Rozdział 36
Wszędzie Dior, Chanel, Gucci, Givenchy, kobiety odziane w Tiffany&Co bądź Cartier. Mnóstwo bogatych biznesmenów i pięknych dziewcząt. Luksus sam w sobie, a zapach bił prawdziwym prestiżem. Przerażające było znaleźć się wśród takich ludzi. Przełknąłem ciężko ślinę, oglądając się za Alanną, która ze zdumieniem obserwowała restaurację i gwar przed budynkiem. Stresowałem się, myśląc, czy jej się podobało. Zatrzymałem samochód na parkingu, dostrzegając, jak dookoła otaczały moją gangsterską siódemkę same najwyższej jakości auta. Trochę zabawne, a trochę krępujące.
— Cholera — syknęła pod nosem Al, chwytając między palce biały materiał koszuli. Uśmiechnąłem się, odwracając w jej stronę wzrok.
— Coś się stało? — zapytałem, wyciągając ze stacyjki klucze. Alanna parsknęła, oglądając się również za butami i rajstopami we wzorki.
— Kurwa, wyglądam jak twoja prostytutka — powiedziała, nie ukrywając rozbawienia. Zaśmiałem się, choć wcale tak nie uważałem. Wyglądała bardzo ładnie i nietypowo wśród kobiet ubranych w długie, eleganckie sukienki. — Może pojedziemy na pizzę? — zaproponowała niewinnie.
— Wyglądasz bardzo ładnie — odparłem. Alanna zarumieniła się, nie odpowiadając mi. Nawet nie myślałem o zasadzie KKK, kiedy ją skomplementowałem. Ona naprawdę mi się bardzo podobała. — I ten kapelusz jest kozacki — dotknąłem materiału, czując pod palcami przyjemne futerko.
— Wiesz, Sebastian, nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyśmy tam poszli... — odezwała się z wahaniem, przelotnie spoglądając w stronę dziedzińca. Jej wstydliwość była urocza; patrzyłem na to z uśmiechem, nie mogąc oderwać od niej wzroku. — N-na pewno chcesz tam pójść? — spytała, obracając się za mną
— Nie marudź, malutka — skwitowałem, co ją rozbawiło. Mimo że starałem się trzymać nerwy przy wodzy, to stres zjadał mnie od środka niemiłosiernie mocno. Zgrywałem przed nią ważniaka, a z miłą chęcią spędziłbym z nią wieczór przed telewizorem pod kocem, oglądając filmy Tarantino. Wyszedłem z auta, nabierając głębokiego, zimnego powietrza do płuc. Zobaczyłem, jak Alanna również wysiadała z samochodu, a bardzo chciałem otworzyć jej drzwi, jak na dżentelmena przystało. Podbiegłem szybko, próbując zdążyć, by to zrobić, jednak potknąłem się o krawężnik i wpadłem w krzaki.
Ja pierdolę, jaka siara.
Alanna wybuchła śmiechem, przykuwając uwagę kilku ludzi. Zaśmiałem się dla rozluźnienia atmosfery, szybko wstając na równe nogi. Boże, jakie to było upokarzające. Czułem się sobą zażenowany i miałem wrażenie, że ona też, choć uśmiech nie schodził z jej twarzy. Może lubiła mnie takiego głupkowatego, a ja niepotrzebnie odwalam scenki z tymi dżentelmeńskimi manierami?
— Boże, gdybyś siebie widział! — śmiała się, zawstydzając mnie. Rozbawiona zwijała się przy samochodzie, a jej szczera i onieśmielająca radość roztapiała moje serce, oraz paliła przyjemnym uczuciem podbrzusze. Dla niej mógłbym być nawet największym idiotą, byleby oglądać ten cudowny uśmiech.
Podszedłem do Alanny, chwytając jej ciepłą rękę. Odwzajemniła gest, wtulając się do mnie w sposób, którego jeszcze nigdy przedtem nie robiła; z oczarowaniem objęła całe moje ramię, przytulając się jak dziecko. Rozpromienienie biło od niej na kilometr, a wesoły chichot nie ustępował ani na chwilę. Kolejny raz poczułem rumieniec na policzkach, oraz przyspieszające tętno z podekscytowania. Każdy patrzył na nas jak na bandę rozwydrzonych małolatów, którzy znaleźli się w tym miejscu przez przypadek. I mieli stuprocentową, kurwa, rację – byliśmy gówniarzami, którzy znaleźli się tu przez przypadek.
Przed rejestracją poprosiłem o stolik dla dwóch osób, kątem oka oglądając Alanne; nie odstępowała ode mnie na krok, trzymając moją dłoń tak mocno, jakby się bała, że mnie zgubi. Urocza i słodka, słodka Alanna. Z zaciekawieniem i zachwytem jej wzrok podążał za wnętrzem restauracji, której elegancki wystrój był charakteryzowany na ciemnych barwach brązu i czerwieni z dodatkiem białego. Na końcu sali grała muzyka na żywo, która przyciągnęła jej największą uwagę; patrzyła, jak czarnoskóry mężczyzna grał na fortepianie, a obok młoda kobieta śpiewała do mikrofonu spokojny repertuar.
— Stolik numer osiemnaście, miłego wieczoru państwu życzę — oznajmił mile recepcjonista, wskazując nam gestem ręki drogę.
Zasada KKK – kwiaty, krzesło, komplementy. Albo komplementy, kwiaty, krzesło. Zaraz, może kwiaty, komplementy, krzesło? O boże, za dużo tego! Nabrałem głębokiego oddechu, kiedy zbliżaliśmy się do naszego stolika. Tym razem nie odwal czegoś głupiego — myślałem nerwowo, skupiając się na krześle, na którym miała usiąść Alanna. Kiedy zbliżyła się i chwyciła za oparcie, szybko przejąłem inicjatywę, odsuwając go jak prawdziwy dżentelmen. Spojrzała na mnie z rozbawieniem, kiedy ja posłałem jej uroczy uśmiech.
— Sebastian, czy z tobą wszystko w porządku? — zapytała, delikatnie marszcząc brwi. Pokiwałem twierdząco głową, zachęcając ją, by usiadła. Obserwowała mnie, nie ukrywając zdezorientowania moim zachowaniem. W końcu odważyła się siąść, a kiedy to zrobiła, gwałtownie przysunąłem krzesłem, wydobywając nieprzyjemny dźwięk tarcia o podłogę, oraz mocno uderzyłem jej klatką piersiową o kant stołu. — Kurwa! — zakrztusiła się.
— O Boże, przepraszam cię! — odsunąłem szybko siedzenie, nachylając się nad nią. Alanna momentalnie wpadła w śmiech, z nawyku chwytając mojego ramienia. Śmiała się, a ludzie dookoła nas patrzyli w naszą stronę dziwnym i nieprzychylnym wzrokiem. Parsknąłem pod nosem, nie mogąc się również powstrzymać. — Wszystko w porządku, Al? — zapytałem troskliwie, dotykając jej pleców.
— Boże, jesteś taki słodki, Sebastian — powiedziała roześmiana, chichrając się. Poczułem piekące policzki, a mój brzuch zwariował od miliona motylków. Ona nawet nie była na mnie zła. Zrobiłem jej już tyle krzywdy, a ona cieszyła się jak dziecko. Usiadłem naprzeciw, nie spuszczając z niej oczu; Alanna nie wydawała się być ani zażenowana, ani zirytowana mną. Ona, jakby zachwycała się mną i wszystkim dotychczas. A ja zachwycałem się nią, nie mogąc oderwać od niej wzroku. — Co się z tobą dzieję, co? — zapytała rozbawiona, chwytając do ręki kartę menu.
— Staram się być dla ciebie dżentelmenem — odpowiedziałem szczerze, również zerkając do spisu potraw. — Ale mi nie wychodzi — dodałem, smutniejąc. Może całe te frajerskie maniery nie były dla mnie?
— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo ci wychodzi — odparła z uśmiechem, przelotnie spoglądając w moją stronę. Zarumieniłem się, nie odpowiadając jej. Uniosłem spojrzenie znad karty, skupiając je na Alannie, która patrzyła po potrawach. Nagle wyrównała ze mną kontakt wzrokowy, ale szybko uciekłem z powrotem do menu, zawstydzony uśmiechając się.
W gronie pięknych kobiet, w tle pięknej muzyki, w pięknym miejscu ona była najpiękniejsza. Patrzyłem na nią, gdy świeciła najjaśniej wśród świeczników na każdych stolikach. I mógłbym tak patrzeć cały czas. Ubrana w za dużą, białą koszulę, przystrojona złotymi wisiorkami i pierścionkami, do tego w dużym, futerkowym kapeluszu o motywie panterki. Ktoś powiedziałby, że wygląda, jakby właśnie okradła stragan cyganów, a wygląda olśniewająco i fenomenalnie.
Nie wiem, co ta dziewczyna robiła, że dostrzegałem w niej taką doskonałość. Chyba zakochałem się w niej tak mocno, że przestałem zwracać uwagę na wady, niedoskonałości i błędy, jakie w sobie posiadała. Każdy człowiek miał coś za skórą i nikt nie był idealny, ale ona w moich oczach była właśnie i d e a l n a. Może było jeszcze wiele przede mną, aby odkryć jej największe tajemnice i sekrety, a gdyby okazały się być one odrzucające i potworne, to nadal byłaby dla mnie najpiękniejszą dziewczyną na świecie i nie zrezygnowałbym z niej za żadne skarby. Czułem do niej ogromne przywiązanie i nie było to tylko przywiązanie przyjacielskie albo romantyczne. To było coś sto razy głębszego, a nawet psychicznego. To było nienormalne i piękne.
Nie mogłem oderwać od niej oczu. Pociągała mnie jej zmysłowość, atrakcyjność, uroda i ciało. Podniecał mnie sposób, w jaki myślała nad wyborem potrawy; jak marszczyła delikatnie brwi, sunąc wzrokiem po wierszach. Jak cicho wzdychała, a pod stołem tupała nogą. Jak zauważała, że ciągle ją obserwuję i z zawstydzeniem unosiła kąciki ust, uciekając spojrzeniem do karty menu. Była niewinna, jednocześnie taka seksowna. Skrępowana odchrząknęła głośno i zamknąwszy zestaw dań, odwróciła się do mnie.
— Ja wybrałam — rzuciła dumnie, opierając podbródek o rękę. Z uśmiechem spojrzała w moją stronę, przelotnie lustrując po koszuli. — A ty już coś masz? — zapytała zaciekawiona. Przez chwilę jej nie odpowiadałem, nagle przypominając sobie słowa młodszej siostry: Daj jej wyobraźni działać! — powtarzałem, wpadając na świetny pomysł. Zamknąłem kartę menu i odłożyłem ją na bok, posyłając Alannie nonszalancki uśmiech:
— Mam — odparłem tajemniczo, wyrównując z nią kontakt wzrokowy. — Domyśl się, co — rzuciłem, szokując ją.
Alanna popatrzyła na mnie w zdziwieniu, po czym zaśmiała się pod nosem, zawstydzając mnie. Kurczę, w mojej głowie to wszystko wydawało się być takie fajne. Coraz bardziej odczuwałem, że cenne rady Jade robiły ze mnie kompletną ofermę, a pan Winston miał racje. Może czas zmienić taktykę?
— Nie powiem ci — dodałem prześmiewczo zarozumiale, oglądając się w kierunku kelnera; złapał kontakt wzrokowy, udając się w naszą stronę. Alanna parsknęła ponownie, nie przestając się uśmiechać ze szczerością, jaka przyćmiewała elegancję i szykowność restauracji. Ona była w całej swojej okazałości elegancka i szykowna, a jaka seksowna i podniecająca.
— Państwo już wybrali? — zapytał kelner, zjawiając się obok mnie. Wyciągnął z kieszeni zapaski notes i długopis, z uśmiechem spoglądając na naszą dwójkę. Zmarszczyłem brwi i poczułem perfidne ukłucie zazdrości, że przedłużył wzrok na Alannie, ale z drugiej strony dotarło do mnie to, że przecież ona była taka piękna i onieśmielająca, że trudno się nie oprzeć zerknięciu.
— Tak, ja poproszę numer czterdzieści trzy — odpowiedziała Al, ściągając kapelusz z głowy. Przeczesała palcami u rąk po pasmach włosów, przyciągając tym samym moją uwagę. Odebrało mi mowę zwykłą prostotą i zahipnotyzowało jak najlepsza iluzja. Jej włosy: ciemne jak czekolada, falujące niczym morze, gdzieniegdzie z uplecionymi warkoczykami tak, jak uwielbiam. Boże, ona była taka piękna. Zarumieniła się na policzkach i ze skrępowaniem uniosła kąciki ust, kiedy dostrzegła, jak patrzę na nią z oczarowaniem, ignorując kelnera.
— Halo?
Ocknąłem się, nabierając głębokiego oddechu. Usłyszałem, jak Alanna z rozbawieniem parsknęła cicho pod nosem, obracając głowę w bok. Zażenowany sobą uśmiechnąłem się, czując potworne zawstydzenie.
— Yyy... A tak, poproszę numer sześćdziesiąt siedem — rzuciłem z lekkim lekceważeniem, chociaż nawet nie miałem zamiaru tak zabrzmieć. Mężczyzna z poirytowaniem wywrócił oczyma, krzywiąc się, jakbym zrobił coś nie tak. Odszedł, a my po chwili wybuchliśmy śmiechem.
— Oby nie napluł ci w talerz — ostrzegła rozweselona, a ja odpowiedziałem jej tylko parsknięciem, pozwalając sobie chwycić do ręki jej kapelusz. Założyłem miły materiał na głowę, prezentując się z szarmanckim uśmiechem. Alanna uniosła kąciki ust z zachwytu, prędko chwytając za telefon. — Cholera, muszę zrobić ci zdjęcie — poinformowała, nakierowując odpowiednio obraz przednią kamerką.
Miałem mnóstwo jej zdjęć na swojej komórce i nie przeszkadzało mi to, że ona moje również. Zrobiła mi kilka fotek, po czym z uśmiechem przejrzała je wszystkie, chowając z powrotem telefon do czarnej, skórzanej torebki.
— Tak w ogóle, to ładnie wyglądasz — powiedziała, opierając podbródek o ręce. Spojrzała na mnie, lustrując swym baśniowym wzrokiem, jakby moją duszę. Poczułem przyjemne i bardzo miłe uczucie w brzuchu, kiedy mnie skomplementowała. Podobałem jej się? Boże, musiałem jej się podobać.
— A, dzięki. Znalazłem tę koszulę na dnie szafki. Nawet nie wiedziałem, że ją mam — prychnąłem, co zdziwiło Alanne. Obserwowała mnie w milczeniu przez krótką chwilę, a ja odczułem, że właśnie powiedziałem coś nie tak.
— Toma Forda trzymasz na dnie szafki? — zapytała zdziwiona, unosząc brwi. Odchrząknęła, kiedy kelner zjawił się i postawił na stole dzbanek z niegazowaną wodą.
— To Tom Ford? — powtórzyłem, tym razem samemu się dziwiąc. Ślamazarnie próbowałem spojrzeć na metkę z tyłu koszuli, ale nieudolnie, co ją tylko rozbawiło, a mnie skrępowało. — Skąd wiesz, że to Ford? — spytałem z zaciekawieniem, wyrównując z nią kontakt wzrokowy.
— Swego czasu siedziałam trochę w modzie — odpowiedziała miłym tonem, a ja miałem wrażenie, że po jej cudownym głosie rozlałem się z rozczulenia. Mógłbym ją słuchać, słuchać i słuchać, podniecając się samą barwą. — A tak poza tym, to moja mama projektuje ubrania — dodała, szokując mnie.
— Co?! — otworzyłem szeroko oczy, przez przypadek uderzając ręką w stół. Alanna zachichotała słodko, rumieniąc się. Kiwnęła głową w potwierdzeniu, chwytając szklankę z wodą. — Nigdy nie mówiłaś, że twoja mama jest projektantką. Hej, to chyba świetne, co?
