parents°hyunlix°

— Felix, chodź na dół! — nagle usłyszałem nawoływanie mamy, dlatego niechętnie odsunąłem się od laptopa, wcześniej zamykając wszystkie okna przeglądarki i czyszcząc historię wyszukiwania.

Wolałem, by nikt nie dowiedział się o moim małym sekrecie, który staranie ukrywałem od przynajmniej pięciu lat. Prawdopodobnie wtedy straciłbym dach nad głową, a tego wolałem sobie oszczędzić, póki jeszcze byłem w liceum. To studia były czasem, w którym miałem zamiar uświadomić wszystkich i odkryć prawdę na mój temat. To znaczy tylko rodziców, ponieważ moi znajomi doskonale o tym wiedzieli.

Westchnąłem ciężko, po czym zszedłem po schodach na dół, by przejść do sporego salonu, w którym siedzieli moi rodzice. Ojciec czytał gazetę, co jakiś czas poprawiając okulary na nosie, a mama piła powoli kawę, spoglądając w moim kierunku z lekkim uśmiechem. To właśnie on sprawił, że poczułem niepokój. Coś było na rzeczy.

— Siadaj, synku. — wskazała na fotel, a ja powoli podszedłem do niego, by zająć miejsce i przenieść na nich podejrzliwe spojrzenie. Miałem złe przeczucia.

— O co chodzi? — mruknąłem cicho, czując się nad wyraz niekomfortowo. Nie byliśmy blisko, ponieważ woleli czas poświęcać swojej pracy, dlatego byli dla mnie, jak zupełnie obcy ludzie.

— Jak tam w szkole? — wreszcie odezwał się ojciec, odkładając gazetę na bok i zdejmując swoje okulary, by spojrzeć na mnie.

Pytasz, jakby cię to w ogóle obchodziło…

— W porządku. — odparłem krótko. Miałem ochotę parsknąć śmiechem na jego pytanie, jednak powstrzymywałem się.

Nie rozumiałem, po co mnie ściągnęli na dół i udawali, że cokolwiek ich obchodzę, ale nie podobało mi się to. Próbowali udawać idealną rodzinkę, by chwalić się znajomym, a tak naprawdę mieli mnie głęboko w poważaniu. Nawet mnie nie wychowali, ponieważ zrobiła to babcia, której już z nami nie było, nad czym ubolewałem. Tylko jej na mnie zależało.

— Masz dziewczynę? — spytała wprost mama, na co wytrzeszczyłem oczy, prawie krztusząc się własną śliną.

— Nie, czemu o to pytasz? — uniosłem brew, a moje dłonie zaczęły się lekko pocić ze stresu. Nie podobał mi się tor na jaki schodziła ta rozmowa.

— Może to najwyższy czas, by kogoś sobie znaleźć? Masz dziewiętnaście lat, a nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek nam przedstawiał kogokolwiek. — zauważył ojciec, przez co nie byłem w stanie powstrzymać parsknięcia.

— Nawet gdybym przedstawił, nie pamiętalibyście o tym. Wy nawet o moich urodzinach nie pamiętacie. — prychnąłem pod nosem. — Przestańcie udawać, że cokolwiek was obchodzę i wracajcie do pracy. A co do związku to sam zdecyduję, kiedy będę chciał jakikolwiek zacząć. — rzuciłem, po czym poszedłem do przedpokoju, by chwycić bluzę i wyjść z domu.

Nigdy się mną nie interesowali i wiedziałem, że to się nie zmieni. Widzieli we mnie tylko osobę, która odziedziczy po nich firmę, której, tak nawiasem mówiąc, wcale nie chciałem. Nie wyobrażałem sobie siebie siedzącego za biurkiem przez kilka godzin w ogromnym biurowcu. Prędzej wyobrażałem sobie siebie na wielkiej scenie, tańczącego.

Wypuściłem powoli powietrze z ust, kręcąc głową i wkładając słuchawki do uszu. Niemiłosiernie mnie irytowali, dlatego postanowiłem wybrać się na spacer, mimo że był już wieczór. Miasto zalał mrok, który rozświetlało jedynie żółte światło ulicznych latarni, a wokół panowała przyjemna cisza. Ulice oraz chodniki były puste, dlatego poczułem się nieco swobodniej, podgłaśniając muzykę w słuchawkach, by zacząć cicho nucić tekst piosenki.

Nie miałem pojęcia, dokąd właściwie szedłem. Pozwoliłem moim nogom ponieść mnie, jak najdalej od tego przeklętego budynku, w którym czułem się, jak obcy. Był zimny, cichy, odpychający. Nawet nie mogłem tego miejsca nazwać domem, ponieważ nie czułem się tam ani trochę bezpiecznie. Tak strasznie zazdrościłem każdemu, kto miał normalną, kochającą rodzinę.

Brakowało mi ciepła oraz wsparcia, dlatego dużo czasu spędzałem w domu mojego najlepszego przyjaciela. Państwo Han i Jisung byli dla mnie, jak prawdziwa rodzina, rodzice bruneta traktowali mnie, jak drugiego syna. Zawsze przyjmowali mnie z otwartymi ramionami, pozwalając mi zostać u nich tyle, ile chciałem. Zdawali sobie sprawę z mojej sytuacji rodzinnej, dlatego prawdopodobnie spędzałem u nich więcej czasu niż u siebie. Z resztą co się dziwić?

