Rozdział VI. Morale i tęsknoty

Silvia

Patrzyłam w notatnik z rozpiską naszych miejsc w busie.

Od kiedy pani trenerka wyrzuciła Axela z drużyny wszyscy mają dość kiepski nastrój. Mark i Jude wierzą, że jest dobrą trenerką, chociaż nie są do niej do końca przekonani. Erik i Bobby rozumieją ją i chyba wiedzą dokąd zmierza, ale są w tym osamotnieni. Aina nie mówi otwarcie, co o niej myśli, nie daje co do tego żadnych wskazówek. Ona po prostu tęskni za Axelem. Do tego wciąż przejmuje się tym przed czym nie ucieknie, czyli swoją mocą, a z tyłu głowy ma też to całe narzeczeństwo, umowy, przeszłość oraz niewspierającą, kontrolującą rodzinę. Reszta albo krzywo patrzy, albo otwarcie okazuje niechęć. Zwłaszcza Kevin. Nienawidzi trenerki. Nawet, jeśli ten napastnik będzie świetny, a nawet najlepszy, to w tej atmosferze ciężko będzie zbudować ducha drużyny.

⚽️

Aina

- No to jesteśmy - ogłosił pan Weteran. - Oto Gimnazjum Alpine.

Wysiedliśmy na ten mróz, ale czym prędzej udaliśmy się do środka. Tam było o wiele cieplej.

Tutejsza drużyna przywitała nas bardzo miło. Byli wręcz zachwyceni naszymi odwiedzinami. Okazało się, że Finał Strefy Footballu mocno rozsławił Raimon.

- Wiecie może przypadkiem, gdzie jest teraz Shawn Froste? - spytała wprost trenerka.

- Shawn. Niech pomyślę. Teraz chyba trenuje na nartach, ma zamiar w tym roku skoczyć ponad sto metrów - powiedział najniższy zawodnik Alpine.

- Nie, chyba jeździ teraz na łyżwach - wtrącił się inny. - W tym roku chce poprawić swojego potrójnego aksla.

- Ten gość jest totalnie wszechstronny, to może być najlepszy sportowiec wszechczasów. Już chcę go poznać - podekscytował się Mark.

- O, właśnie tu idzie - zakomunikowała drużyna.

Tak jak myślałam.

- O rety, to znowu wy?

- Nie wierzę. Nasz autostopowicz. Ty jesteś Shawn Froste? - zdziwił się Mark.

Szarowłosy zachichotał pod nosem.

- Ten legendarny zawodnik? - wkurzył się Kevin.

- Mój wygląd aż tak cię rozczarowuje? - podrapał się po głowie Shawn. - Tak, każdy kto o mnie słyszał myśli, że jestem olbrzymem. Przykro mi, ale jestem jaki jestem. Nazywam się Shawn Froste, a ty kolego? Miło cię poznać.

Ale Kevinowi ewidentnie nie było miło. Warknął pod nosem, wychodząc z pomieszczenia.

- Pogadam z nim - wybiegła za nim przejęta Silvia.

- Powiedziałem coś nie tak? - zastanawiał się Froste.

- Przepraszam - ukłonił się Evans. - Kevin tak na codzień jest miłym gościem.

- Nie przejmuj się.

Nasza trenerka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i porozmawiać z Shawnem. Ja w między czasie dostałam od drużyny Alpine ciepłą, zimową kurtkę. Już kocham tych ludzi...

⚽️

Silvia

Kevin stał do mnie tyłem, obserwując okolicę.

- Posłuchaj Kevin. Wiem jak się czujesz, naprawdę. Jesteśmy drużyną. Sporo razem przeszliśmy, ale musimy-

- Przecież wiem! - krzyknął Kevin. - Wiem, że to nie w porządku, że go nienawidzę. Ale...jeśli...jeśli go zaakceptujemy to on zajmie miejsce Axela i wtedy Axel nie wróci! - uderzył z pięści w drzewo.

⚽️

Aina

Usłyszałam krzyk z zewnątrz. Wygląda na to, że Silvia nie do końca radzi sobie z ujarzmieniem charakteru Dragonfly'a.
Ja zresztą też najczęściej się z nim kłócę, ale chyba przyda jej się pomoc.
Nic nikomu nie mówiąc po prostu wybiegłam z pomieszczenia.

