#7

-Yong, proszę cię...Chce ci wszystko wyjaśnić...No więc, mam chłopaka--Na te słowa Taeyong poczuł silne ukłucie w klatce piersiowej--Spotykam się z nim już miesiąc...i postanowiłem mieć z nim pokój...więc zamieniłem się z tym błękitnookim Koreańczykiem...nie miej mi tego za złe--Różowowłosy czuł jak w jego gardle formuje się wielka gula, która kazała mu się rozpłakać i pokazać swoją słabość rówieśnikowi. Taeyong odwrócił się na pięcie i nie żegnając odszedł, nie mógł powstrzymać łez, które bezkarnie spływały po jego policzkach. Kiedy upewnił się, że Yuta za nim nie idzie, oparł się o ścianę i zsunął po niej, chowając twarz w dłonie. Łzy nie chciały przestać lecieć, a jego smutek wcale nie ustępował, różowowłosy był w rozsypce w tamtym momencie chciał wykrzyczeć wszystko co czuł w twarz Yuty, ale nie mógł tego zrobić bo uciekł jak tchórz.

I po co mi to było...Jestem zwykłą ciotą. Coś ty sobie myślał...że kiedyś będziecie razem...nie idioto nigdy by się tak nie stało.

--Taeyong?!--różowowłosy szybko uniósł głowę ku górze, był przerażony osobą która stała nad nim i z uwagą obserwowała jego twarz.

Czy ze wszystkich ludzi na świecie musi być to mój nowy współlokator...super pierwsze-znaczy drugie wrażenie...B R A W O--Różowowłosy karcił się w myślach, dopóki jego współlokator nie powtórzył jego imienia--Jaehyun...cześć--powiedział wycierając ostatnie krople łez.

-Coś się stało?!

-Nie...ja...ja się tylko potknąłem i uderzyłem nosem o...o tą szafkę

Brunet kiwnął głową i pomógł współlokatorowi wstać. Taeyong pożegnał się z brunetem i szybkim krokiem ruszył w stronę pokoju. Różowowłosy wpadł do pokoju z impetem, rzucając się na łóżko, leżał z głową w poduszce i starał się wykrzyczeć z siebie całą frustracje. Po paru minutach jego telefon zawibrował. Powoli podniósł się na łokciach i sprawdził kto przerywa mu w tak ważnym momencie pozbawiania się ostatnich chęci do życia. Odebrał połączenie i jęknął z frustracji

-Tae, dlaczego uciekłeś?!--Chłopak po usłyszeniu głosu przyjaciela rozłączył się natychmiastowo, przetarł twarz dłonią, a jego telefon ponownie zawibrował.

-Yuta nie mam ochoty z tobą rozmawiać...

-Tae...ja wiem, że byliśmy współlokatorami i przyjaciółmi, ale

-Tu nie chodzi o to czy dzieliliśmy razem pokój czy nie...chodzi o coś więcej...nie widzisz tego

-O czym ty mówisz?!

-Nie ważne...po prostu nie mam ochoty z tobą rozmawiać, okay?!

-Powiedz mi o co chodzi

-Wybacz to nie jest rozmowa na telefon--Taeyong zacytował swojego przyjaciela i tak jak Yuta po tych słowach rozłączył się. Różowowłosy czuł jak jego serce rozrywa się na małe kawałeczki, starał się nie rozpłakać ponownie, ale nie wyszło mu to. Pobiegł do łazienki zamykając za sobą drzwi, chciał wszystko powiedzieć Japończykowi, ale nie mógł nie umiał, bał się jakby zareagował na jego uczucia.

Jestem beznadziejny...

Wieczorem Taeyong siedział przy swoim biurku czując się nieco lepiej, po wypłakaniu wszystkiego z siebie. Chłopak był pochłonięty pisaniem notatek z dzisiejszych zajęć, na których go nie było. Nagle drzwi się otworzyły przyprawiając Taeyonga o zawał.

-Johnny prawie zszedłem tutaj na zawał pomieszany z palpitacją serca...

-Palpitacją dupy chyba, dobra nie gadaj tyle tylko chodź jedziemy na miasto--Różowowłosy popatrzył na przyjaciela pytająco--No zbieraj się wyjaśnię ci po drodze--Taeyong wziął pierwszą lepszą bluzę z kapturem i szybko ubrał swoje buty--No więc tak jedziemy do nowej knajpki, która jest jakąś godzinkę stąd...

-Chwila...my?! znaczy kto?

-Aish... No ja, ty, Lucas i mój nowy współlokator Ten

Taeyong kiwnął głową i nie zadawał więcej zbędnych pytań. Gdy doszli do auta, różowowłosy przywitał się ze wszystkimi i zajął miejsce obok Lucasa. Po paru chwilach silnik był już uruchomiony, a oni ruszyli w drogę. Po godzinnej jeździe ich oczom ukazał się wielki neonowy szyld Pod gwiazdami. Szybko zamknęli drzwi i ruszyli w stronę drzwi wejściowych. Już od progu uderzył ich silny zapach piwa pomieszanego z fast foodem.

-Chodźmy usiąść tam--powiedział Ten wskazując na miejsce obok drewnianych schodów, wszyscy ruszyli w stronę czarnej sofy której towarzyszyły białe poduszki, rozsiedli się wygodnie i zamówili dla siebie drinki oraz dużą pizzę.

-Taeś dlaczego dzisiaj płakałeś?!