Kopnąłem kamyczek, który leżał na chodniku i rozejrzałem się wokół siebie, by z zaskoczeniem zauważyć, że znalazłem się w pobliżu amfiteatru, który znajdował się na rzeką, jaka przepływała przez nasze miasto. Zagryzłem dolną wargę, bijąc się z myślami, jednak w końcu ruszyłem w stronę sceny, na którą wskoczyłem, odłączając słuchawki od telefonu. Wokół nie było nikogo, dlatego postanowiłem skorzystać.

— Dobra, dasz radę. Jest pusto. — szepnąłem do siebie, po czym włączyłem piosenkę, od razu ustawiając głośność na najwyższy poziom.

Odłożyłem urządzenie na ziemię i zrobiłem dwa kroki w tył, biorąc głęboki wdech. Już po chwili poruszałem się w rytm, przez co kompletnie odciąłem się od otaczającego mnie świata. Słyszałem jedynie muzykę oraz miarowe bicie mojego serca, które znacznie się uspokoiło, mimo ruchu. Znalazłem się w swoim własnym, małym świecie tak, jak zawsze, gdy tańczyłem.

Kochałem to całym sobą, ponieważ taniec pozwalał mi na wyrażenie wszystkich emocji, jakie mną targały. Mogłem dać upust smutkowi, złości czy rozżaleniu i przy okazji robiłem coś, co sprawiało mi radość. Nie wyobrażałem sobie robić cokolwiek innego w przyszłości. Prawdopodobnie złamałoby mnie to i straciłbym samego siebie bezpowrotnie. Tylko w ten sposób mogłem się wyrazić, pokazać, kim tak naprawdę jest Lee Felix.

Bo na pewno nie byłem idealnym synem dwójki bogatych ludzi, który planował szybko założyć rodzinę i przejąć firmę po rodzicach. Nie interesowały mnie nawet kobiety i to właśnie to było moim sekretem, który skrywałem przed mamą i tatą. No bo, jak ta dwójka zareagowałaby na wiadomość, że ich jedyny syn jest homoseksualny? I w dodatku nie zamierza przejmować po nich dorobku ich życia?

Zagryzłem mocno dolną wargę, mając ochotę po prostu się popłakać, jednak kontynuowałem tańczenie, robiąc coraz więcej skomplikowaychruchów. Chciałem nimi wyrazić to, jaki zagubiony się czułem. To, jaki mętlik oraz chaos panowały w mojej głowie i sercu. Chciałem sobie po prostu ulżyć w najmniej szkodliwy sposób.

W końcu piosenka się zakończyła, a ja zmęczony opadłem na kolana przy telefonie, by wreszcie pozwolić łzom spływać po moich policzkach. Powoli wędrowały do drżącego podbródka, a z niego skapywały na zakurzoną ziemię, na której znajdowało się trochę piasku. Sam wpatrywałem się w mokre plamy, jakie tworzyły krople słonej cieczy i starałem się powstrzymać głośny szloch, który próbował rozerwać mnie od środka. Byłem już zmęczony swoim życiem.

Ktoś pomyślałby, że było ono idealne, ponieważ mogłem właściwie robić co chciałem. Miałem pieniądze od rodziców, którzy kompletnie nie zwracali na mnie uwagi, przez co nie miałem żadnych ograniczeń. A jednak byłem cholernie nieszczęśliwy i osamotniony. Nie wiem, jak wytrzymałbym to wszystko, gdyby nie Han i jego rodzice. Byli dla mnie ogromnym wsparciem. Tylko od nich mogłem liczyć na jakieś ciepłe uczucia.

— Nie wiem, co się dzieje w twoim życiu, ale wiem, że ktoś tak piękny, jak ty, nie powinien płakać. Masz chusteczkę. — wzdrygnąłem się gwałtownie, gdy usłyszałem nad sobą głos i szybko podniosłem głowę, by zapłakany spojrzeć na kucającego przy mnie, czarnowłosego chłopaka. — Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. — dodał, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

— Długo tu jesteś? I dziękuję. — mruknąłem, odbierając od nieznajomego chusteczkę, by oczyścić nos, jednak cały czas go uważnie obserwowałem.

— Od pierwszego refrenu. Masz świetny gust muzyczny i pięknie tańczysz. — zaśmiał się delikatnie, po czym wyjął całe opakowanie chusteczek, by mi je podać. — Wydajesz się strasznie przybity, co się stało? Wiem, że się nie znamy, ale często łatwiej wygadać się komuś obcemu. — przechylił głowę w bok, siadając obok mnie na ziemi.

Wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę, analizując wszystkie za i przeciw, jednak zdecydowałem się na wyżalenie się mu. Skoro sam to zaproponował to nie powinien mieć nic przeciwko, prawda? A jeśli tak, to nie był już mój problem.

Wyłączyłem muzykę, by następnie podciągnąć kolana do klatki piersiowej i objąć się szczelnie ramionami. Nie wiedziałem nawet od czego powinienem zacząć, dlatego trwaliśmy w idealnej ciszy, którą przerywały jedynie nasze oddechy. Oparłem podbródek na przedramionach i spoglądałem przed siebie, hamując cisnące się do oczu łzy.

