7. O chłopczyku uwięzionym w imbryczku

Tego dnia Suzie wstała jeszcze wcześniej niż zwykle i jeszcze przed śniadaniem zaczęła odkładać wszystkie zabawki na ich pierwotne miejsca. Gdy wszedłem do jej pokoju obudzony dziwnym dźwiękiem szurania, zobaczyłem, jak próbuje wepchnąć przepełniony klockami karton pod łóżko.

- Hej, hej, spokojnie - chciałem podejść i pomóc jej się uporać ze źle ułożonymi zabawkami, ale gdy tylko się obróciła i spojrzała na mnie, zaczęła krzyczeć:

- Tatusiu, jesteś goły!

Zaśmiałem się na jej słowa i pokręciłem głową z niedowierzania widząc, jak szybko nakrywa twarz kocem, żeby nie musieć na mnie patrzeć.

- Przecież mam na sobie spodnie - odparłem.

- Ale nie koszulkę! - pisnęła. - Teraz widzę twoje... twoje...

- Suzie, nie wygłupiaj się - próbowałem ściągnąć materiał z jej głowy, jednak jej malutkie piąstki zbyt mocno go ściskały, a nie chciałem robić nic na siłę, by przypadkiem nie zaszkodzić mojej Kruszynce.

- Mobhżesz mi pomhóc, jak się ubierzhesz - usłyszałem jej mamrotanie mocno stłumione, ale i tak je zrozumiałem. Dlatego poszedłem po jakąkolwiek koszulkę, nałożyłem ją na siebie i wróciłem do pokoju Suzie, która przez cały ten czas pozostawała pod przykryciem i oznajmiłem, rozpościerając ramiona:

- Już jestem ubrany.

Kruszynka wyjrzała ostrożnie, odsłaniając tylko jedno oko, by się upewnić, czy nie kłamię. I gdy mnie zobaczyła w kompletnym stroju, odetchnęła z ulgą i podniosła się z podłogi.

- To dobrze, bo mi było tam strasznie gorąco - powiedziała. - A teraz pomożesz mi się przygotować dla Amy!

Podeszła do mnie i złapała mnie za rękę, ciągnąc w stronę lalek i pluszaków, które leżały porozrzucane w kącie. W międzyczasie próbowałem sobie przypomnieć, kim jest ta dziewczynka, o której mówiła Suzie i po chwili sobie przypomniałem, jak May wspominała, że w sobotę ma przyjść najlepsza koleżanka naszej córeczki, by wspólnie się pobawić po południu.

A sobota to dzisiaj.

Widząc, ile nas czeka jeszcze pracy, zabrałem się za odkładanie zabawek na półki, w czasie gdy Suzie wykładała na różowy stoliczek piękny serwis, o który poprosiła Mikołaja w zeszłe święta.

*

Do planowanej wizyty pozostał kwadrans. Suzie siedziała w salonie w swojej ulubionej fioletowej sukience, którą specjalnie na tę okazję wyprasowała May. Machała krótkimi nóżkami w powietrzu ze zniecierpliwienia, nie mogąc się doczekać.

W mieszkaniu rozległ się dźwięk telefonu May, która odebrała go po kilku sygnałach. Rozmowa trwała tylko chwilę, podczas której moja żona miała ściągnięte brwi, a gdy odłożyła komórkę i odwróciła się w naszą stronę, była zmartwiona. Podeszła do Suzie, kucnęła przed nią i powiedziała:

- Przykro mi, córeczko, ale Amy nie przyjdzie. Telefonowała jej mama, Amy jest chora.

Suzie spuściła głowę i nie mówiąc ani słowa poszła do swojego pokoju, zamykając drzwi. Spojrzeliśmy po sobie nie wiedząc, co mamy teraz zrobić. Kruszynka naprawdę wyczekiwała tej wizyty, bo to miał być pierwszy raz, kiedy odwiedziłaby ją koleżanka. A teraz jej malutkie marzenie musiało zostać odłożone w czasie.

Wziąłem May za rękę i poprowadziłem ją do pokoju naszej córeczki. Delikatnie uchyliłem drzwi od jej pokoju i zajrzałem do wnętrza i aż ścisnęło się moje serce: Suzie siedziała w kącie oparta o stos poduszek, mocno obejmując Pana Sysia, jej ulubionego pluszowego misia. Co jakiś czas używała jego łapki do otarcia policzków, które lśniły od łez.

