Rozdział 3
Przez większość nocy patrzyłem w sufit, czując na ustach jej smak oraz słodki zapach. Przez większość snu śniłem o jej uśmiechu i ślicznych oczach. Przez większość czasu myślałem o tym, żeby spotkać Alannę jeszcze raz. Nie mogłem pojąć tego, w jakim czasie to tak szybko się stało, że zaczęliśmy brnąć w coś, czego nawet nie umiałem nazwać, ale podobało mi się to. Kusiło bardzo, a nigdy nie odmawiałem sobie przyjemności, jakim właśnie był ten zakazany owoc w postaci dziewczyny. I to nie byle jakiej, bo przyciągała mnie jak magnes. Nigdy dotychczas nie spotkałem się z takim uczuciem, żeby następnego dnia cały czas myśleć o kimś, kogo ledwo co poznałem. Czułem się jak trup, nie mogąc wyrzucić jej z głowy. Stało się to męczące, i choćbym chciał zająć się czymś innym – nie mogłem przestać myśleć o kuzynce mojego najlepszego kumpla.
Patrzyłem się w ekran telewizora, nawet nie wiedząc, czemu to robię. Jade grała w GTA, jeżdżąc autem i przejeżdżając wszystkich na ulicy – moja krew, tego właśnie ją nauczyłem. Niestety tak zabawny widok nie wywoływał we mnie ani grama uśmiechu, naprawdę byłem jak nieżywy z rana. Nawet Max widział i czuł, że było ze mną coś nie tak; cały czas skomle i chodzi za mną niczym anioł stróż. Spojrzałem na jego czarny pyszczek i brązowe oczy, po chwili głaszcząc po ryju. Leżał obok mnie, opierając głowę o moje udo. Muszę coś zrobić, bo zaraz się zajebię.
— Podaj mi telefon — rzuciłem.
Jade oderwała się od ekranu, spoglądając na mnie.
— Kpisz sobie? — zapytała oburzona — Jest przed tobą.
Och, racja.
Spuściłem wzrok na szklany stolik, gdzie leżała moja komórka. Za daleko, nie dosięgnę.
— Podaj — odezwałem się.
— Podać to ja cię mogę na policję, kryminalisto! — powiedziała — Goń się, zjadłeś mi czekoladę i jeszcze coś chcesz? — powróciła do gry.
— Liczę do trzech, nie wkurzaj mnie.
— Uuu... — odwróciła się z powrotem, udając przejętą. — Znam te twoje trzy sekundy, ale spokojnie, kopnę cię tam, gdzie trzeba, a przestaniesz szczekać, szczeniaku — dodała niewzruszona.
— Jestem od ciebie starszy, gówniaro — zmarszczyłem brwi. — Podaj ten telefon.
— Ale głupszy, frajerze — uśmiechnęła się, wjeżdżając autem w dom Franklina. — Kur...de! I widzisz, co przez ciebie zrobiłam?! — spojrzała na mnie.
— Powiem mamie, że chciałaś przekląć — uniosłem łobuzersko kąciki ust, spoglądając w jej brązowe oczy.
Zacisnęła usta, marszcząc gniewnie brwi.
— Odpokutujesz swoje grzechy, jak podasz mi telefon, grzesznico — powiedziałem.
— Debil — burknęła.
— No już, już — uśmiechnąłem się.
— Masz i spadaj! — podała mi komórkę i pośpiesznie wstała, opuszczając salon.
Ostatni raz pogłaskałem Maxa, po czym odblokowałem telefon. Nie wiem, co się ze mną dzieję. Nie wiem, co właśnie robię. Mam wrażenie, ze ktoś rozkazuje mi to robić, ale z drugiej strony już mam dość, dosyć tego uczucia, muszę coś zrobić, bo inaczej się zapierdolę. Wszedłem na facebooka i na profil Adama, wpisując w jego liście znajomych ''Alanna''. Co ja, kurwa mać, odpierdalam. Pokazały mi się trzy osoby, ale tylko jedno profilowe rzuciło mi się w oczy i nie myliłem się, wchodząc na nie.
Alanna Clooney.
Trzeba sobie w życiu jakoś radzić, a ja uwielbiałem wybierać najkrótsze drogi, z radością ułatwiając sobie całą podróż. Dziwne uczucie po raz kolejny odwiedziło cały mój organizm, gnieżdżąc się w najgorszym miejscu – moim żołądku. Coś dziwnego mnie ściskało, wywoływało stres, a jednocześnie tak fascynowało. Za chuja nie wiem, dlaczego. Wszedłem na messengera, na tym przystając. Nagle pustka. Nagle opanowała mnie pustka, zawiesiłem się. Nie wiedziałem, co mam robić, nie wiedziałem, co ja robię. Co się ze mną dzieję? Poznałem ją przypadkiem, a teraz coś mi każe, żeby ten przypadek pociągnąć dalej. Pisać do niej? Ale tak właściwie, to czemu? Co w niej niby jest takiego innego? Zacząłem się zastanawiać, co ja tak właściwie chciałem. Co tak właściwie chciałem zrobić. Była nikim, a zacząłem się zachowywać, jakbym postradał na jej punkcie zmysły.
