imagination °jilix°

Równo o godzinie siódmej piętnaście od ścian sporego pokoju, utrzymanego w stonowanych kolorach, zaczęła odbijać się melodia budzika śpiącego osiemnastolatka. Nastał piątkowy poranek, a to znaczyło, że za dosłownie kilka godzin miał nastać weekend. Wystarczyło wytrzymać w szkole sześć lekcji, by potem cieszyć się dwoma dniami wolnego, na które tak czekał Han.

Brunet zmarszczył lekko brwi, gdy do jego uszu dotarły pierwsze nuty piosenki, którą zaczął darzyć szczerą nienawiścią i wyciągnął dłoń, by na oślep chwycić telefon. Nie miał ochoty wstawać, jednak nie miał też zbytnio innego wyboru, dlatego wyłączył budzik i podniósł się do siadu, dalej nie otwierając oczu. Dochodzenie do siebie i całkowite wybudzenie się było dla niego wyjątkowo trudnym zadaniem o tak nieludzkiej godzinie.

— Nienawidzę świata, nienawidzę życia, nienawidzę szkoły, nienawidzę poranków. — wymamrotał, jak każdego dnia, przeciągając się potężnie i ziewając, po czym niechętnie uchylił powieki, by rozejrzeć się po pokoju, w którym panował bałagan.

Nie był niewyspany, jednak najchętniej ponownie ułożyłby się na miękkich poduszkach i spędził pod rozgrzaną pierzyną kilka następnych godzin. Miał wrażenie, że łóżko wręcz go wołało i błagało, by w nim został, a wizja tego była wyjątkowo kusząca. Ostatecznie tego dnia nie miał żadnych klasówek ani kartkówek, mógłby sobie odpuścić.

— Jisung, wstałeś? — zawołała z dołu jego mama, która była na nogach od samego świtu, a nastolatek jeknął płaczliwie. Wiedział, że nici ze spanka. — Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły! — krzyknęła jeszcze, co zmusiło osiemnastolatka do zrzucenia z siebie ciepłej kołderki.

— Dlaczego ja? — burknął, przeciągając się i sięgając po ciuchy, które przygotował sobie wieczorem, by nie stresować się z rana. Zawsze starał się wszystko ogarnąć przed spaniem, by zaoszczędzić czas i móc poleniuchować przed wyjściem do szkoły, za co cholernie sobie samemu dziękował. — Dzień dobry! — zawołał do mamy, gdy opuścił pokój i zaraz po tym zamknął się w łazience na następny kwadrans.

Jak każdego dnia próbował ujarzmić swoje włosy, które odstawały na wszystkie strony świata po spaniu, jednak nie chciały one z nim współpracować. Na jego głowie miał najzwyklejszą w świecie szopę, ale gdyby ktoś go pytał, nazwałby to artystycznym nieładem. Bo o ile irytował się i przeklinał pod nosem swoje włosy, to musiał przyznać, że wcale nie wyglądał tak źle. Zrezygnowany poddał się po kilku minutach walki i zaakceptował, że nie będzie miał nienagannej fryzury.

Umył dokładnie zęby oraz twarz, by nałożyć na nią krem i nieco poprawił rzęsy oraz przejechał po swoich różowych wargach nawilżającą pomadką. Na ogół nie robił pełnego makijażu, a tego dnia nawet zrezygnował z lekkiego zarysowania brwi, ponieważ nie miał specjalnie weny do tego. Następnie ubrał się, po czym opuścił łazienkę, by zejść do kuchni, gdzie jego mama czekała z talerzem tostów i kawą.

— Jak spałeś? — przywitała syna, cmokając go w czoło i przeczesując niesforną burzę ciemnych kosmyków.

— Mogło być lepiej, a ty? — westchnął i usiadł przy stole, by zacząć jeść śniadanie, które popijał kawą. Tylko ona dawała mu energię, by wytrzymać kilka godzin męczarni, jaką była szkoła.

— W porządku. Jedz, nie spiesz się, bo masz czas. Ja dzisiaj jadę z Lillian do spa, więc nie będzie mnie cały dzień, wrócę wieczorem. — uśmiechnęła się lekko. — Obiad zostawię ci w piekarniku, to sobie podgrzejesz. — dodała, po czym wróciła do krzątania się po całym pomieszczeniu, nucąc coś pod nosem.

— Bardzo zaprzyjaźniłaś się z panią Lee. — zauważył cicho Jisung, unosząc lekko brew, na co kobieta wzruszyła lekko ramionami. Ostatnio dość często spotykały się i wychodziły gdzieś we dwójkę, jako że ich mężowie byli zajęci pracą, a one przesiadywały w domach całe dnie.

— Jest bardzo sympatyczna i mamy wiele wspólnych tematów do rozmów. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej sąsiadki. — odparła lekko, zerkając przelotnie na syna. — Może ty też zaprzyjaźniłbyś się z jej synem? — uśmiechnęła się cwaniacko, gdy brunet zakrztusił się kawą, przy czym zarumienił się.

— Że z Felixem? Przecież już razem chodzimy do szkoły i z niej wracamy we dwójkę. — wymamrotał zawstydzony osiemnastolatek, a jego mama zaśmiała się cicho.

— Tak, ale na tym się kończy. A Felix to naprawdę miły, ułożony chłopak, myślę, że dogadalibyście się. — puściła mu oczko ze śmiechem.

— Mamo. — jęknął z pretensjami nastolatek, czując, że rumieni się coraz bardziej, gdy jego rodzicielka cały czas wspominała jego małe zauroczenie.

