10. O tym, jak król poznał swoją królową
May właśnie kończyła wiązać mój krawat, a to oznaczało, że jesteśmy prawie gotowi do wyjścia. Zarzuciłem jeszcze marynarkę, chwyciłem w dłoń kluczyki i zamknąłem dom.
Dzisiaj był szczególny dzień w naszym rodzinnym życiu. Suzie miała dziś swój pierwszy występ w przedszkolu i do tego grała główną rolę w przedstawieniu, co tylko napawało mnie dumą. Od wczorajszego wieczora była niezwykle podekscytowana tym wydarzeniem, o niczym innym nie mówiła. Bardzo trudno mi ją było wieczorem ułożyć do spania, ale zmogłem ją kilkoma wymyślonymi bajkami i poddała się mocy mojego słowa i miękkiej poduszki.
May odwiozła rano naszą Kruszynkę do przedszkola, gdzie ich opiekunka miała przeprowadzić próbę generalną, a my w tym czasie przygotowaliśmy się, ubierając eleganckie ubrania. Ubrałem się w moje najlepsze czarne spodnie w cienkie białe paski, do tego założyłem luźną koszulę. May natomiast wybrała zwiewną sukienkę sięgającą kostek.
Otworzyłem May drzwi od strony pasażera i poczekałem, aż zajmie miejsce. Przyjęła moją pomoc ciepłym uśmiechem. Po chwili i ja znalazłem się we wnętrzu samochodu i włączyłem radio, ustawiając jakąś mniej znaną stację. Wyjechałem z parkingu naszego osiedla i ruszyłem w kierunku przedszkola. W czasie jazdy położyłem dłoń na kolanie May, a ona połączyła nasze dłonie. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio się gdzieś wspólnie wybraliśmy... Było mi z tego powodu przykro, gdyż ostatnimi czasy całe dnie przesiadywałem w pracy, a gdy wracałem do domu, spędzałem chwilę z Suzie, która mnie wyczekiwała, a gdy udało mi się ją utulać do snu, słaniając się na nogach udawałem się do naszego pokoju i kładłem się tuż koło już dawno śpiącej May. Starała się nie okazywać tego, jak bardzo brakuje jej zbliżeń, choć czasem rano, gdy wstawała wcześniej, by przyszykować Suzie do przedszkola i zastawała mnie jeszcze w domu, podchodziła do mnie i chwytała moją twarz w swoje dłonie i rozpaczliwie całowała mnie, dopóki nie zjawiała się przy nas Kruszynka, która natychmiast właziła pomiędzy nas i odpychała nas od siebie.
W chwili, gdy zaczęła pocierać wierzch mojej dłoni kciukiem, postanowiłem, że muszę znaleźć i dla niej trochę czasu, choćbym miał iść cholernie niewyspany do pracy.
*
Sala gimnastyczna, na której miało się odbywać przedstawienie, była prawie pełna. Znaleźliśmy wolne miejsca gdzieś z tyłu sali. Choć w pierwszym momencie obawialiśmy się, że nie będziemy za dobrze widzieć aktorów, okazało się, że nasza lokalizacja dawała możliwość niesamowicie dobrego oglądu sceny. Zawiesiliśmy nasze płaszcze na oparciach krzeseł i zajęliśmy siedzenia, wiercąc się przez cały czas ze zniecierpliwienia.
Gdy nadeszła wyznaczona godzina, a światła na sali jeszcze nie zgasły, zaczęły podnosić się głosy zaniepokojonych rodziców. My również zaczęliśmy rozglądać się po pomieszczeniu, chcąc dowiedzieć się, co było przyczyną tego opóźnienia.
- Przepraszam, czy mogliby państwo pójść ze mną? - usłyszałem głos pani Pearce tuż koło ucha i natychmiast odwróciłem się w jej stronę.
- O co chodzi? - spytała May.
- Mamy mały kłopot z Suzie - powiedziała ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Gdy tylko wypowiedziała imię mojej Kruszynki, natychmiast podniosłem się z miejsca i poprosiłem panią Pearce, by wskazała nam drogę do niej.
