20#Ostateczne starcie
Obudziłam się w łóżku. Rozejrzałam się. Była tu tylko Tygryska.
-Obudziłaś się! - Krzyknęła wesoła. Wciąż tak jak ja błyszczała. Usiadłam.
-Jak się czujesz? - spytała.
-Lepiej. - Odparłam.
-To dobrze. Wszyscy się martwili. Granat cię wzięła i ułożyła na łóżku. - wyjaśniła.
-A gdzie reszta? - spytałam
Wtedy Tygryska przestała się uśmiechać.
-Walczą z Czerwoną.
To wyjaśnia te hałasy...
-Musimy im pomóc! - odparłam ledwo wstając.
-Odpocznij. Jesteś słaba. Oni dadzą radę. Zresztą mają wzmocnioną moc.
-A czemu ty im nie pomagasz? -Spytałam.
-Nie istnieję po to. Nie umiem.
Milczałam.
Może ona ma rację. Może powinnaś odpocząć.
-Nie możemy ich zostawić! -Byłam bliska płaczu. -Sorry Tygryska, ale muszę im pomóc. A ty jak chcesz.
Wyszłam. Dziewczyny walczyły jako Aleksandryt. Niestety nie były na siłach. Obok leżała Perydot. Lapis i Bizmut też nie dawały za wygraną. Klejnoty mnie zauważyły. Niestety od ciągnęło to ich uwagę i oberwały.
-Aleksandryt! - Krzyknęłam. Były blisko rozpadki. Tygryska za mną wybiegła. Czerwona chciała użyć ostateczny cios, ale powstrzymałam ją tarczą. Powstrzymywałam ten pocisk cały czas. Szybciej. Długo nie dam rady. Aleksandryt wstała. Ja opuściłam tarczę. Wtedy Olbrzymka zniszczyła pocisk ogniem.
-Złączmy się! - Krzyknęłam.
Fuzja to olała. Martwi się o mnie. Serio?
-Dzięki. - odparłam sarkastycznie. Popatrzyłam na Tygryskę. Zrozumiała.
Taaffeit
Zaczęłam pomagać. Wszyscy poza Aleksandryt były ździwione. Jedynie ona była lekko fochnięta.
Olałam to. Walka była coraz gorsza. Mimo, że moc była wielka i tak nie dawaliśmy radę.
-Złączmy się! - krzyknęłam- Wszyscy razem!
Aleksandryt westchnęła. Ja zatrzymałam na chwilkę czas. Ona podeszła.
-Perydot, Lapis, Bizmut, chodźcie!
Ździwione podeszły. Zaczęliśmy tańczyć. I wtedy wszystkie zaczęłyśmy się świecić. Byłyśmy wielkie. I wtedy powstała...
Noc kairu
Ryknęłam. Byłam wielka. Wtedy Czerwona strzeliła pocisk. Ja obroniłam.
[Tu zdjęcie]
Po chwili siłowaliśmy się pociskami. Jak obrazek z snu Stevonnie.
Skupcie się!
Remisowaliśmy. Cała moja siła została użyta. No prawie... Steven nic nie robił. Pewnie bał się, że zrobi krzywdę.
Steven!
W końcu nasze pociski wybuchły...
~~~
Obudziłam się. Spojrzałam na siebie. Jestem. Stevonnie. Znowu.
Rozejrzałam się po polu. Klejnoty były nie przytomne. Ledwo się trzymali. Czerwona też była osłabiona. Uśmiechnęła się.
-Wygrałam. Prościzna.
-Jeszcze nie! - krzyknęłam.
-A co ty mi zrobisz? Jesteś człowiekiem.
Zaczęłam się śmiać. Rozchyliłam i podniosłam sukienkę tak, żeby pokazać klejnot. Zaskoczyło to ją.
-Jesteś z defektem Rose Kwarc? - uśmiechała się dalej. -I tak mnie nie pokonasz. Ja jestem diamentem!
-Tak ci się zdaje.
Strzeliła prociskiem a ja wyrównałam. Niestety przegrywałam. Po chwili jednak wyrównałam na tyle, że przegrywałam w nie wielkim stopniu. Klejnoty zobaczyły.
-Ona...? - zaczęła mówić ździwiona Czerwona
-Jest z nią na równi...? - dokończyła Granat.
Moje ręcę piekły.
Nie dam rady.
