1. O dziewczynce, która kochała zwierzaki
Przepraszam za okropny pierwszy rozdział. Próbuję wrócić do formy. :)
- SUZIE, PEGGY, ZABRANIAM WAM TEGO ROBIĆ, SŁYSZYCIE?! - wrzasnąłem, ale było już za późno. Dziewczynki chwyciły się za rączki, rozpędziły się i krzycząc radośnie: „na bombę!" wskoczyły do wody. Natychmiast zeskoczyłem z krawędzi basenu, na którym przysiadłem i podpłynąłem w ich kierunku.
- Tato, spokojnie - powiedziała Suzie, gdy tylko obie się wynurzyły. - Przecież tu nie jest głęboko.
Próbowałem utrzymać się na powierzchni, co było o tyle trudne, że... uderzałem kolanami o dno. Zrezygnowany zatrzymałem się i stanąłem na stopach. Woda, jak się okazało, ledwie sięgała mi połowy ud. Zrobiło mi się głupio z powodu mojego małego przedstawienia, ale nic nie mogłem poradzić na to, że się o nie martwiłem. Spróbowałem przybrać poważny wyraz twarzy, chcąc dać im reprymendę, jednak dziewczynki jedynie uśmiechnęły się do mnie i zaczęły radośnie się pluskać i bawić piłką plażową. Z westchnieniem odwróciłem się i wróciłem na swoje stanowisko. Przy okazji zerknąłem na drzemiącą na leżaku May, której złotobrązowa skóra lśniła w promieniach słońca.
Korzystając z iście letniej pogody pod koniec wakacji, udaliśmy się w małą podróż do jednego z nadmorskich kurortów. To był mój mały prezent z okazji zakończenia sezonu. Choć nie wiem, czy można to było uznać za wypoczynek, bowiem w obcym miejscu musieliśmy mieć oczy dookoła głowy, by przypadkiem nie zgubić Peggy, która lubiła zrywać się nagle do biegu i uciekać. O wyjściu na plażę nawet nie było mowy, bo gdy tylko puściło się rączkę Pszczółki, ta natychmiast zaczynała biec po mokrym piasku.
- Harry, wyluzuj trochę - usłyszałem za sobą głos May, na który odwróciłem się w jej stronę. - Przecież obie umieją pływać.
- Co nie oznacza, że takie wybryki mają być na porządku dziennym - powiedziałem z rozżaleniem. - Osiwieję przez nie szybciej niż to możliwe.
Wyszedłem z basenu i zająłem drugi leżak, by spróbować się zrelaksować. Kątem oka jeszcze dostrzegłem, że Suzie również wyskoczyła z wody, by złapać piłkę, która potoczyła się po trawniku. Przymknąłem powieki i już chciałem spróbować wyłączyć na moment zmysły, kiedy to moich uszu dobiegł przeraźliwy wrzask rozdzierający moje serce, a potem płacz Suzie. Natychmiast zerwałem się z miejsca i pobiegłem w jej kierunku, a do mnie dołączyła przerażona May.
- Umieram - powiedziała roztrzęsiona Kruszyna. Trzymała przed sobą wyciągniętą dłoń, jakby znajdowało się na niej coś obrzydliwego.
- Co? Dlaczego tak mówisz? - spytała May, która przykucnęła i objęła mocno Suzie.
- D-dotknęłam żaby - powiedziała i rozpłakała się na dobre. Wiedziałem, że okropnie bała się tych małych zielonych istotek i w żaden sposób nie szło jej wytłumaczyć, że nie ma się czego bać. Do naszej trójki dołączyła również Peggy, na twarzy której malowała się dziecięca troska.
- Co się stało Sue? - zapytała, ale uciszyłem ją, kładąc palec na ustach. Mała natychmiast by zaczęła drążyć temat, a teraz należało maksymalnie odciąć się od przykrych uwag, by nie przyczynić się do wzmożonego poczucia zawstydzenia swoją reakcją.