Państwo Lee oraz ich syn, który był rówieśnikiem Jisunga, przeprowadzili się do domu obok kilka miesięcy wcześniej. Felix już przy pierwszym spotkaniu kompletnie oczarował Hana, kradnąc mu serce promienistym, pięknym uśmiechem, ciepłym spojrzeniem oraz złocistymi piegami, które były rozsypane po jego uroczej buźce.

Dopóki w jego życiu nie zjawił się owy blondyn, Jisung był święcie przekonany, że był hetero. W każdym razie to wszystko zmieniło się, gdy pewnej soboty do ich domu zapukali państwo Lee wraz z synem, by przywitać się z nowymi sąsiadami. Od tamtego momentu musiał przyznać sam przed sobą, że miał słabość do nieco wyższego osiemnastolatka, który nie chciał opuścić jego myśli.

Oczywiście pogodzenie się z faktem, że kręcił go ktoś tej samej płci było dość sporym wyzwaniem, jednak na szczęście otrzymał dużo wsparcia. Nie tylko od swoich przyjaciół, ale także od rodziców, którzy okazali się wyjątkowo tolerancyjni i otwarci. Co prawda nie powiedział im, że spodobał mu się ich nowy sąsiad, jednak oni wcale nie musieli tego wiedzieć, prawda? Tym bardziej, że pani Han wyjątkowo dobrze dogadywała się z panią Lee, a wiadomo, że mamy w takich sytuacjach nie były dyskretne.

— Ziemia do Jisunga, zamyśliłeś się, słońce. — zaśmiała się cicho kobieta, szturchając syna, który szybko pokręcił głową, wracając na ziemię. — Mówiłam, żebyś się nie spieszył, ale bez przesady. Nie karz Felixowi zbyt długo czekać na ciebie. — pstryknęła go w czoło, po czym opuściła kuchnię.

Po krótkiej chwili również Jisung wyszedł z pomieszczenia, by dokończyć szykowanie się do szkoły. Wiedział, że jego zauroczenie dość wcześnie opuszczało dom i nie chciał, by ten czekał na niego w nieskończoność, dlatego chwycił za plecak po przepłukaniu zębów płynem i pożegnał się z mamą, biorąc jeszcze klucze z miseczki w przedpokoju. Jak się okazało, wyszedł w idealnym momencie, ponieważ zrobił to równo z Felixem, który uśmiechnął się do niego, jeszcze zaspany.

— Cześć. — przywitał się z lekkim uśmiechem Han, gdy obaj opuścili swoje podwórka i ruszyli ramię w ramię do szkoły.

— Hej. — ziewnął cicho Lee, przy czym delikatnie przetarł lewe oko pięścią. — Ciężki czy lekki dzień? — spytał, zerkając z lekkimi rumieńcami na bruneta, który wewnętrznie rozpływał się przez jego urok.

— Zapowiada się lekki, a twój? — poprawił dyskretnie plecak, po czym zatrzymał się przy przejściu dla pieszych, czekając na zielone światło. — Chyba ktoś tu się nie wyspał. — zauważył, gdy Felix dalej ziewał.

— Daj spokój, uczyłem się pół nocy na klasówkę z koreańskiego. — wymamrotał smętnie.

Han roześmiał się lekko, klepiąc delikatnie ramię blondyna, by następnie przejść z nim na drugą stronę ulicy. Pomiędzy dwójką rówieśników zapadła dość przyjemna cisza, gdy obaj napawali się rześkim, porannym powietrzem. Na ulicach jeszcze nie było sporego ruchu, dlatego było dość cicho, co pozwalało im się odprężyć, mimo wstydu, który zawsze im towarzyszył, gdy byli we dwójkę.

Bo, mimo że Jisung tego nie wiedział, to jego zauroczenie wcale nie było jednostronne. Felix również stracił głowę dla nieco niższego bruneta, którego oczy lśniły jaśniej niż wszystkie kamienie szlachetne razem wzięte, a okrągłe policzki wręcz prosiły o pieszczoty. Nie było dnia, godziny, minuty ani sekundy, w której Lee nie myślałby o nim, jednak starał się hamować.

Ostatecznie nie miał pojęcia, czy Han czuł pociąg do mężczyzn, a za bardzo się wstydził, by go o to zapytać. Z drugiej strony nigdy nie widział go w towarzystwie żadnej dziewczyny, jednak to też o niczym nie świadczyło. Czuł się zagubiony i nie miał zielonego pojęcia, co miał robić, dlatego nie robił zupełnie nic. Każdego dnia szedł z nim do szkoły i wracał, ucinając sobie krótką pogawędkę. Nic więcej.

— Uważaj. — sapnął Jisung, gdy Felix prawie został potrącony przez rowerzystę. Na szczęście udało mu się w porę chwycić dłoń młodszego i odciągnąć go. — Cholera, dlatego powinni zrobić ścieżkę rowerową. — burknął pod nosem, zerkając na blondyna, który zarumieniony wpatrywał się w niego. I wtedy dotarło do niego, że byli blisko. Zbyt blisko. — Um, wybacz. — wymamrotał zawstydzony, po czym puścił dłoń osiemnastolatka, który wewnątrz krzyczał z wrażenia.

— Nie szkodzi i dziękuję. — szepnął wniebowzięty Lee, ponieważ jeszcze nigdy nie był tak blisko swojego zauroczenia. Pierwszy raz miał okazję dokładniej przyjrzeć się twarzy Hana, która podobnie, jak ta jego, stała się czerwona. — Chodźmy, jeszcze się spóźnimy. — zaproponował nieśmiało, po czym odsunęli się od siebie, by ruszyć dalej.