— Chodzi o moich rodziców. Nie interesują się mną odkąd pamiętam, udają idealną rodzinkę, a jedyne co we mnie widzą to osobę, która przejmie ich firmę. Chcą, bym znalazł sobie dziewczynę, skończył studia ekonomiczne i spędził resztę życia za biurkiem tak, jak oni. Nie obchodzi ich, że ja nie chcę tak żyć. Nie chcę spędzić życia w biurze, chcę tańczyć. Nie chcę zakładać rodziny. — zacząłem cicho opowiadać, odganiając niechcane łzy, choć robiłem to dość nieskutecznie, ponieważ słone kropelki ciągle spływały po moich policzkach.

— I nie chcesz dziewczyny. — dodał za mnie, przez co spojrzałem się na niego zdziwiony. — Swój swojego od razu pozna. Masz ten tęczowy vibe. — wzruszył ramionami, na co mimowolnie zaśmiałem się cicho, ocierając łzy.

— Ciężko się nie zgodzić. — przytaknąłem, ponownie opuszczając wzrok i westchnąłem ciężko. — Jeśli się dowiedzą, stracę dach nad głową. — mruknąłem pod nosem.

— Posłuchaj, wiem, że jest ci ciężko. Ale nie możesz całe życie przejmować się swoimi rodzicami, a już tym bardziej takimi. Powinieneś robić to, co kochasz, wiesz? Nie mogą wybrać za ciebie. Nie pozwól im tobą rządzić. — szturchnął mnie delikatnie, czym sprawił, że ponownie podniosłem na niego wzrok. — Może spróbuj odłożyć nieco pieniędzy i wyprowadzić się? Chociaż nie wiem, ile masz lat. — podrapał się po policzku.

— Dziewiętnaście. — westchnąłem, poważnie rozważając jego słowa. Miałem swoje własne konto bankowe, którego nie mogli mi oczyścić, a pieniędzy dostawałem tyle, ile chciałem, dlatego to nie był taki zły pomysł.

— O widzisz, ja też. Mógłbyś się od nich wyprowadzić i na stałe odciąć, jeśli mają takie podejście. Po co ci oni? Na pewno masz w swoim życiu osoby, którym naprawdę na tobie zależy i chętnie ci pomogą. — wzruszył ramionami, a ja zamrugałem dwukrotnie. To, co mówił było takie proste i logiczne, a jednak do tej pory sam na to nie wpadłem. Jakim cudem? — Bądź sobą i żyj tak, jak chcesz. — uśmiechnął się do mnie lekko, co od razu odwzajemniłem.

— W sumie to masz rację. Zacznę odkładać pieniądze, a gdy będę miał ich wystarczająco dużo, przeniosę się do przyjaciela i poszukam czegoś dla siebie. — zaśmiałem się cicho, który kolejny raz ocierając policzki, na których zostały ślady łez.

— Z uśmiechem ci do twarzy, wiesz? — rzucił swobodnie, czym sprawił, że mimowolnie zawstydziłem się i odwróciłem wzrok. — Jak promyczek ma na imię? — zachichotał, widząc moją reakcję na jego słowa.

— Felix. — zacząłem lekko bawić się swoimi palcami, byle tylko nie patrzeć na czarnowłosego chłopaka, który sprawił, że moje policzki płonęły żywym ogniem.

— No patrz, imię równie piękne, co osoba je noszące. Ja jestem Hyunjin. — przedstawił się rozbawiony, po czym odblokował swój telefon, by podsunąć mi go pod nos. — Czy dostanę twój numer telefonu, promyczku? — wyszczerzył się radośnie.

— Nie nazywaj mnie tak. — wymamrotałem pod nosem, jednak wpisałem mu swój numer, a kąciki moich ust drgnęły ku górze.

— Czemuż to? — oparł się ręką o ziemię i schował smartfona do kieszeni, ale ani na chwilę nie oderwał ode mnie swojego uważnego spojrzenia. — Promyczek się wstydzi, huhu. Uroczy jesteś. — zaśmiał się, gdy ja mocniej się zarumieniłem.

— A weź się przymknij. — westchnąłem, odchylając głowę do tyłu, by spojrzeć w sufit i odetchnąć. — Która godzina? — spytałem od niechcenia.

— Dwudziesta pierwsza, słońce. — odpowiedział po chwili, na co parsknąłem pod nosem.

— Czemu akurat słońce i promyczek? — zerknąłem na niego kątem oka, a on posłał mi wesoły uśmiech.

— Bo promieniejesz, mimo otaczającej cię ciemności i rozświetlasz mrok. — puścił mi oczko, a po chwili obaj cicho śmialiśmy się, mimo że ja poczułem się ponownie zawstydzony.

Moje serce zalała fala dotąd nieznanego mi, ciepłego uczucia, które zabarwiało moje policzki na kolor czerwony. Za to w brzuchu czułem przyjemne łaskotanie, jakby wirowały w nim motylki, które muskały mnie swoimi delikatnymi skrzydełkami od środka.

Co to?

🐥🦙

ja:
hyun, możemy się spotkać?

hyunnie🌙:
teraz?
coś się stało?
jest dziesiąta

ja:
tak
możemy?

hyunnie🌙:
jasne
tam, gdzie zawsze?

ja:
mhm

hyunnie🌙:
będę za pięć minut

Odłożyłem telefon na udo i oparłem się dłońmi o ziemię, by odchylić się do tyłu. Wbiłem wzrok w rozgwieżdżone niebo, które było wyjątkowo piękne tej nocy i po prostu czekałem na mojego nowego przyjaciela. Co prawda znaliśmy się zaledwie dwa tygodnie, jednak był już mi cholernie bliski. Wysłuchiwał wszystkich moich problemów, wspierał mnie i pocieszał. Czego więcej mogłem chcieć?