- Suzie - zanuciłem łagodnie, wchodząc wraz z May do pokoju, jednak dziewczynka nie zareagowała.

- Kochanie, co się stało? - zapytałem zmartwiony.

- Nie będę miała się z kim bawić - załkała w końcu. - Chciałam, żeby to Amy się ze mną pobawiła.

- A... może to my się z tobą pobawimy? - zaproponowała May, a ja miałem ochotę ją za to wyściskać, choć nie wyobrażałem siebie bawiącego się zabawkami dla dziewczynek. Ale czego to się nie robi z miłości?

- Serio? - zapytała, nareszcie odwracając główkę w naszym kierunku, a na jej twarzy formował się delikatny uśmiech.

- Serio, serio - powiedziałem, by rozweselić ją jeszcze bardziej cytatem jednej z naszych ulubionych bajek, które czasem wspólnie oglądaliśmy.

Zerwała się z podłogi i natychmiast rzuciła się w naszym kierunku, obejmując nasze nogi. Podprowadziła nas do przygotowanego przez nią z rana stoliczka, ale zatrzymała się i podrapała po główce.

- Połamiecie moje krzesełka - powiedziała, patrząc na nas lekko zmartwionym wzrokiem.

- Nie, jeśli usiądziemy na podłodze - odparłem i dla potwierdzenia tych słów odsunąłem jedno z nich na bok i usadowiłem się przy stoliku. Moje ruchy powtórzyła May, siadając obok mnie.

- W takim razie witam was na herbatce u Calineczki! - pisnęła radośnie Suzie. - Miło mi powitać księcia Eryka i Esmeraldę!

Kruszynka zaczęła nalewać herbatkę do filiżanek, ale strumień nagle przestał lecieć. Spróbowała postawić imbryczek na stole i ponownie zacząć nalewać, lecz nic się nie zmieniło.

- Pewnie torebka od herbaty utknęła w dziobku - powiedziałem, łapiąc za naczynie i zaglądając do środka. I miałem rację - to ona blokowała przepływ. Dlatego postanowiłem wypchnąć torebkę małym palcem. Na moje nieszczęście tylko pogorszyłem sprawę, bo mój palec utknął w środku.

- Mmm... Pomożecie? - zapytałem zażenowany widząc, jak moje kobiety zaczynają się ze mnie śmiać.

- Tatusiu, ale ty jesteś niezdarny! - powiedziała radośnie Suzie.

- Chcesz odzyskać imbryczek? - zapytałem, na co Kruszynka natychmiast spoważniała.

- Daj mi to - powiedziała May i zaczęła powoli ściskać, wiercić, okręcać i wyginać mój palec. Krzywiłem się z bólu, ale żaden dźwięk nie opuścił moich zaciśniętych ust.

W końcu po kilku minutach walki udało się nareszcie wyzwolić moją dłoń, na której najmniejszy palec był lekko siny. Jedynym plusem tego było to, że ta piekielna torebka wypadła z otworu i mogliśmy ją wyłożyć na spodeczek.

*

- Dziś ci opowiem o ciekawskim chłopczyku, który został uwięziony w imbryczku - powiedziałem do Suzie, kładąc się tuż obok niej i obejmując ją.

- To prawie jak o tobie! - zaśmiała się, a ja tylko potaknąłem. Gdyby wiedziała, że prawie każda bajka, którą jej opowiedziałem, była inspirowana jakąś sytuacją, której byłem świadkiem lub uczestnikiem danego dnia, zaczęłaby mnie wypytywać o szczegóły każdej z nich, a niektóre historie wolałbym pominąć.

- W małym miasteczku nieopodal lasu stał sobie domek. W domku tym żył mały chłopiec, który lubił wszystko wiedzieć. Dlatego kiedy jego tato majstrował coś w warsztacie, stał obok i podawał mu części, zaś w nocy sam próbował tworzyć różne rzeczy - karmniki, zegary, wieże ze śrubek... Często też przyglądał się mamie kiedy wyszywała serwetki, robiła jego szalik, czy gotowała. Chłopczyk lubił także wędrować po lesie i chodzić nowymi ścieżkami.

- Nie bał się? - spytała Suzie.

- Oczywiście, że trochę się bał, ale jego ciekawość była silniejsza niż strach - odpowiedziałem.