- A to nie fair. Gimnazjum Raimona ma jednego mistrza ataku i jest nim Axel! - usłyszałam, gdy stanęłam obok Silvii.

Stała skulona. Tak, ewidentnie nie wiedziała co robić.

- Nie sądziłam, że kiedyś usłyszę od ciebie takie słowa - wtrąciłam się w ich rozmowę. Kevin odwrócił się do mnie zaskoczony moją obecnością. Dość często się kłócimy, więc to dla niego dziwne, że przyszłam z nim porozmawiać.

- Dużo się zmieniło - mruknął pod nosem.

- Kevin posłuchaj... Na początku było was siedmiu. W końcu udało się zorganizować pełny skład, prawda? A co było później? - spytałam spokojnie.

- Zaczęło dołączać do nas coraz więcej piłkarzy...

- No właśnie - przytaknęłam. - Czy wtedy ktoś usłyszał, że nie ma już dla niego miejsca?

Dragonfly rozluźnił pięści.

- No...Nie...

- Więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? - podeszłam do niego, klepiąc go po ramieniu. - Zawsze będzie dla każdego miejsce. Póki cała drużyna tego chce. Wracajmy do środka.

Kevin pokiwał głową.

⚽️

Wróciliśmy do reszty, która akurat zbierała się do wyjścia.

- O, już jesteście - ucieszyła się Celia. - Aina załóż pod kurtkę coś jeszcze. Schodzimy na dół, na śnieg.

Spojrzałam na nią zaskoczona. Myślałam, że jesteśmy tu w konkretnym celu, ale jak widać surowa Lina znajduje też miejsce na trochę luzu. Ten pomysł w sumie nie jest taki zły. Jak jestem ciepło ubrana to śnieg mi aż tak nie przeszkadza.

Schodziliśmy po długich schodach, które jak wszystko tu były trochę oblodzone, więc śliskie. Szłam sobie spokojnie obok Silvii, gdy nagle usłyszałyśmy krzyk przerażenia Celii. Wyrwane z transu od razu odszukałyśmy ją wzrokiem.
Poślizgnęła się na schodach, lecz jej upadkowi zapobiegł Shawn.

- Ostrożnie. Schody mogą być bardzo śliskie - powiedział z uśmiechem, pomagając Hills stanąć na równe nogi.

- Dzięki, będę uważać - odpowiedziała zarumieniona.

Proszę, proszę. Czyżby prawdopodobnie nasz nowy, super napastnik wpadł jej w oko? A może po prostu zakłopotała się zaistniałą sytuacją?

Nagle z urwiska zaczął osuwać się śnieg. Froste usiadł na schodach, trzęsąc się.
Zeszłam powoli kilka stopni niżej, przyglądając mu się uważnie. Czyżby wystraszył się lawiny? Przecież mieszka tu całe życie. Jestem pewna, że to nie jest rzadkie zjawisko. Do szarowłosego podszedł jego kolega z drużyny i zaczął go pocieszać. Po chwili Shawn, jak gdyby nigdy nic wstał, a po przerażeniu nie było śladu.

- Jest pani pewna, że to jego szukamy? - wypaliła Tori. - Rany, trząsł się jak małe dziecko - powiedziała z przekąsem.

Kiedy zeszliśmy na dół chłopaki z radością od razu ruszyli do zabawy w śniegu. Patrzyłam jak Jack z Willym formują duże kule. Pozostali robili śnieżki.
Oho, wiem do czego to zmierza. Nim się obejrzałam Nathan oberwał jedną z nich od Bobbiego.

- Trafiony! - ucieszył się.

- Szykuje się niezła zabawa - powiedział entuzjastycznie Jude.

Od kiedy pan sztywny nagle polubił zabawę.

Wszyscy zaczęli obrzucać się śnieżkami. Nawet Nelly się wkręciła. Przyglądałam się temu z uśmiechem na ustach. Miło czasem trochę wyluzować.

Kiedy oni byli tak zajęci sobą, sama schyliłam się po odrobinę śniegu, a wtedy do mojej głowy przyszedł pewien plan. Wciąż byłam zła na Juda. Dalej uważam, że z całej trójki to on zachował się najbardziej nie w porządku, ponieważ ta sprawa dotyczy naszej dwójki. Teraz mogłam wykorzystać sytuację, żeby w bezkrwawy sposób trochę się za to na nim wyżyć. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, więc stworzyłam dość pokaźną kolekcję śnieżek. Uformowałam ostatnią - największą, odnalazłam spojrzeniem Juda i przymierzyłam się do rzutu.

