4. O gwiazdce, która spadła z nieba
Gdy tylko otworzyłem oczy, uderzyło mnie światło słoneczne wpadające przez niezasłonięte okno, przez co musiałem na moment przymknąć powieki i pomasować je. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do tej jasności, rozejrzałem się po pokoju jeszcze z lekkim otumanieniem.
Strona May była pusta i niezaścielona, co ostatnio w wolne dni zdarzało się coraz częściej. Zwykle to ja budziłem się wcześniej, ale moje ciało było tak spragnione znajomego materaca, że potrafiłem spać jak suseł.
Była dopiero dziewiąta, dlatego postanowiłem jeszcze się powylegiwać. Opadłem z powrotem na zdecydowanie zbyt miękkie poduszki i rozkoszowałem się tą błogą chwilą.
Usłyszałem delikatne skrzypnięcie drzwi, odgłos kroków oznaczających bieg. Nim zdążyłem otworzyć oczy, poczułem delikatny ciężar spoczywający na brzuchu, który po chwili rozłożył się równomiernie na całej długości klatki piersiowej, a włosy przyjemnie łaskotały moje usta. Objąłem mocno Suzie, która zapiszczała radośnie:
- Tatusiu, udusisz mnie!
Zaśmiałem się na jej słowa i otworzyłem oczy, napotykając jej uśmiechającą się twarzyczkę.
- Mamusia mówi, żebyś już wstawał, bo idziemy do parku - oznajmiła, uderzając małymi rączkami w moje policzki.
Podniosłem się niechętnie, cały czas obejmując moją córeczkę, która uczepiła się mojej szyi jak małpka. Podszedłem do May, która zajmowała już miejsce przy stole i przywitałem ją szybkim cmoknięciem. Usadowiłem Suzie na swoich kolanach i wspólnie zaczęliśmy jeść tosty z dżemem.
*
- Chodźmy na lody! - krzyknęła radośnie Suzie i już biegła w stronę stoiska. Chwyciłem May za rękę i również pociągnąłem ją w tamtym kierunku. Po kilku minutach trudnych wyborów odebraliśmy swoje zamówienia i usiedliśmy przy stoliku.
Suzie miała pucharek pełen różnokolorowych kulek z syropem, kolorową posypką i ciastkiem w kształcie gwiazdki wbitym w sam czubek kopuły. Obserwowałem, jak moja księżniczka radośnie pochłania swoją porcję, brudząc przy tym swoją pyzatą buzię. I właśnie w tej chwili wpadłem na doskonały temat opowieści.
*
- Tatusiu, wymyśliłeś jakąś bajkę na dziś? - Suzie zrobiła duże oczy z prośbą wymalowaną na twarzy.
Poczochrałem jej jasne włoski i przytaknąłem cicho, prosząc ją o uwagę.
- Dzisiaj opowiem ci o gwiazdce, która spadła z nieba - oznajmiłem, na co moja Kruszynka przyklasnęła łapkami i wlepiła we mnie wzrok.
- Zatem pewnego pięknego wieczora, gdy słońce już zachodziło, na niebie zaczęły pojawiać się malutkie gwiazdki. Były one bardzo psotliwe, bo ganiały się po caluutkim niebie. I gdy tak się ganiały, jedna z nich przez przypadek się potknęła i zaczęła spadać.
- Ale gwiazdki się nie potykają! - powiedziała oburzona Suzie.
- Ale w bajce wszystko jest możliwe - odparłem cierpliwie i kontynuowałem:
- I gdy tak spadała, spadała, zdążyła zapaść już głęboka noc. W końcu gwiazdka upadła na wielką górę lodową, gdzie była zupełnie sama. Gwiazdka próbowała wołać swoje koleżanki, ale było zbyt daleko i nie mogły jej usłyszeć, co bardzo zasmuciło gwiazdkę. Nie wiedziała, gdzie jest. Spędziła tam trochę czasu, płacząc. Czuła się bardzo samotnie.
„Nie ktoś mnie uratuje!", załkała na głos.
I wtedy stało się coś niesamowitego - na tej górze lodowej pojawiła się księżniczka o imieniu Kruszynka, bo była taka malutka! - połaskotałem nosek Suzie, na co zaśmiała się.
- Księżniczka Kruszynka zobaczyła smutną gwiazdkę i postanowiła jej pomóc.
„Co się stało?", spytała księżniczka.
„Podczas zabawy spadłam z nieba i teraz nie mogę wrócić do domu" odpowiedziała gwiazdka.
Musisz wiedzieć, że księżniczka Kruszynka była naprawdę mądrą księżniczką i od razu znalazła sposób, by pomóc biednej gwiazdce.
„Nie martw się!", powiedziała. „Musisz po prostu mieć marzenie, o którym musisz mocno pomyśleć!"
Gwiazdka posłuchała księżniczki i skupiła się na wyobrażeniu siebie z powrotem na niebie. I udało się! Już po chwili gwiazdka zaczęła się unosić i zanim wzeszło słońce, wróciła do swoich przyjaciół.
„Dziękuję, księżniczko!", zdążyła jeszcze krzyknąć, zanim Kruszynka zniknęła.
Gwiazdka była teraz tak szczęśliwa, że odtąd była najjaśniejszą gwiazdką na niebie! - zakończyłem swoją opowieść, kierując swój wzrok na Suzie, która, jak się okazało, już słodko spała.
Uśmiechnąłem się pod nosem i poprawiłem kołdrę, szczelniej opatulając mój skarb, by nie zmarzł on w nocy. Przyglądałem jej się jeszcze przez chwilę, po czym opuściłem pokój, gasząc przy okazji światło. Na wszelki wypadek zostawiłem uchylone drzwi.
Wziąłem szybki prysznic i udałem się do sypialni, gdzie May czytała jeszcze książkę. Oparłem głowę o jej brzuch, odprężając się. Obserwowałem ją, jak wzrokiem wodziła po linijkach tekstu i co jakiś czas marszczy brwi w skupieniu.
- Bardzo przeżywała czas, kiedy cię nie było - odezwała się, nie odrywając wzroku od książki.
Nie odpowiedziałem, bo nie czułem takiej potrzeby. Wiedziałem, że Suzie jest do mnie mocno przywiązana, zupełnie jak ja do nich obu. Dla mnie ten miesiąc nieobecności również był próbą, którą dzielnie zniosłem. I nareszcie znów mogłem cieszyć się chwilami spędzonymi z nimi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top