01 | dawny znajomy
Dwoje nastolatków wyszło właśnie z dormitorium i skierowało się w stronę ogromnego budynku szkoły. Była to średniego wzrostu dziewczyna o błękitnych oczach i wysoki, groźno wyglądający chłopak o przenikliwym spojrzeniu. Szli dosyć szybko, a brunetka wyglądała na dosyć szczęśliwą. W końcu to właśnie dzisiaj oficjalnie zostanie uczennicą najlepszej szkoły dla bohaterów. Chłopak jednak nie przejawiał żadnej okazji radości. Podążał jedynie obok niej, nie odzywając się ani słowem.
— Raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa... — mamrotała pod nosem, energicznie machając rękami. Była pełna energii już od ich przyjazdu do internatu, w którym mieli przebywać. — Raz, dwa, raz, dwa...
— Trzy. Czy możesz się w końcu zamknąć? — Słysząc słowa przyjaciela, spojrzała na niego kątem oka i uśmiechnęła się lekko. Uwielbiała go drażnić.
— Masz z tym jakiś problem, Soyu?
Nakamura jęknął zirytowany, odwracając się w jej stronę z dziwnym wyrazem twarzy. Potem wsunął palce w swoje kruczoczarne włosy, chcąc odgarnąć z czoła ciemną grzywkę, aby móc lepiej ją widzieć. Przekręcił głowę odrobinę w prawo i ściągnął brwi.
— Masz jakiś problem? Masz jakiś problem? Naprawdę? — Wywrócił oczami. — Od momentu naszego przyjazdu tak się zachowujesz. Co jest, cholera, z tobą nie tak?
Ona wzruszyła na to ramionami, chichocząc cicho. Mimo wszystko "pan maruda" nie był w stanie zepsuć jej dobrego humoru. No, przynajmniej jeszcze nie teraz.
— Ze mną to, co zawsze. Poza tym... Nie zachowuj się, jakbyś dopiero mnie poznał — parsknęła, wchodząc powoli po schodkach. Nawet nie zdążyła się zorientować, kiedy znaleźli się tuż pod samymi drzwiami placówki. Gdy na moment zatrzymała się pod nimi, przełknęła ślinę, jednak po chwili opanowała się i zdecydowanym krokiem weszła do środka. Zaraz potem jednak zatrzymała się, zagryzając nerwowo wargę. — Cholera... Dużo tutaj ludzi.
Soyu wywrócił oczami i delikatnie chwycił jej ramię.
— A czego się spodziewałaś po najlepszej szkole dla przyszłych bohaterów? — prychnął, zatrzymując się tuż obok niej. — Mówiłem ci, że przenosiny tutaj to zły pomysł. Poza tym... Pewnie już mamy coś do nadrobienia.
— Naprawdę? Minął jeden dzień od rozpoczęcia roku, kretynie — odparła, wywracając oczami. Czasem zastanawiała się, jak długo jeszcze z nim wytrzyma. — Pewnie straciliśmy tylko test sprawnościowy w ich towarzystwie. Tak przynajmniej twierdzi Tsu.
— Dobrze, dobrze. — Nie zamierzał się z nią kłócić, gdyż wiedział, że i tak to nie miało sensu. — W takim razie znajdźmy nasze szafki i poszukajmy klasy. Tutaj może to być... Dosyć trudne, a nie chciałbym zaliczyć wpadki już w pierwszy dzień.
Aya kiwnęła głową i ruszyła przed siebie, poprawiając torbę spadającą jej z ramienia. Mimo wszystko była podekscytowana. Nowa szkoła, inni ludzie, niesamowite otoczenie... Marzyła o tym liceum już od dziecka, gdyż to właśnie tutaj uczył się All Might i wielu innych, wybitnych bohaterów. Tak bardzo chciałaby kiedyś im dorównać...
Po kilku minutach wreszcie odnalazła swój numerek szafki. Ukucnęła, wyjmując kartę z kodem i przysunęła ją do zamka. Już po chwili jej oczom ukazał się mały, skromny schowek. Uśmiechnęła się lekko, zrzucając płaszcz ze swoich ramion. Potem ściągnęła ciężkie trapery i ubrała te lekkie buty na zmianę. Gotowa, zerknęła w stronę Soyu, który właśnie kończył zapinać swoją torbę. Jej kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej.
— Gotowy? — zagaiła, zamykając drzwiczki i podchodząc bliżej niego. Oparła dłoń na biodrze, świdrując go wzrokiem.
— Wyluzuj, Tanaka. Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze dwadzieścia minut. — Wywrócił oczami, przeczesując włosy. — Rany, ale ty jesteś irytująca...
— Ale ja tam chcę być już teraz! — zawołała i wydęła zabawnie dolną wargę. Czarnowłosy chłopak zaklął cicho pod nosem, gdy kilka par oczu zwróciło się w ich stronę. Świetnie, jeszcze im złej reputacji brakowało.
— Zamknij się, czego się drzesz — burknął, wyjmując z kieszeni poszukiwaną przez siebie paczkę papierosów. Dziewczyna widząc to, otworzyła szeroko oczy i uderzyła go mocno w dłoń, marszcząc brwi. — Ugh, kobieto... — Potrząsnął obolałą ręką. — Cholera, ty to masz cios... Za co to było?
Spojrzała na niego groźne, spod przymrużonych oczu. Jeszcze miał czelność się pytać?
— Soyu, czy ty do reszty zgłupiałeś? — wysyczała, chwytając go za ramię i przyciągając bliżej siebie. Wyszarpnęła paczuszkę z jego rąk i rozejrzała się wokół, po czym wyrzuciła ją do stojącego nieopodal kosza. — Ugh, powstrzymaj się. To szkoła, nie podwórko.