Gdy sporej wielkości śnieżka rozbiła się centralnie na jego policzku, pozostawiając po sobie duży, czerwony ślad wszyscy zamilkli. Ma szczęście, że ma te swoje gogle. Chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu swojego opracy i w pewnym momencie skupił na mnie swój wzrok. Z dumną, zadowoloną miną założyłam ręce na piersi, przyjmując w ten sposób zwycięską pozę.

- Masz za swoje.

- A ty masz teraz problem - zaczął powoli się do mnie zbliżać.

Otworzyłam usta. To miała być tylko bitwa na śnieżki. Podchodzi za blisko. Zaczęłam obrzucać go moimi zapasami broni, ale nie zraziło go to. Gdy skończyła mi się amunicja mimowolnie cofnęłam się kilka kroków do tyłu.

- Lepiej odejdź - ostrzegłam go.

Pokręcił głową z uśmiechem.

- Nie zbliżaj się - zaprotestowałam.

Sharp stanął w miejscu.

Odetchnęłam z ulgą.

Zbyt wcześnie.

Chłopak podbiegł do mnie z prędkością światła, nie dając mi absolutnie żadnych szans na ucieczkę.

- Jude! - krzyknęłam, kiedy przerzucił mnie sobie przez ramię. - Co wy macie z tym noszeniem mnie jak worek ziemniaków?! Jestem żywą istotą!

- Istotą, która czasem pozwala sobie na zbyt wiele - zaśmiał się.

- To samo mogę powiedzieć o tobie! - odbiłam piłeczkę, szarpiąc się. - Odstaw mnie!

- Nie.

- Sharp, puść mnie! - warknęłam już ostrzejszym tonem. - Liczę do trzech.

- Mhm.

- Raz.

Nie puścił mnie tylko obrócił się w drugą stronę.

- Dwa.

Zaczął iść, wciąż mnie niosąc.

- Trzy.

Wylądowałam w głębokiej zaspie.

Poczułam otaczający mnie zimny śnieg aż na skórze, która przecież zakryta była wieloma warstwami ubrania. Nie mogłam wstać. Wierciłam się, kręciłam i jak już w końcu udało mi się stanąć na nogi to sama się wywróciłam, wywołując tym głośny śmiech Juda. Podniosłam głowę, patrząc na niego z mordem w oczach. Zlitował się nade mną Nathan, który pomógł mi wstać. Wygląda na to, że chociaż jeden potrafi być czasem gentlemanem.

- Dziękuję - spojrzałam na niego z wdzięcznością wymalowaną na twarzy, a następnie przekierowałam wzrok na Juda. - Chciałam, żeby choć trochę zeszła ze mnie złość na ciebie. Nawet tego mi nie umożliwiłeś - przeszłam obok, trzymając się za ramiona. Szłam do igloo, gdzie siedział Mark, Celia, Shawn, jego kolega oraz nasza trenerka.

- Ogólnie chcemy pokonać Akademię Aliusa tak szybko jak to możliwe - usłyszałam wyjaśnienia pani Liny, kiedy wchodziłam do środka.

Wszyscy popatrzyli na mnie zaskoczeni. Pewnie dlatego, że byłam praktycznie cała w śniegu. Pokręciłam tylko głową, niechcąc, żeby sobie przeszkadzali.

- Naprawdę? - zapytał Shawn.

- Pokaż mu Celio - poprosiła dziewczynę.

Hills pokazała mu nagrania.

- O niczym tu nie słyszeliście? Serio? - zdziwił się Mark.

- W minionym tygodniu Akademia Aliusa zaczęła kampanie terroru przeciwko szkołom. Także na Hokkaido - kontynuowała trenerka.

- Ale nam nic nie grozi i nie jesteśmy zbyt dobrzy - przyznał Shawn. - Myślę, że obcy zostawią nas w spokoju.

Nawet nie wie jak bardzo się myli. Tych kosmitów to nie interesuje.

- Ale tu nie chodzi tylko o waszą szkołę. Nie możemy pozwolić, żeby obcy panoszyli się niszcząc wszystko - wyjaśniła Schiller.