Znaleźliśmy się w małym pomieszczeniu, gdzie znajdowały się wszystkie rekwizyty sceniczne i kostiumy zawieszone na stojakach. Grupka dzieci otaczała jedno z krzeseł, na którym dostrzegłem naszą Kruszynę. W kilku krokach pokonałem dystans, który dzielił mnie od Suzie i natychmiast porwałem ją w swoje objęcia.
- Hej, co się dzieje? - zapytałem cicho. W moim głosie słyszalne było zatroskanie.
- B-boję się wyjść - szepnęła mi do ucha.
- Przecież tak się cieszyłaś z tego występu - powiedziałem, masując jej drobniutkie plecki w uspokajającym geście.
- A-ale teraz sobie pomyślałam, że wy tam będziecie i będziecie na mnie patrzeć! - powiedziała, mocniej obejmując moją szyję.
- Przecież cały czas o tym wiedziałaś - zauważyłem spokojnie. Czekałem chwilę, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Postanowiłem spróbować innej taktyki.
- Zawrzyjmy małą umowę - powiedziałem, a Suzie oderwała się ode mnie zaciekawiona. - Jeśli wystąpisz teraz w przedstawieniu, ja opowiem ci piękną bajkę.
- O... o czym? - zapytała zainteresowana.
Odwróciłem się w stronę May i spojrzałem na nią z uśmiechem, który niepewnie odwzajemniła.
- O tym, jak król poznał swoją królową.
*
Wróciliśmy do domu szczęśliwi i zadowoleni. Suzie dała się namówić na nasz mały układ, choć nie chciała uwierzyć w to, że opowiem jej historię mojego spotkania z May. Dopiero po zapewnieniu, że było to iście bajkowe zdarzenie, otarła swoje piękne błyszczące oczka i z determinacją godną czterolatki ruszyła w stronę pani Pearce, prosząc ją o swój strój.
Występ naszej małej gwiazdeczki był fenomenalny, całość uwieczniłem na aparacie, którą z pewnością przegram na płytę i dołączę do małego stosiku nagrań Suzie. Tak jak obiecałem, tuż po tym, jak przebrałem Suzie w jej piżamkę i zaniosłem do pokoju, zacząłem swoją opowieść:
- Tego dnia było wyjątkowo chłodno i deszczowo. Król znajdował się akurat w podróży i nie przewidział takiej pogody w kraju, który miał odwiedzić, dlatego miał na sobie leciutką pelerynę, która zmokła, gdy wsiadał do swojej karocy, mającej go zawieźć do noclegowni, którą zarezerwował. Był to piękny, biały budynek mieszczący się na jednej mniejszych ulic zatłoczonego miasta. Król lubił mniej znane miejsca, gdyż uznawał, że mają one więcej uroku i obsługa jest życzliwsza.
Gdy wszedł do budynku, od razu spodobało mu się, jak urządzone było wnętrze i obiecał sobie, że jeszcze kiedyś tu wróci. Urządzono hol tak, że czuł się, jakby był w swoim domu, który przecież znajdował się kilkaset kilometrów stąd.
Zaniósł swoje bagaże do swojego pokoju, a korzystając z okazji szybko przebrał się i postanowił udać się do jadłodajni, która mieściła się na parterze, w tylnej części budynku. Złożył zamówienie u sympatycznej pulchniutkiej dziewczyny, która uraczyła go jeszcze później miłą pogawędką o tutejszych zwyczajach. Król lubił zachowywać takt wobec innych ludzi, dlatego z chęcią wysłuchał każdej wskazówki.
Jednak gdy tylko odwrócił wzrok w drugą stronę, by zlokalizować źródło hałasu, który przed momentem usłyszał i zauważył najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widział. Miała niesamowity kolor włosów, gdyż zdawały się zmieniać w zależności od światła. Jej oczy, błyszczące i szczere patrzyły teraz na jednego z gości z gniewem i urazą. Król domyślił się, o co chodzi, gdy dostrzegł wielką czarną plamę po kawie na jej żółtym uniformie. Kobieta chciała coś powiedzieć temu mężczyźnie, jednak ten machnął na nią ręką.