— Co jest?
— Kurwa — rzuciłem.
Wystraszyłem się. Palce niechcący same wysłały dwie literki.
Kurwa.
— Nie zapędzaj się tak tylko przy mamie — powiedział ojciec, zasiadając obok. — Co jest z tobą? — zapytał, głaszcząc Maxa.
Wzrokiem utkwiłem na dwie, wysłane niechcący literki. Patrzyłem się i czułem, jak pętla zaciskała się na moim gardle z każdą sekundą coraz bardziej. Nie potrafiłem się ogarnąć. Co ja, kurwa mać, zrobiłem. Dwie, pierdolone literki. Jak wryty siedziałem i gapiłem się w ekran telefonu, ignorując wszystko, co działo się dookoła. Zaszumiało w moich uszach, momentalnie zalał mnie pot, a brzuch wywołał walkę na wszystkie cztery żywioły. Ledwo przełknąłem ślinę, poruszając się nerwowo na kanapie.
Zaakceptowała wiadomość i odpisuje.
Ona, kurwa mać, odpisuje.
Jestem w czarnej dupie.
— To przez kaca jesteś taki blady, czy przechodzisz właśnie zawał? — zapytał.
— Przechodzę zawał — ledwo wykrztusiłem, oddychając ciężko.
Sebastian Olivers
lo
Alanna Clooney
ve?
Uśmiechnąłem się. Jak głupi uśmiechnąłem się do ekranu, pierwszy raz po prostu ciesząc się z tak krótkiej wiadomości od kogokolwiek. Opadłem plecami na miękkie oparcie kanapy, wypuszczając tkwiące we mnie wiekami powietrze z ust.
Sebastian Olivers
Wystalkowałem cię, nie boisz się?
Alanna Clooney
Poznając kryminalistę spodziewałam się tego
Sebastian Olivers
XD
Alanna Clooney
Pls, tylko nie gwałć
Sebastian Olivers
Spotkajmy się
To wyszło samo z siebie. Ta wiadomość wyszła sama z siebie, że nagle zapragnąłem ją spotkać ponownie. I przede wszystkim poznać bliżej. Intrygowała mnie. Nawet tak zwykłe i proste wiadomości sprawiały, że uśmiechałem się sam do siebie. Nie potrafiłem zaś odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się zachowuję i co aktualnie przeżywam; jakie emocje targają mną na prawo i lewo, aczkolwiek bardzo miłe i przyjemne emocje.
Alanna Clooney
Pierdol się kryminalisto, ja jeszcze chcę trochę pożyć!!11
Sebastian Olivers
Pożyjesz u mego boku i umrzesz ze szczęścia, gwarantuję ci to.
Alanna Clooney
Interesujące. Coś jeszcze, łysa pało?
Uśmiechnąłem się.
Sebastian Olivers
Będziesz taka hop do przodu, kiedy przed tobą stanę?
Alanna Clooney
Stawiasz mi wyzwanie?
Sebastain Olivers
Wchodzisz w grę, strachliwy kocie?
Alanna Clooney
Jak najbardziej. Tylko najpierw mnie znajdź, kotku.
Sebastian Olivers
Stawiasz mi wyzwanie?
Alanna Clooney
Powodzenia ♥
Sebastain Olivers
W ciągu 30 minut jestem przed twoim domem.
Alanna Clooney
Nie mogę się doczekać, strachliwy kocie.
Spojrzałem na godzinę, mając do dwunastej jedynie trzydzieści minut. Świetnie, moje życie znów nabiera sensu. Wszedłem w google map, skąd było zalogowane jej IP. Nie oszukuję z wyzwaniem – po prostu wybieram najkrótszą drogę. Bez problemu udało mi się ją namierzyć. Znowu się uśmiechnąłem. Mieszka w tej samej okolicy co ja, w dodatku blisko Adama, więc mam niecałe dziesięć minut do niej. Nabrałem głębokie wdechu. Co właśnie przed chwilą się stało? Stało się coś, co wywołało u mnie fale dziwnych, ale miłych doznań. Byłem tym zafascynowany, byłem nią oczarowany.
Chciałem jak najszybciej wstać i wyjść z domu, niestety nim obejrzałem się przelotnie wokół siebie – ojciec gapił się na mnie jak na idiotę.