- Chcemy stworzyć najsilniejszą drużynę świata, żeby ich pokonać i dać im porządną nauczkę. Dlatego przyjechaliśmy. Chcemy, żebyś z nami zagrał - wypalił prosto z mostu Mark.

- Najsilniejsza drużyna na świecie? Naprawdę? - spytał głupio Shawn.

Nie rozumiem, czemu ciągle pyta, czy naprawdę. Jest bardzo tajemniczy.

- Słyszeliśmy o tobie wiele dobrych rzeczy - wtrąciłam się. - Podobno jesteś niesamowitym zawodnikiem.

- Możemy zobaczyć jak grasz? - spytała pani Lina.

Shawn w pierwszym momencie, ignorując ją, podał Markowi jedzenie.

- Pewnie, czemu nie - odpowiedział po chwili.

I tak znaleźliśmy się na boisku.

- Pani trenerko, mamy jakiś plan? - spytał Mark.

- Grajcie jak chcecie. Chcemy zobaczyć jego umiejętności - odpowiedziała kobieta. - Aina.

Spojrzałam na nią pytająco.

- Grasz dzisiaj zamiast Axela - Otworzyłam mimowolnie usta. Mam zastąpić Axela? To w ogóle możliwe? - Tylko bez szaleństw - dodała, patrząc na mnie poważnie.

Pokiwałam głową.

Będę musiała ściągnąć okrycie wierzchnie, któro utrzymuje mnie w ciepełku. No trudno, rozgrzeje się na boisku. Trzeba się hartować.

Ustawiliśmy się na pozycjach.

- Chwila - rozejrzałam się i spojrzałam na Kevina, marszcząc brwi.

- Co jest? Dlaczego on gra w obronie? - wkurzył się Dragonfly.

- Zacznie od gry w obronie - skomentował napastnik z drużyny Alpine.

Usłyszałam gwizdek, więc od razu podałam piłkę do Kevina. Ten jak burza wystrzelił w kierunku bramki przeciwnika. Pobiegłam za nim.
Gdy zbliżał się do Shawna, on użył na nim swojej techniki całkowicie go zamrażając.

Froste podał do swojego kolegi, lecz Nathan od razu przechwycił podanie. Piłka wróciła do Dragonfly'a. Smoczy Cios leciał prosto w szarowłosego, który z łatwością je zatrzymał. Niesamowite. Nie użył nawet żadnej sztuczki.

Kevin teraz już nie był zdenerwowany, on wpadł w furię. Próbował zaatakować Shawna, ale został odepchnięty przez wichurę.

Spojrzałam z przerażeniem w kierunku szarowłosego. Jego oczy zmieniły kolor na pomarańczowy...

- Co jest? - szepnęłam do siebie.

- Jego oczy - rzuciła Tori.

- Co tu się dzieje? - spytał sam siebie Jude.

Nawet jego charakter uległ całkowitej przemianie. Tak jakby ktoś wyjął Shawna i zastąpił go kimś innym. To nie jest to samo, co dzieje się ze mną. Fakt, potrafię wpaść w furię, ale to wciąż ja.

- Wgniotę te miernoty w zaspę! - rzekł pewny siebie Frost.

- No proszę - parsknęłam. - Zobaczymy.

Ruszył w naszym kierunku.
Nathan z Judem próbowali go zatrzymać wślizgiem, ale przedarł się przez obu na raz. Biegłam blisko linii boiska w stronę naszej bramki, żeby mnie nie zauważył. Bobbiego również ominął.

- Jest nie do zatrzymania, w ułamku sekundy znajduje się pod bramką Raimona - wygłosił przez mikrofon Chester.

Nie zdołałam go w tym momencie dogonić na czas.
Oddał strzał, a Mark nie zatrzymał go Boską Ręką.

- Widziałeś, co zrobiłem. To było dzieło mistrza ataku, Aidena Frosta.

Jakiego znowu Aidena. Przecież on ma na imię Shawn. Ale te jego oczy...zmieniona osobowość... To bardzo dziwne.

Mark chyba nie do końca przyswoił to, co on powiedział.

- Dawaj jeszcze raz. Chcę spróbować zatrzymać cię, jestem gotowy - odpowiedział entuzjastycznie Evans.