Wokół ponownie panowała cisza, a lekki, rześki wiatr muskał mnie po rozgrzanych, mokrych policzkach. Co jakiś czas spływały po nich świeże łzy, jednak nie zawracałem sobie głowy wycieraniem ich. Byłem wykończony psychicznie i jedyne, czego chciałem, to przytulić się do nieco starszego chłopaka. Tak strasznie tego potrzebowałem.

Po kilku minutach usłyszałem ciche kroki, a chwilę później ktoś usiadł obok, dlatego przeniosłem wzrok na tę osobę. Czarnowłosy wpatrywał się we mnie zmartwiony, jednak ja nie miałem siły, żeby tłumaczyć co się stało.

— Chodź tu, słońce. — westchnął, widząc, w jakim byłem stanie i po prostu wyciągnął do mnie ramiona, w które ja się od razu wtuliłem. — Już dobrze, jestem tutaj. — mruknął, a ja zacząłem moczyć jego bluzę swoimi łzami.

Nie wiedziałem, jak mu wytłumaczyć, co się stało, dlatego po prostu odblokowałem swój telefon i wszedłem w konsekwencję z Hanem, by starszy mógł poczytać.

ja:
ji
jesteś?

jiji:
jestem, jestem
co się stało?

ja:
powiem im

jiji:
prrrr wstrzymaj konie
co im powiesz
że jesteś homo???

ja:
oszalałeś?
chcę jeszcze pożyć
powiem o tańcu i o tym, że nie chcę tej firmy

jiji:
że teraz?

ja:
mhm

jiji:
podziwiam za odwagę
powiedz, jak poszło
powodzenia

ja:
:))

jiji:
nie było cie godzinę
martwiłem się deklu
jak poszło?

ja:
całkiem dobrze
nie licząc krzyków, wyzwisk i plaskacza

jiji:
pLASKACZA?
ten chuj cie uderzył?

ja:
:))
nie będzie mnie jutro w szkole

jiji:
felix, trzymasz się?
mam przyjść?
albo może wolisz wpaść do mnie?
hej
jesteś tam?
felek
felcia kurwa no
martwię się :(((

— Felix… — szepnął cicho Hwang, po czym mocniej mnie w siebie wtulił, a ja kompletnie się rozkleiłem, próbując dać upust cierpieniu, jakie rozrywało moją duszę na strzępy. — Pokaż mi się no. — złapał mnie za podbródek, by unieść moją twarz i obejrzeć oba policzki w celu odnalezienia tego poszkodowanego, co nie było trudne, ponieważ był czerwony i opuchnięty. — Jak on śmiał. — warknął, jednak szybko jego spojrzenie złagodniało.

Zamknąłem oczy, gdy chłopak najostrożniej, jak mógł, przesunął opuszkami palców po obolałym policzku i starałem się oddychać głęboko, by nieco się uspokoić. Dotyk dziewiętnastolatka był wyjątkowo kojący, łagodzący ból, przez co rozluźniłem się odrobinę w jego ramionach.

— Mój biedny promyczek. — westchnął ciężko, po czym nachylił się i musnął wargami miejsce, w którym został ślad po uderzeniu, czym sprawił, że już cała moja twarz zrobiła się czerwona. — Bardzo boli? — spytał delikatnie, spoglądając ze zmartwieniem w moje oczy.

— Teraz mniej. — odparłem, uśmiechając się smutno, co on od razu odwzajemnił.

Ponownie wtuliłem się w niego i pociągnąłem ostatni raz nosem, by móc chłonąć kojący zapach jego perfum. Skupiłem się na jego dłoniach, które powoli gładziły moje plecy oraz na głosie, gdy szeptał mi ciepłe, pocieszające słowa do ucha. Od razu poczułem się lepiej.

— Powinieneś do niego napisać, sunshine. Na pewno się o ciebie martwi. — szepnął wreszcie, a ja przyznałem mu rację i odpisałem Jisungowi, by zbytnio się mną nie przejmował. — Chcesz u mnie przenocować? Mieszkam sam. — zaproponował niepewnie, czym zwrócił na siebie moją uwagę.

— Nie sprawię ci zbyt dużego problemu? — skrzywiłem się lekko, na co czarnowłosy zaśmiał się delikatnie i pokręcił głową.

— No coś ty. To będzie zaszczyt, gościć cię w moim mieszkanku. Chodźmy. — pomógł mi wstać, po czym powoli ruszyliśmy w stronę bloku, w którym mieszkał, rozmawiając przy tym o jakichś błahostkach.

Starszy starał się odwrócić moją uwagę od przykrych myśli, za co byłem mu wyjątkowo wdzięczny. Dzięki temu nieco poprawił mi się humor, a ja mogłem odetchnąć i odstresować się. Wolałem nie wyobrażać sobie, jak w przyszłości zareagują na wieść, że wcale nie pociągały mnie dziewczyny i mieli nie doczekać się synowej. Może lepiej byłoby im to przekazać w liście?