— To ty tu jeszcze jesteś? — odezwałem się zaskoczony.
— Cieszysz się do telefonu jak głupi do sera, co jest z tobą nie tak? — prychnął. — Zakochałeś się?
Zakochałeś się?
— C-co? Nie! — zmarszczyłem brwi.
— Szkoda — powiedział, wstając z kanapy. — Może czas najwyższy?
— O fuj, miłość, yyy, ohyda! — skrzywiłem się żartobliwie, także się unosząc. — Wychodzę, będę później.
Chwyciwszy deskorolkę, opuściłem dom, ruszając w jej kierunku. Co ja wyprawiam? Jadę do niej. Ja po prostu od tak wstałem i zabrałem się do wyjścia, ruszając w jej kierunku. Do niej. Na samą myśl o spotkaniu mam dziwne uczucie w brzuchu, dziwnie się grzeję w całym ciele, nawet po raz kolejny uśmiecham się sam do siebie. Z myślą o niej. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem podekscytowany spotkaniem z kimś, jak właśnie z tą dziewczyną. Bardzo mnie zaintrygowała i wystarczyło kilka wiadomości, żeby zaciekawić jeszcze bardziej.
~*~
Przejechałem dokładnie siedem minut. Siedem minut żyłem w uczuciu, którego nie potrafiłem opisać. Z jednej strony mogłem go porównać do czegoś toksycznego, co zżerało mnie od środka i sprawiało ból, a z drugiej strony mogłem to uczucie opisać jak coś... fajnego. Byłem zajarany jak szczeniak nową zabawką. Zatrzymałem się przed domem oznaczonym numerkiem trzynaście, lustrując duży budynek i nie ukrywając lekkiego podziwu. Na zdjęciach wydawał się mniejszy, a zastałem zupełną odwrotność tego, co na obrazku. Widać, że dziewczyna żyje w luksusach. Budynek otoczony wysokim, drewnianym płotem, jednak i tak pozwoliło mi to dostrzec zadbaną roślinność na podwórku. Duży, mający chyba w sobie dwa piętra, nie wiem, ale porównując do mojego domu, to chyba tak. Bardzo zadbany i miły dla oczu.
Stałem i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
Mam wejść? Mam po prostu sobie tam wejść? Za chuja nie umiałem wykonać kroku. Za chuja nie potrafiłem do niej wejść. Coś mnie powstrzymywało, ale to tylko dlatego, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie spotkałem się z dziewczyną, nigdy nie przyjeżdżałem do dziewczyny. Kurwa mać, ale mi dziwnie. Pierwszy raz mam styczność z czymś takim. Z takim dziwnym zjawiskiem. Czuję się jak obcy w świecie. Nagle wszystko, co mnie otacza, stało się tak obce i nieznane mi dotychczas. Śmiałem się z Adama, a teraz czuję, jak mnie dopadła karma.
Cichy dźwięk muzyki dobiegł do moich uszu. Grana była ona tuż za jej budynkiem, na ogródku. Nie wiem czemu, ale uradowałem się w duchu, że może jednak nie będę musiał tam wchodzić. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem za melodią, otaczając dookoła dom. To była tylko zwykła ciekawość i chęć sprawdzenia, co tam może być. To była naprawdę tylko zwykła ciekawość. Chciałem szybko sprawdzić i stąd spadać. Zatrzymałem się na samym tyle jej budynku. Tuż przede mną był wysoki płot i rosnące wysoko w górę choinki, a za plecami nic innego, jak droga do parku; drzewa, krzewy, po prostu las. Bez owijania w bawełnę wspiąłem się na płot, chcąc zakończyć jak najszybciej tę szopkę.
Poczułem dziwne ukłucie w żołądku, utkwiwszy wzrok na Alannie. To było bardzo dziwne, obserwując z dokładnością jej hipnotyzujące ruchy. Pływała w basenie, poruszając się mile dla oka. Jeszcze bardziej mnie onieśmieliła, wychodząc z wody. Wiedziałem, że pod spódniczką może skrywać jakiś skarb, ale nie spodziewałem się, że będzie on aż tak pełen złota. Wypięła w moją stronę krągłe i duże pośladki, chwytając za biały ręcznik. Miałem ochotę tam wejść. Miałem ochotę stanąć przed nią i się patrzeć na nią. Tak po prostu. Nie mogłem od niej oderwać oczu, tak kurewsko przyciągała. Wyciągnąłem telefon, wchodząc na wiadomości z nią.
Sebastian Olivers
Chyba przegram ;(((
Aż tutaj usłyszałem powiadomienie z jej komórki. Uśmiechnąłem się, obserwując ją. Chwyciła swój telefon i usiadła na skaju basenu, maczając do połowy nogi w wodzie. Kusiła. Przez chwilę skupiłem się na tym, jak z gracją poruszała nogami, jak wolno wykonywała te ruchy. Bardzo kusiła. Ocknąłem się dopiero wtedy, kiedy poczułem kolejne wibracje.