- Spoko, możesz sobie próbować, ile chcesz - powiedział niemiło, ale z uśmiechem na ustach.

Kevin podszedł do piłki.

- Nigdy nie uda mu się zastąpić Axela! - krzyknął, podbijając ją w górę. - Nie pozwolimy mu nas pokonać!

- W tej chwili przerywam mecz! - ogłosiła trenerka.

- Ja tak tego nie zostawię! - zdenerwował się Dragonfly.

Rożowowłosy ruszył w kierunku szarowłosego. Biegiem wystartowałam z miejsca, stając mu na drodze. Sprytnie odebrałam mu piłkę, ponieważ się tego nie spodziewał.
Spojrzałam na niego surowo.

- Co tu się dzieje drodzy państwo? Aina, koleżanka z drużyny Dragonfly'a właśnie stanęła przeciwko niemu - wykrzyczał komentator.

- Co ty wyprawiasz?! - zezłościł się na mnie napastnik.

- Wystarczy już.

- Nie ma mowy! - Prędko przejął piłkę spod moich nóg, podając wściekle do Frosta.

- Chcesz dalej grać? Nie ma sprawy! - Odbił podanie i wystartował Shawn...Aiden...Shawn?

Obaj zaatakowali.

Napastnik przeciwnika pokonał Kevina.

- Tylko na tyle cię stać? Potrafisz tylko gadać? - zakpił. - Mimo to mam ochotę z wami pograć. No już, zaczynam się dobrze bawić.

Ten gość właśnie mocno naruszył moje nerwy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz, prócz Darka, Zeusa i ostatnio chłopaków, ktoś tak mnie denerwował.

Frost z połowy boiska użył Wietrznej Zamieci.

Muszę się wspomóc. Ale tylko tak troszeczkę. Mam nadzieję, że to się uda. Mocno się skupiłam, lecz nie miałam zbyt wiele czasu. Nagle poczułam przypływ energii. To jest to. Tylko trochę wystarczy.
Ruszyłam biegiem za piłką.

Tori próbowała zatrzymać atak Wieżą, ale z łatwością przebił ją, jak i mur Jacka.

Wpadłam w ostatniej chwili kawałek przed Marka, który był gotowy do zatrzymania strzału. Użyłam Obrotowego Kwiatu i wybiłam piłkę za bramkę Evansa, daleko poza boisko. Wylądowałam na obu nogach, stojąc do Frosta plecami. Spojrzałam na przyjaciela posyłającego mi szeroki uśmiech. Kiedy się uspokoiłam, obejrzałam się za siebie.

- Nie powinnaś się nawet do niej zbliżyć! - warknął.

- No proszę, a jednak się zbliżyłam. Co więcej, nawet cię powstrzymałam - Puściłam mu oczko z uśmiechem na ustach.

Chłopaka zaskoczyła moja odpowiedź. Podeszłam z Markiem szybko do Tori i Jacka, pomogliśmy im wstać.

- Jesteście cali? - spytał kapitan.

- To niesamowity strzał. Dwóch obrońców i nawet ty nie dałeś rady - wyznała dziewczyna.

- To było to - dołączył do nas Jude. - Szukaliśmy takiego strzelca.

- To może pokonać Akademię Aliusa - zgodził się Evans. - Shawn, to był naprawdę czadowy strzał. Rozniosłeś nas!

- Wy też byliście świetni. Nikt przed wami nie próbował mnie zatrzymać. Jestem pod wrażeniem.

Przyjrzałam mu się uważnie. Jego oczy wróciły do naturalnego koloru, a i zachowanie wróciło do tego sprzed meczu. Tak jakby było dwóch Shawnów. Ten poza boiskiem i na. Ale nie...przecież dopóki grał na obronie nic specjalnego się z nim nie działo.

- No panie Shawn Froste. Oficjalnie pytam. Czy wsiądziesz z nami do busa Inazumy? I czy dołączysz do naszej drużyny? - spytała trenerka.

- Pewnie, z przyjemnością.

Kevin się ponownie wściekł, gdy usłyszał te słowa. Uciekł od nas. Mark pobiegł za nim.
Spojrzałam w ziemię, zaciskając pięści. Nic sobie nie zakodował z naszej ostatniej rozmowy.

- Niech to szl...eh - westchnęłam i ruszyłam za nimi.

