05 | nieuczciwe zagranie
Następnego dnia, wcześnie rano, cała klasa zajęła się przygotowywaniem wspólnego śniadania. Oczywiście, nie odbyło się bez burzliwych kłótni o wydzielone jedzenie i o miejsca przy stole. Cóż, mimo wszystko byli jeszcze zwykłymi małolatami, którym brakowało dyscypliny.
Aya przyrządziła swoją porcję, wzrokiem szukając swojego przyjaciela. Gdy wreszcie dostrzegła w tłumie jego ciemną czuprynę, pociągnęła go nieco za ramię, przywołując do siebie. Wiedziała, że wczorajszego dnia do dormitorium wrócił bardzo późno w nocy, co trochę ją zaniepokoiło. Co mógł robić o tak później porze w ciemnościach? Może z kimś się spotkał? Kiedy podczas porannego spaceru po podwórzu zapytała go o jedną z tych opcji, dosyć porządnie ją skrzyczał, żeby dała mu święty spokój. Dziwne. Coś poważnego musiało się stać. Tylko co?
— Możesz przestać dopytywać? Zaczynasz mnie irytować — warknął, nakładając sobie dosyć porządną porcję jedzenia. Cóż, od wczorajszego spotkania chodził cały nabuzowany i z chęcią wyżyłby się na jakimś klasowym kretynie. — Tak, bardzo dobrze znam ten wzrok. Nie no, Soyu, wiesz, że nie mam zamiaru naciskać, ale... Ugh, daruj sobie.
Słysząc jego słowa, a także sposób, w jaki to powiedział, uniosła do góry ręce w geście kapitulacji i pokręciła z westchnieniem głową. Chyba naprawdę nie uda jej się dziś do niego dotrzeć. Trudno, chyba powinna dać mu na razie spokój. Najwyżej spróbuje jeszcze raz wieczorem.
Zaczekała jeszcze chwilę, aż chłopak skończy przygotowywać swój posiłek, po czym wraz z nim oddaliła się od kuchenki i czym prędzej skierowała się w stronę stolików. Zaraz potem rozejrzała się uważnie, przesuwając wzrokiem po twarzach wszystkich znajdujących się tam uczniów. Zatrzymała go dopiero po chwili, na siedzącym w kącie stołówki nastolatku. Zmarszczyła brwi, gdyż wyglądał bardzo znajomo.
— Widziałam go już kiedyś — mruknęła cicho, stając tuż obok Soyu, który również rozglądał się po pomieszczeniu, szukając wolnego miejsca do siedzenia. Nakamura nawet skrzywił się odrobinę, gdy zobaczył zaczerwienionego Midoryię rozmawiającego z Uraraką. Żałosne.
— Kogo? — Zmarszczył brwi, w jednej chwili przestając interesować się zielonowłosym. Zerknął na jej twarz, bez wahania wbijając wzrok głęboko w jej oczy i czekając na odpowiedź.
Aya jęknęła, walcząc z ochotą wbicia paznokci prosto w jego twarz. Naprawdę nie lubiła, gdy patrzył na nią w ten sposób, gdyż było to dla niej nieco niekomfortowe. Nawet bardzo.
— Tego tam — odparła spokojnie, wykonując znaczący ruch głową w stronę samotnie siedzącego chłopaka. — Ciekawe, dlaczego siedzi sam... Może coś się stało?
— Mówisz o tym, pożal się Boże, dwukolorowym pajacu? — fuknął, mierząc go nienawistnym spojrzeniem. Chłopak już zdążył mu podpaść przez sam fakt, kim jest. — To pieprzony synalek Endeavora, więc skreślam kretyna już na starcie. No, sama spójrz. Źle mu z oczu patrzy. A ten nos? Jakiś taki...