— Ale robi to bardziej prywatnie, na co dzień pracuje w swoim butiku — odparła, ciągle mnie zadziwiając. W sumie, to nigdy nie rozmawialiśmy o zawodach naszych rodziców i teraz mile mnie zaskakuje. — Kiedyś bardzo dużo czasu tam przesiadywałam i oglądałam jej projekty. Potrafiłam nawet w niektórych pomóc — uśmiechnęła się w sposób, jakby wspominała to z nostalgią. Popatrzyłem na Alanne, przez chwilę zachowując milczenie. — Zdarzyło jej się sprzedać kolekcje kilku znanym projektantom, wiesz? — dodała, unosząc zabawnie brwi.
— Serio?! A komu, komu?! — zachwycałem się, nie odrywając od niej oczu. Alanna zawstydziła się, przez krótki moment mi nie odpowiadając. Sięgnęła ponownie po szklankę z wodą, podejrzliwie mnie obserwując. Pomrugałem kilka razy, nie wiedząc, o co mogło jej chodzić. Odstawiła z powrotem naczynie na stół, wyrównując ze mną kontakt wzrokowy.
— Masz na sobie koszulę, którą moja mama zaprojektowała — powiedziała ze skromnym uśmiechem, a mi po jej słowach opadła szczęka. — Dwa i pół lata temu odsprzedała kolekcję Fordowi. Mieszanka bawełny i lnu, duże wycięcie w literę V na piersi, lekko oversizowy krój, mała naszywka nazwy na przedniej kieszonce – od razu rozpoznałam, że to ona — uśmiechnęła się, nie ukrywając rozbawienia.
— Pieprzysz?! — kolejny raz uderzyłem ręką w stół, tym razem przyciągając uwagę kilku ciekawskim ślepiom. Oniemiały i zachwycony sięgnąłem za krańce mojej czarnej koszuli, przyglądając się jej. Cholera, ja nosiłem ubrania jej mamy! — A-ale jak to, to twoja mama jest sławna?! — zapytałem, nie mogąc nadal w to uwierzyć. Alanna zaśmiała się cicho.
— Nie, kotku, nie jest sławna — śmiała się, zawstydzając mnie. O mój Boże, ona nazwała mnie kotkiem. Czerwień automatycznie zalała moje policzki, a brzuch zawirował od uciążliwych, aczkolwiek podniecających doznań. — Jest znana tylko kilku projektantom, z którymi współpracuje. A tak między nami... — ściszyła ton o kilka decybeli, teatralnie rozglądając się dookoła. — To ma niespełnione ambicje projektantki mody i żyje w cieniu — wyszeptała, przykładając rękę do ust.
— To znaczy? Trochę nie rozumiem — odpowiedziałem, mrugając powiekami. Alanna westchnęła, przeczesując dłonią swoje długie włosy, za którymi mój wzrok podążył.
— Jej marzeniem było zostać projektantką mody, ale ugrzęzła w cieniu, na dodatek w nowojorskim butiku — prychnęła, jakby z tego kpiła, czego jeszcze bardziej nie mogłem pojąć. Zmarszczyłem brwi, obserwując ją uważnie oraz słuchając, co stało się bardzo przyjemne i rozczulające.
— Ale współpracuje z bardzo sławnymi projektantami, to o co chodzi? Nawet sprzedawała im kolekcje, tak? Twoja mama jest chyba bardzo dobra w tym, co robi, to co się dzieję? Nie wierzy w siebie? — zapytałem bezpośrednio, zaciekawiając się tym tematem coraz mocniej.
— No, powiedzmy, że coś w tym stylu — pokiwała głową, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nie umiałem stwierdzić, czy Alanna uśmiechała się z zawstydzenia, czy kpiny, ale znając tę dziewczynę i jej skromność, to domyślałem się, że jej uśmiech był automatyczną obroną na negatywne uczucia. — Moja mama marzyła o współpracy z modelkami, które mogłyby prezentować jej ubrania na wybiegu-No właśnie, wybieg! O tym też marzyła, żeby wyjść na koniec pokazu i powitać wszystkich znanych w świecie mody. Zresztą, jeden z jej ulubionych filmów to Diabeł ubiera się u Prady i marzy o znalezieniu się w takim miejscu, chociaż nie chciałaby mieć nic do czynienia z kimś takim jak Miranda — parsknęła śmiechem. — Ale, no... Nie zdążyła zrealizować marzeń — nagle posmutniała, uciekając wzrokiem wszędzie dookoła. Przyjrzałem się Alannie, dostrzegając po niej poruszenie.
— Hej, coś się stało? — zapytałem, pozwalając sobie chwycić jej ciepłą rękę. Poczułem ogromne wibracje, kiedy ująłem jej delikatną dłoń, a ona spojrzała na mnie i odpowiedziała tylko rozczulonym, pełnym czułości uśmiechem. Milczała, nie odzywając się, co mnie niepokoiło. — Chcesz, możemy zmienić temat — zaproponowałem, głaszcząc kojąco jej skórę.
— Wolę wyrzucić z siebie frustrację — odparła, parskając pod nosem, co mnie również rozbawiło. — W końcu ród Lutcherów — dodała z rozbawieniem, nie unikając prawdy na temat rodziny, z której pochodziła – większość z nich była frustratami, szybko wpadali w zirytowanie i lubili wyrzucać z siebie emocje. Ale byli ogromnie przezabawni, ogromnie lojalni i ogromnie czuli, a już zwłaszcza moja ukochana Alanna.
— To... — zacząłem, wracając do tematu. Oblizałem nerwowo usta, nie puszczając jej ciepłej dłoni. — Co znaczy, że twoja mama nie zdążyła? — zapytałem z wahaniem, uważnie ją obserwując.
— Wiesz... — westchnęła, wzrokiem sunąć po dekoracjach i świeczniku na stole. Przez dłuższy czas nie odpowiadała, a ja cierpliwie i spokojnie czekałem na jej wypowiedź, nie chcąc ją w żaden sposób zestresować i speszyć. — Moja mama urodziła mnie młodo — oznajmiła, a ja wyczułem w jej głosie lekkie przygnębienie. Alanna w końcu wyrównała ze mną kontakt wzrokowy, rzucając: — Urodziła mnie w wieku siedemnastu lat.
Popatrzyłem na nią, nie potrafiąc z siebie nic wykrztusić. Jej słowa były dla mnie szokiem, ale czy rzeczywiście miałem czym się przejmować, skoro to nie była moja sprawa i nic nie wiem, jak to wszystko wyglądało? Mimo to, jej słowa nadal pozostały dla mnie szokiem. Słysząc, że ktoś został młodo urodzony, to w tych czasach miało się na myśli wiek od dwudziestu do dwudziestu dwóch lat, bo teraz większość rodziców zabiera się za dzieci około trzydziestki. Nie spodziewałem się, że w jej przypadku będzie to wiek siedemnaście. Domyślam się, że dla Alanny było to krępujące.
— A-ale j-jak to... — dukałem, nie potrafiąc ułożyć sensownych wypowiedzi. Odchrząknąłem szybko i poprawiłem się, zauważając po Alannie speszenie. — A co z twoim tatą? — spytałem, wciąż nie puszczając jej ręki. — Wiesz, Al, pytam, bo... Bo twój tata chyba nie jest taki młody, tak? — dodałem niepewnie, nie wiedząc, czy mogłem w ogóle o tym wspominać.
— No... — uśmiechnęła się, jakby z zawstydzenia. Tym razem dostrzegłem, że był to szczery, miły uśmiech, a jej humor się poprawił, co sprawiało mi tylko radość. — Historia mojej mamy i mojego taty jest historią jak z filmu, mówię ci — zachwycała się, ogromnie mnie zaciekawiając. Przysunąłem się bliżej, z uśmiechem jej słuchając: — Moja mama miała szesnaście lat, kiedy poznała mojego dwudziestodwuletniego tatę — zaczesała kosmyki włosów za ucho, unosząc kąciki ust — Razem ze znajomymi imprezowała gdzieś na terenie prywatnym, no i zadzwonił ktoś w końcu na gliny, no i mój tata, świeżo upieczony policjant, przyjechał z kilkoma innymi psami... — zachwycała się opowieścią, a mnie bardzo przyjemnie się jej słuchało. — Każdy wyrwał się do ucieczki, jedni w drugą stronę, drudzy w tamtą stronę, no i moją mamę złapał tata — parsknęła śmiechem. — I jeszcze później z dwa albo trzy razy przyjechał, kiedy wzywali gliny na moją mamę i jej znajomych, aż w końcu moja mama go poderwała — zaśmiała się, jednak po chwili jej twarz posmutniała, a Alanna westchnęła, dodając na sam koniec: — No i pojawiłam się ja.
Alanna zdecydowanie posmutniała, a ja nie wiedziałem, co mógłbym zrobić, aby ten humor jej poprawić. Opuściła lekko głowę, wbijając beznamiętnie spojrzenie na nasze złączone dłonie. Trzymałem ją ciągle, nie zamierzając za nic w świecie puścić. Nawet, gdyby pojawił się tu Adam, to wciąż bym ją trzymał i się już tego nie bał.
Niestety, kiedy postanowiłem coś powiedzieć, jak zwykle okazało się być to nieprzemyślaną, głupią rzeczą:
— A twoja mama nie chciała dokonać aborcji? — zapytałem, a Alanna spojrzała na mnie bez wyrazu. Dopiero po rzuconych słowach na wiatr zrozumiałem, jak to musiało okropnie zabrzmieć. Miałem ochotę kolejny raz zapaść się pod ziemię, tym razem już nigdy z niej nie wstać.
— Chciała — odpowiedziała szczerze, bez żadnych emocji w głosie. Tym razem ja posmutniałem, kiedy usłyszałem od niej wypowiedź. Milczałem, słuchając ją w ciszy i zainteresowaniu: — Ale wujek Zack ją powstrzymywał, a babcia otwarcie mówiła o tym, że sobie spieprzy życie — powiedziała, zaskakując mnie.
— Wujek Zack? — zdziwiłem się, nie do końca rozumiejąc, dlaczego wujek Zack mógłby powstrzymywać mamę Alanny od aborcji. Z tego, co wiem, to miał już w tamtym okresie Adama. — Dlaczego? — zapytałem.
— Szczerze, to sama nie wiem — odparła, wzruszając ramionami. — Wciąż mnie to dziwi, bo miał wtedy rocznego Adama, na dodatek bez mamy — powiedziała, a po tych słowach atmosfera widocznie uległa zmianie. Chyba nikt, wraz z Alanną, nie wiedział nic na temat biologicznej matki Lutchera. Nigdy nie wiedziałem, co się stało i nawet nie chciałem wiedzieć, bo on również jej nigdy nie poznał. Westchnąłem, spoglądając na Alanne, która odwzajemniła wzrok. — Ale wiesz, to inna sprawa u nich.
— No tak — przytaknąłem, wbijając spojrzenie na szklankę z wodą. — Adam nie zna swojej mamy — patrzyłem po orbicie szkła, nagle, tak jakoś dziwnie, odczuwając przygnębienie. Alanna zauważyła, jak przygasłem z emocji; objęła czulej moją rękę, przerywając milczenie:
— Wiesz, ja... — odezwała się z wahaniem, jakby nie była pewna tego, co chce powiedzieć. Uniosłem wzrok na nią, dostrzegając zmieszanie; Alanna oblizała usta, które zeskanowałem z dużym zainteresowaniem, po czym uśmiechnęła się pod nosem w sposób, jakby znowu chciała bronić się przed negatywnymi uczuciami. — Czuję, że to ja spieprzyłam życie mojej mamy — rzuciła, szokując mnie.
— Co?! Co ty wygadujesz, Alanna? — nachyliłem się nad nią. Teraz to mnie zamurowało – jak ona mogła tak powiedzieć? Jak ona mogła tak, cholera, pomyśleć? — Co ty pleciesz, malutka? — zapytałem zatroskany, lustrując ją w zdezorientowaniu.
— Wiesz, mam na barkach ciężar tej okropnej myśli, że to przeze mnie nie spełniła marzeń — odpowiedziała przygnębiona, uciekając od mojego zmartwionego spojrzenia. Boże, teraz zrobiło mi się jej potwornie żal. Chciałem przy wszystkich posadzić ją na swoich kolanach, przytulić i wycałować, i mieć w dupie całą resztę dookoła. Chciałem objąć ją tak dużym szczęściem, żeby wreszcie przestała myśleć o głupotach i niepotrzebnie się dołowała. Patrzyłem na nią ciągle, nie mogąc zrozumieć, dlaczego tak się przejmowała, skoro mama kochała ją nad życie. — Dlatego obiecałam sobie, że to ja spełnię jej marzenia — oznajmiła z delikatnym uśmiechem, wzdychając głęboko.
— Naprawdę? — zapytałem zdziwiony, nie do końca pojmując, co miała na myśli, jednak jej uśmiech zdradzał, że było to coś pozytywnego. — A-ale jak spełnisz jej marzenia, to znaczy... chcesz zostać projektantką mody? — popatrzyłem niepewny na Alanne, która skinęła głową, uroczo się zawstydzając. — Hej, to świetnie! — ucieszyłem się, z emocji ściskając jej delikatną rękę. — Ale jak, nigdy mi nie mówiłaś? Jak chcesz to zrobić, Al? T-to chyba wymaga jakichś studiów, prawda? — zadawałem pytania jak najęty, nie mogąc przestać się zachwycać.
— Myślałam o Mediolanie — powiedziała.
— Zaraz-CO?! — rzuciłem zdębiały, mając wrażenie, że jej niedosłyszałem. Ludzie, którzy siedzieli obok, spojrzeli w naszą stronę, a ja przelotnie obejrzałem się wokół, po czym zawiesiłem wzrok na Alannie, nie dowierzając jej słowom. — T-ty... Ty chcesz studiować w Mediolanie, Al? — zapytałem dla pewności, mrugając kilkukrotnie powiekami.
Zamurowało mnie. Automatycznie poczułem, jak świat wypadł mi z rąk, a niezrozumiała panika z tego powodu przerażała mnie jak nigdy. Wystarczyła jedna sekunda, aby wzburzona tafla wody szaleńczo uderzyła we mnie z bólem, na długo pozostawiając w takim rozbiciu. Ona mogłaby mnie zostawić. To było tak bolesne, że miliony myśli o tym przeszywały mnie prawdziwą męką. Ledwo oddychałem, czując dziwną pętle na szyi, oraz tysiące ostrzy wbijające się w ciało, które z każdą chwilą usychało z życia.
Alanna chce mnie zostawić?
Kiwnęła z wahaniem głową, obserwując mnie. Nie, nie, to niemożliwe — nabrałem głębokiego oddechu i nerwowo oblizałem usta, ponownie rozglądając się wokół, jakbym poszukiwał jakiegoś ratunku. Przysunąłem się do niej i złapałem mocno za obie ręce, zaskakując ją; nie obchodziło mnie, co mogła sobie o mnie pomyśleć. Czułem ogromną panikę, jakby właśnie największy fart w moim życiu przeleciał przez moje oczy, a ja go nie chwyciłem.
— Alanna, j-jak to chcesz studiować w Mediolanie? — spytałem niewinnie, obserwując jej twarz, ciało oraz ręce, które mocno trzymałem i za wszelką cenę nie chciałem puścić. — Ty chcesz mnie zostawić? — stwierdziłem w szoku, nie chcąc nawet w to uwierzyć.
— W życiu! — odpowiedziała od razu, przybliżając się do mnie. Przytuliła mnie, nachylając się nad moją twarzą. Wydawało mi się, że patrzyła na mnie ze smutkiem i współczuciem, jakbym opowiadał jakieś niestworzone głupoty, które nas nie dotyczyły. — Sebastian, nie zostawię cię nigdy, pamiętaj o tym — powiedziała czule, wciskając pod miękki kapelusz swoją rękę, by pogłaskać mnie najprzyjemniej i najdelikatniej jak potrafiła zawsze to robić.
— A-ale... Ale przecież chcesz studiować w Mediolanie, prawda? T-to chyba oznacza przecież rozstanie? — ciągle niedowierzałem. Po tym wszystkim, ile razem przeszliśmy i co nas łączyło, w dodatku, gdy zakochałem się w niej po uszy i planowałem wspólną przyszłość, ona chciała mnie opuścić? — Alanna, ja... — ledwo wykrztusiłem, nabierając głębokiego oddechu. Odsunęła się kawałek, by obserwować ze smutkiem w oczach moją twarz. — Nie chcę, żebyś mnie zostawiała — powiedziałem, wyrównując z nią kontakt wzrokowy. — Nie chcę.