Wbiegłam po schodach, uważając, żeby się nie przewrócić. Chłopaki stali już przy busie.

- Nie jest okej! Jestem wściekły! Nie może od tak zastąpić Axela, nie może!

- Musisz przyznać, że Shawn gra świetnie - wytłumaczył spokojnie Mark. - I kopie piłkę jak mało kto. Widziałeś zresztą. Potrzebujemy kogoś takiego.

- Ale Axel brał football na poważnie. Kochał grać całym sercem! Ten gość chce się tylko dobrze bawić i tyle! Nie zgadzam się na to! - wściekał się Kevin.

- Kevin posłuchaj mnie - ujawniłam swoją obecność, a napastnik na mnie spojrzał. - Axel nie odszedł od tak, na pewno był jakiś powód.

- Trenerka go po prostu wyrzuciła, a teraz chce go po prostu zastąpić!

- On sam odszedł! - krzyknęłam. - Nawet nie skomentował jej decyzji! Musiał wiedzieć, o co chodzi, zrozum to wreszcie! To nie jest walka o Axela, tylko o to, żeby ci kosmici nie posuwali się dalej w swoich okropnych planach! Potrzebujemy Frosta.

- I ty to mówisz? Przecież Axel był-

- No właśnie, więc nie rozumiem, dlaczego to ty obruszasz się o to najbardziej, skoro to ja go kocham! - wyrzuciłam z siebie. - Potrafię zrozumieć, dlaczego go nie ma. Nie zaakceptowałam jeszcze tego, ale potrafię sobie z tym poradzić i to zrobię! Więc jakim prawem to ty zachowujesz się tak jak ja powinnam? Spróbuj przestać się zadręczać... Ty na początku nienawidziłeś Axela, tak samo jak teraz Shawna. Dałeś mu szansę, spróbuj zrobić to samo w tej sytuacji. Proszę cię...

- Axel pewnego dnia wróci. Wiem o tym, jestem tego pewien - dodał od siebie Mark.

Kevin złagodniał.

- Musimy stawać się coraz silniejsi. A gdy Axel wróci, powitamy go z radością - uśmiechnął się Evans, potwierdzając moje słowa z poprzedniej rozmowy z Kevinem.

- Niech i tak będzie. Dla dobra drużyny będę przez jakiś czas z nim grał. Ale nie każcie mi go lubić, jasne? - warknął.

Uśmiechnęłam się. Nareszcie dotarło. Podeszłam do niego. Musiałam nieźle zadrzeć głowę do góry, ponieważ był bardzo wysoki.

- Dzięki - odparłam z ulgą. - No chodź tu twardzielu - zaśmiałam się, próbując trochę nieudolnie go przytulić.

- Co ty robisz?

- Próbuje cię przytulić, weź się trochę schyl co? - pociągnęłam go za ramię w dół. - Wiem, że tego potrzebujesz, chociaż udajesz twardziela.

Kevin nic już na to nie odpowiedział, lecz po kilku sekundach mocno odwzajemnił uścisk.

- Będzie dobrze - szepnęłam, klepiąc go delikatnie po plecach.

⚽️

Niedługo później dołączyli do nas pozostali. Siedzieliśmy spowrotem w ich szkole, grzejąc się. Celia grzebała w swoim laptopie, a ja z dziewczynami ogrzewałam dłonie przy piecyku.

- Nie wierzę w to! - wykrzyczała nagle Hills, zwracając na siebie naszą uwagę. - Musicie to zobaczyć!

Podeszliśmy do niej, by zobaczyć co miała na ekranie.

To ci kosmici!

- Gimnazjum Alpine wyzywamy was. Akademia Aliusa przybędzie po was i zagramy mecz. Nie przyjmujemy odmowy. A jeśli przegracie zniszczymy waszą szkołę. Uchronić ją może tylko wasza wygrana - wygłosił Janus.

Celia zamknęła laptopa.

- Mają nas na muszce - mruknął Shawn.

- Będziecie następni, nie ma wątpliwości - odpowiedział Mark.

- Aina - zawołała mnie trenerka, wchodząc do pomieszczenia.

- Tak?

- Mam dla ciebie informację, co do następnego meczu z obcymi.

- Słucham - powiedziałam z zaciekawieniem.

- Zastąpisz Kevina.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top