— Jeśli zaraz się nie zamkniesz, gwarantuję, że postaram się, aby twój nos stał się wklęsły. — zagroziła, wywracając oczami. Za to go właśnie nie znosiła. Uwielbiał oceniać ludzi po pozorach, nie patrząc na nic innego. — A teraz wybacz, idę zawierać nowe znajomości. I tylko spróbuj mi w tym przeszkodzić, a przysięgam, że bez wahania pyrgnę twoim telefonem za okno.
— Ja pierniczę... — jęknął, jednak już dłużej jej nie zatrzymywał. Jeśli chce, niech idzie, ale potem nie chce słyszeć o tym, że jakiś kretyn się do niej przyczepił. — Powodzenia, Wolfy.
Tanaka mruknęła coś cicho pod nosem, nawet się nie odwracając. Mocniej zacisnęła palce na tacce z jedzeniem i zbliżyła się do upatrzonego przez siebie stołu. Przygryzła lekko wargę, zastanawiając się, w jaki sposób mogłaby zagadać. Cóż, dziewczyna nie była zbyt dobra w nawiązywaniu kontaktów, gdyż zawsze musiała coś spaprać. Oby tym razem nie było tak źle.
— Cześć... — zaczęła dosyć niepewnie, zatrzymując się ze swoją tacą tuż obok chłopaka. Przyglądała mu się jeszcze przez chwilę, po czym skinęła głową na miejsce obok niego. — Mogę się przysiąść?
Młody Todoroki podniósł na nią wzrok i zmierzył ją od stóp do głów. On również skądś ją kojarzył, jednak jak na złość nie potrafił sobie przypomnieć, skąd. Odchrząknął cicho i kiwając twierdząco głową, przesunął się nieco, robiąc tym sposobem trochę więcej miejsca dziewczynie.
— Tak, siadaj — powiedział to na tyle cicho, że nie był nawet pewny, czy brunetka go usłyszała. Nie wiedział nawet, jaki jest jej quirk, więc nawet nie przypuszczał, że dziewczyna usłyszałaby jego słowa nawet z drugiego końca sali.
Nastolatka skinęła lekko głową, siadając tuż bok niego. Mimo, że czuła się trochę niezręcznie, postanowiła nie dać tego po sobie poznać i choć jej serce waliło jak młot, uśmiechnęła się do niego delikatnie, na krótki moment zawieszając wzrok na jego twarzy. Przyjrzała się uważnie jego bliźnie po lewej stronie twarzy, dwukolorowych oczach i opadających mu na czoło włosach. Dopiero po chwili, gdy posłał jej pytające spojrzenie, spięła się nieco. No, tak. Na pewno było to dla niego dosyć niekomfortowe. Sama nie lubiła, gdy ktoś wręcz skanował każdy centymetr jej ciała.
— Um, wybacz. — Od razu skupiła wzrok na jego oczach, uśmiechając się przepraszająco. — Po prostu cię kojarzę i...
— Nie szkodzi — przerwał jej niemal od razu, nie chcąc, aby mu się tłumaczyła. Czuł się wtedy strasznie niezręcznie, gdyż nie był przyzwyczajony do dłuższych rozmów z ludźmi z wiadomych powodów. Dziewczyna jednak wydała mu się pozytywnie do niego nastawiona, więc nie miał powodu, aby ją zbyć. Może ktoś w końcu nie będzie go oceniał po jego pochodzeniu i spojrzy na niego ze zupełnie innej strony? — Shoto. Todoroki Shoto. Uh, wybacz. Na pewno to wiesz.
Skinęła lekko głową, dopiero teraz przypominając sobie sytuację w której widziała go po raz pierwszy. Było to kilka miesięcy temu, kiedy wraz z matką były na krótkim spacerze w parku. Minęły go, kiedy samotnie siedział na ławce. W sumie... Nie wykluczała również opcji, że wiedziała go w jakimś reportażu, czy podobnym programie. W końcu był dosyć znany, prawda?
— Tanaka Aya. — Również się przedstawiła, kładąc wreszcie tacę na stole. Wcześniej trzymała ją na swoich kolanach. — Miło cię w końcu poznać osobiście, Todoroki.