Nie poddawaj się. Jeszcze trochę.
Ja i Czerwona przerwaliśmy.
Klejnoty były zaskoczone.
-Ale jak to możliwe?! Nie możesz że mną równać. Ja jestem Diamentem!
-Ona też! - Usłyszałam z góry głos.
Spojrzałam w górę. Diamenty!
-Jak to?! Nas było cztery! - Krzyknęła z niedowierzaniem Czerwona.
-Ale potem powstała Różowa Diament! - odpowiedziała Niebieska.
-Dlatego tak szybko straciłam kontrolę. A teraz jesteś dosyć potężna... Ale i tak to ja jestem najsilniejsza z Diamentów!
Mówiąc to wykorzystała mój moment nie uwagi i strzeliła we mnie Czerwonym laserem. Ja w ostatniej chwili użyłam tarczy, ale reszta nie widziała tego, gdyż obraz przesłaniał czerwony dym.
-Stevonnie! - krzyknęli.
Czerwona się uśmiechnęła.
I wtedy dym się przedzedził. Ja opuściłam tarczę i opadłam na czworaka. Byłam zmęczona. Klejnoty odetchnęły z ulgą.
Czerwona się zezłościła i strzeliła w Diamenty. Opętało ich! A potem celowała w klejnoty! Ja skoczyłam w ich stronę i użyłam bańki. Czerwona strzeliła. Ochrona zatrzymała pocisk, ale przy tym od razu się rozpadła.
-Dzięki. -Odpowiedziały.
Nie chcę z nią walczyć...
Więc ją przekonaj...
Wstałam.
-Czerwona. Porozmawiajmy. -Mówiąc to rzuciłam miecz na podłogę.
Klejnoty zaniemówiły.
-Czego chcesz? - wysyczała z wrogością.
-Żebyś przestała walczyć! Miejsca starczy dla wszystkich!
-Nie. Ja chcę być królową świata!
Jestem najlepsza, najpotężniejsza i najmądrzejsza, bo jestem najstarsza! Ja mam prawo rządzić! Wy nie dorastanie mi do pięt! - krzyknęła z całej siły. Zatkaliśmy uszy. Jedynie opętane Diamenty nie zakryły.
-Mylisz się! To, że jesteś najstarsza, nie znaczy, że jesteś najlepsza. Każdy jest w czymś dobry a w czymś nie. Nikt nie jest idealny. Każdy ma swoje drugie złe oblicze. Najważniejsze jest się starać!
-Kłamiesz! Ja jestem idealna! - wywrzeszczała Czerwona i z całej siły strzeliła Czerwonym pociskiem we mnie. Ja dałam tarczę i się odbiło. Czerwono różowy pocisk trafił w Czerwoną. Upadła. Zaczęła zmieniać wygląd i być jak stary hologram.
-Mój klejnot!- krzyknęła z niedowierzaniem, bliska płaczu.
To przez klejnot! Musiał jej pęknąć! Jak to możliwe?
Nie wiem.
-Jak to możliwe?! Diament nie może pęknąć! Jest najsilniejszym kamieniem! I co ja teraz zrobię.
Klejnoty się ucieszyły, ale ja... nie. Kiedy spojrzały na mój współczujący wyraz twarzy, przestały się cieszyć. Podeszłam do Czerwonej.
- Zregeneruj się.
-C-co? -Przestała płakać, ale wciąż miała łzy w oczach.
-Nie umiesz?
-Ja... Nie... Próbowałam... Ale nie umiem.
Oblizałam rękę i położyłam na klejnocie. Klejnot zaczął się regenerować. Przyjaciółki się tego nie spodziewały.
-Ty... Mi... Pomogłaś? - spytała.
-Tak.
-Ale nie rozumiem... Czemu? Byłam dla ciebie okropna...
-Nikt nie zasługuje na taki los. Nawet najgorsi. -podałam jej uśmiech.
-Dzię... Dziękuję. - odpowiedziała.
Przytuliła mnie. Nie spodziewałam się tego.
-I przepraszam. Nie powinnam była.
Uśmiechnęłam się. Ona odwzajemniła uśmiech.
__________________________________
Koniec? Jeszcze nie 😉
Został epilog i ciekawostki.
Next:niestety dopiero w środę.
Słów:862
Bye!
P.S.Epilog będzie zawierał coś ciekawego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top