Zerknąłem na Hyunjina, który delikatnie złapał mój mały palec swoim, jak gdyby nigdy nic. Sam nie byłem w stanie powstrzymać wypieków, jakie pojawiły się na moich policzkach oraz lekkiego uśmiechu. Bardzo go polubiłem, chociaż to było małym niedopowiedzeniem. Nigdy nie byłem zakochany, ale zacząłem podejrzewać, że zauroczyłem się w nim. Na Jisunga nigdy nie reagowałem w ten sposób.

Moje policzki prawie cały czas były czerwone, jednak było to wyjątkowo przyjemne uczucie. Serca uderzało w zawrotnym tempie, chcąc wyrwać się z piersi, a w brzuchu czułem sławne motylki, które łaskotały mnie za każdym razem, gdy czarnowłosy znajdował się bliżej bądź nasze spojrzenia się krzyżowały. Zdecydowanie nie był dla mnie jedynie przyjacielem.

— Jesteśmy. — oznajmił, gdy znaleźliśmy się pod sporym, nowoczesnym blokiem, do którego po chwili weszliśmy. Budynek był wysoki, a okazało się, że starszy mieszkał a siódmym piętrze, dlatego dostaliśmy się tam za pomocą windy. — Chodź. — zaśmiał się, ciągnąc mnie w stronę ciemnych drzwi, które po chwili otworzył i wpuścił mnie do środka.

Obaj zdjęliśmy buty, by móc przejść w głąb mieszkania, które może nie było ogromne, ale za to wystrój miało naprawdę ładny, nowoczesny. Z zaciekawieniem rozglądałem się, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu. Nie było tam bałaganu, jednak zdecydowanie było widać, że miejsce było zamieszkane. W każdym razie mi to nie przeszkadzało.

— Chciałbyś się czegoś napić? Może jesteś głodny? — przechylił głowę w bok, gdy zaprowadził mnie do salonu z aneksem kuchennym, jednak ja jedynie pokręciłem głową. — Chodź tu, sunshine, widzę, że jesteś przygnębiony. — westchnął, wyciągając do mnie ramiona, a ja od razu wtuliłem się w niego z całej siły, zamykając oczy. — Naprawdę brakuje ci bliskości, fairy, prawda? — szepnął ciepło.

— Nawet nie masz pojęcia. — westchnąłem ciężko, pocierając policzkiem o jego ramię, w którym schowałem po chwili twarz. — Co ty robisz? — parsknąłem, gdy nagle wziął mnie na ręce i szybko objąłem go udami w pasie, by nieco mu to ułatwić.

— Przenoszę nas do wygodniejszego miejsca. — zaśmiał się cicho, a po chwili siedzieliśmy na kanapie. To znaczy, on siedział, bo ja byłem na jego kolanach. — Przeszkadza ci? — dopytał niepewnie, widząc moje zmieszanie.

— Nie, jeśli tobie nie przeszkadza, my prince. — odparłem nieśmiało, by obserwować, jak na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

— Możemy się tulić, ile tylko chcesz, Lixie. Tylko, proszę, nie bądź już smutny. — westchnął po chwili, a ja mocniej przylgnąłem do jego torsu, rozkoszując się bliskością i dotykiem dziewiętnastolatka.

— Don't let me go. — wymamrotałem w jego szyję w odpowiedzi.

— Nie martw się. — odparł spokojnie, po czym poczułem jego długie palce w moich włosach, które zaczął przeczesywać. — Nigdy z ciebie nie zrezygnuję i nie pozwolę ci odejść. — zapewnił.

Po godzinie tulenia się do niego zacząłem się robić odrobinę senny, dlatego starszy pożyczył mi swoje ciuchy i zaprowadził do łóżka, w którym się ułożyłem. Cały ten czas rozmyślałem na pewien temat, dlatego gdy chciał odejść, złapałem go za nadgarstek. Nie chciałem, żeby mnie zostawiał.

— Nie idź. — szepnąłem nieśmiało, rumieniąc się dość mocno.

— Mam spać z tobą w łóżku? — uśmiechnął się delikatnie, przy czym odgarnął kilka kosmyków z mojego czoła, na co jedynie skinąłem głową. — W porządku, skoro nie przeszkadza ci to. — westchnął, po czym również ułożył się pod kołdrą i zgasił światło.

Nie minęła chwila, a ponownie wtulaliśmy się w siebie nawzajem, bojąc się, że ktoś może nas rozdzielić. Nie chciałem opuszczać boku Hyunjina, który chował mnie w swoich ciepłych, silnych ramionach, dających mi poczucie bezpieczeństwa. Nie chciałem, by kiedykolwiek odchodził. Nie chciałem, by zostawił mnie i zniknął z mojego życia.

— Hyunnie… — szepnąłem niepewnie, nie wiedząc, czy starszy spał już, czy też nie.

— Hm? — mruknął w odpowiedzi.

Nim kontynuowałem, musiałem wziąć głęboki wdech i chwilę pomyśleć, czy na pewno chcę to powiedzieć. Nie było to nic niezwykłego, jednak takie wyznanie dla mnie było strasznie stresujące. Wiedziałem, że nie wyśmieję mnie i ta świadomość pomogła mi w wypowiedzeniu tych dwóch słów.

— Potrzebuję cię. — wymamrotałem w jego szyję. — Cholernie cię potrzebuję, dlatego dziękuję za to, że jesteś. — uśmiechnąłem lekko pod nosem, a po chwili poczułem delikatny pocałunek na czubku głowy, przez który moje serce zamarło na sekundę.