Alanna Clooney
Oh, jak mi przykro
;(((((
Co jest moją nagrodą?
Sebastian Olivers
Może jednak nie przegram?
Dostrzegłem, jak się uśmiechnęła, co także wywołało na mojej twarzy uśmiech oraz dziwne doznanie w żołądku.
Alanna Clooney
Cóż, to powodzenia, ale zostało mało czasu, kotku
Sebastian Olivers
Znalazłem Cię
Spojrzałem na nią, jak lekko spanikowana rozejrzała się dookoła. Słodko panikuje, aż miło się ten widok oglądało. Po chwili jej wzrok zawiesił się na mnie. Uśmiechnąłem się, machając do niej ręką. Zaskoczona aż nie dowierzała. Wstała i odłożyła komórkę, chwytając ręcznik, którym owinęła się dookoła. Przeskoczyłem przez płot bez najmniejszego problemu, znajdując się na jej ogródku. Nie potrafiłem zapanować nad uczuciem, które uderzało we mnie raz za razem; ono powoduje, że mam ochotę cały drżeć. Widziałem, jak moje palce drżały, ale za wszelką cenę nie chciałem pokazać mojego zdenerwowania. Nawet nie potrafiłem zapanować nad tym, aby przestać uśmiechać się w jej stronę. Nawet nie mogłem zaprzestać dziwnym skrętom w brzuchu, widząc ją. Widzę ją w jaśniejszym świetle niż wcześniej, widzę ją na trzeźwo. Widzę ją i jest jeszcze piękniejsza.
— Zadziwiasz mnie — uśmiechnęła się słodko, zatrzymując przede mną.
Jej uśmiech był taki śliczny. Kolejna fala gorąca mnie zalała, kiedy stała tuż obok. Ja zwariowałem, ona mnie cholernie onieśmielała. Tym uśmiechem mogłaby wygrywać wojny, zwalczać raka i całe zło na świecie.
— Będę mieć z tego jakąś nagrodę? Bardzo się namęczyłem, szukając ciebie — odezwałem się.
— Jestem pod wrażeniem, Sebastian — spojrzała czarująco w moje oczy. — Oj, ale wiesz, chyba zapomniałam wyłączyć GPS'a w komórce...
Odwróciłem wzrok, nie mogąc powstrzymać wkradającego się uśmieszku. Zawstydziła mnie. Kurwa mać, ta dziewczyna mnie zawstydzała. Czułem, jak słońce paliło moją skórę, ale jeszcze gorzej jarałem się w środku przez nią.
— To chęć zobaczenia ciebie jak najszybciej tak pchnęła mnie do oszustwa. Widzisz, co ze mną zrobiłaś? — powiedziałem, nie mogąc oderwać od niej oczu.
Spojrzała na mnie, przez chwile milcząc. Dostrzegłem, jak jej policzki się zaczerwieniły, ale szybko zasłoniła twarz włosami, odwracając głowę lekko w bok. Miło było patrzeć, jak nie tylko ona robi ze mną coś dziwnego, co nie potrafiłem wyjaśnić. Chyba też jakoś na nią wpływam i to sprawiło mi satysfakcję.
— Spieprzaj stąd, bo mój ojciec to gliniarz i nie zawaham się po niego zadzwonić — powiedziała, robiąc krok do tyłu i odganiając mnie jak dzikie zwierzę. — Sio!
— Możesz dzwonić — wzruszyłem ramionami. — Warto było tu przyjść.
Mrugnąłem do niej, kiedy po raz kolejny umilkła, odwracając zawstydzona wzrok. Po chwili jęknęła marudnie, uderzając mnie lekko w ramię.
— Ugh, przestań! — rzuciła zarumieniona. — Kurwa, chyba naprawdę zaraz zadzwonię po niego i powiem, że jakiś kryminalista kręci się po ogródku.
Zaśmiałem się.
— Maleńka, powiedz mi, skąd znasz Amandę? — zapytałem, zmieniając temat.
— To twoja przyjaciółka, prawda? — powiedziała, kierując się w stronę leżaków. — Chodź.
Nie odpowiedziałem. Ponownie skupiłem się na jej osobie, jak w transie skanując każdą część jej odkrytego ciała. Kusiło, żeby przejechać palcami po skórze i tak smukłych, ładnych ramionach oraz plecach. Bardzo kusiło. Kurewsko się powstrzymywałem, żeby nie pociągnąć za ten ręcznik.
— Hm?
