Rozdział 7 "Czarny kot"

     - Hej, Storczyku, mogę zadać ci pytanie? - zapytał Kuroo, patrząc na siedzącą obok niego koleżankę. Odpoczywający po jej drugiej stronie Yaku przyglądał się uważnie poczynaniom swojego świeżo upieczonego kapitana, patrząc z niepokojem na dziwnie błyszczące i podekscytowane spojrzenie bruneta. Przełknął głośno ślinę, patrząc na równie zdezorientowaną Suzuran kątem oka.

     Dziewczyna wzruszyła ramionami, uciekając wzrokiem na trzymaną w dłoniach granatowo-żółtą piłkę.

     Odkąd zaczęła regularnie przychodzić na treningi siatkarzy, każdy zdążył przyzwyczaić się do jej obecności. Shirayuki była trochę zaskoczona tak szybką akceptacją starszych o rok kolegów (trzecioklasiści na dobre opuścili klub) i rówieśników, co niesamowicie ją cieszyło. Zdążyła przyzwyczaić się do tego, że trener Naoki co raz częściej napastował ją o przyprowadzenie starszego brata do Nekomy, bo, jak twierdził, dawno go nie widział, Nekomata prosi ją o załatwianie spraw związanych z klubem, a ona sama zaczyna wczuwać się w rolę menadżerki.

     - Nawet jak powiem że nie, to i tak prędzej czy później je zadasz - mruknęła, zakładając kosmyk jasnoróżowego loka za ucho. Dobrze, że pan dyrektor tego nie widzi, pomyślała, a po jej plecach spłynął zimny pot.

     Zaraz po powrocie Suzuran do szkoły, najbardziej szanowana i wzbudzająca podziw osoba pozwoliła sobie ulepszyć regulamin Nekomy. Przez skargi nauczycieli na damską część uczniów, dyrektor szkoły wydał oświadczenie, że każda dziewczyna w szkole ma spinać włosy albo upinać je tak, żeby nie leciały do oczu. Storczyk osobiście uznała to za kompletnie głupią i pozbawioną sensu zasadę (w końcu ktoś może lubić lecące do oczu włosy albo po prostu czesze się jak chce, no halo.), ale na decyzję dorosłych nie miała żadnego wpływu. Pedagogów denerwowało ciągłe poprawianie lecących do oczu włosów, zaapelowali do przełożonego i tak powstał kolejny przepis w liceum. Shirayuki cieszyła się z tego, że przynajmniej każda z dziewczyn dostała do wyposażenia mundurka dwie czerwone wstążki (jedna wąska, druga przypominała wielkością tą wiązaną przy kołnierzu białej koszuli), które licealistki miały wpinać zależnie od swojego widzimisię w włosy.

     Suzuran nerwowo poprawiła cienką wstążkę, patrząc na licealistę.

     Kuroo uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób, prostując się na ławce i posyłając dziewczynie nieco przerażające i niepokojące spojrzenie. Yaku skrzywił się nieznacznie, kątem oka obserwując równie zniesmaczonego zachowaniem przyjaciela Kenmę. Suzuran wstrzymała oddech przerażona, a jednocześnie zaciekawiona co najmniej dziwnym zachowaniem kolegi.

     Gdy Tetsurou otworzył usta, żeby coś powiedzieć, Shirayuki zacisnęła palce na piłce, spanikowana. Jej umysł wręcz krzyczał, żeby uciekała, ale postanowiła być twarda i choć raz nie posłuchać rady swojego niezawodnego szóstego zmysłu.

      Widząc charakterystyczny uśmieszek swojego kapitana, Taketora stanął bliżej kolegów z drużyny i Suzuran, wiedząc, że jeśli przybliży się jeszcze bardziej, to może oberwać od zirytowanego Kuroo za to, co zaraz powie.

     - Wiesz, Shirayuki - zwrócił się do pół-Rosjanki, unosząc jedną dłoń i z miną znawcy kontynuował swoją wypowiedź: - Jeśli życie daje ci cytryny, to zrób z nich lemoniadę, a kiedy Kuroo patrzy na ciebie takim wzrokiem, to po prostu spieprzaj!