— Dziękuję za to, że pozwalasz mi być. — odparł łagodnie, bawiąc się moimi włosami. — Odpocznij, Lixie, to był ciężki dzień. — szepnął, by tym razem ucałować moje czoło.

Nie byłem w stanie powstrzymać szerokiego uśmiechu, jaki pojawił się na mojej twarzy. Ułożyłem się za to wygodnie w jego ramionach, po czym zamknąłem oczy i zasnąłem, czując się bezpiecznie, jak jeszcze nigdy w życiu.

🦙🐥

Siedziałem w swoim pokoju ze słuchawkami w uszach i przeglądałem akademie taneczne, do których miałem szansę się dostać. Musiałem zacząć poważnie myśleć o tym, co ze sobą zrobić po ukończeniu liceum, a ten moment zbliżał się wyjątkowo szybko. W tym samym tempie rosła ilość pieniędzy na moim koncie bankowym, które skrupulatnie odkładałem na wyprowadzkę.

Rodzice nic nie wiedzieli o moich planach, ale wcale nie musieli, prawda? Ostatecznie po ogłoszeniu, że nie zamierzam zajmować się ich firmą zaczęli traktować mnie, jak powietrze. Przelewali pieniądze na moje konto, jednak nie rozmawiali ze mną, nie racząc mnie choćby jednym, krótkim spojrzeniem. Na pewno nie obchodziło ich to, czy dalej będę z nimi mieszkał, czy nie.

Przechyliłem głowę w bok i cicho nuciłem piosenkę, której aktualnie słuchałem. Miałem z nią jedno, wyjątkowe wspomnienie, ponieważ to właśnie po zatańczeniu do niej poznałem Hyunjina. Czarnowłosy dziewiętnastolatek szybko skradł moje serce, naklejając urocze, małe plasterki na wszelkie rany oraz pęknięcia, jakie się na nim znajdowały. Zawsze był obok, gdy tego potrzebowałem, wspierał, pocieszał i rozumiał mnie. Jak mogłem się w nim nie zakochać?

Mimowolnie uśmiechnąłem się na wspomnienie o nim i zagryzłem delikatnie dolną wargę, rumieniąc się. Tak strasznie chciałem go ponownie zobaczyć, jednak wiedziałem, że tego wieczoru uczył się do sprawdzianu, dlatego nie chciałem mu przeszkadzać. Ostatecznie mogłem wytrzymać bez niego ten jeden wieczór, prawda?

jiji:
no i jak tam z twoim romeo?

ja:
a jak ma być?
uczy się

jiji:
zamierzasz mu powiedzieć?

ja:
sam nie wiem

jiji:
bruh
ja bym to zrobił

ja:
ah tak?
to czemu od czterech lat nie wyznałeś minho miłości?

jiji:
i tu mnie masz

ja:
wiesz, że on też cię lubi w ten sposób, prawda?

jiji:
skąd wiesz?

ja:
może stąd, że jest na każde twoje zawołanie?
kiedy nie zadzwonisz, on przyjedzie
zabiera cię do maka w środku nocy, pomaga z nauką, pożycza bluzy???
nawet dał ci prawa rodzicielskie do jego kotów

jiji:
no i?

ja:
'no i"????
tak się nie zachowuje ktoś kto nie jest zakochany, debilu głupi
you dumd asf

jiji:
spójrz na siebie🙄

ja:
dobra, cokolwiek

jiji:
aNYGAYS
wbijam za pięć minut max
szykuj żelki

ja:
miło, że pytasz o moje zdanie

jiji:
obaj wiemy, że tylko na to czekałeś

ja:
stfu and come over here

jiji:
omw baby

Zaśmiałem się cicho pod nosem i pokręciłem głową, sięgając do wysuwanej z mojego łóżka szuflady, w której miałem zapas przekąsek. Cieszyłem się, że Han postanowił mi dotrzymać towarzystwa i nie mogłem się doczekać aż przyjdzie. Zawsze uwielbiałem nasze maratony filmowe, które trwały do białego rana. Taki przyjaciel, jak on, to skarb.

🦙🐥

my prince👑:
sunshine

ja:
hm?

my prince👑:
porywam cię
ubieraj szklane pantofelki i lecimy

ja:
niby gdzie?
północ zaraz

my prince👑:
no chodź
czekam pod twoim domem

ja:
on my way, my prince

my prince👑:
ily sunshine ❤️

Nie byłem w stanie powstrzymać cichego chichotu, jaki wyrwał się z moich ust, gdy zobaczyłem ostatnią wiadomość. Uwielbiałem, gdy nazywał mnie tak i mówił, że mnie kocha, nawet jeśli to nie ten rodzaj miłości. Jedną wiadomością potrafił naprawić mi humor. Zadziwiające.

Szybko zebrałem się i opuściłem pokój, by zejść na dół po schodach. Chciałem skierować się do wyjścia, jednak wtedy, poczułem rękę na ramieniu, która mnie zatrzymała w połowie drogi. Nie spodziewałem się tego, dlatego zatrzymałem się i zerknąłem przez ramię na ojca, który zdecydowanie nie był zadowolony.

— A ty gdzie się wybierasz? — spytał, sprawiając, że po moim kręgosłupie przeszły ciarki.

— Nagle się interesujesz? Puszczaj mnie, ktoś na mnie czeka. — wymamrotałem, wyrywając mu się i otwierając drzwi.

