#10

Rudowłosy szedł spokojnym krokiem przez długi, na tamten moment nie oświetlony korytarz, jedyne źródło światła dawał jasny ekran telefonu, dochodzący z końca ciemnej drogi. Blask ekranu ukazywał, zarysowaną w oddali sylwetkę. Chłopak lekko się wzdrygnął ale to nie przeszkodziło mu w dalszej drodze do tajemniczej osoby. Po kilku chwilach przystanął przy małej ławeczce, przykuwając tym samym na siebie wzrok, niskiego mężczyzny, Johnny uśmiechnął się niepewnie machając na przywitanie. Czarnowłosy chłopak wstał ze swojego miejsca, odmachał chłopakowi włączając latarkę w telefonie. Nagła fala światła oślepiła wyższego, a on sam zasłonił oczy, wyrywając chłopakowi czarny telefon z rąk starając się wyłączyć upierdliwe światło. Oddał niższemu to co należało do niego.

-Wybacz, ale trochę mnie to raziło--Seo podrapał się po karku, nieśmiało się uśmiechając.

-Sorki--niższy chłopak odwrócił się na pięcie, chowając mały sprzęt do kieszeni jego pomarańczowej bluzy. Johnny stał chwilę w bezruchu patrząc jak czarnowłosy wchodzi do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Chłopak postanowił nie zaprzątać sobie głowy czarnowłosym krasnalem, otworzył drzwi do swojego pokoju i od progu przywitał go jego głośny współlokator Kun. Brunet był jedną z tych osób których nie da się uciszyć, niestety był też bardzo arogancką osobą, nie znosił sprzeciwu. Johnny zdążył się do tego przyzwyczaić, ale nie ukrywał tego, że nie przepada za tym chłopakiem stojącym na środku pokoju w samym szlafroku, wykrzykującym jakieś wulgaryzmy. Seo nie zwrócił na to zbytniej uwagi, chciał po prostu położyć się i zasnąć, niestety nie było mu to dane, gdy miał się już usadawiać wygodnie w swoim łóżku, brunet chwycił go za kołnierz od koszuli i zaczął szamotać nim w każdą stronę świata, wypowiadając jedno i to samo imię "Chittaphon". Johnny patrzył na dziwaka błagalnym wzrokiem, po pewnym czasie odepchnął go od siebie obrzucając go wściekłym, wręcz morderczym wzrokiem.

-Co ty wyprawiasz...

-Aish...Ten walony Chittaphon, jak on mi działa na nerwy--odwrócił wzrok od rudowłosego opadając na nie swoje łóżko.

-Yhym...--Johnny nie zwracał uwagi na chłopaka leżącego na jego małym raju, starał się go olać. Wziął swoje ciuchy i wszedł do łazienki, już miał się rozbierać gdy w drzwiach stanął brunet.

No zaraz mnie coś trafi. Za jakie grzechy jestem z tym pacanem w pokoju?

-Seo nie chcesz posłuchać dlaczego ten krasnal mnie denerwuje?--Johnny odwrócił się twarzą do rozmówcy, zmuszając się do uśmiechu.

-Jakoś nie mam ochoty, a teraz wyjdź--rudowłosy wypchnął natręta z łazienki, zakluczając pomieszczenie. Po chwili stał już pod prysznicem pozwalając ciepłym kropelkom spływać po jego nagim, umięśnionym ciele--Jaehyun...--rudowłosy uśmiechnął się do siebie na samo wspomnienie imienia, chłopaka z którym spędził dzisiejszy dzień. Po godzinnym prysznicu Johnny ubrał na siebie czerwoną bluzę której towarzyszyły czarne szorty, zaczesał swoje gęste rude włosy do tyłu. Już miał wychodzić z małego pomieszczenia, gdy usłyszał jakąś kłótnie, poczekał chwilę, bijąc się z myślami, niestety ciekawość wzięła górę, sprawnie otworzył drewniane drzwi. Momentalnie się zatrzymał gdy zobaczył chłopaka, którego widział kilka chwil temu z telefonem w ręce.

No świetnie jeszcze mi tutaj kolegów tego pacana brakuje...

-Chittaphon, powiedziałem ci żebyś nie pokazywał mi się na oczy

-Jak mogłem nie przyjść jak kurwa wołasz mnie na cały akademik--skrzyżował swoje ręce na piersi wypuszczając przy tym głośno powietrze.

