Twenty one
-Jak dawno cię nie widziałam! Mam tyle do opowiedzenia!- oznajmia rozpromieniona.
-Ja też.
-Czyżby to miało związek z przystojnym brunetem, którego imię zaczyna się na literę "Z", a kończy na "N"?
Kiwam nieśmiało głową.
-O rany, Mel! Mów pierwsza, bo nie wytrzymam!
Śmieję się z niej.
-No bo my tak jakby jesteśmy...
-Razem?!- piszczy.
-Kto jest razem?
Do pokoju wchodzi pani Clarkson z tacką, na której jest herbata i ciasto.
Posyłam ostrzegawcze spojrzenie Maddie.
-Nikt, mamo. Takie tam nasze sprawy i tajemnice.
Przewraca zabawnie oczami i wychodzi.
-No więc jesteście razem?!- piszczy nieco ciszej.
-Tak- przygryzam wargę, aby ukryć rosnący uśmiech.
-Ale jak to? Od kiedy?
-Wczoraj mieliśmy kolację u Johna. Nasi rodzice chcą, abyśmy się gdzieś wybrali. Jak sama wiesz, mi się ten pomysł nie podoba. Źle się czułam w ich obecności. W sensie psychicznym. Cały czas myślałam o Zaynie, więc gdy wróciliśmy do domu i miałam pewność, że rodzice już śpią, wyszłam po cichu i udałam się w miejsce, gdzie spotykam się z nim. Okazało się, że też tam akurat był.
-W nocy?
-Tak. No i przytuliłam się do niego. Pocieszał mnie i potem nastała intymna atmosfera, w której spytał się czy będziemy razem, a ja się zgodziłam.
-Jak romantycznie! Zazdroszczę ci. Twoja historia jest jak z bajki.
Prycham.
-Serio? Musimy się ukrywać, bo moi rodzice nigdy nie zaakceptują naszego związku. Nie ma czego zazdrościć.
-Ale popatrz na to z tej strony. Widocznie musi mu na tobie bardzo zależeć skoro się stara. Przecież może mieć każdą. Który chłopak tak poświęca się dla dziewczyny?
Zapadła między nami cisza, w której analizowałam jej słowa.
-Chyba masz rację. On jest taki niesamowity. Nie. Niesamowity to za mało. Nie potrafię go określić, bo nie ma takiego słowa. Jest czymś więcej.
-Świecą ci się oczy. Naprawdę go lubisz. Zależy ci. Ty się zakochałaś.
-Przestań, Maddie. Niemożliwym jest tak szybko się w kimś zakochać.
-Nic nie jest niemożliwe. Kiedyś stanie na księżycu było niemożliwe, a jednak człowiek tego dokonał. Czasem nie potrzeba wiele, aby się w kimś zakochać.
Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami.
-Powinnaś się cieszyć, że twoje uczucia są odwzajemnione i coś tak pięknego przytrafiło się w twoim życiu. Jesteś szczęściarą.
Przytuliłam się mocno do niej.
-Dziękuję. Tak bardzo ci dziękuję, że jesteś.
-Taka jest przyjaźń. Musimy na sobie polegać.
Otarłam łzy wzruszenia.
-A u ciebie co słychać nowego?
-Nadal spotykam się z Jamesem. Jest taki kochamy. Nigdy nie spotkałam drugiego takiego chłopaka jak on. Jednak my nie jesteśmy tacy szaleni jak wy i nie jesteśmy razem.
-Obstawiam, że prędzej czy później skończycie jak my- zażartowałam.
-A co jeśli nie? Boję się, że on nie czuje tego samego co ja.
-Nie gadaj głupot, Maddie. Na pewno tak nie jest. Każdy jest inny
-A jak uważa mnie tylko za zabawkę?
-Musiałby być idiotą, aby nie dostrzec tego jaką jesteś niesamowitą osobą.
-Och przestań.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Wiesz co? Naprawdę świetnie całuje- przyznała przyjaciółka.
-Widać, że obie dobrze trafiłśmy.
Tak bardzo się cieszę, że w tym samym czasie spotkałyśmy kogoś kto jest dla nas ważny i sprawia szybsze bicie naszych serc. To najpiękniejsze uczucie na świecie. Wiem, że jestem szczęściarą, że tego doświadczam.
_______________________________________
Wybaczcie za brak Zayna :)
Muszę dopisać nowe rozdziały, bo mam ich już mało na zapas :/
W każdym razie do środy ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top