7 | akcja jak z filmu

Kolejne dni wcale nie były dla Tanaki lepsze i dosyć porządnie odbiły się na jej zdrowiu i samopoczuciu. Zaraz na kolejnym treningu ponownie zmierzyła się z rozwścieczonym Katsukim, który tym razem nie dał jej ani chwili odpoczynku. Nawet nie pozwolił jej się do siebie zbliżyć choćby na odległość dwóch metrów, bezwstydnie traktując ją wybuchami. Krótko przed upływem wyznaczonego czasu dziewczyna była już tak bardzo poobijana, że musiała o własnych siłach przekroczyć linę i czym prędzej się poddać. Oczywiście, nie obyło się bez wrednych komentarzy ze strony chłopaka o tym, jak bardzo jest irytująca, słaba i głupia. Cóż, liczyła się z tym. W końcu nie była nawet w połowie tak silna, jak on.

Nie dość, że jej były przyjaciel okropnie jej ubliżał, to Soyu zaczął bardzo dziwnie się zachowywać. Co noc gdzieś wychodził, a potem wracał nad ranem wyglądając, jakby tarzał się w błocie i innych świństwach. Był również cały czas zamyślony i nie odpowiadał często na jej dociekliwe pytania upierając się, że ich niedosłyszał. Aya mu jednak nie wierzyła. Czuła, że stało się coś złego, a on nie ma zupełnie pojęcia, jak ma jej o tym powiedzieć.

Po piątkowym treningu dziewczyna wypełza z szatni ledwo żywa. Szczerze mówiąc, ukrywanie swojej prawdziwej zdolności zaczynało być dla niej okropnie męczące. Zwłaszcza, że zgromadzona w niej energia nie dostawała żadnego upustu, przez co jej ciało zaczynało marznąć. Czuła, że koniuszki jej palców są zupełnie zimne i blade, jednak starała się nie zwracać na to uwagi. Chyba po prostu powinna wziąć rozgrzewającą kąpiel i temperatura jej ciała zapewne wróci do normy. Przynajmniej miała nadzieję, że tak się stanie.

Potarła więc swoje zziębnięte dłonie, a potem wsunęła je do kieszeni spodni. Potem nieco przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i porządnie wypocząć. Nie chciała być bowiem kaleką do końca weekendu. W połowie drogi dogonił ją Nakamura, jednak ona nawet na niego nie spojrzała, a chłopak nie wyglądał na szczególnie tym zaskoczonego. Doskonale wiedział, że sobie na to zasłużył, jednak jak na razie bał się wyjawić jej prawdę o kradzieży kruszcu.

— Hej, zaczekajcie moment! — Brązowowłosa odwróciła się powoli, zerkając na pędzącego w ich stronę Kirishimę. — Wybaczcie, że dopiero teraz wam o tym mówię, ale wcześniej nie zdołałem was złapać. Co wy na to, aby zrobić sobie wieczorek zapoznawczy? — Zagaił kolega, poprawiając spadający mu z ramion plecak. Uśmiechnął się szeroko, w jednej chwili normując oddech. — Możecie przyjść do mnie. Mamy zamiar oglądać jakiś dobry film. No, nie dajcie się prosić!

— My na pewno nie...

— Ja przyjdę — odparła dziewczyna od razu, przerywając wypowiedź przyjacielowi. Kiedy zmierzył ją niezadowolonym spojrzeniem, uśmiechnęła się do niego delikatnie. Była niemal pewna, że tym sposobem zmusi go do przesiedzenia całej nocy w akademiku. — I myślę, że gość obok mnie również. Nie martw się, niczego ci nie zepsujemy. Chyba.

Eijro uśmiechnął się jeszcze szerzej i poklepał zirytowanego Soyu po plecach.

— W takim razie do zobaczenia wieczorem! Liczę na was! — zawołał jeszcze, po czym jak najszybciej zniknął za zakrętem, byle tylko zejść czarnowłosemu z oczu. Ten zaś spojrzał na przyjaciółkę z prawdziwą niechęcią i założył ręce na piersi. Prychnął cicho.

— I niby co to miało być?

— To? Nic. — rzuciła w miarę luźno, ruszając wreszcie z miejsca. — Po prostu zdobywam znajomych. Tobie też radzę, bo bycie skrytym pedofilem ci w tym nie pomoże. Otwórz się na ludzi, chłopie.