- I pewnego wieczora, gdy siedział w oknie swojego pokoju i patrzył z utęsknieniem na las, zobaczył małe migoczące światełko. Chłopiec oczywiście był ciekawy, co to takiego, dlatego otworzył okno i wyskoczył. Gdy tylko znalazł się w ogródku pobiegł w stronę przemieszczającego się światełko i podążał za nim. Wszedł na nieznaną mu do tej pory ścieżkę. Drzewa rosły tu niesamowicie gęsto, dużo z nich było również poprzewracanych. Chłopiec nie czuł się bezpiecznie, ale postanowił iść dalej. Nagle w środku lasu pojawił się stary młyn, koło którego płynęła zielona rzeczka. Światełko, które prowadziło chłopca, zniknęło, ale nie zwrócił na to nawet uwagi. Bardziej interesowała go ta chatka, przy wejściu której paliła się lampka. Chłopiec zapukał do drzwi, które otworzyła posiwiała staruszka. Zaprosiła chłopca do domku i kazała usiąść przy stole, na którym stał stary imbryk oraz talerzyk z ciasteczkami. Staruszka poprosiła chłopca, by się rozgościł, a sama poszła w głąb domu. Chłopiec nie wiedział, co ma ze sobą począć. Postanowił poczęstować się ciasteczkiem i gorącą herbatą. Okazało się jednak, że imbryk był pusty, dlatego wziął tylko ciasteczko. Tak mu zasmakowało, że nawet nie zauważył, kiedy zaczął się zmniejszać! Gdy staruszka przyszła z powrotem do pokoiku, chłopiec był malutki jak Calineczka.

Suzie zaśmiała się, a ja kontynuowałem opowieść:

- Złapała chłopca, który dopiero teraz zauważył zmianę i wrzuciła go do imbryka.

„Mam cię!", zaśmiała się kobieta.

Przykryła imbryk pokrywką i zostawiła go. Chłopiec zaczął płakać. Rodzice zawsze mu powtarzali, że nie powinien być zbyt ciekawski, ale nigdy ich nie słuchał. Teraz, gdy zaczął o nich myśleć, doszedł do wniosku, że mieli rację. Usłyszał jednak cichutki głosik, który mówił do niego:

„Wyjdź przez dziobek!"

Chłopiec nie wiedział, jak ma się tam wspiąć. Widział światło, które wpadało przez otwór, ale było ono zbyt wysoko.

„Nie mam jak!", zawołał żałośnie.

Wtedy usłyszał za sobą jakiś szum. Niestety, w imbryku było bardzo ciemno i nic nie widział.

„Pomogę ci", powiedział inny chłopiec, który stanął w świetle wpadającym przez dziobek.

Podszedł do niego i złożył dłonie w łódkę. Chłopiec z lekkim wahaniem ustawił tam stopę, ale już po chwili oderwał się od ziemi i leciał w stronę wylotu i... udało mu się! Za sobą usłyszał jeszcze głos drugiego chłopca, który powiedział:

„Znajdź rodzynki! One przywrócą nam normalny wzrost!"

Chłopiec rozejrzał się i dostrzegł talerzyk z przysmakami, do którego natychmiast podbiegł. Ledwo chwycił jedno ziarenko, takie wydawało się duże! Ale z każdym kęsem rósł i rósł, aż wrócił do swoich normalnych rozmiarów. Natychmiast chwycił imbryk i wyciągnął z niego drugiego chłopca. Podał mu rodzynkę i już po chwili on również wrócił do dawnego wzrostu. Wymknęli się cicho przez drzwi i uciekli w stronę lasu. Droga do domu okazała się być krótka. Chłopiec szybko wskoczył przez okno, które zostawił lekko uchylone i zawinął się w kołdrę. Postanowił, że nigdy więcej nie postąpi w podobny sposób i postara się nie być aż tak ciekawskim.

- Głupiutki chłopczyk - zaśmiała się Suzie, która przetarła oczka ze zmęczenia.

Poczekałem, aż zaśnie, jednak nim to się stało, to mnie zmorzył sen. Tuż przed tym, jak całkowicie pogrążyłem się w odpoczynku poczułem, jak Kruszynka mocniej przytula się do mnie.

__________________

1586 słów. Mój absolutny rekord :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top