— Dlaczego zakładasz od razu, że cię zostawię? — zapytała delikatnie, muskając ręką moją głowę. Patrzyła na mnie łagodnie i mile, a ja pod wpływem jej tak wspaniałego spojrzenia roztapiałem się, jednocześnie doznając okropnego załamania. Nie wiedziałem, czy ja w końcu miałem powód do takich myśli, bo Alanna wydawała się być opanowana i spokojna, a ja miałem ochotę stąd uciec, zaszyć się w pokoju pod kołdrą i płakać, i płakać, i płakać, ale naprawdę nie wiedziałem, czy rzeczywiście miałem do tego powód. — Wiesz przecież, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie — mówiła, uśmiechając się z radością. — Poza tym... W Nowym Jorku też jest wiele możliwości — dodała, a po jej słowach zastygłem na chwilę, lecz po kilku sekundach przytuliłem ją mocno, odetchnąwszy z emocji.
Przytuliłem ją tak mocno, jakbym przytulał cały swój najcenniejszy dobytek. Czułem jej szybkie bicie serca, ciepło i piękno zapachu, jaki otulił mnie z każdej strony i oczarował magią. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak odetchnąłem z ulgą. Przez całą naszą pokręconą znajomość, a później ogromną i namiętną relację, nie myślałem o tym, że ona mogłaby zniknąć z mojego życia. Nie było takiej opcji. Płynąłem przed siebie razem z nią i nie chciałem, żeby to się zmieniło; przedtem nie pomyślałbym tak o nikim innym jak tylko o Adamie – wszędzie razem i do końca życia razem, aż do usranej śmierci. Teraz pragnąłem, żeby Alanna znalazła się przy mnie i nie odstępowała na krok do końca życia, aż do usranej śmierci.
— Nie mogę sobie tego wyobrazić, Al — powiedziałem, pozwalając sobie na drobny uśmiech. Boże, ja tak odetchnąłem z ulgą. Wypuściłem z ust długie westchnięcie, powracając plecami na oparcie krzesła. Alanna uniosła kąciki ust, nie spuszczając ze mnie swych baśniowych, pięknych ślepi. — No wiesz, że ciebie nie ma przy mnie — dodałem wstydliwie, pocierając spocone dłonie o czarne jeansy.
— Tęskniłbyś? — zapytała z miłym uśmiechem, sięgając do szklanki z wodą.
— Kurewsko — odpowiedziałem bez wahania, na co parsknęła rozbawiona śmiechem. Sięgnąłem również po wodę, z upragnieniem pijąc ją do końca, oraz dolewając drugą kolejkę.
Nagle do naszego stolika podeszło dwóch kelnerów, którzy postawili na stół dwa duże talerze z zamówionym daniem. Ze zdumieniem pomrugałem powiekami, kiedy na talerzu Alanny znajdował się dobrze wysmażony stek. Cholera, nie spodziewałem się po tej lasce, że będzie jadła kawał wołowiny!
— Zadziwiasz mnie — prychnąłem onieśmielony, sięgając do sztućców. Przed sobą miałem zajebiście wypieczone żeberka w sosie barbecue – no po prostu miód-cud. Alanna z seksownym mruknięciem włożyła kawałek mięsa do ust, przezabawnie wywracając oczyma do góry. Boże, ona była taka świetna.
— Uhm, uwielbiam! — zachwycała się, co bardzo zabawnie i przyjemnie się oglądało. Uśmiechnąłem się, nie mogąc oderwać od niej wzroku. — Powiem ci, że mam za sobą sporą walkę, bo przez większość życia toczyłam ją z pragnieniami, by zostać wegetarianką, ale mi się nie udało — powiedziała.
— O, a to czemu? — zapytałem zaciekawiony, wygodniej rozsiadając się na krześle.
— Wiesz chyba, że bardzo kocham zwierzęta? — zapytała, wkładając do ust kolejną porcję steku. Przytaknąłem, nie mogąc przestać się uśmiechać, kiedy oglądałem ją w takiej okazałości. Była bardzo urocza. — Wiele osób nazwałoby mnie jebaną hipokrytką, gdybym powiedziała, że strasznie kocham zwierzęta i z miłą chęcią przygarnęłabym wszystkie pod swój dach, a jednak jem mięso.
— To chyba dość popularne stwierdzenie — prychnąłem, nie ukrywając kpiny na ten temat. Nabrałem dużej ilości żeberek do ust, dodając z pełną buzią: — A co cię tak odraziło? — spytałem, a Alanna przez chwilę obserwowała mnie z uśmiechem, po czym sięgnęła po chusteczkę i nachyliła się nade mną, wycierając moje brudne usta od sosu barbecue. — Dziękuję — powiedziałem wstydliwie, rumieniąc się.
— Proszę — odparła, wracając na miejsce oraz ponawiając wcześniejszą rozmowę: — Trochę odraziła mnie ta skrajność w całym tym wegetarianizmie, a szczególnie weganizmie. Wiesz, jak chodziłam do prywatnej szkoły, to miałam tam pełno lasek-weganek, które naokoło gadały o tym, jak można jeść padlinę, ale w taki sposób, jakby naprawdę gardziły ludźmi, którzy decydują się jeść mięso — odpowiadała. — Kiedyś też pojechaliśmy na wycieczkę szkolną i zatrzymaliśmy się w knajpie na jedzenie, ale nie serwowali żadnych wegańskich potraw. Zgadnij, za którym razem dopiero znaleźliśmy jakąś restaurację — spytała, a ja skinąłem głową w zaprzeczeniu, obserwując ją. — Za piątym. I wiesz, powiedz tu takiej, że to strasznie nie w porządku, a rzucą się na ciebie i oskarżą, że chcesz je zostawić w głodzie. Chuj z tym, że większość ludzi umierała z głodu, bo trzy księżniczki uniosły się dumą i stwierdziły, że nie zjedzą niczego w restauracji, w której nie ma odpowiednich dla nich dań — mówiła, a ja odczułem wrażenie, że kiedy opowiadała o ''trzech księżniczkach'', to jej głos zdawał się być bardziej pogardliwszy. Alanna wbiła widelec w kawałek wołowiny, wkładając mięso do ust.
— Ja miałem takiego świrniętego ziomka, który-
— I wiesz, jeszcze mają czelność wyzywać cię od morderczyń, tylko dlatego, bo zjesz hot-doga! — wtrąciła wściekła, a ja umilkłem, z delikatnym rozbawieniem obserwując ją i jej wybuch emocjonalny. — Nie ważne, ile czasu poświęcałam dla schronisk, ile weekendów przeznaczyłam na akcje charytatywne, jak od dziecka byłam uczona oszczędzania i segregowania! I wtedy, kiedy zbierałam głupie papierki z ziemi i wyrzucałam je do kosza, to dla wszystkich byłam zwykłym śmieciarzem — powiedziała, ściszając ton. W tym momencie moje serce dziwnie pękło, a kiedy spojrzałem na Alanne i dostrzegłem po niej smutek, to tym bardziej poczułem bolesne ukłucie w klatce piersiowej. — Któregoś razu zaczęłam zastanawiać się, czy ja chcę przejść na wegetarianizm dla siebie, czy wyzbyć się łatki morderczyni — kontynuowała, poważniejąc. — I wiesz co? Pieprzyć to — wzruszyła ramionami, wbijając wzrok w kawałek mięsa. — Pieprzyć to, co powiedzą inni.
Nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Cały czas miałem świadomość, że zawsze przemawiał przez nią ból i smutek, kiedy opowiadała o przeszłości. To raniło mnie najbardziej i odbierało mowę. Pragnąłem jedynie, aby to całe cierpienie, które nosiła na barkach, spaliła na stosie i zaczęła wreszcie żyć pełnią życia oraz zapomniała o krzywdach, jakie wyrządzili jej inni ludzie. Chciałem, żeby była tylko szczęśliwa i czułem się odpowiedzialny, aby to jej szczęście zapewnić. Byłem z tego powodu dumny i zaszczycony, oraz za wszelką cenę – może zabrzmi to egoistycznie – nie chciałem, by ktoś inny to robił.
— Przepraszam — odezwała się cicho, lecz w jej tonie odczułem zasmucenie. Od razu odparłem, że nie miała za co przepraszać, ale ze zrezygnowałem pokręciła głową, przeczesując swoje długie, ciemne kosmyki włosów za jedno ucho. Westchnęła głośno, po czym z uśmiechem spojrzała na mnie i rzuciła, jakby nagle zapomniała o negatywnych emocjach: — Chyba tobie przerwałam? Co chciałeś powiedzieć? — zapytała, jak gdyby nigdy nic.
— A no, że miałem tam takiego... świrniętego ziomka... — odpowiedziałem wymijająco, w sumie nie pamiętając już, co chciałem opowiedzieć. — Taki tam: świrnięty ziomek — parsknąłem, dokańczając żeberka. Nabrałem kolejną porcję na widelec, wystawiając ją w stronę Alanny — Chcesz? — zaproponowałem z uśmiechem.
Alanna zarumieniła się, na krótką chwilę wyrównując ze mną kontakt wzrokowy. Speszona uniosła kąciki ust, jakby czuła się onieśmielona, i nachyliła się nad widelcem, częstując się kawałkiem mięsa. Zaśmiałem się, kiedy sos kapnął na jej brodę, a ona automatycznie przysłoniła połowę twarzy ręką, zawstydzając się jeszcze bardziej. To było dziwne, ale przy niej czułem się tak niezwykle, niecodziennie i wyjątkowo, a przecież robiliśmy wszystko, co robili inni ludzie dookoła nas. Przy niej miałem wrażenie, że najprostsze i najnormalniejsze rzeczy wydawały się być magiczne i niesamowite. Przy nikim nie czułem się tak, jak przy niej czułem świat – absolutnie wszystko było piękne, nawet ten głupi sos, którym ubrudziła swoją brodę.
Wyrwany z cudownej chwili, z której na sekundę nie schodził mi uśmiech z twarzy, sięgnąłem po wibrującą komórkę w kieszeni jeansów. Alanna w międzyczasie kończyła swój stek, z zaciekawieniem obserwując mnie. Spojrzawszy na ekran telefonu, coś ukłuło mnie z przerażenia, zalewając cały organizm zimnym potem oraz lękiem. Dzwonił Franky. Bicie się z myślami, czy odebrać, czy nie, było potworne – odchrząknąłem, blokując komórkę i chowając z powrotem telefon do kieszeni. Pieprzyć, najwyżej dostanę wpierdol.
— Kto to? — zapytała ciekawska Al, czemu się nie dziwiłem. Napiła się szklanki z wodą, kończąc swoje jedzenie.
— Adam, nawet nie chcę odbierać — skłamałem, kręcąc głową, a Alanna parsknęła śmiechem. Poprawiłem kapelusz, przelotnie lustrując restaurację dookoła i nagle zauważając niedaleko przy oknie kolegę Clooney, Gianni'ego, który siedział w towarzystwie jakiegoś starszego faceta. Zmarszczyłem brwi, obserwując to z dwuznacznością. — Hej, twój włoski kutas siedzi z jakimś starym frajerem niedaleko — powiedziałem rozbawiony, sięgając do wody.
— Gdzie?! Gdzie?! — rzuciła z ekscytacją, rozglądając się jak oszalała. Zaśmiałem się, obserwując ją z niedowierzaniem; Boże, ona była taka przesłodka. — Hej, tam jest! — zauważyła kolegę, uśmiechając się szeroko. Podniosła rękę wysoko i pomachała, wołając na całą salę: — HEEEJ! GIANNI, HEEEJ!
Zaśmiałem się, jeszcze bardziej nie mogąc uwierzyć jej bezpośredniości, z jaką podchodziła do życia. Ją naprawdę nie obchodziło, co kto by pomyślał i pieprzy, co kto by powiedział. Podobało mi się to, bo miałem tak samo.
Jej wołanie usłyszał Gianni, który spojrzał w naszą stronę, ewidentnie pesząc się naszą obecnością. Nie wiem czemu, ale ten Włoch śmierdział mi na kilometr pedalstwem albo – co gorsza – podkochiwał się w mojej Alannie. Wstał ze swojego miejsca i po krótkiej rozmowie ze starszym znajomym, skierował się w naszym kierunku. O Boże, jeszcze go tu brakowało.
— Po co on tu idzie? — burknąłem nadąsany, wkładając do ust żeberka. Denerwował mnie ten typ i czułem, że nie zbierało się na żadne zmiany z tym związane. Nawet, gdyby Alanna go ciągle lubiła, to nadal by działał mi na nerwy. — Weź go spław, Al.
— Oj, przestań, Sebastian, to tylko Gianni — odpowiedziała, zdziwiona mojemu nastawieniu. Wywróciłem oczyma, irytując się. Włoch podszedł do nas, skrępowany zatrzymując się przed Alanną. Przelotnie jego wzrok zawiesił się na mnie, lustrując moją twarz, klatkę piersiową i duży kapelusz w panterkę na mojej głowie. Niewzruszony żułem w buzi żeberka, mierząc go oschle. — Hej, co ty tutaj robisz? — przywitała się mile Clooney, uśmiechając się serdecznie do kolegi.
— H-hej, a wy? — zapytał speszony, oglądając na przemian mnie i dziewczynę. Zmierzyłem kolesia z góry do dołu, oceniając jego outfit: czarna, rozpięta marynarka, niebieska, elegancka koszula z rozpiętymi trzema guziczkami, do tego czarne spodnie do kompletu garnituru. Wszystko wydawało się gustowne, gdyby nie założone na stopy białe adidasy superstary. Boże, gdyby zobaczyła to Jennifer, przeklęła by go. Uniosłem jedną brew, czując zażenowanie.
— Jesteśmy na randce — odpowiedziałem bez wahania, zaskakując go i jednocześnie Alanne, która obróciła się w moją stronę. — Ty też? — dodałem kąśliwie, unosząc łobuzersko kąciki ust. Poczułem, jak Aly kopnęła mnie butem pod stołem.
— Na randce? T-to chyba nie będę przeszkadzał-
— Nie przeszkadzasz, co ty? — wtrąciła mile, uspokajając go.
— No, to cześć — powiedziałem nieugięty, obserwując knypka. Alanna ponownie uderzyła mnie pod stołem butem, odwracając się i posyłając mi poważniejsze spojrzenie. Nadąsany wywróciłem oczyma, powracając do kończenia żeberek.
— Co tu robisz, Gianni? — zapytała go, a chłopak widocznie się peszył, nerwowo oddychając i oblizując usta.
— J-ja? — powtórzył, obracając się w stronę swojego stolika, przy którym siedział jakiś starszy mężczyzna. — Ja jestem z... J-ja... Staram się o pracę! — rzucił triumfalnie, a ja zmarszczyłem brwi, w ogóle mu nie wierząc. — Jestem na rozmowie kwalifikacyjnej — dodał.
— Tak? A jaką chcesz pracę? — ciągnęła ciekawska, obserwując skrępowanego Gianniego.
— K-kelnerka! Staram się o kelnera — odpowiedział niepewnie, jakby sam w to wątpił. Sięgnąłem po szklankę z wodą i napiłem się, nie spuszczając z oczu Włocha, który to zauważył, zawstydzony czerwieniąc się. — A-a wy... jesteście razem? — zapytał z wahaniem, spoglądając najpierw na Alanne, to zawieszając wzrok na mnie.
