mahiru by Lizzy złożyć do kupy i nie trzęś portami.
Może by był spokojniejszy, gdyby przed chwilą Lizzy nie wysyczała mu niczym wściekła kobra, że zatłucze go, jeśli popełni chociaż jeden błąd. A do tego żeńskie Lenistwo wyglądało na podirytowane, że cokolwiek musi zrobić. Zresztą sam widział jej reakcję, kiedy Chared zaproponował by pomogła mu się uczyć. Aż tak źle wspomina nauke Lizzy, Yuki i Jeje?
— Wyciągnij obie ręce nad ramię Foster — Brązowowłosy drżącymi dłoniami zrobił to, co mówiła, ale jego ciało rwało się bardziej do ucieczki niż do pomocy. Spojrzał bałagalnie na Sleepy Asha, ale wampir wygladał jakby wcale nie miał zamiaru sprzeciwiać się żonie. W sumie na jego miejscu też by się bał — Mahiru skup się, bo cię jebne!
Nastolatek skrzywił się, ale powoli zaczął się przyzwyczajać do wahań nastrojów dziewczyny. To co teraz mają to i tak przed smak tego, co Osaka potrafi wyczyniać. Tak jak uprzedzała Akira — kobiety w ciąży to bomby zegarowe, ale Servamp w ciąży to istny Armagedon. Zwłaszcza, kiedy zaczynają się z niej sypać iskry z powodu niecierpliwości.
________
Jak tylko wampiry przekroczyły próg budynku w ich uszy uderzyła głośna muzyka, a twarz Tsubakiego się lekko skrzywiła. Mógł posłuchać Mutsuko i wziąć te zatyczki do uszu,bo był niemal pewien, że ogłuchnie w tym całym padole. Shade niewiele się wzruszając ruszyła przed siebie torując reszcie drogę przez tłum rozwrzeszczanych i pijanych ludzi. Skrzywiła się z niesmakiem, gdy w jej nozdrza uderzył zapach jakiegoś taniego bimbru. Obrzydlistwo! Wiele osób mogła by tutaj zeżreć i nikt by nie zwrócił na to zbytniej uwagi, ale przy takim smordzie to strach czy ich krew nie działa jak cyjanek.
— Tam jest — Ręka Yody wyciągnęła się do przodu i cud, że Someya się zatrzymała inaczej oberwała by jego ręką w mordę. Spojrzała za jego dłonią i zmrużyła oczy.
Przy barze siedział wysoki mężczyzna z zarzuconym kapturem na głowę. Kolejny z zapachów uderzył w jej nos, ale kompletnie był inny niż wszystkich w pomieszczeniu. Wreszcie, ktoś nie jebał bimbrem na kilometr, ale też nie wyczuwało się od niego bicia serca. Widząc, że dłoń wampira lekko drży nerwowo obejrzała się w jego stronę.
Nie widziała twarzy wampira, ale od razu w oczy rzuciły jej się jego zacisnięte wargi, które było widać z pod cylindra. A to oznaczało jedno — osoba siedząca przy barze na pewno znała Hoshiego i na odwrót. Niski Servamp ignorując pytające spojrzenia reszty ruszył przed siebie niczym gromołamacz przywołując w jedną z dłoni broń. Zdziwiony nagłym obrotem sprawy Chared chciał go zatrzymać, jednak został złapany przez Melancholię i jego podklasę. Nerwowo się na nich obejrzał, ale wystarczyło jedno spojrzenie obu wampirów by zrozumieć, że oni nie mają zamiaru się mieszać i on też tak powinien.
— Masz mi coś do powiedzenia bracie? — Ichita wzdrygnął się słysząc obok ucha zirytowany syk i zaraz jedna z luf niskiego wampira dotknęła jego skroni.