— A, tak — ocknąłem się, zasiadając na czerwonym krześle. — A jak już chyba wiesz, Adam to mój najlepszy kumpel — dodałem. — Więc jak zaczęła się twoja znajomość z Amandą? Słyszałem, i z tego, co wiem, nie mieszkałaś tu wcześniej.
— Przeprowadziłam się tutaj z rodzicami z drugiej części Nowego Jorku, a Amandę poznałam... — umilkła na chwilę, uśmiechając się delikatnie. — Nieważne, jak to zabrzmi, ale... w grze. Od małego grałyśmy w taką internetową gierkę i od tego się zaczęło, że stałyśmy się prawie jak siostry. Teraz, kiedy mieszkam obok niej, to już w ogóle miód cud — westchnęła, rozciągając się na leżaku.
Miód cud, że mieszkasz obok.
Spojrzałem na nią, jak rozciągała swoje ciało oraz cicho wzdychała. Kurwa mać. Siedziałem dosłownie obok i nie mogłem przestać się nie patrzeć. Nie wiem, czy to widziała i wykorzystywała, czy jest ślepa i nie dostrzegała, jak wręcz pożeram ją wzrokiem na każdym kroku. Nagle ręcznik rozplątał się i opadł, przez co zlustrowałem jej ładny biust. Otworzyła oczy, gdzie ja szybko odwróciłem wzrok na wodę.
Kurwa mać.
— Ciebie znałam tylko z opowieści od Andy, czasami Adam coś wspominał — dodała.
— I jakie były to opowieści? — zapytałem, spoglądając w jej oczy. — Chociaż dobrze mnie obydwoje przedstawili? — uśmiechnąłem się.
— Kurewsko pragnęłam cię poznać — mruknęła uwodzicielsko.
Poczułem pętle w gardle, która uniemożliwiła mi nawet na oddech. Jej piękne oczy prześwidrowały mnie na wylot, przeczesując chyba myśli, które napłynęły do mojej głowy w mgnieniu oka. Wystarczyło jej kilka sekund, żeby rozpętać w moim organizmie tornado, tsunami, trzęsienie ziemi i wybuch wulkanu. Przez chwilę straciłem panowanie nad sobą i ręka już chciała zedrzeć z niej ten pieprzony ręcznik, ale dzielnie powstrzymałem się, ledwo wyciągając z kieszeni paczkę Cameli. Odpaliłem fajkę, zaciągając się mocno nikotyną.
Pierwszy, kurwa, raz.
— A tak na poważnie, to naprawdę nie spodziewałam się, że wydasz się jeszcze lepszy, niż ich opisy — mrugnęła do mnie czarująco, zakładając nogę na nogę.
— Też słyszałem o tobie ciekawe rzeczy — uśmiechnąłem się cwanie, przelotnie oglądając jej długie nogi.
— Jakie? — zapytała zaskoczona, unosząc brwi. — Mam nadzieję, że same dobre.
— Niegrzeczna z ciebie dziewczynka — powiedziałem, dostrzegając jej lekki uśmieszek po usłyszeniu moich słów.
— I pewnie takie głupoty pieprzył ci ten sukinsyn Adam, tak? — prychnęła.
— Kto inny, jak nie on — uśmiechnąłem się, zaciągając mocno fajką.
Jej smukła noga tuż obok mojej dłoni bardzo kusiła. Nigdy w życiu nie paliłem tak szybko fajki, jak teraz palę. W ciągu czterdziestu sekund było już po papierosie.
— I ma rację — mruknęła. — Może trochę jestem niegrzeczna, kto wie — wzruszyła ramionami. — Ale to ze względu na to, że nienawidzę zasad.
Z każdym nowym jej zdaniem słuchałem ją z jeszcze większą przyjemnością, niż poprzednio. Intrygowała mnie na każdym kroku oraz ciekawiła. Ciekawiła do takiego stopnia, że zapragnąłem ją poznać bliżej. Nie wiem, co się zaczęło ze mną dziać w przeciągu kilku godzin, odkąd ją spotkałem. I nie wiem, co będzie działo się dalej.
— Taki lekkoduch ze mnie. Nie czuję się zobowiązana do przestrzegania jakiegokolwiek prawa — uśmiechnęła się. — I czuję się z tym zajebiście — dodała radośnie.
— Oczywiście, jeśli nie zagraża to życiu drugiej osoby — powiedziałem.
— Dokładnie — zgodziła się razem ze mną. — Widzę, że mamy podobny tok myślenia — spojrzała na mnie, uśmiechając się.