     To zdanie sprawiło, że Yamamoto Taketora przez dobre pół godziny uciekał przed lecącymi w jego stronę z morderczą prędkością piłkami, a Kuroo Tetsurou został skopany przez Yaku Morisuke za swoje skandaliczne zachowanie.

*

     Koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami. Luty minął tak samo szybko jak się zaczął, a marcowy, chłodny wiatr wpadał przez uchylone okno do pokoju Kuroo. Nastolatek odłożył długopis, wzdychając głośno. Nie szło mu powtarzanie materiału na zbliżające się egzaminy końcowe, nie wychodziło liczenie zadań z matematyki, nawet wiązania chemiczne zbuntowały się przeciwko niemu. Nie miał zielonego pojęcia, co się z nim dzisiaj działo - kiedy mama wysłała go rano do sklepu, pozapominał połowę składników, które kazała mu kupić, albo zabrał nie te, co trzeba. Stłukł filiżankę z ulubionej zastawy rodzicielki, zapomniał nakarmić kota, a na domiar złego źle wytłumaczył młodszej siostrze zadanie.

     Fuknął zirytowany, po czym wstał i, po zamknięciu okna w pokoju, wyszedł z pomieszczenia. Zeskakując z co drugiego schodka szybko znalazł się na parterze. Po wejściu do kuchni został natychmiastowo przywitany przez trzyletniego, czarnego kota z białą "skarpetą" na lewej łapce. Uśmiechając się do futrzaka delikatnie, schylił się i musnął miękką sierść zwierzaka opuszkami trzech palców.

     - O, Tetsurou. - Drgnął, słysząc nad sobą przyjemny dla ucha głos matki. Szybko przeniósł wzrok z kota na rodzicielkę, przekrzywiając delikatnie głowę. Poprawiwszy brązowe, długie włosy, kobieta zamrugała szybko, głową pokazując lodówkę. - Skoro już tam jesteś, wyciągniesz mi z lodówki rybę i sok pomarańczowy? Ja mam brudne ręce.

     - Yhym.

      Kuroo podniósł się z kucek, wzdychając głośno. Szybko podszedł do wskazanego wcześniej przez mamę urządzenia, otwierając go i wzrokiem szukając produktów potrzebnych kobiecie do zrobienia obiadu.

     Ciekawe, czy Storczyk lubi rybę, pomyślał, wyciągając składniki i chwytając jeszcze karton mleka. Kładąc obie rzeczy obok deski do krojenia, przy której krzątała się pani Kuroo, odwrócił się z zamiarem zamknięcia lodówki, jednak jego plany szybko się zmieniły, kiedy usłyszał głos mamy.

     - Prosiłam o sok, a nie mleko - westchnęła, patrząc na syna spod długich i ciemnych rzęs. Oparła cały ciężar ciała na dłoniach opartych o blat, po czym obróciła głowę w stronę skonfundowanego nastolatka. Tetsurou zmarszczył brwi, drapiąc się palcem wskazującym po policzku. - Dobrze wiesz, że nie lubię pić mleka, jak nie ma w nim żadnych dodatków, nie wiem, płatków na przykład.

     - Wiem - odpowiedział siatkarz, wyciągając butelkę zimnego soku pomarańczowego, wcześniej wkładając mleko z powrotem do urządzenia. Czemu pomyślałem, że chciała mleko? - Sorry.

     - Co się dzisiaj z tobą dzieje, Tetsurou? - zapytała kobieta, odwracając całe ciało w stronę wyższego od siebie chłopaka. Szybko pokonała dzielący ich dystans, po czym wierzchem dłoni dotknęła czoła syna. - Źle się czujesz?

     Tetsurou nie lubił, jak jego matka patrzyła na niego tak strasznie podejrzliwym i zmartwionym wzrokiem. Czuł się jak małe dziecko, którym dawno już nie był, a nie jak nastolatek. Chociaż wiedział, że kobieta tylko się o niego troszczy, to i tak w jakimś małym stopniu działało mu to na nerwy.

     Może to głównie dlatego, że nie znosił patrzeć na swoją mamę, kiedy jej błękitne oczy patrzyły na niego ze smutkiem i niepokojem?