— A wiesz, co? Zaczynasz gadać, jak moja babcia.

***

Po przygotowaniu wraz z Uraraką przekąsek, Aya usiadła na kanapie, zajmując miejsce tuż obok Izuku i Shoto. Cóż, mówiąc dobitniej, tak po prostu wepchnęła się pomiędzy nich, wcale nie przejmując się ich zdaniem na ten temat. Oni na całe szczęście w ogóle nie mieli zamiaru protestować, skąd. Tylko Midoriya poczuł się nieco niekomfortowo, ale z upływem czasu rozluźnił się, całkowicie skupiając swoje myśli na czymś zupełnie innym.

Nakamura udał, że nie zauważył jej zachowania i usadowił się na pufie pod ścianą, byle jak najdalej od tych wszystkich denerwujących go ludzi. Szczerze mówiąc, naprawdę nie lubił przebywać w towarzystwie innych. Jedyną osobą, jaką w pełni tolerował, była właśnie Tanaka.

Kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsca, drzwi nagle otworzyły się z hukiem i w progu stanął naburmuszony Katsuki. Zmierzył wszystkich zebranych pogardliwym spojrzeniem, a kiedy jego wzrok zatrzymał się na Ayi, automatycznie zrobił krok do tyłu z zamiarem wyjścia z powrotem na korytarz. 

— Bakubro, zaczekaj! — zawołał za nim Kirishima, wstając od razu z miejsca, na którym siedział. Zerwał się  i doganiając blondyna, chwycił go mocno za ramię, zapierając się nogami o podłogę, aby go zatrzymać.

— Puszczaj, do cholery! Co ty, w mordę chcesz?! — warknął, nawet na niego nie patrząc.

— Oj, no weź! Przestań zachowywać się jak dzieciak i siadaj! — Gospodarz nie zamierzał dać za wygraną. Bardzo dużo namęczył się, aby w ogóle go tutaj ściągnąć, więc tym bardziej nie chciał go wypuścić z pokoju.

— Spadaj, nie będę siedział obok tej wariatki — zaznaczył, nadal idąc niewzruszenie przed siebie, aby czym prędzej zniknąć w swoim pokoju. Szczerze mówiąc, teraz nawet zaczął żałować, że uległ koledze z klasy i zdecydował się tutaj przyjść.

— Och, przestań! Nikt cię przecież do tego nie zmusza, nie? A teraz cicho, bo twoje zachowanie jest naprawdę niemęskie— Wywrócił oczami, chwytając go również drugą ręką za ramię i siłą podprowadzając do grupki znajomych. Cóż, najwyraźniej Katsuki zdecydował dla świętego spokoju odpuścić i z nimi zostać.

— A wiesz co? Udław się tą swoją męskością — burknął, siadając powoli na pufie po drugiej stronie pokoju. Niby była jeszcze jedno wolne miejsce obok Nakamury, jednak po ich ostatniej sprzeczce wolał z chłopakiem nie zadzierać. Przekonał się bowiem na własnej skórze, że naprawdę nie warto ignorować siły czarnowłosego i się z niego nabijać. Dorodny siniec pod okiem dobitnie mu o tym przypominał.

— To, co? Jakiś przygodowy, nie? — Enji uniósł brew, chwytając w dłonie swój pilot, który leżał na stoliku przed nim. Usadowił się wygodniej obok Shoto, krzyżując nogi. W tym samym czasie włączył Netfixa i inny program na wypadek, gdyby dana produkcja nie znajdowała się na poprzedniej platformie. — I jakby co, muszę was zmartwić, bo na horror się już nie zgodzę. Ostatnim razem Kaminari niemal zsikał mi się do łóżka.

Wspomniany kolega wbił w niego swoje zabójcze spojrzenie i prychnął cicho.

— Ta, mów lepiej za siebie! To ty się niemal zesrałeś!

— Możecie skończyć...? — Kiedy do ich uszu dotarł syk Soyu, wszyscy zamilkli, niemal bojąc się oddychać. — Od gadania o potrzebach fizjologicznych jest pieprzona biologia. Zostawcie więc takie dyskusje na później, a teraz się zamknijcie. Bo każdemu z osobna sprzedam kuksańca. I słowo, że nie będzie mnie obchodziło, który z was najmocniej oberwie.