Także się uśmiechnąłem, spoglądając w jej oczy. Jej prześliczne oczy. Miała takie piękne oczy. Tak bardzo urzekły mnie już od samego początku. Mógłbym w nie patrzeć, patrzeć i patrzeć, i skanować tym jej duszę, która wydaje się być tak samo piękna, jak ona cała na zewnątrz. Znowu ta cisza, która dla niektórych wydaje się być najgorszym momentem, ale dla mnie była ona najlepszym. Wyjątkowa ze względu na to, że czułem się bardzo swobodnie przy niej i bez słowa mógłbym z nią tak przesiedzieć jeszcze wiele godzin. To było jak siedzenie na łonie natury; po prostu mogłeś siedzieć, siedzieć i siedzieć, i końca nie widzieć, mogąc nawet w takim spokoju umrzeć. Patrzyłem w jej oczy, zatracając się w tej oliwkowej zieleni oraz tuż obok jasnym niczym niebo kolorze na drugiej połówce tęczówki. Patrzyła w moje oczy tak samo, jak ja patrzyłem w jej. Patrzyła na mnie tak samo, jak ja patrzyłem na nią.
— Masz bardzo piękne oczy — odezwała się.
I nagle przypomniałem sobie, jak bardzo mam ciasne spodenki.
Zajebiście.
— Co w nich takiego pięknego? — zapytałem, pozwalając brnąć w coś, czego nie umiałem określić.
— Kolor, samo spojrzenie — wzruszyła ramionami, nie tracąc kontaktu wzrokowego. — Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak jasnym odcieniem błękitu.
— To samo mogę powiedzieć tobie — powiedziałem.
— Że? — zapytała, zapatrzona we mnie. — Są piękne?
— Nie wiem — wzruszyłem ramionami. — Chyba tak.
— Dziękuję — uśmiechnęła się.
Jej uśmiech powalał mnie z nóg. Za każdym razem, kiedy tylko widziałem na jej twarzyczce tak piękną i szczerą radość, dosłownie – prąd przebiegał po całym moim ciele, już nie tylko po kręgosłupie. Czułem, jak nawet drżały mi palce, jak pod nimi pulsuje krew. Kurewsko powstrzymywałem się, żeby jej nie dotknąć, w pewnym sensie nawet bałem się jej dotknąć. Miałem wrażenie, że to będzie jak puszka pandory, od której wolałem trzymać się z daleka. Jak na razie brniemy w coś, co nie mogłem nazwać przelotną bajerą z przypadkowo poznaną na imprezie dziewczyną, a zdecydowanie to awansowało na inny poziom, ale nie umiałem określić, jaki. Pierwszy raz mam styczność z czymś takim, że nawet mnie się to podoba i chciałbym więcej, lecz powstrzymywanie się przed dotykiem było tu najgorsze. Czułem się jak związany, obezwładniony i zakuty w najtwardsze kajdany, w jakie mogli mnie zakuć. Z jednej strony czułem, że chcę więcej, a z drugiej strony wiedziałem, że igram z ogniem. To kuzynka mojego najlepszego przyjaciela i to trzymało mnie przy wodzy.
— Skąd masz bliznę? — zapytała spokojna, oblizując dolną wargę.
Kurewsko mnie pociągała.
Uśmiechnąłem się, spuszczając wzrok na palce, którymi zacząłem się bawić.
— Stara blizna, taki sentyment — odezwałem się.
— Po czym? — dopytywała zaciekawiona i jak najbardziej nie miałem jej za złe wścibskości. Po prostu była ciekawa.
— Pierwsza bójka — uśmiechnąłem się, wspominając to. — W dodatku po której wylądowałem w szpitalu na tydzień.
— Cooo? — rzuciła zszokowana. — Naprawdę? To nieźle musiałeś zostać skopany — zaśmiała się.
Tę bliznę wspominam bardzo dobrze. Nawet powód, o który się tak brutalnie pobiłem, przy czym towarzyszył mi Adam z podobnym urazem, lecz z tyłu głowy.
— Gdybyś też została otoczona przez dużo starszych skurwieli od siebie, to myślę, że byś już nie żyła — spojrzałem na nią, posyłając słodki i jakże prowokujący uśmieszek.
Umilkła, jakby moje słowa ją trochę zabolały, a nie miałem na myśli zranienia jej. Już nawet chciałem się odezwać i przeprosić, jednak wstała i zsunęła z siebie biały materiał. Zamiast coś powiedzieć, to siedziałem i patrzyłem się w jej ciało, czując się, jakbym pierwszy raz na oczy widział kobiecą sylwetkę. Nie wiedziałem, na czym się skupić; czy wyrównać kontakt wzrokowy jak przystało na rozmówcę, czy oddać się chwili i przeczesywać łąki i rzeki w lustrowaniu jej odkrytej skóry, która pod światłem lśniła niczym złoto. Piękna.