- Chyba wystarczy już dworu na dziś. Może już wrócimy do pokoju? - zaproponowałem łagodnym głosem, spotykając się ze zgodą. Delikatnie więc wziąłem na ręce Suzie, która natychmiast wtuliła mokry nosek w moją szyję, natomiast May złapała za rączkę Peggy.
Gdy tylko dotarliśmy do właściwych drzwi, udałem się z Kruszyną do łazienki, by umyła rączki, które przez całą drogę trzymała wygięte tak, by niczego nimi nie dotknąć.
- Pooglądamy bajki? - zapytałem, wychodząc z łazienki i już chciałem kierować się w stronę pomieszczenia z telewizorem, gdy Suzie złapała moją dłoń i pociągnęła ją w swoją stronę.
- N-nie. Wolę twoją - szepnęła cicho i poprowadziła mnie w stronę sypialni.
W kącie znajdował się tandetny fotel wyłożony kraciastym materiałem z kocem na oparciu i to w jego kierunku się udaliśmy. Natychmiast zająłem miejsce i usadowiłem Suzie na swoich kolanach, ocierając przy okazji jej buzię z łez i odgarniając długie włosy za uszy.
- Chcesz o czymś konkretnym czy...? - zapytałem.
- Chcę tylko, żeby była śmieszna - odparła.
Objąłem ją mocno w pasie i oparłem podbródek o jej ramię, na co zaśmiała się cicho.
- Była sobie mała dziewczynka, która uwielbiała wszystkie zwierzaki, jakie tylko istniały na świecie. Miała kilka ulubionych, ale nie mówiła o nich głośno, gdyż nie chciała, aby inne zwierzaki to usłyszały i były przez nią smutne. Dlatego postanowiła, że każdego dnia będzie lubić inne, aby wszystkie były zadowolone.
I tego ranka przypadła kolej małpek. Poprosiła mamę, by opowiedziała jej o tych fascynujących istotkach! I gdy tylko usłyszała tę niesamowitą historię, postanowiła przez cały dzień udawać małpkę. Ubrała się w pomarańczową sukienkę i boso wyszła na ogródek. Przykucnęła na ziemi i zaczęła skakać w stronę malutkiego drzewka, na które zwinnie się wspięła. Przysiadła na gałęzi i machała radośnie nóżkami.
„U-u-a-a!", zaśmiała się radośnie, ale tego jej było mało. Natychmiast zeszła z drzewa i pobiegła do swojego pokoju, gdzie wspięła się na łóżko i zaczęła skakać po materacu.
„Mamusiu, mamusiu! Chodź szybko!", krzyknęła głośno. Gdy jej mama przyszła, poprosiła ją, by podeszła bliżej łóżka i otworzyła szeroko ramiona.
„Uwaga, będę skakać!" powiedziała, po czym odbiła się od materaca i wpadła prosto w ramiona kobiety, która mocno ją objęła i obróciła.
„Dobrze, już wystarczy, moja małpko, tych wygłupów", powiedziała mama. „Chyba czas coś zjeść?"
Dziewczynka niechętnie się zgodziła, ale przez te wygłupy czuła, że powinna. Nigdy by nie pomyślała, ze skakanie jest tak męczące! Dlatego zaczęła podziwiać zwierzątka, które musiały mieć bardzo dużo energii, by móc skakać nawet przez cały dzień!
Suzie uśmiechnęła się szeroko w moją stronę.
- Ty to wiesz, tatusiu, jak poprawić mi humor - powiedziała radośnie. Jej policzki były już suche, ale oczka w dalszym ciągu lekko opuchnięte. Do tego co moment pociągała nosem. Dlatego podniosłem się z miejsca, cały czas trzymając Kruszynę na rękach i podszedłem do stolika, na którym leżały chusteczki. Podałem je Suzie, która z wdzięcznością je przyjęła.
- To jak, teraz dołączymy do naszych dziewczyn? - zapytałem, otrzymując w odpowiedzi energiczne kiwnięcie głową.
______________________________
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top