— Dobra, już dobra... — wymamrotał, przebiegając wzrokiem po tytułach filmów. Ta opcja była znacznie bezpieczniejsza od kłótni z tym nerwusem. — Umm... Może ten... Więzień Labiryntu? Podobno fajne. O, można nawet maraton z tego zrobić, bo ma trzy części. Ta, właśnie. Trzy.

Aya wytrzeszczyła oczy i pochyliła się nieco, wbijając w niego niezadowolone spojrzenie.

— Podobno? Nigdy tego nie oglądałeś? — spytała z dobrze wyczuwalnym żalem w głosie. Jak ktoś mógł nie kojarzyć tak świetnej serii? No, jak?

— Ja też nie widziałam, więc możemy oglądać — rzuciła Ashido, uśmiechając się do niej przepraszająco.

— Ja też nie widziałem.

— Mhm, nie znam tego.

— Ja nawet tytułu nie kojarzę.

Brązowowłosa jęknęła cicho, plaskając się otwartą dłonią w czoło. Zaraz potem przesunęła nią po twarzy i westchnęła cicho, próbując utrzymać nerwy na wodzy. Spokojnie, dziewczyno, da się jeszcze zignorować ten bolący nietakt.

— Z kim ja żyję... — mruknęła sama do siebie, ściągając rękę ze swojej twarzy. — Dobra, w takim razie dawajcie ten film. No, już. Szybciutko.

— Ale już go przecież widziałaś — zauważył Kirishima, przyglądając jej się przez chwilę. W międzyczasie zatrzymał wskaźnik na wybranym przez wszystkich tytule. — Nie wolisz ogarnąć czegoś innego?

— Nie — przyznała, znów opierając się plecami o miękkie poduszki. — Jeśli wy tego nie znacie, nie ma problemu. Ja z chęcią obejrzę kolejny raz, bo jest to niezłe. — Uśmiechnęła się zachęcająco, wskazując na ekran. — Mówię serio. 

— Dobra, w takim razie oglądamy to! A teraz uwaga! — zawołał entuzjastycznie chłopak i zgasił ostatnią, zapaloną lampę, pogrążając pomieszczenie niemal w całkowitej ciemności. Jedynym światłem, które padało na wszystko wokół, był blask bijący od ekranu telewizora.

— Okay, zaczynamy.... — rzuciła nastolatka, sięgając dłonią po miskę żelków i biorąc ją sobie na kolana, poczęstowała nimi zarówno Todorokiego, jak i Midoriyę. — Mam jednak nadzieję, że jakiś Bóldożerca cię zeżre.

— Co? — Zaskoczony Enji zerknął na nią, w ogóle nie rozumiejąc, o czym też mówiła.

— Nic.

***

Po około godzinie filmu, głowa Izuku nieświadomie zsunęła się na ramię Ayi. Mówiąc krótko, chłopak tak po prostu zasnął. Nie trudno było się jednak temu dziwić, gdyż był zbyt wykończony dzisiejszym treningiem i wizytą u pielęgniarki, aby jeszcze siedzieć ze znajomymi do późna na oglądaniu.

Oczywiście, ta pozycja zupełnie nie spodobała się Nakamurze, który kiedy tylko to zobaczył, podniósł się ze swojego miejsca i podszedł bliżej, zatrzymując się tuż przed śpiącym chłopakiem. Posłał Ayi ostatnie, zadziorne spojrzenie i nim dziewczyna zdołała zareagować, jednym ruchem pociągnął zielonowłosego na ziemię. Chłopak niemal od razu się obudził, czując tępy ból w skroniach. Niestety, koło kanapy nie było żadnego dywanu.

— Następnym razem wyrzucę się z okna, szczylu — mruknął Soyu i odwrócił się na pięcie, idąc w kierunku pufy, na której wcześniej siedział. Nawet nie przejął się faktem, że Izuku może wcale nie wiedzieć, za co właściwie oberwał.

Midoriya z lekkim trudem zauważył wyciągniętą w jego stronę rękę dziewczyny i dosłyszał pytanie, czy może wstać, jednak nie odpowiedział. Podniósł się o własnych siłach z podłogi i ignorując rozbawione spojrzenia pozostałych, usiadł z powrotem obok Tanaki. Nie spojrzał nawet na nią, będąc zbyt zażenowanym tym, co się przed chwilą stało. Był nawet trochę zły.