Fioletowowłosy zbladł i nerwowo zaczął się oglądać na ludzi w ich otoczeniu. Co ten debil wyrabia?! Ściągnie na nich widowisko czego kompletnie nie chciał! Jednak tłumy w budynku wyraźnie nie przejęły się tą sytuacją dalej tańcząc w rytmie muzyki. Dobra to jest odrobinę podejrzane. Servamp Melancholii ogladał się na każdego szukając chociaż jednej zainteresowanej, co wcale nie przychodziło z łatwością. Marionetki? Nie to coś gorszego. Odruchowo puścił ramię Willmona, który pytająco obejrzał się w jego stronę, ale Tsubaki rozgladał się po pijanych ludziach zaciskając nerwowo wargę. Czemu był tak nie uważny?
— Hoshi zostaw go. Musimy iść — Zdezorientowany Yoda spojrzał w jego stronę dalej celując do swojego młodszego brata, który słysząc głos wampira z którym spędził w cholerę czasu poczuł jak jego brzuch wykonuje pewnego rodzaju turbulencje. On się domyślił. Powinien się spodziewać tego po nim. W końcu jest taki jak Daisaki. — to pułapka.
— Tsubaki ma rację. Wiejcie natychmiast — Czarnowłosy prawie podskoczył słysząc tym razem cichy syk Gniewu, którego miał nadzieje nie słyszeć. Lekko zadrżał przez co broń poruszała się w górę i w dół. Znowu ich zdradził? Czy ten chłopak jest pewien tego, co robi? — to pułapka kretynie i nie mogę wam pomóc. Bądź raz w życiu normalny i wycofajcie się zanim żywiołak przyjdzie.
Rzucał wzrokiem na boki chcąc się upewnić, że nikt nie słyszy. Powoli jego własne rodzeństwo zaczęło go wkurwiać. Dopiero, co musiał popędzić Kuro, który o zgrozo został jego szwagrem do roboty, a teraz jego najstarszy brat się nawinął. Jeśli zaraz pojawi się tutaj tamten wodny dupek mają przekichane do kwadratu.
— Żywiołak..?
— Yoda! — Oba Servampy przy barze podskoczyły słysząc tym razem syk Shade, która jak wcześniej jej stworzyciel stwierdziła iż jest coś nie tak. — ruszaj się, bo...
W tej samej chwili wszyscy usłyszeli dzwonek jakby ktoś wchodził do budynku i muzyka ucichła zresztą nie tylko ona. Tańczący ludzie zastygli w swoich pozycjach powyginani niczym w horrorze. Zaraz po tym ich oczy zrobiły się czerwone i jak jeden mąż spojrzeli w stronę baru. Chared i stojące obok niego dwa wampiry machinalnie cofały się do tyłu tam, gdzie stał czarnowłosy, który w milczeniu obserwował otaczające ich z każdej strony ciała.
— Mówiłem idioto byście wiali dopóki macie okazję..
Światła jakby były sterowane przesuneły się przez salę ukazujăc jedyną drogę ucieczki, która już była przez kogoś zastawiona. Wysoki mężczyzna spoglądał na nich złotymi oczami wyraźnie Ucieszony. Wygladał jak krzyżówka człowieka z rybą. Wysoki na dwa i pół metra z kręconymi blond włosami zgrającymi się z niebieską skórą. W miejscu gdzie powinny być uszy wystawały dwie płetwy, a pomiędzy palcami miał błony, zaś z tyłu wystawał mu wielki węgorzowy ogon.
— Hoshi Yoda i Chared Willmon. Jak miło, że wpadliście — Brew Someyi uniosła się do góry, kiedy usta stworzenia się otworzyły ukazując wielkie szczęki niczym u rekina by zaraz rozejrzeć się jeszcze po pomieszczeniu. Nie dadzą rady uciec chyba, że któreś z nich jest lodołamaczem i przetaranuje im drogę przez tysiące osób — byłem już bardzo zniecierpliwiony.
Podklasa Tsubakiego miała ochotę zakląć pod nosem. Wiedziała, że zgadzając się na jakąkolwiek pomoc strażnikom wjebie się w gówno, ale to... To już jawna przesada!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top