Thirty six

Z trzaskiem zamknęły się drzwi.
-Kim był ten chłopak?!- wystrzeliła pierwsza z pytaniem moja matka.
Ledwo zdążyliśmy przekroczyć próg domu.
-Nie wiem.
-Nie kłam. Dobrze ci radzę- pogroził ojciec.
Stałam cicho. Próbowałam coś wymyśleć.
-Skąd znasz jego imię?! Jeśli go nie znasz, to powiedz nam skąd to wiesz!
Czułam strach przed kolejnym uderzeniem.
-On... kiedyś próbował mnie poderwać, ale ja go nie chciałam. Wtedy mi je wyznał- kłamałam.
To tak bolało. Nienawidziłam mówić nieprawdy. To było straszne, że musiałam to robić własnym rodzicom.
-Nie zbliżaj się do niego- ostrzegł ojciec.
-Biedny John. Jak on teraz wygląda. Jest cały obolały. Oby tylko ci wybaczył- lamentowała matka.
Nie mogłam dłużej tego słuchać. Moja cierpliwość wisiała na włosku.
-Chcę iść spać. Jestem zmęczona tym wszystkim- wyznałam.
-Idź. My też z ojcem pójdziemy. Ten dzień skończył się fatalnie. Muszę wziąć leki na uspokojenie.
Wróciłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Opadłam na łóżko i czekałam aż pójdą spać.
Po godzinie postanowiłam się wymknąć. Od razu skierowałam się w stronę tak dobrze znanego mi miejsca. Na łąkę. Wiedziałam, że tam będzie. To miejsce go wycisza.
Szłam szybkim krokiem pełna złości.
Po prostu nie mogłam go zrozumieć. Ja wiem, że nie mogłam go pocałować, ale on postąpił zbyt agresywnie. Przecież mógł go zabić. Wystarczyłoby jakby go tylko odciągnął.
Już z daleka dostrzegłam zarys jego sylwetki. Wokół niego unosił się dym. Zapewne papierosa. Założę się, że wypalił niemal całą paczkę z nerwów.
Był spięty.
-Czy ty jesteś nienormalny?!- krzyknęłam, kiedy byłam już blisko.
Nie odwrócił się.
Oddychałam szybko.
-Słyszysz?!
On nadal nie reagował.
-Nie ignoruj mnie- warknęłam.
Rzucił niedopałek i stanął ze mną twarzą w twarz. Jego spojrzenie było zimne. Nie było na nim żadnych uczuć.
-Dlaczego to zrobiłeś?- wyszlochałam.
-Mogłeś go zabić, a wtedy trafiłbyś do więzienia i nie bylibyśmy razem.
Jego twarz poczerwieniała, a oczy stały się czarne.
-Naprawdę?! Jeszcze się pytasz dlaczego?! Bo jestem zazdrosny! Tak kurwa! Jestem cholernie zazdrosny i cię kocham! Słyszysz?! Kocham cię i nie mogę patrzeć jak obcy facet dotyka mojej dziewczyny!- wybuchnął.
Sięgał po kolejnego papierosa, kiedy ja stałam w szoku.
Usłyszałam wiązankę przekleństw.
Czy on przed chwilą wyznał, że mnie... kocha? Ale jak to? Po tym co się wydarzyło? Mimo wszystko czułam jak zbierają się we mnie różne emocje. Takie pozytywne.
On mnie kocha!
Otrząsnęłam się.
-Ja ciebie też kocham, Zayn- odparłam.
Znieruchomiał, a ja ze łzami w oczach rzuciłam się na niego.
Docisnął mnie do siebie i zaczęliśmy się całować walcząc o dominację.
Co chwilę desperacko wyznawaliśmy swoją miłość.
Kiedy się uspokoiliśmy, siedzieliśmy w ciszy wtuleni pod drzewem.
Spojrzałam na niego i odgarnęłam mu włosy z czoła.
Moje oczy nabrały rozmiarów, kiedy zauważyłam rozciętą wargę i podpuchnięte oko.
-Kto ci to zrobił?- pisnęłam.
-Jakiś facet. Nieważne.
-Ważne, Zayn. Nic ci nie jest tak poza tym?- spytałam z troską.
Uśmiechnął się czule.
-Jestem cały i zdrowy.
-Obiecaj mi, że już więcej tego nie zrobisz.
-Nie mogę.
Zacisnął palce na moich biodrach.
-Zayn.
Spojrzałam na niego groźnie.
-W porządku.
Pocałowałam go w miejsca, w które został ranny.
-Było warto. Ten widok obitej mordy tego przydupasa zostanie mi do końca życia- wyszczerzył się cwanie, na co przewróciłam oczami.
-Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej, Bella i pamiętaj. Jesteś tylko moja.
Na potwierdzenie pocałowałam go w usta.
-Dwa dni temu o tej porze miałaś orgazm dzięki mnie- wypalił, a ja myślałam, że go uduszę.
Zepsuł tę chwilę.
-Zayn!- jęknęłam.
_______________________________________
Za tydzień o tej porze będziemy mieć lekcje :ccccc
Ja nie chcę!
W każdym razie do niedzieli :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top