Więcej żaden z nich się nie odezwał, ponieważ obaj byli zbytnio zajęci uspokajaniem swoich rozszalałych serc, które boleśnie obijały się o żebra, próbując wyrwać się z piersi. W głowach obu nastolatków panował kompletny chaos, a rumieńce wcale nie chciały opuścić ich policzków. Mocno przeżyli tę chwilę bliskości i nie zapowiadało się na to, że mieli szybko po tym ochłonąć.

W ciszy dotarli do sporego budynku, który był ich szkołą i razem udali się do szatni. Po drodze witali się ze swoimi znajomymi, jednak nie spojrzeli na siebie ani razu, zbytnio zawstydzeni. Byli cholernie nieporadni, gdy drugi był obok, kompletnie nie wiedzieli, jak powinni się zachowywać i było to widać. Zwłaszcza od boku.

— Masz dzisiaj sześć lekcji? — zapytał cicho Felix, który grzebał w swojej szafce z lekko zmarszczonym nosem.

— Mhm, a ty? — odmruknął Han, zerkając na niego kątem oka, a w myślach uśmiechał się, widząc minę blondyna.

— Siedem. — odparł smętnie, ponieważ domyślał się, że Jisung nie będzie specjalnie siedział dodatkową godzinę w szkole, by na niego zaczekać. Jak bardzo się mylił.

— Poczekam na ciebie i wrócimy razem, co ty na to? Za ten czas odrobię lekcje i w ogóle. — zaproponował niepewnie niższy, sprawiając, że twarz piegusa rozjaśnił szeroki uśmiech, który szybko mu się udzielił.

— Nie musisz. — zauważył nieśmiało, chociaż nie mógł przestać się uśmiechać, a jego serce ponownie wariowało.

— Ale chcę. Będę czekał tu przy szafkach. Miłego dnia. — zażyczył mu z uśmiechem, po czym zamknął metalowe drzwiczki na klucz i ruszył pod salę, gdzie miał spotkać się z Seungminem, Yeonjunem i Jaeminem.

Z jakiegoś powodu następnego dnia, jakim była sobota, obudził się wyjątkowo wcześnie. Oczywiście dla niego była to wczesna pora, ponieważ otworzył oczy o jedenastej, jednak jego mama była nieco innego zdania. Z drugiej strony rozumiała, że nastolatek musiał najzwyczajniej w świecie odpocząć po całym tygodniu szkoły, dlatego też nie narzekała i nie budziła go.

Tak się złożyło, że tego dnia obudził się z niebywałym napływem weny, ponieważ, co tu kryć, miał przepiękny sen związany z nikim innym, jak Lee Felixem. Nie było to nic niegrzecznego, wręcz przeciwnie, bo śniło mu się, że byli szczęśliwą parą. To wszystko wydawało się tak realne, że Han po przebudzeniu się poczuł lekki zawód.

W każdym razie szybko odrzucił kołdrę, by wziąć swój notatnik oraz gitarę i wrócił do łóżka, gdzie wygodnie się usadowił. Postanowił, że początkowo zajmie się tekstem, dlatego nachylił się nad kartką, pisząc to, co ślina mu przyniosła na język. Poprawkami zamierzał zająć się potem, na początku potrzebny był mu zarys piosenki, którą wręcz musiał stworzyć.

Co chwilę przygryzał końcówkę ołówka, po czym ponownie szybko nim machał, zapisując tekst pod wpływem natchnienia. Już dawno nie czuł aż tak dużej weny do robienia czegokolwiek, dlatego uśmiechał się lekko, spisując kolejne słowa, które tworzyły zdania, a te razem stanowiły zwrotki.

Nigdy nie zajmowało mu to zbyt wiele czasu, dlatego po upływie kwadransa miał już przed sobą całą piosenkę, do której musiał wymyślić tytuł oraz melodią. Nie był to pierwszy utwór, jaki tworzył, dlatego miał w tym wprawę. W swoim notatniku miał przynajmniej dziesięć gotowych piosenek, które mógłby nagrać, jednak za bardzo się wstydził, powtarzając sobie, że nie są wystarczająco dobre, a jego wokal pozostawiał wiele do życzenia, co było kompletną bzdurą.

Każdy w jego otoczeniu wiedział, że Han Jisung był wybitnie uzdolniony, gdy chodziło o muzykę, a właściwie każdy jej zakres. Chłopak potrafił pisać teksty, tworzyć melodie, śpiewać, rapować, a nawet tańczyć. Niestety nastolatek nie lubił się tym przechwalać, czym marnował swój naturalny potencjał.

— Jisungie, zjesz coś w końcu? — do pokoju bez pukania weszła jego mama, która zaraz umilkła, widząc, że brunet jest zajętym tworzeniem. — Piszesz nową piosenkę. — uśmiechnęła się rozczulona, po czym podeszła do syna i pogładziła go po głowie. — O czym jest? — zapytała ciekawsko.

— O byciu zakochanym i o tym, jak ta jedna osoba jest nieuchwytna poza snami. — szepnął nieśmiało osiemnastolatek, po czym zaczął grać to, co udało mu się do tej pory wymyślić, a jego mama słuchała z zachwytem i dumą.

— Zakochałeś się, Jisungie? — uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jednak nie powiedziała nic więcej, ponieważ chłopak zaczął śpiewać. I może nie znała perfekcyjnie angielskiego, ale sporą część udało jej się zrozumieć. — Jest prześliczna. — szepnęła zachwycona.

— Tak, zakochałem się, mamo. I dziękuję. — przyznał nieśmiało, gdy na jego policzkach pojawiły się delikatne wypieki.