— Kto to jest? Nie znam tego chłopaka. — zauważyła mama, która również zjawiła się w korytarzu, a ja zagryzłem dolną wargę, myśląc, co powinienem im powiedzieć.

A w sumie to czemu ich nie wkurzyć? I tak planowałem się wkrótce wyprowadzić. Uśmiechnąłem się złośliwie, unosząc przy tym brew i zakładając ręce na klatkę piersiową. Jeszcze na wszelki wypadek zrobiłem krok w tył, by wyjść z domu i mieć łatwą drogę ucieczki.

— Kto? To mój chłopak. — odparłem, by obserwować szok na ich twarzach ze satysfakcją. — A no tak! Wasz jedyny syn jest gejem! I wiecie co? Jestem z tego dumny! Nawet bardziej niż z tego, że jestem waszym synem, bo do tego już nigdy się nie przyznam! — zaśmiałem się głośno.

— Ty cholerny gówniarzu, wracaj tu natychmiast albo nie będziesz miał tu czego szukać! — warknął ojciec, jednak ja ruszyłem szybko w stronę bramy, by opuścić podwórko.

— Oh, jak mi przykro! Uciekamy, Hyun, jeśli ci życie miłe. — tym razem zaśmiałem się szczerze, chwytając jego dłoń i ruszając biegiem przed siebie, by znaleźć się, jak najdalej od tego przeklętego miejsca.

Zatrzymaliśmy się dopiero w miejscu, gdzie spotkaliśmy się po raz pierwszy. Opadłem zmęczony na kolana i ciężko dyszałem, jednak szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Dawno nie czułem się taki szczęśliwy. Ulga, jaką czułem była wprost nie do opisania. Wreszcie im to powiedziałem.

— Co to było, Lix? — sapnął zszokowany chłopak, a ja zaśmiałem się radośnie, odchylając głowę do tyłu.

— Nie mam pojęcia, ale nie żałuję. — zachichotałem zadowolony z siebie i wlepiłem szczęśliwe spojrzenie w Hyunjina, który również się uśmiechnął.

— Właśnie widzę i cieszę się twoim szczęściem, ale co teraz? Gdzie zamieszkasz? — usiadł obok mnie, a ja oparłem głowę na jego ramieniu.

— Przez jakiś czas pomieszkam u Jisunga. Skończę szkołę, znajdę pracę i coś wynajmę. Co prawda mam sporo odłożonych pieniędzy, ale one są na akademię taneczną oraz czarną godzinę. — wytłumaczyłem z uśmiechem, tuląc się do niego.

— Brzmi, jak dobry plan. Gdybyś jednak miał problem ze znalezieniem mieszkania, to ja chętnie cię przygarnę do siebie. Mam nadzieję, że wiesz o tym? — wplótł palce w moje włosy, a ja zamruczałem potakująco. — Miałem nieco inne plany, ale może pójdziemy do mnie? Obejrzymy coś i w ogóle. — westchnął łagodnie.

— Z wielką chęcią. — zgodziłem się od razu, po czym wstaliśmy i ruszyliśmy do jego mieszkania.

Na miejscu zrobiliśmy popcorn i uwiliśmy sobie przytulne gwiazdko z kołdry, koców oraz poduszek, by wziąć laptopa starszego. Wybór filmu nie zajął nam długo, dlatego po chwili podjadaliśmy prażoną kukurydzę, obserwując akcję produkcji filmowej i komentując wszystko. Czułem się przy nim tak dobrze, że nawet nie przejmowałem się skutkami wyjawienia mojej prawdziwej orientacji seksualnej. Skupiałem się jedynie na czarnowłosym chłopaku, który cicho chichotał, słuchając moich komentarzy.

W pewnym momencie dziewiętnastolatek zatrzymał film i odłożyłem laptopa na bok, co nieco mnie skołowało. Zdziwiony wbiłem wzrok w przyjaciela, który odwrócił się w moim kierunku z lekkim uśmiechem. Nie rozumiałem jego zachowania, jednak nie było mi dane zadać żadnego pytania.

— Sunshine, tak mnie zastanawia… kiedy ja tak właściwie awansowałem na twojego chłopaka? Bo tak, słyszałem to. — spytał po chwili, a ja zamarłem.

Nie sądziłem, że usłyszał tę część mojej wypowiedzi, zresztą powiedziałem to pod wpływem emocji, by zdenerwować rodziców. Zrobiło mi się okropnie wstyd, ponieważ nie wiedziałem, co tak naprawę o tym myślał, a przecież zależało mi na nim. Nagle pożałowałem swoich słów.

— Ja… to było pod wpływem emocji, przepraszam. — wymamrotałem zawstydzony, czerwieniąc się do granic możliwości.

— Hm, rozumiem, spokojnie. Nie mam ci tego za złe, bynajmniej. — zaśmiał się delikatnie, po czym chwycił moje policzki w swoje dłonie. — Pytanie czy ty będziesz miał mi za złe. — dodał po chwili, głaszcząc moją rozgrzaną skórę opuszkami palców.

— Ale co? — kompletnie go nie rozumiałem.

— To. — szepnął, a po chwili poczułem na swoich ustach jego miękkie, lekko wilgotne wargi, które zaczęły powoli muskać te moje.

Moje ciało stało się wiotkie, a w głowie miałem pustkę. Jedyne, co słyszałem to szybkie bicie mojego serca, które próbowało wyrwać się z piersi. Nie chciałem wierzyć, że Hyunjin mnie właśnie pocałował, a jednak doskonale czułem jego wargi na tych moich.