— Nadęty kretyn — fuknął jeszcze cicho pod nosem, podkulając nogi pod siebie, aby wygodniej było mu siedzieć na kanapie.

— Przepraszam, co ty powiedziałeś? — Soyu w jednej chwili doskoczył do zielonowłosego i chwycił go za bluzę, sprawnym ruchem przyciągając bardzo blisko swojego ciała. W ten sposób niższy mógł wyraźnie poczuć jego oddech na swojej twarzy.

Izuku trochę spanikował, przez co zacisnął zęby i zamachnął się nogą, kopiąc chłopaka w piszczel. Kiedy więc napastnik syknął z bólu, a uścisk na jego ubraniu zelżał, od razu rzucił się z krzykiem do drzwi, zbyt przerażony, żeby zostać choć chwilę dłużej w tym pomieszczeniu. Wiedział, że mu się za to oberwie. Doskonale to wiedział.

No i nie pomylił się. Nie zdążył nawet zamknąć się w pokoju, kiedy czyjaś silna ręka pochwyciła go za włosy i siłą wepchnęła nieco dalej. Zapiszczał cicho, chwytając kolegę za nadgarstki, aby choć trochę złagodzić ból, jaki w tym momencie odczuwał. A był on naprawdę paskudny.

Soyu puścił po chwili chłopaka i odepchnął go niedbale od siebie, po czym rozejrzał się po jego pokoju. Dostrzegając kilka figurek z podobizną All Mighta na półce, chwycił jedną z nich w dłoń i rzucił się na zielonowłosego, próbując go jak najszybciej unieruchomić na łóżku.

— Co ty robisz?! — pisnął przerażony Midoriya, usilnie starając się chwycić go za dłonie i jakimś sposobem odciągnąć od siebie. — Puszczaj! Puszczaj mnie! Błagam, zostaw!

— Trzeba było mnie nie wpieniać, kleszczu — odburknął, wcale nie przejmując się prośbami niższego chłopaka. Sprawnie docisnął go kolanem do materaca, uprzednio przekręcając go w taki sposób, aby leżał na brzuchu. — A teraz, cholera, leż grzecznie i mi nie przeszkadzaj! Chcę skończyć to, co zacząłem!

— Ale... — W jednej chwili wybałuszył oczy, gdyż nagle dotarło do niego, co tamten zamierza zrobić. — Nie, ty chyba nie... Ani się waż!

Oczywiście, już od dłuższego czasu nie byli tutaj sami ze sobą. Kirishima, który wybiegł z pokoju kilka sekund po nich, właśnie przywlókł ze sobą krzesło i ustawił je w samym progu pomieszczenia, usadawiając się na nim wygodnie z misą popcornu na kolanach. Wyszczerzył się do kolegów i zjadł kilka ziarenek, cicho chichocząc. Potem machnął lekko dłonią, aby sobie nie przeszkadzali, sam zabierając się ponownie do jedzenia. Szczerze mówiąc, to chętnie dołączyłby do tej walki, jednak tego typu zachowanie uważał za niezbyt męskie. W końcu nie wolno było znęcać się nad słabszymi, prawda? Mimo swoich przekonań, ani myślał ich rozdzielać. Chciał po prostu sobie popatrzeć i za nic nie musieć w tym aspekcie interweniować. Poza tym był niemal pewny, że Iida zaraz to zrobi, więc chciał siedzieć tutaj jak najdłużej będzie mu dane. Z satysfakcją patrzył, jak czarnowłosy krzyczy na przestraszonego Izuku i wymachuje mu figurką All Mighta przed nosem grożąc, że zaraz... Bez zbędnych ceregieli wsadzi mu ją w tyłek.

— Mamo, geje się biją! — krzyknął, aby czym prędzej dać innym do zrozumienia, że nie powinni przegapić tego pięknego widoku. Chciał nawet porobić tej dwójce kilka zdjęć, jednak jak na złość zapomniał telefonu w swoim pokoju. Trudno, będzie to miał na uwadze następnym razem.

Pozostali uczestnicy wieczora kinowego w jednej chwili podbiegli do drzwi, próbując dojrzeć, co takiego dzieje się w pokoju Midoryi. Nawet sam Bakugo pofatygował się, aby podejść bliżej. Cóż, blondyn nie przyznałby się do tego nigdy, jednak Nakamura trochę mu zaimponował i choć sam chętnie rozszarpałby Deku na kawałki to wolał, aby tym razem oberwał za ten czyn ktoś inny. On policzy się z nim kiedy indziej.