Słysząc jej słowa uniósł głowę trochę wyżej, aby móc spojrzeć na jej twarz. Mimo, że starał się to ukryć, wyglądał na dosyć zaskoczonego jej słowami. Jak to "miło poznać"? Spodziewał się raczej zupełnie odmiennej reakcji z powodu swojego ojca. Cóż, właśnie przez niego był często prześladowany przez rówieśników.
— Ciebie też — odparł spokojnie, a jego kąciki ust nieznacznie powędrowały w górę. Chciałby jakoś poprowadzić dłużej ich rozmowę, jednak był zbyt spięty, aby to zrobić. No, w końcu rozmawiał z nastolatką, która go nie wyśmiała ani nie rzuciła się na niego, aby go oblizać. Tak, póki co znał tylko dwie grupy dziewczyn: napalone fanki i takie, które najchętniej skopałyby go na chodniku. — Uh, wybacz... Nie przywykłem do rozmów i czuję się trochę... Dziwnie? Tak, dziwnie.
— W porządku. — Uśmiechnęła się uspokajająco, gdyż naprawdę go rozumiała. Sama nie bardzo wiedziała, o czym mogliby porozmawiać. — Wiem, jak się czujesz. W gimnazjum sama trzymałam się na uboczu, gdyż... No, cóż. Ludzie lubili się ze mnie nabijać z powodu kilku rzeczy... Gdyby nie Soyu, który zawsze mnie bronił, pewnie bym tam długo nie wytrzymała. — Skinęła lekko głową w stronę swojego przyjaciela, który właśnie kłócił się z Bakugo. Mimo, że zaciekawiło ją, o co poszło, stwierdziła, że zajmie się tym później. — Jest niesamowity. No i przede wszystkim odważny. Czasem może wydaje się zbyt irytujący, ale da się wytrzymać.
— Jasne, rozumiem. Uh, wybacz mi moją śmiałość... — Odchrząknął cicho, odwracając wzrok. — Czy to może twój chłopak?
Tanaka słysząc ten wniosek zakrztusiła się śliną, mrugając kilkakrotnie. Czyli tak to odebrał? No, nieźle. Musiała czym prędzej sprostować jego wypowiedź.
— Nie, łączy nas tylko długoletnia przyjaźń — odparła zgodnie z prawdą, również na niego nie patrząc. — Poza tym... Soyu jest... Jakby ci to... Soyu jest trochę innej orientacji. No, wiesz. Woli chłopaków. Dla mnie jest po prostu jak taki starszy, nadopiekuńczy brat. To wszystko.
Shoto przygryzł wargę, opierając brodę na dłoni. Okay, musiał przyznać, że tego totalnie się nie spodziewał.
— O wow... — wydusił tylko, a Aya zaśmiała się cicho, zakrywając dłonią usta. Todoroki słysząc to spojrzał na nią z lekkim zawstydzeniem. — Hm? Co cię tak rozbawiło?
— Nic, nic — Machnęła lekceważąco dłonią, kręcąc głową. — Po prostu rozbawiła mnie twoja reakcja, ale... Pamiętaj, jak coś jest wolny.
— Wolę dziewczyny — zastrzegł niemal od razu, prychając cicho. — To, że trzymam się na uboczu wcale nie oznacza, że jestem gejem.
Aya zachichotała, zabierając się wreszcie za jedzenie.
— Ojej, ale ja wcale nic nie sugeruję. — Puściła mu oczko, po czym już bez żadnego słowa wgryzła się w świeżą bułkę. Do rozpoczęcia zajęć zostało już tylko czterdzieści pięć minut.
***
Kiedy po południu przyszedł wreszcie czas na trening praktyczny, wszyscy uczniowie niezwłocznie przebrali się w swoje stroje i punktualnie stawili się w przeznaczonym do tego miejscu. Aya i Soyu weszli na salę jako ostatni, jednak na całe szczęście pojawili się minutę przed czasem.