— Kiedy miałam trzynaście lat byłam prześladowana przez niektóre osoby z klasy. Najwidoczniej nie spodobałam się pewnej grupce, która postanowiła mnie śledzić po szkole i, och, jakże filmowa scena, na torach sprawić, że tamten dzień zapamiętam do końca życia. Trzy dziewczyny, dwóch chłopaków — patrzyła na mnie beznamiętnie, opowiadając to z taką łatwością. — Wiadomo, jakieś tam przepychanki, kopanie mnie, rzucanie kamieniami, później doszło do tego, że podpalili te metalowe... — zastanawiała się. — Kurwa, jak nazywa się to, co zwierzęta oznacza się tym metalowym gównem? — zapytała, a ja nie potrafiłem nic wykrztusić, patrząc na jej bliznę na żebrach. — No, ale już chyba domyślasz się, co mi zrobili — dotknęła blizny w kształcie podkowy. — Niezły ze mnie kozioł ofiarny, co? — prychnęła żartobliwie.
Byłem zdumiony, nie mogąc zrozumieć tego, z jaką obojętnością to wszystko opowiadała, jakby te rzeczy nie miały w ogóle znaczenia, chociaż blizny pozostały do końca życia. Ja w przeciwieństwie do niej gotowałem się w środku, marząc tylko o tym, aby zrobić im dokładnie to samo, co oni zrobili jej. Z nerwów aż zaciskałem pięści, ledwo odpalając Camela. Byłem w szoku.
— Mam jeszcze tutaj — odwróciła się, pokazując plecy.
Na lędźwi miała bliznę w kształcie X.
— Chłosta najcieńszym patykiem, mmm, kocham to — cały czas żartowała. — Aha, i jeszcze tutaj — usiadła z powrotem, wystawiając po chwili rękę.
Tak zwana odgacha po szlugu na nadgarstku.
— Ale to ja musiałam sobie zrobić, bo inaczej by mi nie odpuścili — uśmiechnęła się. — To koniec z blizn na ciele — spojrzała na mnie.
Najgorsze w tym wszystkim było usłyszeć to, jak wypowiedziała, że koniec z bliznami na ciele. Przeczuwałem, że oprócz tych trzech miała tysiąc innych w środku.
— Oczywiście to jest chuj w porównaniu do ciebie, bo ty trafiłeś do szpitala, a ja nie — powiedziała.
— Nie pieprz. To, że trafiłem raz do szpitala z jedną blizną nie znaczy, że miałem gorzej — wypuściłem dym. — Przepraszam, nie chciałem...
— A nie masz za co przepraszać — przerwała mi. — W sumie nie wiem, czemu ci to powiedziałam.
Zapadła cisza, a ja nie umiałem jej przerwać. Nie dlatego, że nie wiedziałem, co powiedzieć. Ja wcale nie chciałem przerywać tej ciszy, ale Alanna wydawała się być zmieszana, a takiego widoku nie chciałem oglądać.
— Chcesz? — wskazałem na papierosa.
— Nie palę — odparła — Tylko okazyjnie, a tak poza tym, to nie ciągnie mnie do tego. Chociaż muszę przyznać, że jak patrzę na ciebie, to mam ochotę zapalić... — mruknęła.
— W sumie, to nie powinienem cię demoralizować — uśmiechnąłem się, lustrując ją. — Twój tata mnie zabije, ale nie krępuj się, nie powiem mu — wystawiłem fajkę w jej stronę.
Oblizała wargę, niepewnie chwytając papierosa między palce. Zaciągnęła się soczyście, wypuszczając dym z ust. Uśmiechnąłem się, widząc ją z petem. Wyglądała bardzo seksownie.
— Chodzisz do naszej szkoły? — zapytałem zaciekawiony.
— Do tej patoli? Niestety — uniosła zadziornie kąciki ust, zaciągając się. — Także widzimy się na przerwach, kotku — mrugnęła do mnie.
— Nie mogę się doczekać — odebrałem szluga, wsadzając go między usta. — W razie problemów powiedz, że znasz Oliversa.
— Och, czyżby szkolny chuligan? — mruknęła lubieżnie, co mi się spodobało. — A mogę mówić, że jesteś moim chłopakiem? — zapytała kusząco, kładąc się na leżaku.
Zlustrowałem ją. Położyła się, tym razem bez zbędnej szmaty, jakim był ręcznik. We wszystkim przeszkadzał. Teraz mogłem patrzeć na nią dobrowolne, smakować każdą część jej ciała, wręcz pożerać wzrokiem. Mogłem, ale nie potrafiłem tego zrobić. Musiałem się, kurwa mać, opanować. Z trudem powstrzymywałem się, żeby nie patrzeć na jej cycki, na jej biodra i tyłek. Siedziałem na krześle dosłownie kilka centymetrów dalej i dostawałem szału. Była na wyciągnięcie ręki. Była tak blisko, tak bliziutko. A jednak musiałem, do chuja pana, się powstrzymywać od wszystkich brudnych myśli, które mogłem przelać na rzeczywistość.
