19#Zaklęcie
Poszłyśmy wszystkie do Diamentów. One były zaciekawione przybyciem. W końcu rzadko je odwiedziliśmy wszyscy razem. Najczęściej to byłam ja. Albo Steven.
-Potrzebujemy pomocy. Znaleźliśmy tajemniczą księgę. Jest napisana głównie w dziwnych językach. Większość nie jesteśmy w stanie przeczytać. Pomijając. Wzięliśmy tą książkę z sejfu Czerwonej. Ona chyba to wie. Sami nie damy rady ją pokonać. Musicie nam pomóc!-Wytłumaczyłam.
-Sorki yyy Stevonnie, ale nie pomożemy.
-Co?! - spytałam zmieszana. - Czemu nie.
Powoli zaczęłam się denerwować.
-Ja... Nie mogę jej spojrzeć w oczy. Przypomina mi te straszne czasy...- mówiąc to Niebieska położyła głowę na ramieniu Żółtej.
-Po za tym nie widzę sensu. Jest zbyt potężna. - stwierdziła obojętnie Biała.
I co teraz?!
Byłam bliska paniki.
Uspokój się. One już takie są. Zmieniłaś ich pogląd, ale nie tak łatwo się zmienić. I tak nastąpiła wielka zmiana. A na jeszcze lepszą trzeba poczekać. Poradzimy sobie.
Niby jak?!
Zobaczymy.
Zobaczymy?!
-Nie mamy tyle czasu! - krzyknęłam.
Upsssss.
-To prawda. Musicie nam pomóc. - odparła Granat. Chyba zrozumiała co robiłam.
-Przepraszam was, ale podjeliśmy decyzję.
-Oczywiście. - Odparłam z sarkazmem. -Choćmy...
Mówiąc to wyszłam.
Ufałam się do domu. Dotknęłam księgi. Mój klejnot znowu się zaświecił.
Nie rób tego.
Nie wiadomo co się stanie.
Westchnęłam. Zabrałam rękę z księgi. Wtedy przyszły klejnoty.
-To już koniec. - Stwierdziła smutno Perła.
-Może jeszcze nie. Może Lapis, Perydot i/lub Bizmut mają plan.
-Co nam szkodzi- odpowiedziała mi Granat.
Po jakimś czasie przyszły wyżej wspomniane.
-No to co robimy? - spytała Bizmut.
-Nie wiemy. - Odparła Tygryska.
Wytłumaczyliśmy im historię.
-No to będzie grubo. - Stwierdziła uśmiechnięta Bizmut.
-Jesteśmy najlepsi i damy radę! Co to dla nas? - spytała Perydot.
-Już po nas- powiedziała cichutko Lapis.
Dyskutowaliśmy dosyć długo.
I wtedy usłyszeliśmy hałas. To statek!
-Nie mamy wszystko wymyślone! Za mało czasu! -Zaczęła panikę Perydot.
Książka otworzyła się na stronie regulacji. W moich oczach pojawiły się gwiazdki.
Klejnoty patrzyły nie zbyt wesołe.
Lapis, Bizmut i Perydot były ździwione.
-Spróbujmy. To nasza jedyna szansa. -mówiąc to spojrzałam na Granat. Wszyscy poszli za moim przykładem.
-Ja... Em... Dobra... -Odparła Granat.
-Na prawdę?! - spytała zaskoczona Perła.
-Musimy- uciszyła ją.
Zerknęłam na książkę. Przeczytałam zaklęcie z tym co robić.
-Dobra. Zaczynajmy. - Powiedziałam.
Dotknęłam książkę jedną ręką. Mój klejnot ponownie się zaświeciło. Przeze mnie przeszło charakterystyczne mrowienie. Skrzywiłam się lekko. Podniosłam drugą rękę w stronę Klejnotów. Dopiero teraz zauważyłam, że były zaskoczone tym, że klejnot świeci. Zamknęłam oczy. Wyrecytowałam zaklęcie:
Siły dodaj słabym,
Zabierz siłę silnym.
Daj w nas moc niezwykłą
Dla pokonania zła okrutnego.
Wtedy klejnoty i ja zaczęliśmy się podnosić. Zamknęli oczy. Ja poczułam przypływ energii. Czy to tak czuła się Czerwona? Przypływ był przyjemny. A ja dalej mówiłam to samo, tylko po innym języku:
Las fuerzas añaden débil,
Toma fuerza fuerte.
Danos un poder extraordinario
Para vencer el mal cruel.
Les forces ajoutent faible,
Prenez une force forte.
Donne-nous un pouvoir extraordinaire
Pour vaincre le mal cruel.
Сили додай слабким
Забери сильним силу
Дай нам силу надзвичайну
Щоб подолати зло жорстоке
[Syly dodaj slabkym
Zabery sylnym sylu
Daj nam sylu nadzwyczajnu
Szczob podoła ty zlo żorstoke]
Силы добавь слабым
У сильных силу забери
Дайте нам необычайную силу
Чтобы победить жестокое зло.
[Syli
Et infirma vis addere,
Accipe valida.
Mirabili nobis
Crudele malum vincere.
Wymawiałam tak parę razy.
Po jakimś czasie błyski zniknął. Opadaliśmy. Jedyną rzeczą, która się nie zmieniła, to klejnot, który błyszczał i mrowienie. Wróciliśmy z powrotem. Teraz jednak była widoczna zmiana. Klejnoty świeciły lekko swoim kolorem na wszystkie strony, a kolory stały się lekko neonowe. Nawet ja dostałam różowego odcieniu.
Klejnoty, po otworzeniu oczu, od razu popatrzyli na tą zmianę. Wszyscy byli zadowoleni. Jedynie Granat była poważna, patrząc zatroskanym okiem na mnie. Po za Granat nie spodobało się to zbytnio Perle. Widocznie nie lubiła zmiany. Typowa Perła.
Lapis nie wyrażała żadnej emocji. Niby się uśmiechała, ale wyglądał na wymuszony. Taki jak zawsze. Skromny Uśmiech.
Ja jako jedyna chyba nie spojrzałam na swój wygląd. Było mi nie dobrze. Czułam się potwornie. Mrowienie ustało, ale pojawiło się zmęczenie. Ledwo stałam. Oparłam się szybko o ścianę, bojąc się, że spadnę. Chodziłam strasznie chwiejnie.
Wszystko dobrze, Connie? Trzeba to było zrobić po rozłączeniu.
No co ty, Steven.
Przymknęłam oczy, mając nadzieję, że zawroty głowy przejdą. Bez skutku.
-Stevonnie, wszystko dobrze? - spytała Granat.
Otworzyłam oczy. Obraz był nie wyraźny.
-Tak, Wszystko do... - zaczęłam, ale nie skończyłam, bo poczułam się gorzej. Prawie upadłam, ale Granat mnie złapała w locie. Zmartwiona powolutku dała mnie w pozycji siedzącej. A potem już nic nie widziałam.
__________________________________
Muahahahah
Kończę w jakże cudownym momencie. Co będzie dalej? Co z Stevonnie? Czy uda im się pokonać Czerwoną? Zobaczycie w następnej części 😉
Next:w piątek
Słów:752
Bye
P. s. W poniedziałek nie będzie części że względu na egzaminy. Przykro mi. Bye
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top