Stojąc na uboczu, dziewczyna poprawiła jeszcze opinający jej biodra pas z ostrzami i naciągnęła na dłonie czarne, lateksowe rękawiczki. Podczas tych czynności nawet nie zauważyła, że ktoś przez dłuższą chwilę z uwagą jej się przyglądał.
— Niezły strój — zauważył Izuku, podchodząc do niej nieco bliżej, aby w końcu mogła go dostrzec. Uśmiechnął się do niej serdecznie, mierząc ją od stóp do głów zaciekawionym wzrokiem. Na krótki moment zatrzymał go jednak na jej dłoniach, marszcząc z niezrozumieniem brwi. — Um, a mogę cię o coś spytać?
— Pewnie — odparła bez wahania, związując swoje włosy w luźnego koka. Cóż, wolała, aby nic jej nie rozpraszało w trakcie walki. — Co chodzi po twojej ślicznej główce?
Zielonowłosy zaczerwienił się nieco, zaczynając nerwowo machać rękami.
— To n-nic takiego, przysięgam! — zapewnił niemal od razu, będąc sobą coraz bardziej zażenowany. — Chciałem zapytać, o te dziwne wydłużenia... Wiesz, przy opuszkach palców... Co to takiego? O-oczywiście, jeśli nie chcesz powiedzieć, w porządku! Nie będę nalegał.
Mimo, iż domyślał się do czego służą, wolał dopytać się o to bezpośrednio Ayi. W końcu, gdyby musieli ze sobą stoczyć pojedynek, chciał wiedzieć, na co powinien bardzo uważać.
— Och, to miejsca na... Uh, pazury — wyjaśniła w miarę spokojnie, a widząc jego przestraszony wzrok, zaśmiała się cicho. Fakt, chłopak mógł nie pamiętać dokładnie, jak funkcjonowała jej zdolność. Przed pójściem do liceum w UA, ostatni raz widzieli się przecież jakieś kilkanaście lat temu. — Ale spokojnie, jesteś zbyt uroczy, abym mogła cię nimi podrapać. Bez obaw, jeszcze nie zdziczałam, słodziaku.
— P-przestań... — wydusił z zawstydzeniem, odwracając wzrok.
— A jak z twoją mocą? — spytała swobodnie, będąc szczerze tym zaciekawiona. Doskonale pamiętała czasy przedszkolne, kiedy Bakugo naśmiewał się z zielonowłosego z powodu tego, że właśnie jej nie posiadał. Czyżby dostał swój quirk później niż reszta dzieci w jego wieku? W końcu musiał go mieć. Bez tego przecież nie dostałby się do tego liceum, a przynajmniej nie na kierunek bohaterski.
— M-moja moc? Och, nic szczególnego... — Wyraźnie się zmieszał, próbując za wszelką cenę uniknąć tematu. Cóż, przecież nikt nie mógł się dowiedzieć, co łączyło go z All Mightem i skąd posiada swoją zdolność.
— No, weź... Powiedz mi, słodziaku — poprosiła, patrząc na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. — No, Izuku. Pochwal się, czym też możesz mnie zaskoczyć.
W momencie, w którym już miał jej coś odpowiedzieć, szczęśliwie na sali pojawił się ich wychowawca. Wszyscy od razu zamilkli, skupiając na nim swój wzrok. Mężczyzna od razu zmierzył klasę zmęczonym spojrzeniem, trzymając w swoich dłoniach dosyć spoty plik dokumentów.
Kiedy zaczął mówić, Aya go jednak nie słuchała, gdyż jej myśli zaprzątała moc zielonowłosego. Czyżby była jakimś sekretem, którego obiecał strzec? Cóż, tak czuła, gdyż w odróżnieniu do niej, Izuku nie potrafił kłamać. Nawet zwykły człowiek bez wilczych zdolności zorientowałby się, że coś jest nie tak. Więc kogo on próbował oszukać?