     - Czuję się dobrze - mruknął, odsuwając się od rodzicielki o krok. Spuścił wzrok na krzątającego się pod jego nogami kota, po czym wzruszył ramionami, gdy dostrzegł, że pani Kuroo opuściła ręce.

     - Och - powiedziała, odsuwając krzesło łokciem i siadając na nim, nadal obserwując dziwnie rozkojarzone spojrzenie swojego dziecka. Wytarłszy brudne ręce o zielony, poplamiony fartuch, poprawiła swój wysoki kucyk zawiązany na czubku głowy. W międzyczasie, Kuroo wyciągnął z szafki dwie przeźroczyste szklanki, napełniając je ulubionym sokiem jego ojca. Stawiając napełnione naczynie przed opartą o blat stołu dłonią rodzicielki, mruknął ciche proszę, opierając się o ścianę za nim.

     Kuroo Shouri patrzyła na bruneta uważnym spojrzeniem, obserwując nieobecne spojrzenie syna, dziwną mimikę twarzy i rozczochrane włosy. Uparcie próbowała wyczytać z tego, co mogło być przyczyną dziwnego zachowania jej uzależnionego od siatkówki i najlepszych przyjaciół syna, jednak nie potrafiła odgadnąć, o co mogło Tetsurou chodzić. Upijając łyk zimnego napoju przeniosła spojrzenie na przyczepione magnesem zdjęcie, przedstawiające jej męża i nią samą, przytulonych do siebie, przynajmniej z dziesięć lat młodszych i mniej pomarszczonych.

     Wtedy ją olśniło.

     - Podoba ci się ktoś?

     Siatkarz zaczął kaszleć, kiedy zakrztusił się sokiem. Pośpiesznie odłożył do połowy pustą szklankę na blat, patrząc na poważną twarz matki. Z niedowierzaniem i szybko bijącym sercem obserwował, jak kobieta opiera głowę o drobną i kościstą dłoń, po czym uśmiecha się do niego na swój charakterystyczny sposób (Tetsurou definitywnie odziedziczył uśmiech właśnie po niej), ukazując szereg białych i idealnie prostych zębów. Skąd jej mogło to przyjść do głowy?!, pomyślał, ocierając usta przedramieniem.

    - Jaki on jest? - zapytała, obserwując dziwnie zakłopotaną jak na jej syna twarz. - Czy może raczej ona?

     - Nikt mi się nie podoba - burknął, uciekając wzrokiem na widok za oknem. - W ogóle, czemu "on"?

     Shouri wzruszyła ramionami, dalej uparcie obserwując postawę swojego pierworodnego.

     - Tyle czasu spędzałeś z Kenmą i uśmiechałeś się do niego w ten dziwny, perwersyjny sposób, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie jesteś gejem.

     - Mamo!

     - Tak, skarbie?

     Kiedy wreszcie odważył się popatrzeć na twarz swojej rodzicielki, słowa, które chciał wypowiedzieć, nagle ugrzęzły mu w gardle, powodując, że nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Od małego lubił patrzeć na twarz Shouri - głównie dlatego, że jako jego matka, zawsze wydawała mu się być najpiękniejszą kobietą na świecie: pani Kuroo miała owalną twarz, wąskie wargi, zadarty nos, zawsze delikatnie zaróżowione policzka, ładnie wymodelowane brwi i piękne, błękitne tęczówki, o które zawsze był w jakiś dziwny sposób zazdrosny. Cholernie żałował, że nie odziedziczył ich w genach. Kuroo Tetsurou był młodszą kopią swojego wiecznie nieobecnego w domu ojca, a co za tym szło - kolor i kształt oczu również odziedziczył właśnie po nim.

     Od niedawna jednak zaczął myślami uciekać w stronę uroczej i poznanej w styczniu młodszej koleżanki. Co raz częściej przyłapywał się nad myśleniem o dziewczynie w najmniej odpowiednich momentach, szukał jej na szkolnym korytarzu, pisał z nią gdy miał czas, a nawet zaczął częściej odwiedzać Kenmę w klasie, żeby tylko przez chwilę popatrzeć na pół-Rosjankę.

     Przez to zaczął mieć wyrzuty sumienia, że trochę wykorzystuje do tego swojego wieloletniego przyjaciela, żeby tylko popatrzeć na nietypową urodę Storczyka.