-Nie wołam cię idioto...po co miałbym to robić--Parsknął--Jeszcze by mi tego brakowało, żebym cię wołał. Nie potrzebuje tu ścierw.

Chittaphon prychnął z pogardą odwracając wzrok od rozmówcy przypadkowo wbijając go w oczy wysokiego mężczyzny stojącego przy drzwiach łazienkowych. Patrzyli na siebie jeszcze chwile dopóki nie przerwał im skowyt Kuna

-Dobra, mam dość Ten wypierdalaj stąd.

-Z chęcią, tylko później mnie o nic nie proś

Johnny usiadł na łóżku przyglądając się swojemu współlokatorowi, który chodził w kółko przeklinając imię niskiego mężczyzny. Seo miał już dość, podszedł do Kuna łapiąc go za barki tym samym go uspokajając.

-Skończ...denerwujesz mnie.

-To mnie kurwa nie słuchaj przydupasie.

-Nie koniec tego--Johnny złapał chłopaka za rękę, otworzył drzwi prowadzące na korytarz, szybkim krokiem podszedł do łóżka współlokatora zabierając ze sobą kołdrę i poduszkę. Kun popatrzył na chłopaka błagalnym wzrokiem--Nie śpisz dzisiaj w tym pokoju, dobranoc--po tych słowach zamknął drzwi na klucz, zdenerwowany wskoczył na łóżko obrócił się na bok w stronę małej szafki nocnej wyciągając z niej białe słuchawki, podłączył je do telefonu i włączył utwory swojego ulubionego zespołu, aby nie słyszeć skomlenia bruneta. Po kilku minutach zaczęło go dręczyć poczucie winy, nie chętnie wstał z łóżka, otworzył drzwi i popatrzył w dół na chłopaka--Wchodź--przejechał po swojej twarzy dłonią i odsunął się aby współlokator mógł przejść.

Johnny nie mógł zasnąć, męczyła go ciekawość, chciał wiedzieć co zaszło między tą dwójką. Chciał dowiedzieć się wszystkiego, ale nie chciał zapytać. Pustym wzrokiem patrzył na wskazówki zegara, od czasu od czasu zerkając przez ramie na najbardziej arogancką osobę świata.

-Chcesz wiedzieć, co? Mam racje przydupasie?

-Kurwa nie mów tak do mnie--Johnny z natury jest opanowanym człowiekiem ale przy tym brunecie inaczej się nie dało--Mam w dupie czemu go tak nie lubisz

-Okej...nie będę wnikał co trzymasz w dupie, skarbie.

Johnny miał serdecznie dość arogancji współlokatora, kiedyś starał się być dla niego miły ale to nic nie dawało, teraz stara się z nim nie rozmawiać, też nie działa. Ileż można wytrzymać z aroganckim gnojem pod jednym dachem, tego było już za dużo. Seo wstał z łóżka zabrał potrzebne rzeczy i wyszedł z pokoju zostawiając współlokatora w osłupieniu i z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Rudowłosy podszedł pod pokój Lucasa, zapukał w ciemne drzwi, a po chwili otworzyły się a w progu stał Jungwoo z włosami roztrzepanymi w każdą stronę.

-Jo co ty tutaj robisz?--przetarł oczy zapraszając przyjaciela do środka.

-Nie wytrzymuje już z moim współlokatorem, mogę zostać na noc?

-Jasne, nie ma problemu. Tylko cicho bo obudzimy Lucasa--Johnny kiwnął głową, rozłożył swoje rzeczy na podłodze z zamiarem położenia się, ale powstrzymała go mała, delikatna dłoń położona na jego barku--O nie, ty idziesz na łóżko...nie patrz tak, już na łóżko, zapraszam.

-Dzięki-Johnny wdrapał się na czworaka na miękki materac, okrywając się ciepłą kołdrą należącą do jego przyjaciela.--Dobranoc--Jako odpowiedź otrzymał mruknięcie i cichy śmiech.

*****************************************************

Powracam z kolejnym rozdziałem!

Przepraszam, że nie było mnie tutaj tak długo, ale nie miałam pomysłu, wiecie brak weny :C. Teraz rozdziały będą pojawiały się w każdą sobotę ^^

Miłego dnia/wieczorku *.*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top