-Co?! Skąd to wiesz?

-Powiedział mi mój nowy znajomy z zajęć sportowych--Taeyong przyłożył sobie do ust szklankę z trunkiem i teatralnie ją przechylił.--Czy twój nowy znajomy nie nazywa się przypadkiem Jaehyun?!

-Nazywa a co?!

-No to już wszystko jasne...Po prostu nie poruszajmy tego tematu mam dość płakania...--Godziny mijały a chłopcy bawili się w najlepsze. Niestety humor różowowłosego zepsuł się gdy zobaczył kto zmierza w kierunku stolika przy którym siedział--Wracajmy już do akademika--chłopak został zignorowany, ale nie przez przyjaciół tylko przez pustkę, zapomniał, że Johnny i Ten poszli potańczyć, a Lucas umiera w toalecie przez alkohol. Został sam a osoba z którą najmniej miał ochotę się zobaczyć właśnie się do niego dosiadła.

-Cześć Yong-różowowłosy zignorował Japończyka, przenosząc wzrok na drzwi od toalety, z których wyszedł schlany w trzy dupy Lucas uśmiechając się jak debil.--Yong! Yong! Nie ignoruj mnie porozmawiajmy...słyszysz?!

-Yuta, wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać

-Ależ mamy--Japończyk złapał przyjaciela za rękę i wyprowadził go na zewnątrz.-porozmawiajmy na spokojnie

-Powiedziałem, że nie mamy o czym...

-Nie?! A jak powiedziałeś mi, że to nie jest rozmowa na telefon?!

-Ugh

-Taeyong!--różowowłosy znów poczuł to okropne ukłucie w jego sercu, do tej pory Yuta nigdy nie użył jego pełnego imienia, a teraz kiedy je wypowiedział, jego głos wydawał się być szorstki, tak szorstki, że uszy Taeyonga nie chcą już nigdy słyszeć swojego imienia padającego z ust chłopaka przed nim--Nie chodzi tylko o przyjaźń

-Co?! Nie słyszę co ty do mnie mówisz-I znów ten szorstki głos.--Powtórz Taeyong--Różowowłosy wzdrygnął się ponownie słysząc ten okropny ton.

-Chcesz wiedzieć?! Okay... Tu nie chodzi o to czy zmieniłeś współlokatora...Nie chodzi tylko o przyjaźń--Jego głos zaczął się łamać a ręce pocić--Nie chodzi o nic z tych wymienionych rzeczy...

-To o co chodzi?!

-Kurwa Yuta...zakochałem się w tobie, nie chciałem ci tego mówić żeby nie zepsuć naszej pierdolonej przyjaźni...kiedy powiedziałeś mi, że już kogoś masz...moje...moje serce rozpadło się na kawałeczki, na pierdolone małe kawałeczki, dlatego uciekłem nie chciałem żebyś widział jak to mnie boli--Taeyong przerwał aby powycierać cieknące łzy--A teraz ty się zjawiasz, udajesz, że nic się nie stało, siadasz koło mnie jakby nigdy nic...Myślałem, że pewnego dnia też się we mnie zakochasz...że ten twój chłopak to będę ja...

-Tae...ja przepraszam...ale...ale nigdy bym się w tobie nie zakochał--głos Yuty był całkowicie rozbawiony, co speszyło różowowłosego--Myślisz, że mógłbym pokochać kogoś takiego jak ty?! Jeśli tak myślałeś to jesteś naprawdę głupi--Yuta zaśmiał się podpierając brodę o swoja pięść--Nigdy...zakoduj to sobie...nigdy nie umówił bym się z takim ścierwem jak ty--Na te słowa Taeyongowi zrobiło się słabo--Przyjaźń?! Jaka kurwa przyjaźń...nie było żadnej pierdolonej przyjaźni frajerze...Wiesz co ci powiem? Prawdę ta niby przyjaźń trwała tylko dlatego, że masz pieniądze, dużo pieniędzy...Ale znudziło mi się...znaczy ty mi się znudziłeś...Już od jutra nie będę musiał oglądać twojej ślicznej twarzyczki...--Taeyong zrobił krok w tył patrząc na Yute ze łzami w oczach--Ja...jak to od jutra?!

-Rzucam studia...bo mam pracę razem z moim chłopakiem...

-Jesteś zasranym kłamcą...miło ci było udawać mojego przyjaciela...pewnie zajebiście ci się patrzyło jak nie potrafiłem w nocy spać--W tym momencie z knajpy wyszła pozostała trójka chłopaków i słysząc krzyki przyjaciela stanęli w miejscu--jak wypłakiwałem się w twoje ramiona kiedy miałem problemy z rodzicami...jesteś zasranym kłamcą...a ja...a ja się w tobie zakochałem...jakim ja musiałem być debilem...Ale wiesz też się cieszę, że cię już nie zobaczę--Taeyong odwrócił się na pięcie, dając upust swoim łzom. Wszyscy ruszyli do auta, słysząc za sobą delikatny śmiech, należący do Yuty. Gdy Johnny się odwrócił zobaczył jak Japończyk i jego chłopak machają w ich stronę z cwaniackim uśmiechem.

-Tae wszystko będzie dobrze masz nas-wyszeptał mu do ucha rudowłosy. Różowowłosy kiwnął głową i wtulił się w ramię Johnnego.

********************************************************************

I wszystko się wyjaśniło, biedny Taeś :<

Miłego dnia/wieczorku <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top