— My tylko-
— Tak — przerwałem Alannie, kiedy chciała coś powiedzieć. Spojrzała na mnie od razu, rumieniąc się na swoich słodkich policzkach. Nastała między nami krótka cisza, którą nikt nie przerywał. Dopiero po jakimś czasie odchrząknąłem, sięgając ponownie po szklankę z wodą, a Gianni postanowił przerwać milczenie:
— To ja już pójdę, miłej randki wam życzę — powiedział z uśmiechem, obracając się ostatni raz za mną oraz dodając: — A, fajny kapelusz, Sebastian — oznajmił głębokim tonem, przedłużając ze mną kontakt wzrokowy. Uniosłem brwi, czując się przeokropnie przedziwnie. O mój Boże. Boże, przecież on na sto procent jest ciepły! Kiedy odszedł, nachyliłem się nad Alanną, w kompletnym oszołomieniu wyrzucając z siebie:
— Boże, czy ty to słyszałaś? Ja pierdolę, przecież to pedał! Mówię ci, Al, on zajeżdża mi gejkiem! — wyżalałem się, czując przebiegający po moim kręgosłupie dreszcz. O matko święta, czy on mnie podrywał? — Na sto procent ten gościu, z którym siedzi, to jego sponsor, mówię ci! — zapewniałem, patrząc na całego tego Gianniego.
— O jejku, i co z tego, Sebastian? — zaśmiała się, patrząc na mnie ze zdziwieniem. — Nawet, gdyby był gejem, to co z tego? — wzruszyła ramionami.
— J-jak to co z tego? — powtórzyłem, nie dowierzając. Zmarszczyłem brwi, czując wzbierające mną obrzydzenie. Gestykulowałem dłońmi, ale nie potrafiłem z siebie nic wykrztusić, co tylko rozbawiało Alanne. — On dostaje w dupę! — wyrzuciłem w końcu, krzywiąc się.
— I to cię boli? — parsknęła, nie ukrywając lekkiego zażenowania. Obserwowała mnie, lecz tym razem jej spojrzenie było inne niż dotychczas, jakby negatywne. W jej przypadku taki wzrok aż krzyczał, że zrobiłem coś nie tak. — Przecież to jego prywatna sprawa, z kim sypia, Sebastian — powiedziała, zakładając nogę na nogę. Umilkłem, zawstydzony słuchając ją. — Jesteś jakimś homofobem czy co? — zapytała szorstko.
— Nie! — odpowiedziałem od razu, dziwiąc się, że o to spytała. Kurczę, rzeczywiście moje zachowanie było homofobiczne, ale... ale... Ale ja nie jestem homofobem! — Nie jestem żadnym homofobem, Al! — broniłem się, nerwowo oblizując usta. Nie przeszkadzała mi inna orientacja seksualna, bo (tak, jak powiedziała Alanna) to była prywatna sprawa każdego człowieka, z kim sypiał i kogo kochał. Ja po prostu... byłem zazdrosny. Byłem cholernie zazdrosny o tego Gianniego i chyba chciałem mu dogryźć.
— Trochę nie spodziewałam się tego po tobie — powiedziała rozczarowana, a ja w tym momencie miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Alanna spojrzała na mnie bez emocji, jednak w jej baśniowych oczach widocznie dostrzegałem rozżalenie. Boże, nie! — Myślałam, że masz to gdzieś — dodała z delikatnym uśmiechem, jakby niedowierzała, i wzruszyła ramionami.
— Cholera, Al, tu nie chodzi o to... — rzuciłem zrezygnowany, ściągając z głowy jej kapelusz. Przez chwilę milczałem, czując na sobie jej wzrok. Nabrałem głębokiego oddechu i przetarłem ręką twarz, w końcu mówiąc z niepewnością: — Ja po prostu jestem... Jestem zazdrosny, Al — powiedziałem, ze skrępowania nawet na nią nie patrząc.
— Jejku, zazdrosny? — powtórzyła ze zdziwieniem, chwytając moją rękę. Zrobiło mi się ciepło na ciele, kiedy mnie dotknęła. Tylko mnie dotknęła, a ja już poczułem się jak w niebie. — O co ty jesteś zazdrosny, Ian? — zapytała łagodnie, nachylając się nade mną.
— No, o... — mamrotałem, czując wkradający się rumieniec na policzkach. — No, o tego całego Ciano, czy jak mu tam... — burknąłem nadąsany, odwracając głowę w drugą stronę. — I chyba chciałem mu w ten sposób dopiec... — dodałem, odważając się wyrównać z nią kontakt wzrokowy, po czym tłumacząc: — Nie jestem homofobem, Al, ja po prostu... No wkurwia mnie typ, no! — rzuciłem z uśmiechem, rozbawiającym tym Alanne. Śmiała się, chwytając mnie za ramię. — Sama wiesz, że mnie wpienia, kiedy kręci się wokół ciebie i nie wykorzystuj tego! — wskazałem na nią, nie przestając się uśmiechać.
— I co? I chciałeś go w ten sposób jakoś poniżyć? Żeby udobruchać własne ego, kotku? — zapytała z uśmiechem, obserwując mnie. Zarumieniłem się, kiedy usłyszałem od niej kotka.
— No chyba tak, nie wiem — odparłem, wzruszając ramionami. Parsknąłem, nie mogąc uwierzyć, do czego byłem zdolny pod wpływem zżerającej mnie zazdrości: naśmiewałem się z kolesia bez powodu i tylko dlatego, bo byłem kurewsko zazdrosny o moją Alanne. — Przepraszam, nie chciałem cię tym urazić — spojrzałem na dziewczynę, chwytając jej ciepłą, małą rączkę. Splotłem nasze palce, tym samym splatając nasze dusze.
—Nie, nie, nie uraziłeś mnie — odpowiedziała szybko, zakładając na swoją głowę kapelusz w panterkę, który jej bardzo pasował. Zlustrowałem ją, fascynując się każdym napotkanym kawałkiem. — Po prostu zdziwiłam się, że ty, Sebastian Olivers, możesz być homofobem. Zwłaszcza że wiesz, hej, homoseksualizm jest od zawsze, to po co robić z tego coś nienormalnego? — spytała, lecz bardziej stwierdziła.
— A myślisz, że on naprawdę może być pedałem? — zapytałem ją, odwracając wzrok w stronę Gianniego, który siedział ze starszym mężczyzną. Rozmawiał z nim i uśmiechał się, a to wprowadzało mnie w jakąś dziwną odrazę. Naprawdę miałem gdzieś te wszystkie orientacje seksualne i gówno mnie obchodziło, co kto robił w swoim łóżku i z kim, ale, jak wyobrażałem sobie dwóch pieprzących się gości, to jakoś... O Boże, stop.
— Szczerze, to nie wiem... — odparła, przelotnie oglądając się za kolegą. — Czasami myślałam o tym, zwłaszcza po imprezie halloweenowej, gdzie poznałam jego dwóch kumpli, którzy, no mówię ci, no biło od nich takim pedalstwem! — zaśmiała się cicho i gestykulowała ręką, unosząc kąciki ust. Nagle umilkła, spoglądając na mnie; obejrzała się raz w lewo, raz w prawo, po czym nachyliła się nad moją twarzą, rzucając: — Słyszałam, że mają konta na gejowskim onlyfansie — powiedziała, szokując mnie. Otworzyłem szeroko oczy, wyrównując z nią kontakt wzrokowy. — Ale nie mów nikomu! Nie wiesz tego ode mnie! — wtrąciła w panice, poważniejąc.
— Pieprzysz! — nie dowierzałem, uderzając ręką w stół. Po raz kolejny kilku ludzi obejrzało się za nami, krzywiąc się z niesmakiem. — Skąd to wiesz?
— Nie powiem, ale to najlepsze źródło, od którego można dostać najlepsze newsy — uśmiechnęła się łobuzersko, mrugając do mnie. Parsknąłem, lustrując jej seksowną zadziorność, która bardzo mi się podobała.
— Jesteś strasznie seksowna, Al — powiedziałem ciszej, nie mogąc przestać się nią zachwycać. Alanna zarumieniła się, spoglądając na mnie z uroczym zawstydzeniem, który dodawał jej tylko atrakcyjności. Milczała, opierając podbródek o rękę, zaś drugą ciągle trzymając w czułym uścisku z moją. — I najpiękniejsza — dodałem, nie spuszczając z niej oczu.
— Dziękuję — odparła skromnie, uśmiechając się słodko pod nosem. Odwróciła głowę, speszona uciekając od mojego natarczywego spojrzenia. Ona była taka cudowna i słodziutka.
— Ehkem, przepraszam — nagle cały czar prysł, kiedy nad nami zjawił się kelner, który jeszcze niedawno irytował się moim przypadkowym lekceważeniem go. Obróciliśmy się za młodym kolesiem, a ja zmarszczyłem brwi, denerwując się, że przerwał nam tę piękną chwilę. — Goście skarżą się, że państwo są głośni — powiedział cicho, starając się przekazać to w jak najłagodniejszy sposób.
Razem z Alanną wyrównaliśmy kontakt wzrokowy, oniemiali mając wrażenie, że właśnie się przesłyszeliśmy. Obejrzałem się za ludźmi dookoła, którzy milczeli, nawet nie odważając się spojrzeć w tę stronę. Byłem tylko ciekawy, który to kapuś napuścił na nas tego knypka. Wzruszyłem ramionami i westchnąłem, sięgając po portfel z kieszeni.
— Rachunek poproszę — powiedziałem poważniejszym tonem, czując na sobie spojrzenie Alanny, która śledziła każdy mój ruch. Kelner skinął głową i odszedł, pozostawiając nas w kompletnym zdezorientowaniu. — Ktoś tu chyba ma kija w dupie — parsknąłem prześmiewczo, unosząc cwanie kąciki ust. Alanna prychnęła, ciągle mnie obserwując z zaciekawieniem.
— Jesteśmy tu niemile widziani — kontynuowała kpiarsko, dodając: — Może dlatego, że wyglądam jak prostytutka — zlustrowała swój ubiór, wzdychając cicho pod nosem.
— O ty, niewychowana dziwko, idziemy stąd! — oznajmiłem donośnym, męskim głosem, uderzając ręką w stół. Alanna zaśmiała się wesoło, a kilku ludzi ponownie obejrzało się za nami.
Miałem totalnie gdzieś, co kto mówił i myślał. Miałem ich wszystkich totalnie gdzieś. Z Alanną śmialiśmy się, kpiąc otwarcie z tego powodu i nie przejmując się opinią. Może moi rodzice nie byliby dumni z mojego zachowania i może sam nie dałbym takiego przykładu Jade, a stojąc z boku i oglądając to z trzeciej osoby, stwierdziłbym, że oboje byliśmy zwykłymi gówniarzami, ale teraz to wszystko miałem w dupie. Przy Alannie czułem, jakbym był zamknięty w naszym własnym świecie. Byliśmy tylko we dwoję. Żadna inna żywa istota nie istniała. Ten świat był wspaniały i pragnąłem w nim mieszkać stale, a to głównie za sprawą tej dziewczyny, która płynęła przez życie razem ze mną.
Kelner zjawił się po kilku minutach, kładąc na stół rachunek. Wyciągnąłem z portfela studolarowy banknot, rzucając w jego stronę, by zatrzymał resztę. Wstałem z krzesła, a razem ze mną Alanna, która sięgnęła po torebkę, poprawiła kapelusz na głowie i podeszła blisko mnie, chwytając od razu za dłoń oraz splatając czule palce. Pozwoliłem sobie jednak zarzucić rękę na jej ramionach, przyciągając do siebie bliżej; nachyliłem się i pocałowałem ją w skroń, dodając na sam koniec:
— Chodź, kotku, ten świat nie jest dla nas.
~*~
Zaparkowałem samochód w wyznaczonym miejscu, przelotnie lustrując Alanne, która z uśmiechem rozglądała się dookoła. W międzyczasie nastawiłem radio pod odpowiedni kanał, zastanawiając się, co teraz mogło chodzić po jej ciekawskiej głowie. Domyślałem się, że myślała, iż randka skończy się tylko na kolacji, ale ten wypad planowałem już dawno i w końcu udało mi się go zrealizować.
— Kino pod chmurką? — zapytała z oczarowaniem, spoglądając po zatrzymanych autach obok nas. Naprzeciw był wielki ekran projektowy na rusztowaniach, a gospodarz całego wydarzenia udostępniał z rzutnika film, do którego, aby dźwięk usłyszeć, trzeba było podłączyć się przez odpowiednią stację radiową. — Żartujesz? Naprawdę mnie tu zabrałeś? — uśmiechnęła się z zachwytem, nie dowierzając.
— Podoba się? — spytałem mile, odwzajemniając uśmiech. Odpiąłem pasy i rozsiadłem się wygodniej na skórzanym fotelu, mogąc ją bez problemu oglądać, oglądać i oglądać już na wieczność. Była tak cholernie słodziutka, że nie mogłem przestać się nią fascynować.
— Jeszcze pytasz! — rzuciła, ciągle się zachwycając. Odpięła również pasy i zdjęła kapelusz z głowy oraz buty, odkładając rzeczy na tylną kanapę. — Boże, czuję się jak w amerykańskim filmie — parsknęła żartobliwie, poprawiając włosy, za którymi mój wzrok podążył jak w hipnozie.
— Cóż za zbieg okoliczności, Al — powiedziałem, wplatając delikatnie palce w jej brązowe kosmyki, od czasu do czasu bawiąc się wplecionymi warkoczykami. Umilkłem na chwilę, a dziewczyna spojrzała w moją stronę, rumieniąc się na policzkach. — Tak się składa, że ty jesteś moim amerykańskim filmem.
Zapadła między nami cisza, ale ta cisza była tą ciszą, która wzbudza ogromne podniecenie i nieopisaną fascynację. To był krótki moment, kiedy w moim ciele poczułem gorąco, a podbrzusze zatańczyło pod muzykę motylków wzbijających mnie do krainy miodem i mlekiem płynącej. Patrzyłem na nią i nie mogłem przestać patrzeć, widząc w niej najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Zawrzało w moim organizmie, kiedy Alanna rozchyliła delikatnie swoje pełne wargi, nabierając powietrza do płuc. Zwykła prostota w normalnych czynnościach, a ja szalałem na widok tych prostych, normalnych rzeczy w jej przypadku. Tak, jak czule dotykałem jej włosów i bawiłem się kosmykami, tak zapragnąłem ją szarpnąć stanowczym ruchem i pochłonąć w namiętności słodkie usta. Przelotnie zeskanowałem wzrokiem jej białą koszulę na piersiach, dostrzegając napierające sutki na materiał. Nie, nie mogę — miałem wrażenie, że właśnie zabrakło mi tlenu. Kiedy Alanna to zauważyła, zawstydziła się, a ja poczułem się jak największy idiota, któremu zależy tylko na jednym. Odwróciłem głowę na wprost, a dziewczyna wbiła spojrzenie w szybę, zaczesując włosy oraz wypuszczając je luźno na piersi, by zasłoniły to i owo. Dopiero, kiedy poczułem, jak mój penis twardnieje pod spodniami, zorientowałem się, że nie założyłem bielizny.
Ja pierdolę, świetnie.
Poprawiłem się na fotelu i odchrząknąłem, prędko przysłaniając swoją czarną koszulą krocze, a Alanna nabrała dużego oddechu, kiedy uchyliła szybę. Gorąco, za gorąco. Nie mogłem przestać myśleć o świńskich rzeczach, przypominając sobie też, że mogłem rzeczywiście wziąć tę pieprzoną prezerwatywę od taty. Tak po prostu na wszelki wypadek. Al ze słodkim rumieńcem siedziała w milczeniu, przeplatając między sobą palce oraz dostrzegłem, jak kątem oka jej ciekawskie spojrzenie wędrowało w stronę moich jeansów. Oj, malutka, gdybyś wiedziała, co się tam teraz dzieję — pomyślałem sobie, powstrzymując się od wypowiedzenia tego na głos. Nagle tak podniecającą i pełną emocji ciszę przerwało radio, które poinformowało o rozpoczynającym się seansie.
— O, zaraz się zaczyna — wyrzuciłem poddenerwowany z podniecenia, przelotnie rozglądając się po zaparkowanych autach dookoła. Mój wzrok zawiesił się na chwilę na czerwonym Jeepie zatrzymanym obok, zauważając w środku zarys dwóch postaci. — Ty, zdaję mi się, czy to nie... — urwałem, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. — A, nie ważne, zapomnij — dokończyłem, lekceważąc samochód.