— Mam nadzieję, że niedługo go poznam. Zejdź, niedługo będzie obiad. — puściła oczko synowi, po czym wyszła z pokoju, zamykając drzwi i zostawiając zawstydzonego Jisunga samego.

— Już dawno go poznałaś... — szepnął i wrócił do piosenki, którą przecież musiał dokończyć.

Niestety niedługo po tym odezwał się jego pusty żołądek, który domagał się pożywienia, dlatego Han odłożył gitarę i opuścił niechętnie łóżko. Z dołu można było wyczuć piękny zapach obiadu, który nęcił jego zmysły, sprawiając, że momentalnie ślinianki zwiększyły produkcję śliny. Czym prędzej zbiegł na dół, przy okazji witając się z tatą, który czytał z zainteresowaniem gazetę.

W całym domu było przyjemnie cicho i spokojnie, co sprawiało, że cała trójka była odprężona. Można by powiedzieć, że była to idealna sobota dla każdego z domowników, mimo że nic specjalnego się nie działo. Jisung dopiero po paru minutach uświadomił sobie, że radio było włączone, ponieważ piosenki z niego płynące były wyjątkowo ciche, a to jedynie tworzyło przyjemną atmosferę.

W ciszy zjedli obiad, czasem odzywając się, by pochwalić panią Han oraz jej zdolności kucharskie, ponieważ, co jak co, ale gotowała ona wyśmienicie. Może to dlatego, że w duszy zawsze marzyła, by zostać kucharzem. Niestety musiała porzucić te plany, ponieważ zjawił się Jisung, który był dla niej o wiele ważniejszy niż kariera.

— Dziękuję za obiad, był przepyszny. — ciszę ponownie przerwał uśmiechnięty osiemnastolatek, przy czym powoli wstał od stołu, by przejść do kuchni i pozmywać po sobie. Nie lubił dokładać swojej mamie pracy, jako że i tak zajmowała się całym domem.

Już po chwili był on znowu w swoim pokoju, rozsiadając się na łóżku i biorąc czarną, lśniącą gitarę w dłonie, by zacząć grać. Piosenka, którą tworzył, była dla niego bardzo ważna, dlatego dawał z siebie wszystko, przesuwając opuszkami palców po strunach, za które czule pociągał. Był w swoim żywiole, przez co jego ciało wypełniła euforia, której nie był w stanie nawet opisać.

Maybe this will be the night that we kiss for the first time or is that just me and my imagination? — zaśpiewał z lekkim uśmiechem, gdy skończył układanie melodii, po czym opadł plecami na łóżko. Czuł się tak strasznie szczęśliwy, że miał ochotę śmiać się na głos.

Nigdy nie spodziewał się, że bycie w kimś zakochanym może przynieść mu tyle szczęścia, a jednak jego serce przyspieszyło rytmu, gdy szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wiedział, że w końcu to uczucie przyniesie też ból oraz cierpienie, ale nie chciał o tym myśleć w tamtym momencie. Wolał cieszyć się urokiem miłości, której wir delikatnie łaskotał jego brzuch.

Miał ochotę wstać z łóżka, ubrać się i pobiec pod drzwi Felixa, by wyznać mu miłość, jednak wiedział, że nie było to rozsądnym wyjściem. Owszem, rozważał przyznanie się do swoich uczuć przed uroczym blondynem, jednak sądził, że to zbyt szybko. Mógłby go w ten sposób wystraszyć, prawda? Musiał to przemyśleć.

Powoli podniósł się do siadu, by spojrzeć w kierunku okna, które znajdowało się idealnie naprzeciwko tego w pokoju jego zauroczenia. Uważał, że podglądanie ludzi było złą rzeczą, jednak chciał zobaczyć blondyna, chociażby przelotnie. Tęsknił za jego widokiem, mimo że wcześniejszego dnia wracali razem ze szkoły, żartując i śmiejąc się wesoło. Miał wrażenie, jakby od tamtego momentu minęła wieczność.

Po chwili wewnętrznej walki przesiadł się na tapicerowany parapet, zerkając w kierunku okna Lee i uśmiechając się pod nosem, gdy dostrzegł swojego rówieśnika. Kręcił się on po swoim pokoju, poruszając ustami i potańcując, przez co Han domyślił się, że śpiewał. Pewnie musiał urządzić sobie jednoosobową imprezę i świetnie się bawił, sądząc po jego szerokim uśmiechu.

Serce bruneta przyspieszyło, gdy wpatrywał się w rozpromienionego piegusa, który bawił się w najlepsze. W oczach starszego był po prostu idealny, bez skaz, niczym anioł. Zdawał się być tak delikatny, uroczy i kruchy, że Jisung miał ochotę go zamknąć w swoich ramionach i nie puszczać.

— Oj, Lixie... — szepnął pod nosem, po czym zaśmiał się, gdy wspomniany rzucił się na łóżko. Był cholernie rozczulony jego zachowanie, jednak wiedział, że im dłużej tam siedział, tym realniejsza stawała się wizja nakrycia go przez młodego Lee, dlatego dość niechętnie wrócił na łóżko, w którym wygodnie się ułożył.

Han tak naprawdę nigdy nie był w nikim zakochany, mimo że parę razy mu się tak wydawało. W rzeczywistości były to jedynie przelotne zauroczenia, które mijały nim zdążył się nimi nacieszyć. Był w paru związkach z dziewczynami, jednak kończyły się one po maksymalnie miesiącu. Nie potrafił się w nich odnaleźć.