Z własnych wywodów wyrwał ją dopiero zirytowany krzyk Bakugo. Niemal od razu spojrzała na niego z niezrozumieniem, marszcząc brwi. Swoją drogą... Dlaczego patrzył na nią w ten sposób? Co się stało? Czyżby coś ważnego ją ominęło?
— Że co, do jasnej cholery?! Nie będę się naparzał z tą kretynką! — warknął, po raz kolejny zerkając na nią przez ramię. Po chwili jednak odetchnął, widząc pogardliwe spojrzenie pana Aizawy. — Dobra, niech będzie... — mruknął w końcu, po czym skupił swój wzrok na brunetce. — A ty... Zdechniesz.
Jego słowa trochę ją zaniepokoiły, jednak stwierdziła, że puści je mimo uszu. Niech sobie mówi, a raczej wrzeszczy, co chce. To, że jest bardzo silny i wyrachowany wcale nie znaczyło, że sobie z nim nie poradzi. W czasach przedszkolnych wiele razy się ze sobą bili, więc wizja walki z chłopakiem jakoś szczególnie jej nie przerażała.
— Nie widzę wielkiego sprzeciwu, więc zapraszam was jako pierwszych na koło. Reszta niech usiądzie na ławkach i nie próbuje przeszkadzać w pojedynku. Czy wraziłem się jasno? — Zmierzył ich wzrokiem, czekając na odpowiedź. — I pamiętajcie, zasady są bardzo proste. Ten, kto pierwszy wyleci za wyznaczoną linię, odpada. No chyba, że wcześniej się podda, wtedy z automatu siada na ławce. Zwróćcie uwagę również na to, że jest to trening i macie zachować umiar, jasne?
— Pewnie!
— Świetnie, a teraz zapraszam Bakugo i Tanakę na ring. Pokażcie, co potrafcie — dodał jeszcze, po czym odkładając papiery na krzesło obok siebie, założył ręce na piersi. — Wasz wyznaczony czas wynosi góra piętnaście minut. Jeśli do tego czasu żaden z was nie odpadnie, siadacie oboje.
— Radzę ci od razu się poddać, wiesz? — rzucił Katsuki, z bardzo dobrze wyczuwalnym jadem w głosie. — W innym wypadku zdechniesz.
— Ojej, jak groźnie... — rzuciła ironicznie, wywracając oczami. Na jego nieszczęście nie łapała się już na sztuczki z zastraszaniem, gdyż doskonale wiedziała, że taki po prostu jest. Poniekąd przypominał jej małego, wściekłego psa, co bardzo dużo szczeka, ale z gryzieniem różnie bywa. — Nie pieprz, Katsuki... Nie na tym polega walka, czyż nie? Więc ściśnij poślady i pokaż mi, czy jesteś taki straszny, na jakiego wyglądasz.
— Dla ciebie Bakugo, idiotko! — warknął jeszcze, próbując zapanować nad rosnącą, irytującą go wściekłością na dziewczynę. W jednej chwili ruszył do przodu, wyciągając przed siebie prawą dłoń, na której pojawiły się drobne iskierki i im był bliżej dziewczyny, tym moc gwałtownie przybierała na sile. — Zdychaj!
Aya skupiła się na krótki moment, uważnie obserwując jego ruchy. Znacznie wysuwał prawą stopę do przodu, więc wyczuła, że zaatakuje ją z lewej. Zapewne podskoczy, próbując jedną dłonią chwycić ją za włosy, a drugą dotknąć ramienia... Tak, był to bardzo możliwy scenariusz.
Machnęła więc lekko dłonią, a jedno z ostrzy uniosło się w powietrze. Niestety, nie zdążyła nic więcej zrobić pomimo tego, że miała w głowie niemal idealny plan. Nożyk drasnął go jedynie w ramię, gdyż chłopak zrobił niespodziewany unik. Zaraz potem dopadł do niej i kumulując moc w prawej dłoni, uderzył ją w udo.