To wzburzyło króla, który bardzo nie lubił, jak ktoś traktuje w taki sposób innych ludzi. Dlatego wstał ze swojego miejsca i postanowił zwrócić uwagę klientowi. Gdy tak podchodził w kierunku stolika, przy którym całe to zdarzenie zaszło, ta piękna kobieta przeniosła na niego swój wzrok i patrzyła zdumiona. Nie mogła uwierzyć, że ktoś w tak eleganckim stroju staje w obronie zwykłej pracownicy. Nie wiedziała jednak, że na jej widok serce króla zabiło jeszcze mocniej.
Wyjaśnił niemiłemu mężczyźnie, że nie powinien tak traktować kobiet, po czym ujął dłoń kelnerki i zapytał, czy wszystko z nią w porządku. Zawstydzona chciała uciec, ale król powstrzymał ją, łapiąc jej dłoń. Chciał w jakiś sposób pokazać jej, że nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. Ona jednak, z pięknym rumieńcem na twarzy, wyswobodziła się i zniknęła za drzwiami kuchni.
Król przychodził tam codziennie i spędzał długie godziny na tym, by jej wypatrywać, ona jednak chowała się przed nim. Obsługiwała stoliki położone jak najdalej od niego. Król jednak się nie poddawał.
Jednak pewnego dnia, gdy król jak zwykle wszedł do jadalni, zauważył, że jego wymarzona kobieta siedzi przy jednym ze stolików i płacze. Nie zwlekając podszedł so niej i zaoferował swoje towarzystwo. Tak zaczęli rozmawiać, a na jej smutnej twarzy powoli zaczął pojawiać się uśmiech. Niestety, król musiał wieczorem odjeżdżać. Obiecał jednak kobiecie, że jeszcze się zobaczą.
I faktycznie, król, nie mogąc znieść tego, że wybranka jego serca znajduje się tak daleko, odwiedzał ten kraj częściej, aby móc się z nią widywać. W końcu, widząc jego starania, postanowiła udać się w podróż wraz z nim, co bardzo ucieszyło króla.
Kobieta była zachwycona jego królestwem. Nie spodziewała się, że będzie miała możliwość zobaczenia miejsc, o których wcześniej jedynie słyszała opowieści, a marzyła, by je odwiedzić. Król podczas jednej z wycieczek, na którą zabrał kobietę, poprosił ją, by została jego żoną, a ona rzuciła się na niego, przez co łódka, którą płynęli, wywróciła się. Jednak to im nie przeszkodziło w tym, by się mocno przytulić i pocałować.
Niedługo potem wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie...
- A potem urodziłam się ja! - zaśmiała się Suzie.
- Dlatego byli jeszcze szczęśliwsi - powiedziałem ciepło.
Pocałowałem jej czółko i życzyłem dobrej nocy. Poczekałem jeszcze chwilę, aż uśnie i sam skierowałem się do swojej sypialni.
May leżała na boku, jej powieki opadały na zmęczone oczy. Przypomniałem sobie jednak, jakie postanowienie złożyłem sobie rano w samochodzie, dlatego podszedłem cicho do łóżka i wdrapałem się na nie na czworaka. Zbliżyłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na odsłoniętym ramieniu. Zdziwiona May spojrzała na mnie, jej niedawne zmęczenie zniknęło, co mnie tylko uszczęśliwiło.
- Co... - próbowała się podnieść, jednocześnie coś do mnie mówiąc, jednak natychmiast powstrzymałem ją kolejnym pocałunkiem.
- Żadnych słów - szepnąłem czule. - Bo jeszcze obudzimy Suzie.
May nie zwlekała dłużej i przyciągnęła mnie do siebie. Każdym dotykiem, każdym spojrzeniem pokazywała mi swoją tęsknotę za pieszczotami, których brak ledwie znosiła. Objąłem ją mocno i daliśmy się ponieść naszej miłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top