Fifteen
-Witaj, Bella.
Przyznam, że odkąd wstałam, jestem kłębkiem nerwów. Cały czas stresuję się tym spotkaniem. Jak zareagują na mnie jego przyjaciele? Czy będą krzywo patrzeć, a może prosto?
-Już tak nie rozmyślaj, bo cię ta piękna główka rozboli- zażartował, lecz nawet to nie pomogło.
Próbowałam się uśmiechnąć, ale nawet to mi nie wychodziło.
-Hey, Mel. Jeśli nie chcesz, to nie musimy tam iść. Nic się nie stanie. Pomyślałem, że będzie fajnie, jeśli poznasz moich przyjaciół.
Patrzył mi prosto w oczy z taką nieopisaną troską. I właśnie z tego powodu nie mogłam mu odmówić.
-Nie. Jest dobrze.
-Na pewno?
Pokiwałam głową na "tak", a on pocałował mnie w czoło.
-Pamiętaj, że będę tam z tobą, a przy mnie możesz czuć się bezpiecznie.
Wsiedliśmy na motor i ruszyliśmy w stronę dzielnicy bruneta.
Ponownie mogłam ujrzeć życie ludzi, którzy jakby żyli w innym świecie nie dbającym o pieniądze.
Skręciliśmy w prawo i znaleźliśmy się w ponurej uliczce. Zaczęłam się bać. Na moim ciele pojawiły się ciarki i zaszły mnie wątpliwości. A jeśli Zayn nie jest tym za kogo się podaje? Może chce mnie uprowadzić i wykorzystać? A jak mnie zabije?
Nagle się zatrzymaliśmy. Zszedł z motoru i zwrócił się w moją stronę. Uśmiech zszedł mu z twarzy na mój widok.
-Ey, co jest? Jesteś strasznie blada. Dobrze się czujesz?
Pogładził mnie po policzku.
Przełknęłam nerwowo ślinę i pokiwałam głową.
Rozejrzałam się wokoło i nie zmieniłam zdania. Miejsce wyglądało nieciekawie.
-Ze mną ci nic nie grozi. Nie przywiózłbym cię tu, jeśli wiedziałbym, że mogłaby ci się stać krzywda.
Złapał mnie za ręce i patrzył głęboko w oczy.
-Ufasz mi?
Zajęło mi dłuższą chwilę odpowiedzenie mu.
-Tak.
-To się cieszę.
Zbliżył się i pocałował mnie krótko w usta.
Złapał mnie za rękę.
-Chodźmy.
Już po chwili znaleźliśmy się wśród innych osób. Wyglądem nie pasowali do mnie. Wszędzie skóry, kolczyki, tatuaże. Palili papierosy i pili alkohol.
-Ey, ludzie! Poznajcie Melanie!
Cała ich uwaga skupiła się teraz na mnie, przez co tym bardziej przysunęłam się do Zayna, a on delikatnie pocierał palcem moją dłoń.
-Mel to jest Chad, Denis, Roxanne czyli Roxi oraz Vivienne inaczej Vivi.
Mój wzrok dużej pozostał na ostatniej dziewczynie. Była to ta sama mulatka, która przyglądała mi się poprzednim razem jak tu byłam. Nie miałam pojęcia, że tu mieszka. Była naprawdę piękna. Jej wyraz twarzy był ponury. Nawet się nie uśmiechnęła. Ciągle mi się przyglądała, przez co czułam się nieswojo. Natomiast reszta to Chad, czyli czarnoskóry chłopak, który był całkiem przystojny, Denis, który chyba miał jakieś pochodzenie azjatyckie, ponieważ jego oczy były lekko skośne oraz farbowana blondynka o imieniu Roxi, którą pokrywała masa tatuaży i kolczyków. Każdy z nich różnił się od ludzi, wśród których przebywam.
Zayn zaczął z nimi rozmawiać, przy okazji poczęstował się papierosem. Nie lubiłam tego zapachu. U mnie nikt nie palił. To była nowość.
Ich sposób poruzumiewania świadczył jak bardzo są sobie bliscy. To tak jak ja i Maddie. Tylko Vivienne była cicho. Nie spuszczała ze mnie wzroku. Roxi chciała ją jakoś dołączyć do rozmowy, ale ona nie chciała.
-A to kto?
Odwróciliśmy się i naszym oczom ukazał się chłopak, który chyba palił trawkę. Był hipisem.
Zayn spojrzał na chwilę na mnie.
-Moja znajoma.
Poczułam ukłócie w sercu na jego określenie. Wydawało mi się, że jestem dla niego kimś więcej.
-Następna do kolekcji?
_______________________________________
No i już wiadomo kim jest tajemnicza dziewczyna xD
Idę się spotkać z koleżanką, która przyjechała na wakacje do Polski z Ameryki ♡
Tak więc kolejny rozdział dodam później jak wrócę :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top