Aya za wszelką cenę próbowała się przecisnąć na sam przód gromadki i pomóc Denkiemu odciągać rozzłoszczonego przyjaciela od Izuku, jednak została w miarę uspokojona przez Minę, że sytuacja jest pod kontrolą. Dziewczyna poinformowała ją również dokładnie, że nie powinna się tam na razie pchać. No, miała poniekąd rację, gdyż koledzy machali rękami na wszystkie strony i nawet przypadkiem mogliby kogoś porządnie uderzyć.

Odsunęła się więc posłusznie od zbiegowiska i przetarła oczy, wzdychając cicho. Chyba czekała ją kolejna, niezbyt przyjemna rozmowa z przyjacielem odnośnie jego okropnego zachowania. Byli tu niecałe półtorej tygodnia, a on już zdążył wszcząć bójkę z Bakugo, zwyzywać porządnie ich wychowawcę, podpalić Kirishimie kwiaty na parapecie, a teraz jeszcze to... Sama już do końca nie wiedziała, co z tym chłopakiem było nie tak. Może on coś z głową miał?

— Ojciec na pewno doradziłby mi, abym lepiej dobierał przyjaciół, gdyby to wszystko zobaczył — odchrząknął Todoroki, podnosząc nieco wyżej swoją rękę, żeby odgarnąć włosy, które w nieładzie opadły mu na czoło. Nie chciał tego mówić, jednak obserwował całą sytuację już od dłuższego czasu, stojąc na końcu korytarza. Z tamtego miejsca mógł na spokojnie przyglądać się uczniom, pozostając przez nich zupełnie niezauważonym. Nie bardzo przepadał być w centrum uwagi, więc taka pozycja jak najbardziej mu odpowiadała.

Tanaka słysząc jego słowa zaśmiała się cicho i zerknęła na niego kątem oka. Zaraz potem upewniła się, czy Nakamury nie ma teraz z nimi na korytarzu i zbliżyła się nieco, zagryzając dolną wargę.

— No, wiesz... To tylko... — Zniżyła swój głos do szeptu i stanęła na palcach, aby jedynie on mógł to usłyszeć. — To tylko banda debili z podwórka. Nie przejmuj się. Ja jestem od nich lepsza — zaznaczyła, jednak mógł od razu stwierdzić, że żartuje i wcale nie mówi poważnie. — Słowo. Brakuje im tylko troszkę dyscypliny.

— Że jak? — Drgnęła, kiedy zza jej pleców dobiegł znajomy, rozwścieczony głos. Od razu odwróciła się w stronę czarnowłosego i wyszczerzyła się, pokazując mu swoje białe zęby. On jednak nadal nie wyglądał na zadowolonego. Ocierając resztkę krwi z nosa, obrzucił ją groźnym spojrzeniem. — Obgadujesz mnie z tym krzywym nochalem? O nie, moja droga! W takim razie miłej zabawy ci życzę! Ja wracam do siebie, zanim kociarz zaciśnie na mnie tę swoją pożal się Boże taśmę i udusi! Dom wariatów, do jasnej cholery. Dom wariatów. A ojciec mówił... Synku, znajdź sobie dobrą szkołę, wyjdź do ludzi. Ta, dzięki, tato.

Po tych słowach odwrócił się na pięcie i zaciskając dłonie, szybkim krokiem ruszył w stronę swojego pokoju.

— Pieprzony, rozwydrzony i przeklęty dziecior — burknęła nastolatka, pukając palcem w swoje czoło i patrząc, jak chłopak znika za zakrętem. — A żeby cię tam kto zadusił.

— Słyszałem!

_________________________________

Stwierdziłam, że najpierw dodam taki lżejszy rozdział, aby zbyt wiele akcji na raz nie wprowadzać. Nie chcę, abyście mi stąd uciekli hah

Ale proszę nastawcie się, że następny z nich będzie trochę cięższy, gdyż najprawdopodobniej znów powrócę do części Dabiego ;)

Za wszystkie błędy przepraszam!

Trzymajcie się więc i do następnego!

Plus Ultra!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top