it's raining
Steve Pov's
- Stark gdzie ty jesteś? - zapytałem Iron Man'a przez bezprzewodową słuchawkę.
- Musicie jeszcze chwilę poczekać. Niedługo będziemy. - odparł i więcej go nie usłyszałem.
- I jak? Tony przyjedzie? - zapytała mnie Wanda.
Westchnąłem. Akurat wracamy z jednej z misji - Bucky, Natasha, Wanda i ja. Czekamy aż Stark wreszcie zjawi się po nas. Jesteśmy w obcym kraju, na otwartym powietrzu, a do tego jakoś niebezpiecznie się chmurzy.
- Mówi, że będzie za chwilę, ale wiesz... - odwróciłem się w stronę moich przyjaciół. - U niego chwila to co najmniej piętnaście minut.
- Egoista. - prychnął metaloworęki.
No tak, on i Tony nigdy się chyba nie dogadają.
- Można się było tego spodziewać. W końcu to Stark. - przytaknęła Romanoff kładąc rękę na ramieniu James'a.
- Niestety tak. - spojrzałem na Wandę.
Dziewczyna przyglądała się niebu z zaniepokojeniem.
- Ej słuchajcie, chyba będzie burza... - powiedziała i nagle jak na zawołanie zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
- Wykrakałaś. - odparła Natasha.
Po chwili delikatne kropelki zmieniły się w prawdziwą ulewę.
- Jeszcze lepiej. - dodała rudowłosa dotykając swoich mokrych włosów.
James zdjął swoją kurtkę, po czym okrył nią dziewczynę i siebie. Oni byli już pod jakiegoś rodzaju schronieniem. Kto by pomyślał, że Bucky potrafi być takim romantykiem. Po chwili zobaczyłem, że Wanda trzęsie się z zimna. Chciałem ją jakoś okryć, ale nie miałem czym. Nagle mnie jednak olśniło. Zdjąłem z pleców tarczę i uniosłem ją nad nasze głowy. Kiedy dziewczyna zrozumiała co robię, zbliżyła się delikatnie, a po chwili już całkowicie do mnie przylegała. Jej głowa spoczęła na mojej klatce piersiowej.
- Dziękuję. - szepnęła na co ja uśmiechnąłem się.
W tym momencie dziękowałem Tony'emu, za to jaki jest.
------------
Mam nadzieję, że nie jest to taki cringe jak myślę XD <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top