— Horror? — zapytała z zaciekawieniem, oglądając się za mną. Znowu jej spojrzenie na krótki moment zeskanowało moje krocze, co zauważyłem; prędko odwróciła głowę w drugą stronę, uśmiechając się ze speszenia. Uniosłem kąciki ust, nie wiedząc czemu, podniecając się z tego powodu jeszcze bardziej. Ty słodki zboczeńcu.
— Zgaduj dalej — odparłem, rozsiadając się wygodniej. Siedzenie w tak ogromnym podnieceniu utrudniało mi wszystko – a już zwłaszcza skupienie się na tym pieprzonym filmie. Ciągle myślałem o rzeczach, o których nie powinienem był myśleć, a co gorsza, to pragnąłem je urzeczywistnić. Miałem ją na wyciągnięcie ręki, a jednak musiałem trzymać się z dala, dopóki będzie na to gotowa. Dostrzegłem przechadzającego się między autami gościa z napojami, a kiedy był bliżej, opuściłem szybę, wołając w jego stronę: — HEJ! KELNER! — krzyknąłem, rozśmieszając tym Alanne, która zachichotała słodko pod nosem. — Daj no dwie cole!
Do okna podszedł niewysoki, szczupły chłopak z czapką Knicks, oraz przewieszoną na obu ramionach tacką z napojami. Uchyliłem bardziej okno, wystawiając dla niego pięciodolarówkę. Wręczył mi dwa napoje coca-coli, na moment zawieszając wzrok na mojej twarzy.
— O cholera, Silver! — zawołał podjarany, uśmiechając się szeroko. Przyjrzałem się chłopakowi, dopiero po chwili orientując się, że był to jeden z ćpunków od Rory'iego. Alanna, zainteresowana sytuacją, odwróciła się w naszą stronę, przyglądając się mnie i chłopaku. Nabrałem głębokiego oddechu, zakłopotany spoglądając krótko na dziewczynę, po czym powróciłem do kolesia, nie pamiętając nawet jego imienia. — Pamiętasz mnie, pamiętasz?! — uśmiechał się, nie spuszczając ze mnie swych mętnych, zmęczonych oczu.
— Tak, pamiętam, cześć — odpowiedziałem serdecznie, starając się nie wyjść na buca; soczyste ''spierdalaj'' cisnęło się na usta. Wręczyłem Alannie coca-cole, która głośno i prześmiewczo zaczęła sączyć napój przez słomkę, ciągle nas oglądając z zaciekawieniem. — Pracujesz tu? — zapytałem, lekko zestresowany przejeżdżając ręką po ostrzyżonych włosach.
— Ta, dorabiam sobie — odparł, kiwając głową. Przetarł rękawem bluzy katar z nosa, a kiedy to zobaczyłem, coś wzdrygnęło mną na samo wspomnienie tego ruchu. — Ty, no słuchaj właśnie, ten twój towar był odlotowy! — zaczął, a ja momentalnie poczułem sztywność w całym ciele. Poprawiłem się na siedzeniu, czując zalewający mnie stres. — Ty, masz coś może jeszcze tego, he? — zapytał litościwie, chwytając za szybę oraz wciskając do środka auta głowę. No rzesz, kurwa, chciałem go złapać i skręcić kark, ale pod wpływem lekkiego szoku nawet nie wiedziałem, jak się zachować i co zrobić. Jebany ćpun! — Ouuu, chyba przeszkadzam, hehe — zaśmiał się wstydliwie, kiedy zobaczył Alanne.
— Zjeżdżaj stąd — ostrzegłem go, stanowczym ruchem odtrącając. Ja pierdolę, miałem ochotę go rozszarpać na drobne kawałki. Ja pierdolę, tak bardzo. Nabrałem głębokiego oddechu i wychyliłem się, rzucając w jego stronę: — Pojebało cię, stary? Zjeżdżaj stąd, jestem z dziewczyną! — krzyknąłem zły, a chłopak posmutniał, przepraszając mnie.
— Stary, kurczę, nie wiedziałem! Wybacz mi, Silver, proszę, ja nie wiedziałem! — przepraszał zasmucony, ścierając rękawem katar. Nagle zawołał go ktoś o kolejne napoje, a chłopak w niezdecydowaniu spojrzał najpierw na mnie, a potem na auto nieopodal, w końcu żegnając się i biegiem pędząc do klientów. — Kurczę, przepraszam! Dobra, do następnego, Silver, cześć!
I pobiegł, zostawiając mnie z całym tym syfem, który robił z mojej głowy prawdziwy bajzel. Czułem się spalony, a zwłaszcza przed Alanną, która siedziała obok w milczeniu, zapewne wyczekując ode mnie jakichś wyjaśnień. Stres wypełniał mnie po brzegi, co za okropne uczucie. Odchrząknąłem i zamknąłem szybę, odważając się w końcu spojrzeć w jej stronę. Parsknąłem, kiedy prześmiewczo ułożyła usta w dzióbek, wciskając między wargi słomkę od napoju, który głośno siorbała. Jej oczy lśniły dziecięcą ciekawością, ale z drugiej strony wiedziałem, że to mogła być tylko zmyłka.
— Przepraszam cię za tego gościa, to... miastowy klient... — odezwałem się z wahaniem, nie wiedząc, co mogłem jej powiedzieć. Westchnąłem, nerwowo przejeżdżając ręką po karku. Modliłem się, żeby tylko nie drążyła tematu. — Pieprzony, miastowy klient — dodałem ciszej.
— Nie chcesz z tym skończyć? — zapytała, obserwując mnie. Wyrównałem z nią kontakt wzrokowy, nie do końca rozumiejąc, co miała na myśli. Dziwny niepokój wzruszył mną, układając tym samym czarne scenariusze w mojej głowie; Boże, czy ona się domyśliła? Boże, czy ona o czymś wiedziała? Przełknąłem ślinę, nie potrafiąc z siebie nic wykrztusić. — No wiesz, z tą całą dilerką... — mówiła ciszej, nagle smutniejąc.
Oboje odwróciliśmy się do ekranu, kiedy niespodziewanie wyświetlił się film, a w radiu zaczął grać dźwięk. Alanna uśmiechnęła się, zauważając Zakochany kundel. W ciągu dalszym nie potrafiłem jej odpowiedzieć i domyślałem się, że ona nie ustąpi. Chciała ze mną porozmawiać; nic dziwnego, bo w końcu ja też uwielbiałem rozmawiać z nią. Alanna sięgnęła ręką do radia i ściszyła, po czym ułożyła się wygodniej na swoim skórzanym fotelu i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
— No, więc? — ponowiła, wzruszając ramionami. Wiedziałem, że tak tego nie zostawi.
— Aaa filmmm? — westchnąłem żartobliwie załamany, wskazując ręką na ekran. Alanna parsknęła rozbawiona, odpowiadając mi:
— Film może poczekać, nie chcesz porozmawiać? — spytała, unosząc kąciki ust. Żeby kolejny raz ją rozweselić, na jej pytanie odparłem stanowczym kręceniem głowy w zaprzeczeniu, udając przerażonego. Zaśmiała się, chwytając mnie za ramię.
— Co mogę ci powiedzieć, Al? — zacząłem, wzdychając głęboko. Naprawdę nie wiedziałem, co miałem jej mówić. Zastanawiałem się głównie, o co mogło jej chodzić i o jaką dilerkę miała na myśli, no bo o zielsku wiedziała. — Dobry jest z tego szmal, ale planuję z tym skończyć — zapewniłem szczerze, pozwalając sobie chwycić jej ciepłą dłoń. Ta aksamitna, delikatna skóra jej ręki wzbudzała we mnie dziwne rozczulenie, a już zwłaszcza ta malutka wielkość rączek na tle mojej. Alanna nie odpowiedziała, skupiając wzrok na naszych dłoniach, którymi się bawiłem. Między nami zapadła cisza, której nie zamierzaliśmy przerywać, wsłuchując się w cichy dźwięk filmu oraz własne nerwowe oddechy. W dalszym ciągu czułem duże podniecenie, zwłaszcza gdy siedziałem blisko niej, miałem tak blisko siebie, byliśmy tylko we dwoję, a pragnienie urzeczywistnić erotyczne wizje było ogromne.
— Nie wolałbyś utrzymywać się z muzyki? — zapytała zasmucona, splatając palce z moimi. Spojrzałem na nią w lekkim rozczuleniu, dostrzegając po niej poruszenie. Wiedziałem, że jej na mnie zależało i chciała dla mnie dobrze, a ja robiłem wszystko, żeby ściągnąć na siebie kłopoty, zresztą, sam się w nie pakowałem. Robiłem wszystko, żeby właśnie tak było. — Tworzysz taką piękną muzykę, Sebastian — dodała ciszej, a mnie momentalnie coś chwyciło za serce.
— Chcę, Alanna — zapewniłem ją, unosząc w jej kierunku rękę. Pozwoliłem sobie chwycić jej ciepły policzek, zauważając, jak się rumieni po moim niespodziewanym geście. — Obiecałem sobie, że zrobię to dla mojej mamy — powiedziałem otwarcie, przypominając sobie rozmowę z babcią. Aly umilkła, obserwując moją twarz oraz z trudem wyłapując oddech; w aucie coraz bardziej robiło się duszno i gorąco. Oblizałem spierzchnięte usta, dodając ze szczerością w głosie: — Dla ciebie też chcę to zrobić. Nie chcę cię zawieść ani rozczarować — spojrzałem w jej oczy, zawstydzając się po tak intymnych wyznaniach, na które się odważałem. Kciukiem przetarłem jej delikatny policzek, a Alanna po chwili złapała moją dłoń i zbliżyła do swoich ciepłych warg, obdarowując rękę kilkoma małymi pocałunkami. — Bardzo mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić.
— Właśnie dlatego cię uwielbiam — wyszeptała czule, przymykając powieki. Pocałowała ostatni raz moją dłoń, po czym zbliżyła policzek do niej i przytuliła się, co było przeuroczym widokiem. Ująłem jej lice, głaszcząc kojąco skórę. — Jesteś taki inny niż wszyscy, Sebastian. Jesteś taki słodki — powiedziała, otwierając oczy. Spojrzała na mnie, a między nami zapadła kolejny raz cisza, która wzbudzała ogromne emocje. Nabrałem głębokiego oddechu i poprawiłem się na fotelu, czując, jak materiał spodni drażnił mnie w kroczu. — W życiu nie spotkałam kogoś tak wspaniałego jak ty.
— Robię dużo głupich rzeczy, Al — odpowiedziałem jej, czując, że nie mogłem uwierzyć w stu procentach jej słowom. Już kilka razy ją zraniłem, a o moich ukochanych rodzicach nie wspomnę. Zawodziłem ludzi na każdym kroku, a większość z nich miała mnie za jakiegoś kryminalistę. — Nie mogę być wspaniałym człowiekiem — dodałem ciszej, wbijając wzrok w bajkę, gdzie grała scena zazdrosnej Lady o urodzone dziecko.
— Uwierz mi, że jesteś — zapewniła, splatając czule palce z moją ręką. Uśmiechnąłem się pod nosem na krótką chwilę, po czym otworzyłem lekko okno, wpuszczając do środka zimnego powietrza. Westchnąłem, sięgając po coca-cole. Naprawdę było mi ciężko uwierzyć w to, co o mnie mówiła. Znałem siebie. Znałem siebie na wylot i byłem osobą, której nie chciałbym poznać. — Spotkałam wielu różnych ludzi na swojej drodze i mogę śmiało powiedzieć, że jesteś jedyny, który wzbudziła we mnie takie emocje — mówiła.
— Chciałbym być ostatni — poprosiłem cicho, brzmiąc jednak, jakbym mówił do siebie. Alanna spojrzała na mnie z uśmiechem, rozczulając się, a ja momentalnie oblałem się rumieńcem. Odchrząknąłem, drapiąc się po głowie. — Gadam bzdury, przepraszam — powiedziałem skrępowany.
— Nie, nie, wcale nie — odparła od razu, przelotnie oglądając się za filmem. Uśmiechnęła się na widok piesków, powracając z powrotem do mnie. — Jesteś w końcu moim chłopakiem, to musisz być ostatni, prawda? — stwierdziła wesoło. Spojrzałem na nią, zaskakując się jej wypowiedzią. Alanna na chwilę umilkła, oblizując usta, jakby chciała coś powiedzieć. Poprawiłem się ponownie na fotelu, nie spuszczając z niej oczu. — Chciałabym, żebyś był pierwszy i ostatni ze wszystkim — wyszeptała zawstydzona, rumieniąc się.
Po jej słowach moje serce przyspieszyło. Poczułem, jak przyjemne ciepło rozchodziło się po całym moim ciele, uszczęśliwiając po drodze wszystko, co napotkane. Doznania nie dało się opisać, jak mój organizm właśnie oszalał z emocji. Miałem ochotę ją złapać, przysunąć blisko siebie i mocno przytulić; tak mocno, jakbym chłonął duszę. Czułem na sobie kolejny raz odpowiedzialność w związku z tym, żeby pokazać jej wszystko, a to wprowadzało mnie w dumę. Byłem tym, któremu ufała i chciała spędzić resztę życia – tak, jak ja z nią. Nie mogłem tego zniszczyć, no po prostu nie mogłem. Bez zastanowienia chwyciłem jej policzki i nachyliłem się, złączając nasze usta w czułym pocałunku. Alanna położyła ręce na mojej klatce piersiowej, zaciskając w dłoniach materiał koszuli. Oddała namiętność, całując mnie najpiękniej jak potrafiła. Pocałunki z nią były prawdziwym rajem. Rozpływałem się pod wpływem jej delikatnych, miękkich i ciepłych warg oraz skromności, z jaką podchodziła do całowania. Wstydziła się, a to podniecało mnie jeszcze bardziej.
Całowaliśmy się, słysząc w tle Zakochanego kundla, cichutkie westchnięcia z jej gardła oraz własne, przyspieszone oddechy. Wplotłem rękę w kłęb jej włosów, drugą masując plecy, od czasu do czasu zaciskając materiał z bezsilności; marzyłem, by znalazła się pode mną, a ja mógłbym wprowadzić ją do świata rozkoszy i orgazmu. Marzyłem o tym już dawno i teraz, kiedy była tego mała możliwość do zrealizowania, ja prawie eksplodowałem z podniecenia. Nagle Alanna zaprzestała, niechętnie odsuwając mnie od siebie siłą. Zaskoczony spojrzałem na jej twarz, dostrzegając zasmucenie.
— Hej, co się stało? — przestraszony zareagowałem od razu, delikatnie chwytając jej ramię. Przyjrzałem się jej przybitej twarzyczce, zauważając łzy w kącikach oczu. Alanna zacisnęła usta i powieki, odwracając głowę.
— J-ja... J-ja wiem za to, że nigdy nie będę twoją pierwszą... — odezwała się z żalem, starając się nie wybuchnąć płaczem. Coś ukłuło mnie w piersi, kiedy zaczęła mówić. — Sebastian, ja... — zaczęła, jakby się wahała. Nabrała głębokiego oddechu, a kiedy w końcu wyrzuciła z siebie zdanie, schowała twarz w dłoniach: — Ja wiem o Susan...
Spojrzałem na nią zdębiały, na moment zawieszając się w bezruchu. Trzymałem jej ramię, a ona płakała cicho w kompletnym załamaniu. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Zamurowało mnie totalnie, jakby odebrało mowę. Skąd ona dowiedziała się o Susan?
— J-ja... Ja starałam się to zaakceptować, no bo przecież miałeś swoje życie przede mną, ale... — ciągnęła, pogrążona w smutku. Starła łzy i katar, i spojrzała na mnie, wyrzucając z siebie: — Ale nie potrafię... — wyszeptała ze łzami. Wyrównałem z nią kontakt wzrokowy, czując się potwornie przybity tym. Dotknąłem jej ramienia, pocieszająco go głaszcząc. — Ja próbowałam naprawdę to olać, ale... ale... Boże, ta suka? — nie dowierzała, marszcząc brwi. — C-co cię z nią łączyło? — zapytała.