Muszę stąd jak najszybciej spierdalać.
— Przywłaszczasz mnie sobie? — uśmiechnąłem się, wyrzucając peta.
— A mogę? — mruknęła, unosząc słodko kąciki ust.
— No nie wiem, nie wiem — odparłem — Jak zasłużysz, to mogę nawet być kim chcesz.
— Co zrobić, żeby zasłużyć?
To stało się tak szybko, że nie zauważyłem, kiedy znalazła się przede mną. Tak blisko, że czułem na skórze jej oddech, chociaż dzieliło mnie kilka centymetrów od jej twarzy. Umilkłem, spoglądając w prześliczne oczy, które mogłem dotychczas spotkać. Patrzyła na mnie tak samo, jak ja na nią, dodatkowo wyrównując ze mną ciężkie wdechy. Znowu ta cisza. Znowu czas się zatrzymał. I kurewsko mi się to podobało. Oblizała dolną wargę, spuszczając wzrok na moje usta. Pozwoliłem sobie także spojrzeć na jej i mocno zacisnąłem rękę, powstrzymując się od niepocałowania jej zaczerwienionych, pełnych warg. Bo niepocałowanie było najgorszą rzeczą, od której musiałem się powstrzymywać razem z bliskością jej skóry. Bo niepocałowanie jej było największym zakazem razem z dotykiem, od którego musiałem trzymać się z dala.
— Jesteś pyskata, sarkastyczna, wulgarna i zapewne będą z tobą jakieś kłopoty. Co robisz w sobotę? — zapytałem.
— Alanna!
Oderwałem się od niej, tak jak i ona ode mnie, słysząc głos Amandy. Poczułem, jak przyspieszyło mi serce. Wstałem, biorąc głęboki wdech, chyba z nerwów. Nie wiedziałem, co zrobić; czy się z nią teraz pożegnać i spierdalać stąd jak najdalej, czy siedzieć jak gdyby nigdy nic, wyczekując nadejścia Andy. Chyba oboje razem z Alanną wiedzieliśmy, co robić.
— A było tak miło — powiedziała.
Zatrzymałem się, zanim przeskoczyłem przez płot i odwróciłem w jej stronę, z uśmiechem rzucając:
— To jak z tą sobotą? — zapytałem, stojąc zdecydowanie za blisko niej.
— Napiszę do ciebie — rzuciła speszona, rozglądając się dookoła. — Ale czy ty zapraszasz mnie...
— Nie — przerwałem jej zdecydowanym tonem, wiedząc, co chce powiedzieć. — To nie randka. Nazwijmy to jak chcesz, ale nie randką — powiedziałem, wchodząc na płot.
— To przereklamowane, prawda? — uśmiechnęła się, wspinając tuż za mną.
— Widzisz, rozumiemy się bez słowa — spojrzałem na nią, będąc już po drugiej stronie.
— To chyba przeznaczenie — powiedziała spokojnie, patrząc w moje oczy.
— Alanna, gdzie jesteś?
— Do zobaczenia w szkole, strachliwy kocie — poruszała kusząco palcami, nie odrywając ode mnie wzroku.
— Hej, hej, hej, czekaj — rzuciłem pośpiesznie, przybliżając się do niej. — Z moim telefonem jest coś nie tak, spójrz — wyciągnąłem komórkę.
— Co? — zmarszczyła lekko brwi.
— Nie ma w nim twojego numeru — uśmiechnąłem się.
Prychnęła rozbawiona, a ja dostrzegłem, jak na jej policzki po raz kolejny wkradł się przeze mnie rumieniec. Nic tak mnie nie napawało satysfakcją, jak właśnie uczucia, które mogłem jej wywoływać. I nic tak nie sprawiało mi radości, jak oglądanie tego. Podała mi swój numer, ostatni raz spoglądając w moją stronę.
— Masz szczęście, że nie zadzwoniłam po ojca — powiedziała, kiedy kierowałem się do parku.
Uniosłem łobuzersko kąciki ust, odwracając się do niej. Wystawiłem w jej stronę środkowego palca, co odwzajemniła ze swoim słodkim uśmieszkiem. Po chwili zniknęła mi już na dobre z dzisiejszego dnia, a ja pozwoliłem sobie wypuścić ciężko powietrze z ust, które najwidoczniej powstrzymywałem, odkąd ją zobaczyłem. Pokręciłem głową, znowu się uśmiechając pod nosem. Jest pyskata, sarkastyczna, wulgarna i zapewne będą z nią kłopoty.
Nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania.
~*~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top