Czuł żal, gdy obserwował zakochane pary, jakie mijał, gdziekolwiek by nie poszedł. Był pewien, że to z nim było coś nie tak, skoro nie był w stanie znaleźć sobie drugiej połówki, którą pokochałby prawdziwie. Zdarzało mu się kwestionować swoją orientację seksualną, jednak tak naprawdę nigdy nie oglądał się za chłopakami. No, przynajmniej do pewnego momentu.

Od kiedy spotkał Lee Felixa nie mógł przestać o nim myśleć, co nieco mu utrudniało życie. Ciężko było mu się od tak pogodzić z faktem, że jednak podobał mu się ktoś tej samej płci, ale cieszył się, że ostatecznie był w stanie obdarzyć kogoś głębszym uczuciem niż przelotne zauroczenie. Z jakiegoś powodu podnosiło go to na duchu.

Blondyn był w równoległej klasie, dlatego dość często mieli zajęcia w sąsiednich salach, a to sprawiało, że na przerwach odpływał, wpatrując się w niego. Uwielbiał uśmiech piegusa, który sprawiał, że jego serce wręcz trzepotało. Był on tak ciepły i szczery, że kompletnie zawładnął osiemnastolatkiem, który stracił głowę.

Śmiech wyższego brzęczał, jak malutkie dzwoneczki, i stał się ulubionym dźwiękiem Hana, który mógłby go słuchać w nieskończoność. Nigdy nie miał szansy przyjrzeć się jego twarzy z bliska, ale i bez tego doskonale znał każdy jej szczegół. Złociste znamiona po pocałunkach, zakochanego w chłopcu, słońca, które zdobiły uroczą twarz, były ukochanymi konstelacjami Jisunga, kompletnie nie znającego się na astronomii.

Doskonale dostrzegał delikatne, różane rumieńce, jakie gościły na policzkach młodszego przez większość czasu. Co najlepsze stawały się one wyraźniejsze, gdy rozmawiał on z nim, i z jakiegoś powodu było to dla niego cholernie satysfakcjonujące. Pochlebiało mu to.

W każdym razie, Felix nie tylko podczas przerw nie dawał mu spokoju, ponieważ Jisung nie był w stanie skupić się nawet podczas lekcji ani po nich. Lee skutecznie odwracał jego uwagę od wszystkiego nawet, jeśli nie było go w pobliżu. Zadomowił się w jego myślach, które zupełnie zdominował.

Odrabiał prace domowe? Myślał o Felixie. Mył naczynia? Myślał o Felixie. Ćwiczył na wychowaniu fizycznym? Myślał o Felixie. Jadł obiad? Myślał o Felixie. Rozmawiał z przyjaciółmi na temat nowej piosenki ich ulubionego zespołu? Myślał o Felixie. Nawet, gdy spał, nie mógł pozbyć się go ze swojej głowy.

Cause all I wanna be, all I ever wanna be yeah is somebody to you. — zanucił zrezygnowany, gdy uroczy blondyn kolejny raz zaprzątał mu myśli, mimo że nie widział go od trzech lekcji.

Wzdygnął się gwałtownie, gdy usłyszał gdzieś za sobą huk i szybko odwrócił się tam, by dostrzec swój obiekt westchnień. Początkowo ucieszył się, jednak mina mu zrzedła, gdy dostrzegł w jakim był stanie. Osiemnastolatek opierał się o jedną z szafek, ledwo trzymając się na nogach, a serce Hana zabiło niespokojnie.

— Felix? Wszystko w porządku? — spytał niepewnie, podchodząc do wyższego, mimo że zaraz miała zacząć się ostatnia lekcja. Jakoś straciło to dla niego znaczenie.

— Źle się czuję. — wymamrotał słabo, przy czym podniósł mętny wzrok na bruneta, który delikatnie ułożył dłoń na jego ramieniu. — Zwolniłem się z lekcji, wracam do domu. — wyjaśnił, uśmiechając się blado, za to Jisung chwycił swój telefon, by zadzwonić do mamy.

Nie zamierzał zostawić tak ledwo trzymającego się na nogach chłopaka. Jeszcze coś mogłoby mu się stać po drodze, a Han nigdy w życiu nie wybaczyłby sobie tego. Poza tym wcale nie miał ochoty iść na chemię, dlatego szybko zapytał rodzicielkę czy ta mogłaby go zwolnić, przy czym wyjaśnił jej sytuację. Na jego szczęście zmartwiona kobieta zgodziła się.

— Odprowadzę cię. — zaoferował się, po czym dość niepewnie go objął, by pomóc mu podejść do ławki. — Masz coś do wzięcia z szafki? — dopytał troskliwie, kucając obok.

— Nie. I nie musisz mnie odprowadzać, Ji, dam sobie radę. — zmarszczył lekko nos, chociaż wiedział, że w takiej sytuacji nie miał zbyt wiele do powiedzenia.

— Nie wiem, kogo próbujesz oszukać. Napij się troszkę, odpocznij i idziemy. — podał mu butelkę z wodą, którą wyciągnął z plecaka i wyraźnie zmartwiony obserwował blondyna. — Co dokładnie ci dolega? — westchnął.

— Hm, kręci mi się w głowie, a pielęgniarka powiedziała, że mam stan podgorączkowy. — mruknął niezadowolony, po upiciu kilku łyków wody, po czym podniósł się, spoglądając z rumieńcami na bruneta. — Chodźmy, chcesz już do domu. — uśmiechnął się słabo, zaraz czując, jak nieco niższy chłopak oplata go ramieniem, asekurując go.

Przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani słowa, zbytnio zawstydzeni tą bliskością, chociaż nie czuli się jakoś bardzo skrępowani. Na pewno byłoby lepiej, gdyby nie dziwne spojrzenia niektórych osób, jednak starali się to ignorować. Ostatecznie bez ramienia i pomocy Jisunga, całkiem możliwe, że Felix w pewnym momencie potknąłby się o własne nogi, przez co upadłby na ziemię. A tego nie chcieli.

Serca obu nastolatków cały czas wariowały, wyrywając się do siebie, jednak oni sami karcili się w myślach za to. Czasami bycie zakochanym w kimś bywało naprawdę uciążliwe i właśnie dawało im się to we znaki. Powinni skupić się na stanie piegusa, a jednak jedyne, o czym mogli myśleć to to, jak blisko siebie byli w tamtym momencie.

— Jest ktoś u ciebie w domu? — spytał cicho starszy, gdy dostrzegł w oddali dwa, dobrze znany mu budynki.

— Nie, a co? — mruknął zdziwiony blondyn, zerkając na niego kątem oka.

— Nie powinieneś zostawać sam w takim stanie. — przyznał po chwili, ponieważ szczerze martwił się o niego.

— Więc może wpadniesz do mnie? — zaproponował nieśmiało Lee i szybko sprawdził reakcję Hana, by upewnić się, że ten nie miał nic przeciwko.

— Jeśli nie będę ci przeszkadzał, to czemu nie. Posiedzę z tobą, dopóki twoi rodzice nie wrócą do domu. — zgodził się bez wahania, a Felix uśmiechnął się lekko, po czym wygrzebał z kieszeni klucze do drzwi, przez które obaj weszli do miejsca zamieszkania młodszego.

Obaj wygodnie usadowili się na kanapie w salonie, zaraz po tym, jak młodszy zniósł sobie kocyk oraz ulubioną poduszkę i postanowili coś obejrzeć. Żaden z nich nie był głodny, jednak Jisung doszedł do wniosku, że przydałaby się im herbata, a już na pewno gospodarzowi, dlatego nieco obsłużył się, by po paru minutach wcisnąć gorący, ziołowy wywar blondynowi.

— Co chciałbyś obejrzeć? — spytał cicho, spoglądając na swojego gościa z lekkim uśmiechem, po czym ostrożnie napił się parującej herbaty.

— Może coś animowanego? — zaproponował dość nieśmiało, wiedząc, że niewiele osób w jego wieku lubiło taki rodzaj filmów. Liczył, że Felix będzie wyjątkiem, a wtedy naprawdę nie byłoby dla Hana ratunku przed tym uczuciem.

— Może Coco? — uśmiechnął się szerzej Lee, gdy odkrył, że jego zauroczenie również lubiło animacje.

— Taste, lecimy z tym. — zaśmiał się brunet, po czym obydwaj skupili się na akcji wybranego filmu.

Nawet nie zauważyli, kiedy minęła pierwsza godzina wspólnego seansu, jednak coś zupełnie innego zwróciło uwagę starszego. Mianowicie była to głowa Felixa, która opadła na jego ramię, gdy młodszy zasnął. Początkowo nie wiedział, jak powinien się zachować, dlatego po prostu zastygł, wpatrując się w niego kątem oka i panikując w myślach.

Nigdy w życiu nie marzył, by być tak blisko swojego zauroczenie, a teraz wtulało się ono w jego bok, mrucząc niewyraźnie pod nosem. Postanowił wykorzystać tę okazję i zaczął z zachwytem oglądać twarz Lee. Przyłapał się nawet na tym, że liczył jego piegi, mając ochotę je po prostu wycałować.

Westchnął cicho, po czym objął go ramieniem, nie chcąc zmarnować takiej szansy. Młodszy przerzucił za to swoją dłoń oraz nogę przez niego, czym na dobre go uziemił, chociaż Jisung wcale nie zamierzał narzekać. Wtulił w siebie osłabionego chłopaka i oparł policzek na czubku jego głowy, czując, że serce zaraz mu się wyrwie z piersi. Cały czas martwił się, jednak z drugiej strony był po prostu szczęśliwy.

Nim zdążył to zarejestrować sam poczuł się senny, a jego powieki powoli opadły. Zasnął, wtulając w siebie swojego ukochanego nieco mocniej, by być pewnym, że ten jest bezpieczny. Dzięki temu zarówno pani Lee, jak i pani Han miały nowe tapety do swoich telefonów, o których ta dwójka nie miała pojęcia.

Minął tydzień, a Jisung nie był w stanie zapomnieć o tamtym popołudniu. Ciężko było mu uwierzyć, że naprawdę spał na kanapie w domu państwa Lee, tuląc się przy tym z Felixem. Obudzili go dopiero rodzice blondyna, którzy spoglądali na nich z wyraźnym rozczuleniem. Chyba jeszcze nigdy nie było mu tak wstyd, jak w tamtym momencie. Nie zmieniało to jednak faktu, że było to najlepsze popołudnie w jego życiu.

W każdym razie po tych kilku dniach udało mu się udoskonalić swoją piosenkę, do której nie miał już żadnych zastrzeżeń. Mało tego, był z niej oraz z samego siebie niebywale dumny, dlatego pochwalił się zarówno rodzicom, jak i przyjaciołom, którzy również byli zachwyceni. Zaczął nawet rozważać nagranie jej i wrzucenie do internetu, jednak wstrzymywał się.

Nie chciał, by Felix usłyszał ją tak po prostu w internecie, oj nie. Jeśli Lee miałby się dowiedzieć o tej piosence, to od samego Jisunga. Ostatecznie to on był jego inspiracją, musiał o tym wiedzieć. Problemem było jedynie to, że nie miał pojęcia, jak miałby się za to zabrać.

