Thirty nine
Gdy wstałam rano z szerokim uśmiechem na twarzy, poczułam się wreszcie szczęśliwa. Jednak gdy podeszłam do lustra i zobaczyłam ogromny fioletowy ślad na szyi, poczułam tylko jedno. Uduszę Malika. Jak ja to zakryję?! Jak ja wyjdę do ludzi?!
W końcu udało mi się to zatuszować i mogłam w spokoju wybrać się do Zayna. Dziś miał wolne, a my umówiliśmy się w naszym miejscu. Na łące pod drzewem. Czekał na mnie.
Zaczęłam biec w jego stronę, gdy ujrzałam jak szeroko rozkłada ramiona. Wpadłam na niego i obdarowywałam tysiącem pocałunków. Okręcił nas w kółko, po czym postawił i wtedy nasze usta rozpoczęły długi, pełen miłości pocałunek.
-Witaj, Bella.
-Witaj, książę.
Uśmiechaliśmy się.
-Chcę ci coś pokazać.
-Co takiego?- zaciekawiłam się.
-Chodź.
Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie pod drzewo. Usiedliśmy na trawie, a on wyjął jakąś teczkę.
-Otwórz- zachęcił.
Popatrzyłam na niego niepewnie, ale uczyniłam to co chciał.
W środku były jakieś kartki. Wyciągnęłam je ostrożnie i moim oczom ukazały się rysunki. A na wszystkich byłam ja w roli głównej. Towarzyszył mi niekiedy Zayn. Jednak nie. Tylko jeden nie przedstawiał mnie. Był to autoportret. Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo ten mi się najbardziej podobał.
-Pomyślałem, że zechcesz jedno, na którym jestem ja sam.
Zaczął nerwowo drapać się po szyi i przygryzać wargę.
Wypuściłam ją i pogłaskałam go po policzku.
-Są idealne.
-Są twoje.
-Ale jak to?- spytałam zaskoczona.
-Rysowałem je każdego dnia odkąd się poznaliśmy. Te zrobiłem wczoraj. Mam jeszcze szkice w moim zeszycie.
-Dlaczego to robiłeś?
-Bo cię kocham. Jesteś moim natchnieniem i chcę cię uwiecznić, i w przyszłości pokazywać naszym dzieciom oraz wnukom jaka ich mama, babcia była piękna.
Jego słowa mnie rozczuliły. Czym sobie zasłużyłam na takiego idealnego chłopaka?
-Dziękuję.
Połączyłam nasze wargi. Potrzebowałam tego, aby mu okazać jak bardzo jestem mu wdzięczna, że ze mną jest.
Zayn oparł się o drzewo i przyglądał mi się jak przeglądam rysunki. Wyjął papierosa i go zapalił. Po chwili z jego ust co jakiś czas wylatywał dym. Obserwowałam go. Byłam bardzo ciekawa smaku.
-Zayn?
-Hmm?
-Czy mogę spróbować?- spytałam nieco zawstydzona.
Gdy dotarły do niego moje słowa, zacisnął usta.
-Nie- odpowiedział stanowczo.
-No proszę. Tylko jeden jedyny raz.
-Moja dziewczyna nie będzie palić. Jesteś niewinna, Mel i tak ma być.
-Proszę, kochanie.
Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam się wiercić.
-Zgoda, ale tylko raz.
Pokiwałam głową podekscytowana.
Wzięłam od niego papierosa i się zaciągnęłam. Momentalnie zaczęłam mocno kaszleć i nie mogłam przestać. Zayn w tym czasie śmiał się ze mnie. Idiota.
-Fuuuu, to jest okropne! Jak w ogóle możesz to brać do buzi?!
-I dlatego to nie jest dla ciebie, moja słodka Mel.
Pokręcił głową rozbawiony.
-Nie rozumiem cię. Po pierwsze to jest niedobre, a po drugie szkodzi zdrowiu.
Zaplotłam ręce na piersi.
-Czasem trzeba zapalić.
-Nie zgadzam się.
Uparcie twierdziłam, że to głupota.
Wyrzucił niedopałek i przytulił się do mnie.
-Zjadłbym coś- powiedział.
-Co takiego?
-Mam ochotę na ciasteczka.
-Masz jakieś ulubione?- spytałam.
-Czekoladowe. Uwielbiam je. Mógłbym się nimi obżerać godzinami.
-Niestety ci ich nie wyczaruję.
Posłał mi udawaną smutną minkę, a ja postanowiłam go pocieszyć buziakiem.
Już miałam plan co będę robić następnego dnia rano.
_______________________________________
O matko! Dziś ostatni dzień wakacji :ccccc
A za 8 miesięcy matura :"ccccc
Do zobaczenia w piątek ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top