— Nic! — odpowiedziałem szczerze, zapewniając ją. Złapałem Alanne za ręce, kojąco je głaszcząc. Boże, skąd ona się o tym dowiedziała? Z jednej strony czułem ogromny ból, kiedy widziałem po niej takie zasmucenie, a z drugiej strony przepełniała mnie przeogromna wściekłość. Miałem ochotę coś rozwalić. — Alanna, ja... — westchnąłem, naprawdę nie wiedząc, co mogłem jej powiedzieć na ten temat. Przecież wszystko, co było związane z tym, ją tylko mogło zranić, a tego nie chciałem. — Boże, malutka...
— P-przepraszam, ja... — nagle oprzytomniała, ścierając prędko łzy z policzków. Nabrała głębokiego oddechu i przeczesała włosy, odsuwając się ode mnie kawałek. — Ian, przepraszam cię, ja chyba nie powinnam się o to pytać, t-to przecież twoja s-sprawa... — jej głos drżał, ale próbowała twardo trzymać emocje przy wodzy.
— Nie, nie, Alanna, rozumiem cię — powiedziałem poważniejszym głosem, wzdychając głęboko. Spojrzała na mnie, jakby chciała znowu się rozkleić. Milczeliśmy przez chwilę, a ja starałem się ubrać odpowiednie słowa w zdanie, które miałem jej do przekazania. Westchnąłem, oblizując spierzchnięte usta oraz w końcu odważając się wyrzucić z siebie: — Rozumiem cię doskonale, Al, bo mam to samo.
— J-jak... to samo? — zapytała, nie rozumiejąc mnie. Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się mojej twarzy z niedowierzaniem.
— Nie potrafię pogodzić się, że przede mną był ktoś inny w twoim życiu — odpowiedziałem, z trudem to mówiąc. Czułem, że nie tylko ten cały Gianni wprowadzał mnie w okropną zazdrość, ale też Austin i teraz pan Harrison. A już zwłaszcza chłopak, który był przede mną w jej życiu miłosnym. Nie mogłem tego znieść, kiedy o tym myślałem. — Więc cię rozumiem w stu procentach, Al, bo mam tak samo z tobą.
— A-ale ja, Sebastian... nigdy z nikim nie spałam... — odpowiedziała z rozkojarzeniem, a ja pokręciłem głową, wcale nie mając tego na myśli.
— Ale byłaś w kimś innym zakochana — odparłem, przelotnie obracając się za filmem. Akurat była scena, w której Lady poznaje się z Trampem. Alanna milczała, tym razem sama nie wiedząc, co mi powiedzieć i wcale mnie to nie zdziwiło. Byłem wobec niej tak wyrozumiały, że sama zaczynała rozumieć, o co mi chodziło. Starła resztki łez z policzków i nabrała głębokiego oddechu, troskliwie chwytając mnie za dłonie. — Ja uprawiałem nic nieznaczący, bez emocji seks z kimś, kogo miałem totalnie gdzieś, a ty... Ty darzyłaś kogoś miłością. Miłość, Alanna, miłość — obróciłem głowę dookoła, wzdychając głęboko. Czułem, jak dziwne kolce wbijały się powoli w moje palce i gardło, a zwłaszcza serce. — Skąd mam mieć pewność, że to, co czujesz do mnie, jest wyjątkowe, skoro czymś podobnym darzyłaś kogoś innego? — zapytałem, nawet na nią nie patrząc.
Umilkła, nie odpowiadając mi przez szok, jaki najprawdopodobniej w nią wstąpił zaraz po moich słowach. Zaczynałem się stresować, ale czym, to nawet nie wiedziałem. Po mojej głowie chodziło dużo rzeczy, a jeszcze więcej związanych z Alanną; często były to romantyczne, słodkie myśli, fantazje o wspólnej przyszłości i życiu, a czasami były to pytania pełne wątpliwości, na które nakręcałem się jak paranoik. Może to ciągle przez tą zazdrość, a może przez tajemnicę, którą – w moim odczuciu – Alanna cały czas skrywała. To znaczy, ja wiedziałem, że ona była przede mną szczera jak przed nikim innym, ale ja wciąż nie mogłem wyzbyć się swojej dociekliwości, tworząc przy okazji absurdy. Domyślam się, że teraz, co jej powiedziałem, to był właśnie absurd, ale był to absurd, z którym zmagam się przez większość swojego istnienia. A b s u r d y – oryginalne, nietypowe i ciekawe słowo, które skrywało mroczne wizje tkwiące w małej główce każdego człowieka.
— Wątpisz w moje uczucia? — zapytała, nie dowierzając. Puściła moje dłonie, a ja momentalnie poczułem, jakby opuściła mnie całego. Zadrżałem, odczuwając nagle chłód z każdej strony. Odważyłem się wyrównać z nią kontakt wzrokowy, zauważając w jej baśniowych oczach żal.
— Ja po prostu boję się, że mnie zostawisz — odpowiedziałem przygnębiony, przypominając sobie o towarzyszących mi emocjach, kiedy myślałem o jej odejściu. — Gdy powiedziałaś mi o Mediolanie, poczułem, jakby świat mi się zawalił, Alanna — złapałem troskliwie jej dłonie, przysuwając się bliżej. Nawet nie protestowała. — Jeśli już kogoś miałaś i od niego odeszłaś, to skąd mam mieć pewność, że nie odejdziesz ode mnie? — spytałem.
Spojrzała na mnie poruszona, jakby nie spodziewała się takich przerażających myśli z mojej strony. Rozemocjonowana przez chwilę ściskała moje dłonie, po czym uniosła jedną i ujęła mój policzek, powstrzymując się od płaczu. Dostrzegłem, jak po raz kolejny zbierały się w jej oczach łzy.
— Bo kiedy mnie zawiódł, to szybko od niego odeszłam, a kiedy ty mnie rozczarowałeś, to wciąż chcę z tobą spędzić resztę mojego życia — odpowiedziała cicho, skupiając załzawiony wzrok na mojej twarzy. Zdumiony nawet nie wiedziałem, co jej powiedzieć, ledwo nabrawszy wdech do płuc. Alanna przytuliła się do mnie, a ja bez wahania pociągnąłem ją na swoje miejsce i usadziłem na kolanach, wtulając się namiętnie w drobne ciało dziewczyny.
Czułem, jakbym przytulał cały swój świat. Miałem nadzieję, że czas zatrzyma się w miejscu i nigdy nie skończy, a my pozostaniemy we własnym raju nawet, gdyby był absurdalny. Płonąłem od gorąca, a gorąco płonęło od czułości. Kiedy wyobrażałem sobie jej odejście, nie mogłem pomyśleć o przyszłości, wiedząc, że jej nie było bez Alanny. Nigdy wcześniej nie myślałem o tym, że ktokolwiek będzie w stanie zaburzyć moje życie, ale, gdy zjawiła się w tym życiu właśnie ona, moje zdanie uległo drastycznej zmianie. Ona była lekiem na wszystko, absolutnie wszystko. Pokazała mi, jak to jest martwić się o drugą osobę bardziej niż o samego siebie. Pokazała mi, że drobne zainteresowanie sprawiało, iż człowiek czuł się wyjątkowy. Kogoś takiego trzeba było za wszelką cenę trzymać blisko siebie. Trzymać blisko sercu, a moje szalenie biło na samo imię tej dziewczyny.
— Przepraszam — wyszeptałem, ściskając ją. Przez przypadek zrobiłem to za mocno, a z jej gardła wydobyło się ciche jęknięcie, które tylko mnie podnieciło. Przymknąłem oczy, zaciągając się jej wspaniałym zapachem. — Jestem skomplikowany, Alanna, przepraszam za moje zachowanie — powiedziałem szczerze, odsuwając ją kawałek od siebie. Zgarnąłem kłęb długich włosów i przeczesałem za jej ucho, przyglądając się zarumienionej twarzy. — Przepraszam.
— Nie masz za co, Sebastian — odpowiedziała cicho, wyrównując ze mną kontakt wzrokowy. Dotknęła delikatnie opuszkami palców mojej skroni, głaszcząc kojąco skórę. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, po czym Alanna uśmiechnęła się i wróciła z powrotem na swoje miejsce, wzdychając głęboko. — To ja przepraszam — odezwała się z wyrzutem, obserwując mnie. — Nie powinnam poruszać takich tematów, skoro przede mną mogłeś robić, co chcesz, Ian — przelotnie obejrzała się za filmem, który również zlustrowałem. — To nie moja sprawa — wyszeptała.
Chwyciłem od razu jej rękę, starając się tym pocieszyć. Uśmiechnęła się, kiedy spojrzała na ten gest. Milczeliśmy i nawet nie zamierzaliśmy tego przerwać, oboje kierując wzrok na Lady i Trampa. Jedna z popularnych scen, w której jedli spaghetti i przez przypadek się cmoknęli. Sięgnąłem po coca-cole, a Alanna zrobiła to samo, i kiedy włożyliśmy słomkę między wargi, prześmiewczo siorbaliśmy na głos. Zaśmialiśmy się, rozluźniając tym samym atmosferę. Chciałem oglądać ją taką radosną i uśmiechniętą już zawsze. Kątem oka widziałem, jak Aly z lekkim rozdrażnieniem kręciła się na fotelu, co jakiś czas rzucając w moim kierunku spojrzenia. Domyśliłem się, że chciała coś powiedzieć i czekałem z ciekawością, co to mogło być tym razem. I długo nie musiałem czekać.
— Sebastian, a... — urwała, jakby się wahała zapytać. Nabrała głębokiego oddechu, uchylając odrobinę szybę, by wpuścić świeżego powietrza. Odwróciłem wzrok w jej stronę, wyczekująco siedząc z delikatnym uśmiechem. Alanna odchrząknęła, nawet na mnie nie patrząc. — A... jak było? — wyrzuciła, nie ukrywając olbrzymich rumieńców oraz zawstydzenia.
— Jak było, co? — powtórzyłem z rozbawieniem, nie dowierzając, że o to zapytała. Doskonale przeczuwałem, co miała na myśli, ale bardzo chciałem usłyszeć to z jej słodkich ust. Parsknęła pod nosem, skrępowana kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
— No... — zaczęła, lecz szybko sobie podarowała kontynuowania tematu. Machnęła ręką, wiercąc się na fotelu. — Nie ważne, zapomnij, Ian — powiedziała z lekceważeniem, nie mogąc ukryć speszenia. Uśmiechnąłem się, ciągle obserwując ją z oczarowaniem. Była taka słodka i niewinna.
— Chcesz wiedzieć jak było? — powtórzyłem jej pytanie, pozwalając sobie chwycić jej rękę. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem, unosząc delikatnie kąciki ust. — Chodź na tylne kanapy, to sama się dowiesz — odpowiedziałem żartobliwie, a ona od razu wyrwała się z mojego uścisku, rozbawiona uderzając mnie delikatnie w ramię. Śmialiśmy się, ale ja jednak w głębi serca pragnąłem, by to w końcu nastało. Może zachowywałem się jak niewyżyty seksualnie dzieciak, który, jak tylko zobaczy kawałek odkrytego ciała dziewczyny, dostaje wzwodu, aczkolwiek ta olbrzymia fascynacja jej osobą, ogromne podniecenie najmniejszymi rzeczami, gorąca ekscytacja – żyłem z tym codziennie, kiedy o niej myślałem albo znajdowała się w zasięgu ręki. Byłem pobudzony przy niej na każdym kroku.
— Przepraszam, ale to strasznie mnie ciekawi — parsknęła skrępowana, przeczesując włosy za ucho. Nerwowo oblizała usta i odwróciła wzrok na bajkę, wówczas ja ciągle na nią patrzyłem i nie mogłem przestać patrzeć. Uśmiechnąłem się, dostrzegając po niej zestresowanie. — Chociaż wkurwia mnie to, że to akurat była ona — powiedziała żartobliwie, ale przeczuwałem, że tak naprawdę to przeżywała. Nie byłem w stanie nic zrobić, obserwując jej tylko rozdarcie. Ten temat był delikatny i co bym nie powiedział, to mogłoby ją zranić i skrzywdzić jeszcze bardziej, a tego chciałem uniknąć za wszelką cenę i wolałem milczeć.
— Chciałbym, żebyś była moją pierwszą w tamtym momencie — odezwałem się, mówiąc to kompletnie przez przypadek. Alanna spojrzała na mnie z zaskoczeniem, a ja miałem ochotę spalić się ze wstydu. Zakłopotany podrapałem się po głowie, unosząc kąciki ust. Z jednej strony czułem, że gdybym mógł cofnąć czas i dokonać innych wyborów, to zrobiłbym to bez dwóch zdań, a z drugiej strony wstydziłem się takich szczerych wyznań przed nią.
— O jakim... momencie mówisz? — zapytała niepewnie, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Uśmiechnąłem się, rozsiadając się wygodniej na fotelu. Oparłszy plecy o drzwi i szybę, spojrzałem na dziewczynę, przez chwilę zachowując milczenie. — Chodzi ci o Susan? — spytała.
— Mówię bardziej o moim pierwszy razie, a Susan nie była moją pierwszą — odpowiedziałem, a Alanna umilkła. Rozsiadła się na fotelu w podobnej pozycji, obserwując mnie z zainteresowaniem. Dostrzegłem, jak jej policzki oblał rumieniec, a oddech stał się płytszy. Miałem wrażenie, że ten temat poruszał w niej dziwną fascynację, ale wcale mnie to nie dziwiło, bo kiedy sam zacząłem to wszystko sobie przypominać, to wzbierało mną dziwne podniecenie.
— A jaki... był twój pierwszy raz? — zadała kolejne pytanie, ściszając swój głos, jakby wstydziła się o tym mówić. Rozbawiony prychnąłem pod nosem, co również rozweseliło Alanne. — No co? Ciekawi mnie to! — broniła się, ciągle się uśmiechając.
— Chcesz rozmawiać o moim pierwszym razie? — stwierdziłem, nie ukrywając rozbawienia. Alanna, z rumieńcem na policzkach i tryskającą fascynacją w baśniowych oczach, pokiwała ochoczo głową. Nie wiedząc czemu, kiedy ten temat poruszyliśmy, od początku czułem podniecenie. Moje podbrzusze wariowało od emocji, ale najgorsze w tym było czuć, jak dżinsowy materiał spodni drażnił mojego penisa. — Miałem czternaście lat, Alanna — powiedziałem, szokując ją.
— Czternaście?! — powtórzyła, uderzając ręką o deskę rozdzielczą. Nie dowierzała, otwierając szeroko oczy.
— Wiem, patola — prychnąłem, czując zalewające mnie gorąco; czy było to spowodowane wstydem, czy podniecającym pobudzeniem, to nie wiedziałem. Nabrałem głębokiego oddechu, oblizując spierzchnięte usta. W aucie coraz bardziej atmosfera stawała się gorętsza, a mi coraz ciężej kontrolowało się brudne myśli.
— Stary, gdzie byli twoi rodzice?! — rzuciła żartobliwie, ciągle nie dowierzając, a ja zaśmiałem się, odczuwając piekące policzki.
— Opowiadałem ci o tym, jak trafiłem do szpitala przez tą brew, pamiętasz? — zapytałem, wskazując na małą, lecz widoczną bliznę na brwi, która ją rozcinała. Skinęła, uważnie mnie słuchając. — To było wtedy, kiedy mnie i Adama zaatakowała grupka starszych gości, pamiętasz? No, to wtedy trafiłem do szpitala i tam... — urwałem, zawstydzony nie wiedząc, jak to nawet opowiedzieć. Uniosłem kąciki ust, speszony odchrząkając: — N-no, to tam się to stało — wyrzuciłem z siebie, czując na sobie jej przeszywające spojrzenie.
— W szpitalu?! — nie mogła w to uwierzyć, ponownie uderzając ręką o deskę rozdzielczą. Biło od niej szokiem, ale również nie mogła ukryć w tym zafascynowania. — J-jak to, gdzie, z kim?! — pytała jak oszalała.
— No... — ciężko było mi opowiadać, bo zaczęło mnie to dziwnie przed nią krępować, ale Alanna wydawała się być bardzo podjarana. Przelotnie obejrzałem się za bajką, prychając pod nosem. — Była tam taka jedna dziewczyna... — mówiłem, wracając wspomnieniami do tego wydarzenia. Kiedy przypominałem sobie towarzyszące mi w tamtym momencie emocje, spodnie coraz mocniej drażniły mnie w kroczu. — To była praktykanta — rzuciłem zawstydzony, szokując ją jeszcze bardziej.