Przecież nie mógł od tak zjawić się u sąsiadów i oznajmić, że napisał dla blondyna piosenkę i to miłosną. Nie wiedział też, jak mógłby zagadać do rówieśnika, dlatego znalazł się w kropce. Nie chciał się ośmieszyć przed zauroczeniem, którego zdanie liczyło się dla niego właściwie najbardziej.

Pokręcił delikatnie głową, po czym chwycił swoją gitarę, by wyjść na podwórko i usiąść w altance. Był już wieczór, za to słońce chyliło się ku zachodowi, zatapiając miasto w pomarańczowym morzu. Jak na gust Hana, było całkiem klimatycznie i gdyby tak zapalić kilka świeczek, to byłoby też romantycznie. Idealna sceneria na wyznanie miłości.

Rozsiadł się wygodnie na ławce, zerkając w kierunku okna Felixa, które, ku jego zdziwieniu, było otwarte. Uznał, że to może być jego szansa, dlatego szybko przemyślał wszystkie za oraz przeciw. Lepszej okazji do wyznania mu miłości mógł nie mieć, dlatego po krótkiej, wewnętrznej walce zaczął grać na gitarze z nadzieją, że ujrzy piegusa w oknie.

Ze śpiewem wolał poczekać, aż ten się zjawi, dlatego po prostu pociągał za struny, wpatrując się w okno chłopaka. Nagle światło w jego pokoju zgasło, co ostudziło zapał zakochanego bruneta. Widocznie naoglądał się zbyt wiele filmów, skoro myślał, że będzie w stanie w ten sposób wyznać Felixowi, co tak naprawdę do niego czuł przez ostatnie kilka miesięcy.

— No i klops. — westchnął zrezygnowany, ostatni raz przesuwając palcami po strunach, by następnie zacisnąć je na gryfie gitary.

Wokół panowała idealna cisza, która nieco przytłaczała osiemnastolatka. Momentalnie poczuł się wręcz beznadziejnie, jakby stracił jedyną okazję na szczęście. Jasne, mógł mu to wyznać każdego, innego dnia, jednak wydawało mu się, że to był ten moment. A on go zaprzepaścił.

— Czemu przestałeś grać? — podskoczył, gdy nagle z boku usłyszał głos jego miłości, po czym zdziwiony spojrzał na opierającego się o płot blondyna. — Wystraszyłem cię? Wybacz. — zaśmiał się lekko, kładąc brodę na dłoniach.

— Nie szkodzi. Może chcesz się dosiąść? — wskazał dość nieśmiało na ławkę, czując, że jego serce przyspiesza rytmu, a dłonie zaczynają się lekko pocić. Może jednak nie wszystko było stracone?

— Jasne, daj mi chwilę. — zachichotał, po czym zniknął, by niecałą minutę później wejść przez bramkę na podwórko rodziny Han. — Nie kojarzę tej piosenki. — szepnął, siadając obok rówieśnika, który wpatrywał się w niego oczarowany.

— Bo sam ją napisałem. — przyznał, drapiąc się po karku.

— Hm, ten ktoś musi być dla ciebie naprawdę wyjątkowy, skoro stworzyłeś dla niego tak piękną piosenkę. — zauważył Lee, a jego oczy straciły swój blask, stając się wręcz matowe. Bolała go myśl, że obiekt jego westchnień był zakochany w kimś innym.

— Tak, jest jedyny w swoim rodzaju. — potwierdził z lekkim uśmiechem, który zniknął, gdy dostrzegł przygnębienie na twarzy blondyna. — Chciałbyś jej jeszcze raz posłuchać, tylko tym razem z tekstem? — mruknął niepewnie, ponieważ zauważył, że wszystko szło w złym kierunku.

— Pewnie. — kiwnął głową młodszy, a Han wziął głęboki wdech, by dodać sobie odwagi. Nie mógł się teraz wycofać, skoro miał idealną okazję.

Już po chwili uszy piegusa zostały połaskotane przez przyjemne dźwięki akustycznej gitary, na której grał Jisung. Po jego kręgosłupie przeszedł elektryzujący dreszcz, ponieważ, co tu kryć, melodia była naprawdę delikatna i piękna. A gdy do niej doszedł kojący, łagodny głos starszego, miał wrażenie, że lada chwila a rozpłynie się. Myślał, że nie mógł być w nim bardziej zakochany, a jednak mylił się.

I keep craving, craving, you don't know it but it's true
Can't get my mouth to say the words they wanna say to you
This is typical of love
Can't wait anymore, I won't wait
I need to tell you how I feel when I see us together forever
In my dreams you're with me
And from there, who knows?
Maybe this will be the night that we kiss for the first time
Or is that just me and my imagination? — zaśpiewał pierwszy refren, spoglądając prosto w oczy Felixa, któremu normalne oddychanie zaczęło sprawiać trudność.

Czemu mam wrażenie, jakby mówił to do mnie?

Wpatrywał się zaczarowany w bruneta, który coraz śmielej śpiewał, pociągając za struny, które akompaniowały mu, wydając z siebie czyste, piękne dźwięki. Strach oraz niepewność opuściły go na dobre, a on bezwstydnie wyznawał młodszemu miłość, przy czym ani na chwilę nie uciekł spojrzeniem w bok.

I keep craving, craving, you don't know it but it's true
Can't get my mouth to say the words they wanna say to you. — dokończył piosenkę i ostatni raz przejechał po strunach opuszkami palców, by odłożyć gitarę na bok.