Warga Soyu drgnęła, gdy to powiedziała. Zerknął na nią groźnie, szkarłatnymi tęczówkami. Poczuł okropną złość, gdyż na tę paczkę papierosów wydał część swoich oszczędności, a ona od tak sobie ją wyrzuciła.
— Aya, ty... Ty mała żmijo... — mruknął i zacisnął dłoń w pięść. Ściągnął brwi. — Odkupisz mi je, do cholery... I to zaraz po szkole, zrozumiano?
— Tak, tak... — Machnęła dłonią, po czym pociągnęła go za sobą na środek korytarza. — Potem o tym pogadamy. Teraz znajdźmy w końcu tę pieprzoną klasę, bo naprawdę się spóźnimy.
Usta chłopaka lekko rozchyliły się, gdyż chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Jedynie westchnął cicho w geście kapitulacji. Choćby chciał, nie mógł dotrzeć do tej dziewczyny za żadne skarby.
***
Przyjaciele już od kilku minut szli korytarzem, czytając napotykane numery sal. Mimo wszystko zdziwił ich rozmiar drzwi, gdyż sięgały one prawie sufitu, jednak nie zastanawiali się nad tym długo. Myśli nastolatków zaprzątało coś zupełnie innego, a w ich głowach już od samego rana toczyła się walka.
Jak ich przyjmą?
Zaakceptują?
Odrzucą?
Znienawidzą?
Nagle Aya zatrzymała się, a Soyu, wyrwany z głębokiego zamyślenia, wpadł wprost na jej plecy. Mruknął cicho z niezadowoleniem, posyłając jej pytające spojrzenie.
— Co się stało tym razem? — burknął, odsuwając się od niej na bezpieczną odległość. Dotknął ostrożnie swojego nosa, rozmasowując go. — Jakie ty masz twarde plecy, rany...
— To... To jest... — wymamrotała cicho, spoglądając na niskiego chłopaka, stojącego przed salą z numerem, którego szukali. — Jezu, to naprawdę on!
Soyu zmarszczył brwi, w dalszym ciągu spoglądając na nią jak na wariatkę. Dlaczego cieszyła się na widok jakiegoś małego, zielonowłosego kleszcza?
— Wiesz co... Chyba zaczynam żałować, że zgodziłem się przenieść z tobą do tej cholernej szkoły. Jak ja wytrzymam w twoim towarzystwie następne lata? Przecież już teraz zaczyna ci odbijać! Nawet nie chcę myśleć, co będzie działo się potem! — parsknął, nie spuszczając wzroku z nastolatka stojącego pod drzwiami. Miał wrażenie, że już gdzieś go widział, jednak za nic nie umiał sobie przypomnieć, gdzie. Spotkał go kiedyś na mieście, czy też zobaczył go jedynie na zdjęciu? — I kim jest ten piegowaty koleś? Aya? Aya?! Tanaka, mówię do ciebie!
Ona jednak nie zwracała na jego słowa większej uwagi. Na jej usta wpłynął szeroki uśmiech i gdy upewniła się, że jest w miarę pusto na korytarzu i Nakamura nie próbuje jej zatrzymywać, zerwała się z miejsca i popędziła przed siebie, machając rękami.
Soyu stał jak wmurowany na środku korytarza patrząc, jak jego przyjaciółka wpada w ramiona piegowatego chłopaka. Jeśli miał być szczery, to nie podobało mu się to. Zwłaszcza, że akurat zdążył sobie przypomnieć, kim też jest i jakie piętno odcisnął w przeszłości jego przyjaciółki. Fuknął więc cicho pod nosem i powoli ruszył w ich stronę z kamiennym wyrazem twarzy.
Siej strach, Soyu... Wiesz, że potrafisz.
Podszedł do gestykulujących żywo nastolatków, po czym chwycił dziewczynę za ramię i przeciągnął za swoje plecy. Zaraz potem zmierzył od stóp do głów dużo niższego od siebie chłopaka i posłał mu groźne, a zarazem ostrzegawcze spojrzenie. Tamten zmieszał się nieco i nerwowo przestąpił z nogi na nogę. Przygryzł wargę.
— Um... — zaczął niepewnie, robiąc krok do tyłu. Sam widok pochylającego się nad nim, wrogo wyglądającego chłopaka skutecznie go przeraził.
Aya prychnęła z politowaniem i trzepnęła stojącego przed nią czarnowłosego w tył głowy. Gdy ten syknął i zerknął na nią przez ramię, zdecydowała się wreszcie coś powiedzieć.
— To mój przyjaciel z dzieciństwa, debilu — fuknęła. — Izuku... Midoriya Izuku. Pamiętasz? Mówiłam ci przecież o nim.
— Ach, tak? — warknął, znów wpatrując się w zielonowłosego. — Rzecz w tym, że pamiętam. Właśnie dlatego módl się, żebym zachował resztki spokoju i zaraz nie kopnął tego cholernego nerda w dupę.
______________________
Jest tutaj ktoś? Nie? Ale i tak witam każdego, kto tutaj zerknął :)
Nie pytajcie, co się tutaj dzieje, bo kompletnie nie mam talentu do pisania pierwszych rozdziałów... Następne też nie będą lepsze, ale... Staram się być dobrej myśli hah
Stwierdziłam również, że publikowane części będę starała się ograniczać do maksymalnie 1,5k słów, gdyż sami wiecie, jak to jest... Szkoła, życie prywatne, a nie chciałabym zaniedbywać swojej... Pasji. Czy czegoś tam xd
Więc... Do następnego, moim drodzy!
Plus Ultra!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top