— PRAKTYKANTKA?! — powtórzyła z nie dowierzaniem, zdębiała rzucając mi spojrzenie. — Koleś, przecież to pedofilia! Ile ona mogła mieć lat, dwadzieścia dwa? Pieprzysz, nie ma mowy! —kręciła głową, uśmiechając się szeroko.
— No mówię ci, serio — śmiałem się razem z nią, poprawiając się na fotelu. Oblizałem usta, uchylając lekko szybę. Czułem, jak pociłem się, ale czy było to z powodu panującego gorąca w aucie, czy pobudzających mnie doznań, to nie wiedziałem. — Pamiętam, że była w sali, kiedy mnie szyli na stole — dodałem, a Alanna ciągle nie dowierzała. — Dokładnie nie wiem, jak to się stało, ale to było... — kolejny raz się zawstydziłem, nie mogąc powstrzymać nieśmiałego parsknięcia. — W składziku na miotły... — zaśmiałem się. Dziewczyna od razu wybuchła śmiechem, skręcając się z rozbawienia.
— O mój Boże, naprawdę? — zapytała zaskoczona. Przeczesała włosy, układając się wygodniej na siedzeniu, po czym zawiesiła się rękoma na zagłówku i spojrzała na mnie z zafascynowaniem, co było bardzo seksownym widokiem. — To chyba nie jest najlepszy sposób utraty dziewictwa? — stwierdziła, obserwując mnie.
— No nie — odpowiedziałem szczerze, kątem oka skanując jej ciało. — Z biegiem czasu doszedłem do wniosku, że pierwszy raz powinien być wyjątkowy i tyczy się to wszystkiego – seksu, pocałunku, alkoholu, papierosów, używek, pierwszej imprezy w klubie czy domówka, pierwsza bójka... — uśmiechnąłem się, a Alanna odparła tym samym; swoim słodkim, skromnym uśmiechem, który był piękny i rozczulający. — Uważam, że wspomnienia z ludźmi, z którymi nas coś łączy, są o wiele lepsze niż te, których w ogóle nie znamy. Ja nie znałem tej dziewczyny – widziałem ją wtedy pierwszy i ostatni raz, i teraz co wspominam, to tylko ciasny składzik na miotły, dużo stresu i zażenowania — powiedziałem, po chwili dodając: — Gdybyś to była ty w tamtym momencie, to... byłoby piękne.
Alanna nie odpowiedziała, spoglądając na mnie z rozczuleniem, który tylko roztopił moje serce. Nie chciałem ukrywać tego, że wolałem z nią przeżyć swój pierwszy raz. To byłoby naprawdę coś pięknego, bo żywiłem do niej ogromne emocje. Czasu już nie mogłem cofnąć, a teraz chciałem się postarać, żeby to ona miała z tym miłe wspomnienia. Na dodatek czułem wielką dumę, że to ja mógłbym być jej pierwszym i najprawdopodobniej ostatnim. Alanna nieśmiało chwyciła mnie za rękę, głaszcząc kojąco skórę. Zadrżałem z podniecenia, kiedy mnie złapała.
— Chcesz może... przejść na kanapę z tyłu? — zaproponowałem, uważnie obserwując jej reakcję. Sama propozycja tego ścisnęła mój żołądek, a ja miałem wrażenie, że zaraz eksploduję od dziwnej ekscytacji. Alanna przez chwilę zachowała milczenie, spoglądając na mnie z lekkim zdezorientowaniem. Dostrzegłem, jak na jej policzkach wkradł się duży rumieniec, ale nie było w tym nic nienormalnego, bo również go odczułem na swoich.
— O-okej — odpowiedziała cicho, niepewnie kiwnąwszy głową. Nerwowo przejechała językiem po wardze, po czym nabrała głębokiego oddechu i odwróciła się w stronę tylnych kanap, przeczesując wzrokiem miejsce. Ja w międzyczasie ściągałem buty, kątem oka obserwując ją.
Alanna przeszła na fotele, a ja po chwili dołączyłem do niej – pełen stresu, który wywoływał we mnie dziwną ekscytację, pełen napięcia wywołanego przez rosnące podniecenie oraz pełen brudnych myśli. Usiadłem na wprost, opierając plecy o drzwi samochodu, co zrobiła podobnie Aly. Przez dłuższy moment milczeliśmy, patrząc na siebie nawzajem i wsłuchując się w ciche dźwięki bajki z radia. Czułem, jak materiał spodni drażnił mnie jeszcze mocniej. Czułem, jak coraz ciężej było mi panować nad podnieceniem. Miałem przed sobą Alanne – tak piękną, jaką jeszcze moje oczy nie widziały. Mój wzrok błądził po jej chudych nogach odzianych w rajstopy we wzroki, lustrowałem długą, białą koszulę, a w szczególności jej klatkę piersiową. Przede wszystkim próbowałem (i zdawałem sobie sprawę, jak świńskie to musiało być) dostrzec, jaką miała na sobie bieliznę, ale chyba założyła czarne, krótkie spodenki, bo ta dolna partia ubrania właśnie mi to przypominała. Przed chwilą opowiadałem jej o swoim pierwszym razie, a teraz miałem wrażenie, że emocje z tamtego momentu nie mogły dorównać temu. Czułem, jakbym przeżywał wszystko na nowo, mimo że nawet jej jeszcze nie dotknąłem.
— A-— odezwała się, lecz szybko urwała, widocznie się krępując. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem, a Alanna odchrząknęła, dokańczając: — Ile razy... uprawiałeś seks? — spytała wstydliwie, rumieniąc się. Parsknąłem śmiechem, nie mogąc przestać rozczulać się nad jej słodką skromnością.
— Szczerze? Nie wiem, może pięć albo sześć razy — odpowiedziałem, zauważając, że ją zdziwiłem. Alanna pomrugała powiekami, spoglądając na mnie w sposób, jakby się tego nie spodziewała. — Co? Myślałaś pewnie, że mam na swoim koncie tego setki? — zapytałem, nie ukrywając kpiny. Niepewnie pokiwała głową w zaprzeczeniu, ale jakoś w to nie chciałem uwierzyć. Pewnie bała się przyznać, że uważała mnie za kogoś takiego. — Nigdy nie byłem typem gościa, któremu zależy tylko na jednym i szukałem tego na każdym kroku. Chociaż przyznam, że przez dłuższy czas kierowałem się zasadą, by nie wchodzić dwa razy do tego samego jeziora — przyznałem. Alanna od razu spojrzała na mnie, jakby zaczęła się bać, że może chodzić o nią. — Nie bój się, ciebie to nie dotyczy — odparłem z uśmiechem, dostrzegając po niej uspokojenie. — Ty, to co innego, Al. Ty jesteś mi bardzo bliska — powiedziałem ciszej, czując zalewający mnie rumieniec i gorąco na ciele. Na chwilę umilkłem, dodając po czasie: — Nie chcę nikogo innego oprócz ciebie.
— Kochany jesteś — wyszeptała rozczulona, sięgając po moją rękę. Czule chwyciła dłoń, splatając palce. — Mam to samo z tobą — odpowiedziała z uśmiechem, rumieniąc się.
— A ty, Alanna? — zacząłem, zastanawiając się, czy dobrze robiłem, poruszając ten temat – budził we mnie tyle podniecających doznań, że ciężko było usiedzieć w miejscu i nic nie robić. Nerwowo oblizałem usta, nabierając głębokiego oddechu. — Nigdy z nikim przedtem się nie dotykałaś? — zapytałem, oddychając nierównomiernie. Czułem, jak zaczynałem pocić się na całym ciele.
— N-nie... — odpowiedziała skrępowana, uciekając wzrokiem gdzie indziej. Zawstydziła się uroczo, co tylko rozgrzało mnie jeszcze mocniej; miałem ochotę pociągnąć ją w swoją stronę i rozszarpać z namiętności. — T-tylko kilka... pocałunków, nic konkretnego... — opowiadała z lekkim uśmiechem, oddychając głębiej.
— A siebie... dotykałaś kiedykolwiek? — zadałem kolejne pytanie, oblizując spierzchnięte usta. Miliony myśli kłębiło się w mojej głowie, kiedy sobie to wyobrażałem. Miliony p o d n i e c a j ą c y c h myśli. Wyswobodziłem rękę z uścisku, gdzie dotychczas trzymaliśmy się czule za dłonie, i pozwoliłem sobie złapać delikatnie jej ramię, kojąco go głaszcząc. Nie wiedząc nawet, czemu.
— N-nie... — odparła speszona, marszcząc lekko brewki. Słyszałem, jak oddychała ciężko, zalewając się ogromnym rumieńcem na twarzy. — Sebastian, dlaczego pytasz? — spytała, przelotnie obracając się za mną. Zauważyłem, jak jej wzrok prześwidrował moje krocze, na którym, zapewne, zdążyła zauważyć wybrzuszenie.
— Tak po prostu — wzruszyłem ramionami, nie wiedząc, co jej odpowiedzieć. W aucie było gorąco i nie dało się ukryć, że atmosfera była pobudzająca. Umilkliśmy, kolejny raz wsłuchując się w swoje ciężkie oddechy oraz grający film. Po jakimś czasie odważyłem się złapać Alanne, pociągając ją w swoją stronę.
Nic nie mogło mnie uspokoić; żadna myśl o Adamie; żadna myśl o dżentelmeńskich manierach; żadna myśl o tym, by trzymać ręce blisko siebie. Oj, nie, już nie. Zafascynowany byłem nią jak nigdy. Usadziłem Alanne na kolanach, a kiedy przysunęła się bliżej i poczuła mojego penisa pod dżinsowym materiałem spodni, z jej gardła wydobyło się ciche westchnięcie. Dłużej nie mogłem tego znieść; wplotłem rękę w kłęb jej ciemnych włosów i stanowczym ruchem pociągnąłem, przyciskając wargi do gorących ust Alanny. Oddała pocałunek bez wahania, ujmując moje policzki w swoje dłonie. Całowaliśmy się namiętnie i tak żarliwie jak nigdy przedtem. Potężne podniecenie zalewało każdy zakamarek mojego ciała, w szczególności dobijając do podbrzusza i niżej, gdzie prawie eksplodowałem.
Alanna odsunęła się kawałek ode mnie, oddychając ciężko. Spojrzała w moje oczy, a ja z zafascynowaniem wyrównałem kontakt wzrokowy, nie mogąc się od niej oderwać. Była jak narkotyk. Była lepsza. Jej słodka twarzyczka biła rumieńcami, ale co lepsze, to paliła się podnieceniem równym co moje wrzące pod skórą. Objąłem ją mocno wokół, zaciskając materiał koszuli w dłoniach. Czułem takie rozgorączkowanie emocjonalne, że ledwo panowałem nad sobą i tym, co robię. Alanna jęknęła głośno, kiedy przycisnąłem usta do jej szyi, obdarowując ją zachłannymi i namiętnymi pocałunkami. Całowałem ją w szaleństwie, nie mogąc jednak nasycić się niczym, a pragnąc tak wiele.
— Sebastian... — westchnęła z uniesieniem, splatając palce na moim karku. Mruczała cichutko z podniecenia, poruszając delikatnie biodrami. Dostawałem szału, kiedy za każdym razem czułem, jak ocierała się powoli o mojego penisa. — O mój Boże...
Ponownie sięgnąłem ręką do jej długich włosów, chwytając za pasma. Pociągnąłem w swoją stronę i przycisnąłem jej gorące usta do swoich, całując bez opamiętania; z namiętnością i dzikością, a ona bez zastanowienia oddawała się całemu erotyzmowi. Oddawała pocałunki z równą pasją, z jaką ja ją obdarowywałem. Pragnąłem ją w każdy możliwy sposób; w każdym możliwym kawałku; każdy możliwy milimetr. Dostawałem na jej punkcie jakiejś obsesji, bo ilekroć była w moim centrum zainteresowania, to rozmarzałem się w fantazjach na jej temat i wspólnej przyszłości, a tak się stało, że była w moim centrum zainteresowania cały czas. Wizja takiej bliskości była przede wszystkim najbardziej podniecającą myślą w moim życiu – budziła we mnie tyle emocji, ile żadnej innej dziewczynie się nie udało. Ona po prostu była moim największym narkotykiem.
Nagle Alanna odsunęła się kawałek ode mnie, nawet nie spoglądając w moje oczy. Zalana rumieńcami, ledwo panująca nad szybszym i ciężkim oddechem oraz uniesiona podnieceniem, zabrała ręce z mojego karku, niepewnie zbliżając je do swojej białej koszuli. Patrzyłem na nią w kompletnym oszołomieniu, przełykając ślinę przez zaschnięte gardło. Nie wiedziałem, do czego zmierza, ale każdy jej ruch hipnotyzował mnie i ekscytował jeszcze mocniej. Obserwowałem ją z rozemocjonowaniem, niespodziewanie zastygając w miejscu, kiedy odpięła pierwszy guzik w koszuli.
— Alanna? — wyrzuciłem zdezorientowany, na przemian spoglądając najpierw na jej twarz, a potem na odpięty guzik, wówczas gdzie sięgała do kolejnego. Stres zawitał przede mną, zalewając mnie w mgnieniu oka po całości. Oblizałem spierzchnięte wargi, nabierając głębokiego oddechu. Boże, to się działo na prawdę. — Malutka, chcesz tego? — zapytałem dla pewności, chwytając jej ręce.
— Zrób to za mnie — wyszeptała z uniesieniem, oddychając nierównomiernie. Spojrzałem na jej twarz, dostrzegając tylko i wyłącznie wyraz podniecenia. Alanna jak poprosiła, tak zrobiła – dała mi dostęp, bym to ja rozpiął jej koszulę.
To się działo na prawdę. Odwróciłem wzrok na biały materiał, który ukazywał kawałek nagiej skóry. Z podnieceniem zeskanowałem cały biust, dostrzegając napierające sutki. Pomimo tak gorących emocji, które wrzały w moim ciele, to stres opanował mnie w całości. Fantazjowałem o tym od początku naszej przypadkowej znajomości, a kiedy miałem to tuż przed nosem, to nie wiedziałem, co robić. Wiedziałem tylko o jednym: by dać jej wszystko, co najlepsze i wprowadzić ją w najlepszy orgazm pod słońcem. Nerwowo oblizałem usta, z wahaniem sięgając do kolejnego guziczka. Moje ręce drżały ze stresu, a jednocześnie podniecenie uderzało poza limit. Ona chciała tego, chciała tego tak bardzo, ale tak, jak ja tego pragnąłem? Nie protestowała, kiedy odpiąłem jej kolejny guzik, a moim oczom ukazywało się więcej nagiej skóry. Zafascynowany każdym kawałkiem jej ciała czułem, że już nie mogłem się od niej oderwać.
— O mój Boże... — westchnęła z podnieceniem.
Kiedy odpiąłem jej ostatni guzik, na chwilę powstrzymałem się od kolejnego ruchu. To się działo na prawdę. Fantazjowałem o tym, od kiedy ją spotkałem. Przez cały ten czas moje ręce były skłute potężnymi, najcięższymi kajdanami, a sam znajdowałem się w klatce. Teraz tych kajdan nie było, a ja byłem poza klatką. Spojrzałem najpierw na zarumienioną i pełną podniecenia twarz Alanny, która przymknęła powieki od momentu, kiedy przejąłem inicjatywę. Nachyliłem się i obdarowałem jej słodkie usta czułym pocałunkiem, po czym wróciłem wzrokiem na jej klatkę piersiową; oddychała szybko i nerwowo, ale wiedziałem, że tego w końcu chciała. Była gotowa, a ja gotowy sprawić jej wszystko, co najlepsze.
Złapałem materiał koszuli w obu dłoniach i powoli odsłoniłem, skupiając wzrok prosto na jej dużych, jędrnych piersiach. Nabrałem głębokiego oddechu, czując potężne uderzenie podniecenia prosto w podbrzuszu, a zaraz po tym mój penis zesztywniał jeszcze mocniej, drażniąc o dżinsowe spodnie. Odczułem, jak w moim organizmie napłynęła większa dawka endorfin niż po jakimkolwiek psychodeliku. Z zafascynowaniem patrzyłem na jej piersi, nigdy przedtem nie widząc takich u nikogo innego. Przelotnie obejrzałem się za Alanną, która oddychała szybko i ciężko, nawet nie spoglądając w tę stronę; patrzyła na sufit, totalnie odlatując z podniecenia. Rozemocjonowany spojrzałem z powrotem na jej piersi, po chwili odważając się ująć w swoje dłonie.