Między nimi zapadła głucha cisza, podczas której próbowali uspokoić chaos, jaki panował w ich umysłach oraz sercach. Jisung cholernie bał się reakcji Lee, natomiast blondyn próbował dojść do siebie po tym, co usłyszał. Słowa piosenki uderzyły go z siłą rozpędzonego pociągu. Nie wiedział, jak ma zareagować.

— Jisung... — wydusił z siebie, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami, a jego policzki pokryła szkarłatna czerwień. Nagle zrobiło się o wiele cieplej, za to jego ciało zaczęło delikatnie drżeć z emocji.

— Napisałem ją dla ciebie. — szepnął starszy, chcąc mieć to po prostu za sobą. — Zakochałem się w tobie i zrozumiem, jeśli nic do mnie nie czujesz. — zacisnął mocno pięści na kolanach, to samo robiąc z powiekami.

Brak reakcji ze strony piegusa cholernie go przerażał, dlatego zaczął przygotowywać się na najgorsze. Nie podobała mu się cisza w jakiej trwali, jednak nie mógł naciskać na sąsiada, który tępo wpatrywał się w niego, szybko mrugając. Myślał, że przesłyszało mu się, że Han się w nim zakochał albo że były to jego urojenia, jednak z każdą milisekundą docierało do niego, że to stało się naprawdę.

Powoli na jego twarzy zaczął pojawiać się szeroki, promienisty uśmiech, w którym Jisung zakochał się od pierwszego wejrzenia. Miał ochotę piszczeć, krzyczeć, skakać i turlać się, jednak szybko zdał sobie sprawę z faktu, że nie odpowiedział mu na jego wyznania. A widząc zdenerwowanie bruneta, poczuł lekkie wyrzuty sumienia.

Nachylił się nad nim i delikatnie przycisnął swoje usta do miękkiego, rozgrzanego policzka Jisunga, który zamarł.

— A zrozumiesz, jeśli czuję do ciebie dokładnie to samo? — szepnął, obserwując, jak ten odwraca się w jego kierunku z szeroko otwartymi oczami, w których lśniły niedowierzanie oraz radość.

— Myślę, że tak. — sapnął zszokowany, po czym bez ostrzeżenia chwycił go w pasie i po prostu wtulił w siebie, by odetchnąć z ulgą. — To były najbardziej stresujące chwile w moim życiu. — wymamrotał, gdy blondyn również objął go ramionami, chichocząc pod nosem.

— No już, wszystko gra. — zaśmiał się delikatnie młodszy, jednak wzdrygnął się, gdy Jisung chwycił jego podbródek, by zmusić go do spojrzenia sobie w oczy. — Piosenka jest przepiękna. — dodał nieśmiało, przypominając sobie o uciążliwym pieczeniu, jakie odczuwał na całej swojej twarzy.

— Nie piękniejsza niż ty. — wzruszył ramionami, zsuwając powoli wzrok na jego pełne, różane usta. — Mogę? — niepewnie spojrzał mu w oczy, ponieważ nie chciał popełnić żadnego błędu już na starcie.

— Co to w ogóle za pytanie? — prychnął osiemnastolatek i już po chwili złączył swoje dłonie na karku Hana, który delikatnie złączył ze sobą ich wargi w dość nieśmiałym, słodkim pocałunku.

Obydwaj czuli się, jakby nic poza nimi nie istniało, a już na pewno nie liczyło się. Zupełnie oddali się targającymi nimi uczuciami, pozwalając sobie na chwilę uniesienia, jaką był ten pocałunek. Starali się przelać w pieszczotę wszystko, co czuli do siebie, przez co stał się nieco chaotyczny i zachłanny, niemniej jednak dalej był magiczny. Ostatecznie to był moment, o którym obydwaj marzyli od dawna. 

Lee uśmiechnął się nieznacznie w usta Jisunga, który miał ochotę najzwyczajniej w świecie popłakać się ze szczęścia. Czuli, że spełnia się ich największe marzenie, co do tej pory wydawało się nierealne. Musieli więc upewnić się, że to wszystko działo się naprawdę, dlatego nie oderwali się od siebie, dopóki nie zabrakło im powietrza.

Spojrzeli sobie w oczy, dysząc lekko po tak intensywnym pocałunku, i uśmiechnęli się szeroko, nie dowierzając w to, co się działo. Zaraz dłonie Hana objęły policzki Felixa, który chętnie wtulił je w ciepłe ręce ukochanego. Niecałą sekundę później po podwórku rozniósł się cichy chichot blondyna, gdy starszy spełniał swoje marzenie o wycałowaniu jego piegów.

— Felix, zostaniesz moim promyczkiem? — szepnął cicho, gdy udało mu się złożyć motyli pocałunek na każdej złotej plamce, jaka zdobiła twarz jego ukochanego.

— Promyczkiem? A nie chłopakiem? — zaśmiał się cicho Lee, spoglądając na niego z gwiazdkami w oczach.

— Staram się być oryginalny. — fuknął i próbował udawać obrażonego, jednak nie był w stanie, gdy miał przed sobą tak uroczą istotę.

— Zróbmy tak, ja będę twoim słońcem, a ty moim księżycem. — zaproponował po chwili namysłu i ponownie zachichotał, gdy starszy otarł się czubkiem nosa o ten jego, robiąc z nim noski-noski.

— Tak, zróbmy tak. — westchnął zadowolony Han, po czym bez ostrzeżenia wpił się w miękkie, różane poduszeczki Felixa, nie mogąc nacieszyć się ich słodkim smakiem, który od teraz stał się jego ulubionym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top