Cholera.

     Czyżby jego mama miała rację? Potrząsnął głową, odganiając od siebie niewygodne myśli. To za szybko, Tetsurou, ogarnij się.

     - Zapamiętaj sobie, mamo - mruknął, rozmasowując sobie kark i patrząc na rodzicielkę spod rzęs. Shouri uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając kucyka. - Nikt mi się nie podoba, jasne?

     - Tak, tak~ - zaświergotała pani Kuroo, wstając z krzesła. - Twoje rumieńce mówią zupełnie co innego, kochanie.

     Nastolatek wyminął szybko kobietę, po czym rzucając szybkie "Idę do siebie", wyszedł z pomieszczenia, klepiąc się dłońmi w policzka. Kobieta uśmiechnęła się do siebie, przenosząc spojrzenie błękitnych oczu na wejście prowadzące do salonu.

     - I co myślisz, Ayumi? - zapytała, podpierając biodra dłońmi, a jej długie, brązowe i proste włosy poruszyły się.

     Gdy zza framugi drzwi wysunęła się dwunastoletnia dziewczynka, Shouri przechyliła delikatnie głowę, oczekując odpowiedzi swojej córki.

     - Wiedziałaś, że tam jestem? - zapytała brunetka, wyginając usta w podkówkę. Czując, że wokół gołych nóg ociera się czarny kot jej mamy, Aki, ukucnęła przed futrzakiem, zaczynając głaskać go po grzbiecie.

     Pani Kuroo zmierzyła błękitnymi oczami skuloną sylwetkę Ayumi od stóp do głowy, zatrzymując się dłużej na twarzy. Popatrzyła na jej owalną linię szczęki, wąskie usta, złote oczy - których opadnięta powieka sprawiała wrażenie, jakby dziewczynka była wiecznie zmęczona albo pod wpływem środków odurzających - średniej grubości brwi i pieprzyk pod lewym okiem.

     - Pewnie. Kobieca intuicja.

     - Fajnie, też bym chciała - szepnęła Ayu, wzdychając cicho i patrząc na rodzicielkę spod długich rzęs. Przekrzywiła delikatnie głowę, a jej czarne, średniej długości włosy poruszyły się razem z nią, powodując, że grzywka wpadła jej do oczu. Dwunastolatka szybko odgarnęła ją wolną dłonią, po czym zmrużyła delikatnie oczy. - Definitywnie ktoś mu się podoba - dopowiedziała, wzruszając ramionami. Chwilę później zarumieniła się delikatnie, uśmiechając niezauważalnie pod nosem. Ciekawe, co to za dziewczyna.

     Pani Kuroo podeszła do blatu z zamiarem dokończenia składników na obiad. Już miała chwycić nóż, żeby pokroić warzywa na sałatkę, kiedy jej zdezorientowana i lekko zaskoczona młodsza córka zadała pytanie, które wywołało u niej salwę śmiechu. Shouri czasami zastanawiała się, dlaczego śmieszą ją tak nieśmieszne pytania.

     - Zaraz, to Tetsu nie jest gejem?

*

Jezu, przepraszam!

Tak strasznie długo mnie tutaj nie było, że pewnie zapomnieliście, że istnieję. XD Niestety, wena mnie nie dopieszczała, a jak już to robiła, to nie umiałam napisać jednego prostego zdania, żeby jakoś sensownie to brzmiało. ;u;

Na prawdę postaram się Was nie zaniedbywać, ale szkoła też mnie nie lubi, zarówno liceum jak i muzyczna (w której też mam normalne oceny i mogę mieć poprawkę w sierpniu, jak zawalę sobie teorię) i ciągle coś dowalają. Jak nie kartkówki, to sprawdziany, prace do oddania, no kurwa no ;-;

Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was aż tak bardzo ;c

♥ Ktoś ciekawy, jak wygląda według mnie matka Kuroo, to łapcie:


Już wspominałam o tym w pierdołach, że jeśli ktoś chce gdzieś wykorzystać jej wizerunek, to nie mam żadnych zastrzeżeń, tylko proszę mnie oznaczyć albo poinformować i nie zamazywać łaskawie tego rakowego podpisu w prawym dolnym rogu. XD

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top