Six
Zaczynam się denerwować. Obserwuję oddalającą się Maddie, ponieważ nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy.
-Jak się miewasz, Bella?
Marszczę brwi w konsternacji.
-Chyba mnie z kimś pomyliłeś, ponieważ moje imię inaczej brzmi.
-Owszem. Twoje to Melanie. Lecz jesteś tak bardzo piękna, Mel, że postanowiłem do ciebie mówić Bella.
Na moją twarz wypłynęły czerwone rumieńce.
-Tak więc znowu się spotykamy.
Kiwam głową jednocześnie bawiąc się palcami.
Słyszę jak schodzi z motoru i przemieszcza się. Po chwili staje na przeciwko mnie i delikatnie podnosi mój podbródek.
-Nie chowaj się przede mną. Masz takie piękne oczy.
Przygryzam wargę zawstydzona, co przyciąga jego uwagę.
-Przejdziemy się?
-A co z tym?- wskazuję na pojazd.
-Odprowadzimy go w bezpieczne miejsce.
-Sama nie wiem- rozglądam się.
-Wstydzisz się mnie?- pyta.
W jego głosie słychać złość i jednocześnie... ból? Chyba tak to mogę nazwać.
-Nie, nie, nie. Oczywiście, że nie- zaczynam się szybko tłumaczyć.
Co mam mu powiedzieć? Przecież nie zrozumie.
-To czemu się zastanawiasz?
-Zayn... to skomplikowane.
Na jego twarz wypływa szeroki uśmiech, przez co jestem zdezorientowana.
-Pierwszy raz nazwałaś mnie po imieniu! Wow! Jaki zaszczyt! Trzeba to uczcić!
Kręcę głową rozbawiona.
-Dobra uspokój się i nie krzycz. Pójdę z tobą, tylko bądź cicho- łapię go za ramię.
-No to ruszajmy w drogę. Chyba, że wolisz przejechać się moim nowym nabytkiem?
-Wolałabym nie.
-I tak kiedyś cię nim przewiozę.
Szczerzy się od ucha do ucha.
-Masz ładny uśmiech- wypalam.
A on jeszcze bardziej się uśmiecha, czym wprawia mnie w zakłopotanie. Nie wiedziałam, że wypowiedziałam to na głos.
-Dziękuję, Bella. Ty natomiast słodko się rumienisz.
Zapewne wyglądam jak burak.
-O właśnie tak- śmieje się.
-Przestań mnie zawstydzać!
-Dobra, już dobra. Chyba zacznę się obawiać, że mnie pogryziesz.
Po swojej prawej prowadził motor, a po lewej szłam ja. Po naszym krótkim przekomarzaniu się, nastała cisza. Nie wiedzieliśmy za bardzo o czym gadać, ponieważ było to nasze dopiero czwarte spotkanie. Tym bardziej, że moje myśli były wokół rodziców od których zapewne dostałabym karę, jeśli dowiedzieliby się, że spędzam czas z Zaynem.
Otoczenie wokół nas się zmieniło. Szliśmy uliczkami, w których panowała bieda. Jak do tej pory nigdy tu nie byłam. Z zaciekawieniem obserwowałam bawiące się dzieci, kobiety wieszające pranie, rozmowy grupki mężczyzn. Mimo, że nie byli bogaci, wydawali się szczęśliwi. Zupełnie o tym nie myśleli. Cieszyli się tym co mają.
-Poczekaj tu. Zaraz wrócę.
Moje rozmyślenia przerwał Zayn, który zaraz zniknął.
Zostałam sama. Czułam się jak intruz. Nie pasowałam tu. Na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
No prawie nikt.
Dostrzegłam po przeciwnej stronie ulicy dziewczynę, która oparta była o mur. Była mulatką. Nie odrywała ode mnie wzroku, który nie należał do przyjaznych. Początkowo chciałam ją zignorować, ale w końcu też zaczęłam się jej przyglądać.
-Już jestem!
Odwróciłam się do chłopaka, który chyba pozwalał sobie za wiele, bo obejmował mnie ramieniem. Wyswobodziłam się, a w jego oczach gościło rozbawienie.
-Czyli raczej nie tęskniłaś.
Przychnęłam.
Cały czas czułam jej wzrok na sobie.
-Złapałbym cię za rękę, ale wydrapiesz mi oczy, a chcę jeszcze zobaczyć to i owo- poruszył brwiami, a na jego usta wypłynął cwany uśmiech.
Jego uwaga była dwuznaczna!
-Dupek- szturcham go w bok.
-To księżniczki mogą tak mówić?!
_______________________________________
Dziękuję, że część z was tu zajrzało :)
Do środy ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top