Bolało i piekło zarazem. Choć czuła, że specjalnie nie zaatakował mocniej, syknęła głośno z bólu, przybierając na usta dziwny grymas. Nie poddała się jednak. Znów machnęła dłonią, próbując w jakiś sposób spowolnić ruchy blondyna.
Niestety, po kilku minutach była już porządnie zmęczona, gdyż Bakugo atakował ją niemal bez przerwy. Nie miała nawet za bardzo czasu się bronić, nie mówiąc już o dobrze przemyślanym, skutecznym ataku. Po kolejnym uderzeniu ze strony chłopaka upadła z hukiem niedaleko linii, z wyraźnym trudem podnosząc się na rękach. Odkaszlnęła cicho, a jej ciało zaczęło nieznacznie drżeć.
— No, co? Boli, kretynko? — Zaśmiał się, unikając kolejnego, żałośnie słabego ataku. — Desperacją nic tutaj nie zdziałasz. Jestem od ciebie lepszy i zawsze byłem! A teraz, jeśli nie chcesz grać bardziej brutalniej, giń!
Mimo, że bolały ją jego słowa, nie dała mu tej satysfakcji. Uśmiechnęła się krzywo i mierząc go czujnym wzrokiem, podniosła się z ziemi. Teraz Katsuki wykona zapewne ruch prawą stopą i po raz kolejny spróbuje zajść ją od lewej. Niedoczekanie. Nie pozwoli mu na to.
— A kto powiedział, że mam zamiar grać czysto?! — warknęła, wysuwając pazury. Jej oczy gwałtownie zmieniły kolor na złoty, a zęby w mgnieniu oka powiększyły swój rozmiar. Bakugo widząc to, otworzył szerzej oczy, nieco zwalniając. Więc główną metodą walki dziewczyny nie były ostrza? Zaraz potem potrząsnął głową i zacisnął dłonie w pięści. Nie mógł się teraz zdezorientować.
Aya czym prędzej kucnęła, obróciła się wokół własnej osi, uniosła do góry nogę i kopnęła chłopaka w twarz. Zaraz potem, korzystając z tego, że skutecznie go otumaniła, chwyciła blondyna za koszulkę, przewracając go na plecy. Chłopak uderzył w twardą nawierzchnię z cichym jękiem, krzywiąc się nieco z bólu. Zaraz potem znów otworzył czy, będąc już zupełnie wściekłym. Jak ona śmiała?
— Ty... — wysyczał, czym prędzej nabierając mocy w prawą dłoń. Potem gwałtownie uniósł rękę, uderzając ją mocno w plecy. Tym sposobem udało mu się w końcu przewrócić ją na brzuch i usiąść na niej okrakiem, unieruchamiając ręce. Kiedy dziewczyna wbiła pazury w jego nadgarstki syknął cicho, jednak nie odsunął się. — Pożałujesz tego!
— J-jasne. — Odkaszlnęła, posyłając mu niepokojąco szeroki uśmiech. Potem, nim Bakugo zdążył się zorientować, wyszarpnęła ręce i podnosząc się nieco, wgryzła mu się w ramię. Oczywiście, zrobiła to w taki sposób, aby cholernie bolało, jednak nie wyrządziło żadnego, długotrwałego urazu.
Katsuki kompletnie się tego nie spodziewał. To, co się stało, dotarło do niego dopiero w momencie, w którym krew wypłynęła z rany, brudząc jego strój. Wrzasnął przeraźliwie, chwytając ją wolną ręką za włosy. Pociągnął za nie mocno, starając się ją od siebie oderwać. Niestety musiał przyznać, że szczęki miała mocne... A te długie kły? Koszmar.
Kiedy dosyć mocno wbiła pazury w jego bok, pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Zaraz potem jednak potrząsnął głową, przybierając wściekły wyraz twarzy. O nie, nie może przegrać, a już na pewno nie z nią.