— O Boże! — jęknęła rozgorączkowana, spinając wszystkie mięśnie.
Czułem, że tym razem ja odleciałem. Totalnie. Widząc jej piersi i trzymając je w rękach miałem wrażenie, że trzymałem najbogatsze złoto na ziemi. Eksplodowałem, utraciłem kompletnie zdrowy rozsądek. Byłem tak podniecony i nagrzany, że przestałem myśleć racjonalnie. Oblizałem wargi, po chwili bez zastanowienia wpijając się żarliwymi pocałunkami w jej piersi. Jakbym robił to z utęsknieniem, chociaż miałem je pierwszy raz w dłoniach i ustach. Alanna jęknęła, poruszając biodrami tuż nad moim twardym penisem. Dotykałem ją z niepohamowaniem, ściskałem z głodu, nie mogąc się nasycić, całowałem aż do utraty tchu. To była jakaś obsesja, a w rzeczywistości była to tylko moja słodka, słodka Alanna, kosmiczna przyjaciółka.
Objąłem ją wokół i docisnąłem do siebie, językiem błądząc po całych kształtach i sutkach. Miała piękne piersi, wręcz idealne. Nie mogłem się opanować, czując, że wstąpiło we mnie coś, czego nie planowałem – i nawet nie wiedziałem, że mógłbym taki być. Zachowywałem się inaczej, niż jakby zrobił to prawdziwy Sebastian Olivers. Miałem być delikatny, troskliwy, czuły jak nigdy dotąd, a z ogromnym podnieceniem dorwałem się do niej z utęsknieniem i erotycznym głodem. Alanna jęczała z uniesieniem, zaciskając dłonie na moich ramionach oraz spinając ciało. Pobudzony nie umiałem się kontrolować, pragnąc więcej, więcej i więcej.
To się stało na prawdę.
— O mój Boże! — wyjęczała seksownie, wplatając dłonie we włosy.
Oderwałem się, rozemocjonowany wbijając spojrzenie na jej ciało. Złapałem za biodra, jak zahipnotyzowany obserwując, jak delikatnie poruszała nimi w rytm głuchej muzyki. Ona totalnie odleciała. Nerwowo chwyciłem za białą koszulę i ściągnąłem ją z niej, a ona nawet nie protestowała, co więcej, to nawet pomagała. Pozwoliłem sobie kolejny raz z zafascynowaniem obejrzeć jej ciało, dostrzegając na żebrach starą bliznę w kształcie podkowy, o której mi opowiadała na początku naszej znajomości. W żaden sposób nie ujmowało jej piękna. Moje dłonie błądziły po jej nagim ciele wszędzie gdzie mogły; dotykałem ramion i rąk, widząc, jak drżała z przebiegającego dreszczu; dotykałem pleców, lędźwi i bioder, czasami przez przypadek zaciskając palce; dotykałem – i co najważniejsze – to ciągle jej śliczne piersi z utęsknieniem i zapałem. Żarliwie wpoiłem się ustami w słodkie, sterczące sutki, słysząc z jej gardła podniecający jęk.
— Boże, nie przestawaj! — poprosiła, otwierając okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Nabrała głębokiego oddechu i ujęła delikatnie moją głowę w swoje ramiona, przyciskając do piersi. Całowałem ją bez opamiętania, z namiętnością i zachłannością jak nigdy. Całowałem ją i nie mogłem przestać. Alanna przez przypadek, kiedy wcisnęła przycisk automatycznego otwierania okna, zapomniała o jego ponownym wciśnięciu, by szyba zatrzymała się w odpowiednim momencie – przez to całkowicie opadła. — Kurwa, Sebastian! — rzuciła nagle, szamotając się w moich objęciach. Niewzruszony ciągle ją całowałem, dopiero zaprzestając, kiedy mną potrząsnęła i wskazała palcem w stronę auta obok. — Kurwa, to Isabella i Eliot, spójrz!
Uniosłem głowę, wbijając spojrzenie na czerwonego, starego Jeepa, którego zauważyłem na początku, jak tu przyjechaliśmy. Otworzyłem szerzej oczy, kiedy w środku dostrzegłem, jak Isabella i Eliot się pieprzyli.
— O kurwa! — rzuciłem oniemiały, szeroko się uśmiechając. Nie mogłem w to uwierzyć, że oni za naszymi plecami się ukrywali. To znaczy, ja też z Alanną ukrywaliśmy się przed wszystkimi, ale oni?! Bajerę było czuć między Lloydem i Jennifer, ale za cholerę nie pomyślałbym, że Eliot będzie kręcił z Isabellą! — O kurwa, oni się dymają! — nie dowierzałem, wpadając w śmiech.
— Zamknij okno, jeszcze nas zobaczą! — panikowała, prędko zakładając koszulę. Ciągle uniesiony podnieceniem oglądałem się za Alanną, wciąż nie mogąc pojąć, że w końcu ją miałem tak blisko. Przelotnie obejrzałem się za samochodem Eliota, z nie dowierzaniem kręcąc głową – co za śmieszny zbieg okoliczności, że obok dobrego kumpla robiłem podobne rzeczy. Wiedziałem jednak, że nie mogłem mu o tym powiedzieć, a z miłą chęcią wyszedłbym i przybił sobie z nim piątkę. — O cholera, zaraz północ — zauważyła Alanna, spoglądając na wyświetlacz telefonu.
— Północ?! — powtórzyłem w szoku, sztywniejąc. Przypomniałem sobie, że o północy obiecałem jej tacie wrócić z powrotem. Pośpiesznie przedostałem się na miejsce kierowcy, zakładając na stopy buty, w międzyczasie czując na sobie palące spojrzenie Alanny.
— Co jest? — zapytała zdziwiona, siedząc ciągle na tylnych kanapach. Wyglądała na niewinną i zawstydzoną, chociaż miała rozpiętą koszulę i piersi na wierzchu, prezentując się bardzo seksownie. Oblizałem usta, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Z całych sił walczyłem ze swoim popędem seksualnym i ogromnym podnieceniem a rozsądkiem, który krzyczał, bym nie podpadał jej ojcu. — Nie chcesz... dokończyć? — spytała nieśmiało, przeczesując ciemne kosmyki włosów za ucho.
— Obiecałem twojemu tacie przywieźć cię o północy, nie chcę go rozczarować, Al — odpowiedziałem przejęty, starając się unormować nerwowy oddech. Ta godzina momentalnie postawiła mnie na nogi, zwłaszcza że bardzo nie chciałem wyjść przed jej tatą na niegrzecznego, bo dotychczas miał o mnie dobre zdanie. Delikatnie złapałem Alanne za ramię, kojąco pocierając rozgrzaną skórę.
— Przestań, to mój tata — prychnęła kpiarsko, w ogóle się tym nie przejmując. Zmarszczyłem brwi, nie mogąc zrozumieć jej lekceważącego podejścia. — Olej go — machnęła ręką, wzruszając ramionami.
— Nie mogę, przepraszam — odparłem, wzdychając głęboko. Ponownie zeskanowałem jej jędrne piersi, które unosiły się wraz z ciężkim i nierównomiernym oddechem. — On ma o mnie dobre zdanie, nie chcę tego spieprzyć, Al — dodałem ciszej, skupiając wzrok na jej klatce piersiowej. W końcu je miałem, to się w końcu stało na prawdę. Nadal w to nie wierzyłem, mając przeczucie, że to wszystko to tylko kolejny sen z jej udziałem. — Boże, jesteś taka piękna... — wyszeptałem, zachwycając się. Delikatnie złapałem jej pierś w dłoń, podniecając się. Alanna westchnęła, rumieniąc się na policzkach. Miałem ochotę wrócić na tylne kanapy, rozebrać ją i pieścić do rana. Cholera jasna, zaraz północ, opanuj się! — S-stop! — zaprotestowałem, walcząc ze sobą z całych sił.
Odwróciłem się w stronę kierownicy, nabierając głębokiego wdechu. Włożyłem kluczyki do stacyjki i przekręciłem, odpalając samochód z głośnym warknięciem ośmiocylindrowego silnika. Było już dawno po Zakochanym kundlu, a większość aut jak stała, tak ciągle stoi. Domyślałem się, że wszyscy wyprawiali podobne rzeczy, co my. Przelotnie obejrzałem się za Alanną, która prześmiewczo westchnęła z dezaprobatą, jak obrażona zapinając koszulę. Moja słodka, słodka Alanna. Czyżby zwykłe pieszczoty piersi spowodowały, że pragnęła tego jak powietrza? Parsknąłem pod nosem, oglądając ją w lusterku, gdzie odbijała mi się jej wpół naga, piękna osoba.
— Nie wierzę, że to się stało na prawdę — powiedziała z uśmiechem, wracając na swoje miejsce. Patrzyła na mnie onieśmielona, nie dowierzając temu, co się wydarzyło między nami. Dostrzegłem, że była po tym wszystkim zawstydzona, ale wciąż nie mogła ukryć dużego podniecenia.
— To dopiero początek, malutka.
~*~
Niestety, ale na północ nie zdążyłem. Byliśmy dziesięć po północy. Kiedy podjechałem pod jej dom, zobaczyłem zapalone światło dobiegające z salonu. Cholera, miałem przechlapane. Bardzo zależało mi na tym, aby jej tata mnie polubił i nie chciałem, żeby to się zmieniło. Pamiętając ciągle o cennych radach mojej młodszej siostry, których nawet nie wykorzystałem przez większość randki, postanowiłem ten ostatni raz pokazać się z tej dobrej strony przed moją ukochaną Alanną. Zatrzymałem samochód i wysiadłem, okrążając auto oraz otwierając jej drzwi. Tylko niczego nie spierdol — powtarzałem, stresując się, kiedy powoli wysiadała, spoglądając na mnie z uśmiechem, jakby bawiło ją moje dżentelmeńskie zachowanie.
— Dzięku-— urwała, bo w międzyczasie przez przypadek przytrzasnąłem drzwiami samochodu jej białą, długą koszulę, niechcący rozrywając ją. Otworzyłem szeroko oczy, spanikowany patrząc się w ciszy na rozerwany materiał. Boże, dlaczego ja jestem takim gamoniem? Alanna wybuchła śmiechem, wcale się tym nie przejmując. — Jejku, jesteś taki słodki, Sebastian — powiedziała rozbawiona, czule chwytając mnie za ramię.
— P-przepraszam cię! — panikowałem jak baba, nie wiedząc nawet, co zrobić z tą koszulą. Otworzyłem z powrotem drzwi i nachyliłem się, zabierając z ziemi urwany materiał. — M-może ci go przyszyć? — zaproponowałem, nerwowo oddychając. Alanna kolejny raz zaśmiała się z rozczuleniem, zabierając z mojej ręki materiał.
— Nie przejmuj się, ja go przyszyję — odparła, kierując się do domu. Zamknąłem samochód i dołączyłem do niej, odczuwając dziwny stres. Bałem się, że kiedy spotkam jej tatę, to zobaczę to samo rozczarowanie, które widzę w jej oczach. Bardzo tego nie chciałem. Kiedy zbliżaliśmy się do drzwi, czułem, jak moje nogi miękły. Alanna chwyciła za klamkę i weszła ze swobodą, w ogóle nie przejmując się, że byliśmy po czasie. — Jestem! — zawołała, ściągając z siebie odzież wierzchnią. W salonie jej rodzice oglądali film, nawet nie przejmując się naszą obecnością. Zaraz, to ja zestresowany trząsłem portkami po to, by zobaczyć, jak jej tata tylko przelotnie patrzy w tę stronę? — Widzisz? — parsknęła rozbawiona, zatrzymując się przede mną. — Mają nas totalnie gdzieś — zaśmiała się.
— N-no, to ten... — zacząłem niepewnie, drapiąc się po głowie. Nabrałem głębokiego oddechu i rozejrzałem się dookoła, po czym zatrzymałem wzrok na jej koszuli, w szczególności na biuście. Alanna to zauważyła, od razu zalewając się rumieńcem na policzkach. — No, to... Mam nadzieję, że się podobało — powiedziałem lekko skrępowany, unosząc kąciki ust. Włożyłem ręce do kieszeni spodni, opierając się o framugę drzwi. Alanna, uroczo zawstydzona na twarzyczce oraz ze skromną postawą, patrzyła na mnie w ciszy. Oblizałem usta, pozwalając sobie złapać jej małą rączkę. Przystawiłem ją do moich ciepłych warg, obdarowując czułym pocałunkiem. — Dziękuję — wyszeptałem wdzięcznie, dziękując za spędzony wieczór.
Spojrzałem w jej oczy, a Alanna z onieśmieleniem wyrównała kontakt wzrokowy. Przez krótki moment milczeliśmy, po czym zaczesałem jej piękne, długie włosy za ucho i uśmiechnąłem się. Moja słodka, słodka Alanna. Pożegnałem się, całując ją kolejny raz czule w rękę i wyszedłem, słysząc za plecami zamknięcie drzwi. Całe ciśnienie ulotniło się wraz z głębokim oddechem, który nabrałem w drodze do auta. Boże, ten wieczór... to było coś. Na samą myśl o kolejnej bliskości czułem podniecenie i ekscytację. Jak nigdy przed żadną inną bliskością. Miałem ją. W końcu ją miałem. Na wyłączność, tylko dla siebie. Moja ukochana Alanna. Zatrzymałem się, kiedy usłyszałem przekręcający się zamek, a z domu wybiegła w pośpiechu Aly.
— Sebastian! — zawołała, stojąc tuż za mną. Odwróciłem się, wbijając spojrzenie na jej baśniowe, nieziemskie oczy. Oddychała szybko, nerwowo oblizując usta. Przez chwile milczeliśmy, a ja, nie wiedząc, czemu, zaczynałem rozgrzewać się w całym ciele. I wcale nie ze stresu, a z podniecenia.
— Co się stało? — zapytałem z zainteresowaniem, uważnie na nią spoglądając.
— Chcesz może... — zaczęła, denerwując się. Nabrała głębokiego oddechu i po raz kolejny oblizała spierzchnięte wargi, zaczesując kosmyk włosów za prawe ucho.— Poprzytulać się?
— Poprzytulać się? — powtórzyłem, czując wzbierające mnie pobudzenie. Alanna skinęła głową, rumieniąc się. Stałem przed nią oniemiały, analizując znaczenie tego zdania. — Poprzytulać się? Jasne — odpowiedziałem prędko, nie odrywając wzroku od jej lśniących, baśniowych oczu. — Jasne, że chcę się poprzytulać.
— To ja... otworzę okno — powiedziała zawstydzona, kierując się powoli w stronę drzwi.
— Jasne, otwórz okno — powtórzyłem onieśmielony, odczuwając zalewające mnie podniecenie na samą myśl, że się poprzytulamy.
~*~
ŁOŁ ŁOŁ ŁOŁ ALANNA CO TY WYPRAWIASZ PRZECIEZ JESTES DZIEWICA A SEKS TYLKO PO SLUBIE
DAWAJ SEBA ZAMOCZ FREDA!!!!!1
Btw, nie spodziewałam się, że ten rozdział będzie miał 16k słów (:
I zapraszam wszystkich do wspólnej modlitwy o przedłużenie zdalnych, bo od 12 stycznia zaczynam sesje [*]
Tak w ogóle, to zapraszam do obserwowania mojego twittera pod nazwą mangoforlove, instagrama pod nazwą xnatiku no i ogólnie wyczekiwanie jakichś ciekawych wiadomości, bo odważam się w końcu podjąć poważną decyzję w swoim życiu i wydać Stowarzyszenie umarłych dzieciaków, jednak przede mną jeszcze długa droga. Na pewno mogę śmiało oznajmić, że planuję przyszłość pisarza! (:
Dziękuję Wszystkim, którzy mnie wspierają i są ze mną
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top