— Hyun… — szepnąłem, gdy ten oderwał się ode mnie.

— Wybacz, sunshine, ale nie mogłem dłużej wytrzymać. To było silniejsze ode mnie. — wytłumaczył ze skruchą.

Chwilę przyswajałem do siebie jego słowa, a gdy dotarły do mnie, chwyciłem go za koszulkę i pociągnąłem do siebie, by zainicjować kolejny pocałunek, tym razem o wiele dłuższy. Nasze wargi muskały się nawzajem, sprawiając, że w moim brzuchu wirowało stado motyli. To wydawało się takie nierealne.

Nawet nie zauważyłem kiedy czarnowłosy położył mnie na plecach na ziemi, a sam zawisnął nade mną, pogłębiając pocałunek, który stał się zachłanny. Przez jego tempo nie byłem w stanie powstrzymać cichych westchnięć, które były tłumione przez jego idealne wargi, rozpieszczające moje własne. Kompletnie odlatywałem.

— Kocham cię. — szepnąłem bez wahania między kolejny muśnięciami i po chwili mogłem poczuć, jak starszy lekko się uśmiecha w moje usta.

— Ja ciebie też kocham, sunshine. — odszepnął, po czym wsunął dłoń pod moje plecy, by wtulić mnie w siebie. — Cholernie mocno. — dodał.

Więcej żaden z nas nie wypowiedział ani słowa, ponieważ woleliśmy zająć się pocałunkami, które nawzajem sobie skradaliśmy, czasem chichocząc cicho. Czułem w klatce piersiowej gorące, rosnące uczucie, które wprawiało mnie w stan euforii. Pierwszy raz w życiu byłem tak szczęśliwy, a wszystko dzięki Hyunjinowi, który pojawił się w moim świecie zupełnie przypadkiem.

🐥🦙

— Ej, ej, pomogę ci. — zawołał za mną chłopak i zabrał ode mnie jedno z pudeł, które zamierzałem wnieść do naszego wspólnego mieszkania.

Udało nam się ukończyć liceum, ja dostałem się do akademii tańca, a Hyunjin stwierdził, że woli od razu iść do pracy, wybierając studia zaoczne. Dzięki jego wynagrodzeniu oraz moim oszczędnością mogliśmy wspólnie wynająć nieco większe mieszkanie, które zamierzaliśmy dzielić. Aż ciężko było uwierzyć, że nasze losy potoczyły się w ten, a nie inny sposób.

Po tamtym wieczorze byliśmy już parą, która po kilku miesiącach zamieszkała ze sobą i po cichu planowała wspólną przyszłość. Wydawało się, że to wszystko działo się nieco zbyt szybko, ale czy było w tym coś złego? Nie znałem go może nie wiadomo ile, jednak niczego to nie zmieniało. Osoby, które znamy całe życie, mogą okazać się być kimś zupełniem innym, dlatego nie zawracałem sobie tym głowy, ciesząc się każdą chwilą z Hyunem.

— Naprawdę się cieszę, że będziemy razem mieszkać. — westchnąłem do niego, odkładając ostatni karton na podłogę w naszym wspólnym salonie.

— Ja też, słoneczko, ja też. — objął mnie w pasie, a ja zachichotałem na delikatnego buziaka, którego złożył na mojej szyi.

— Wziąłeś swój aparat, prawda? — dopytałem jeszcze, rozglądając się po salonie pełnym pudeł z naszymi rzeczami. W końcu dostrzegłem wspomniany przedmiot, dlatego uśmiechnąłem się zadowolony. — Wydaje mi się, że to chwila warta uwiecznienia. — zauważyłem, a starszy zaśmiał się, idąc po sprzęt.

Zrobił kilka zdjęć, po czym wygrzebał polaroida z torby, by pociągnąć mnie do pocałunku i przycisnąć przycisk. Zdziwiony parsknąłem, ale nie pozwoliłem mu się tak po prostu odsunąć. Pociągnąłem go za materiał bluzy, by powoli zacząć kierować się do sypialni, mimo że jeszcze dobrze nie poznałem rozkładu domu. Przez to wszystko troszkę obiłem sobie plecy, ale ostatecznie dotarliśmy do pokoju i opadliśmy na miękki materac.

— Kocham cię, wiesz? — szepnął ciemnowłosy, opierając się na łokciu, by wolną dłonią zgarnąć jasne kosmyki z moich oczu.

— Ja ciebie też kocham, Jinnie. — odmruknąłem i złapałem jego dłoń, żeby czule ucałować każdy opuszek palca, po czym wtuliłem się w jego bok z cichym westchnięciem.

— Jesteś szczęśliwy? — spytał po chwili, szczelnie owijając mnie ramionami.

— Jak jeszcze nigdy. — potwierdziłem z uśmiechem, po czym wdrapałem się na niego, by wtulić policzek w jego tors.

— A co z twoimi rodzicami? — parsknął rozbawiony.

— Hm? Moi rodzice to państwo Han, co ma z nimi być? — uniosłem jedną powiekę, by spojrzeć na mojego chłopaka, po czym obaj zaczęliśmy się cicho śmiać. — Mam gdzieś tamtą dwójkę. — dodałem i uśmiechnąłem się, czując jego ciepłe usta na czole.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top