W momencie, w którym już miał wysadzić ją w powietrze, jasnoszara taśma zacisnęła się na ciele dziewczyny, skutecznie zmuszając ją do wycofania się. Blondyn od razu wstał, przyciskając dłoń do krwawiącej rany na swoim ramieniu. Obrzucił ją groźnym spojrzeniem, a potem skupił swój wzrok na Aizawie, który widząc przebieg wydarzeń, postanowił przerwać pojedynek.
— Miało być bez gryzienia. — Upomniał ją, odsuwając się nieco i mierząc ją znudzonym wzrokiem. Aya posłała jeszcze nienawistne spojrzenie blondynowi, również podnosząc się powoli z ziemi. Zaraz potem potarła bolące ramię, zaciskając zęby.
— To jakaś wariatka! — oburzył się Katsuki, zaciskając wolną dłoń w pięść. — Wiedziałem, że jesteś nienormalna, ale nie przypuszczałem, że aż tak! Skąd ty się urwałaś, dzikusko?
— Zamknij się! — odburknęła, zakładając ręce na piersi. Ona również była wścieła, gdyż po dzisiejszych lekcjach obiecała wychowawcy, że będzie używała swojej wilczej natury z umiarem. Żałowała, że tak to wyszło, jednak w tamtej chwili nie widziała innego wyjścia. Cóż, będzie musiała go potem za to przeprosić. — Może w końcu nauczysz się nie lekceważyć przeciwnika i traktować go z szacunkiem, Katsuki! Nie myśl sobie, że tylko twoim marzeniem jest wspięcie się na szczyt, bo tak, do cholery, nie jest!
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ignorując zdumione spojrzenia pozostałych uczniów, czym prędzej skierowała się w stronę szatni. Musiała ochłonąć, zanim jej wilk kompletnie przejmie nad nią kontrolę.
***
Aya nie wystawiła nosa z szatni aż do zakończenia walk. Dopiero po zajęciach, czym prędzej skierowała się w stronę głównego budynku szkoły, gdyż musiała tam jeszcze coś załatwić. Idąc po schodach po swoje rzeczy, które zostawiła w sali, zaczepił ją jeden z chłopaków.
— Hej, zaczekaj! — zawołał, a gdy ta odwróciła się w jego stronę, uśmiechnął się do niej znacząco. Kiedy się zatrzymała, złapał ją lekko za ramię.
— O, to ty... Kaminari, prawda? — Mimo, że nie miała humoru, posłała mu lekki uśmiech.
— To było niesamowite, wiesz? — Denki dźgnął ją palcem w żebra, na co dosyć mocno się skrzywiła. Nie lubiła, gdy jakiś nowo poznany chłopak zbyt się do niej zbliżał. Chciała mieć choć trochę prywatności i swobody, których z jego strony nie otrzymała. — Naprawdę, genialne! Twoje ruchy, przewidywanie taktyki Bakugo... Jesteś niesamowita, Tanaka!
— Tak, tak... — Aya została gwałtownie złapana za ramię przez zirytowanego Soyu, który właśnie zatrzymał się tuż obok nich na schodach. Zaraz potem posłał ostrzegawcze spojrzenie koledze, czym prędzej ciągnąc przyjaciółkę w kierunku klas. — Nie zesraj się, Kaminari. Nie zesraj się.
___________________________
Następny w miarę nudny rozdział za nami, yey. Poza tym, powiedzcie mi proszę, że opisy walki nie wyszły aż tak dupiato, jak myślę...
Co tu więcej dodać? Mam nadzieję, że się nie zraziliście i nadal będziecie czekać na kolejne części :>
Za wszystkie błędy przepraszam! Niestety niektóre komentarze zniknęły ze wstawek, gdyż mam jakieś dziwne problemy z Wattpadem
Plus Ultra!
Ps. Ta część była trochę dłuższa z okazji urodzin Dabiego 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top