01. Wizytówka (3478)
Otwierając drewniane, skrzypiące drzwi jęknęłam niezadowolona na widok, który zastałam za nimi. Ciemna szafa w rogu jasnego pokoju z lustrem na jednym ze skrzydeł i niskie posłanie, przypominające bardziej materac na ziemi niż faktyczne łóżko. Granatowa pościel w kropki i ciemny zielony dywan na środku małego pokoju, nie wyglądały zbyt estetycznie, a praktycznie białe ściany sprawiały wrażenie nieużytkowanej, wręcz szpitalnej przestrzeni. Wchodząc do środka pomieszczenia zauważyłam również biurko, tego samego koloru co szafa. Było całkowicie puste. Pokój wyglądał na świeżo posprzątany, ale od dawna niezamieszkały.
Unosząc wzrok przeniosłam go na okno, które mimo tego, że było naprzeciwko drzwi, nie specjalnie mnie zainteresowało. Teraz stałam wpatrując się w domy z kolorowymi dachami przez jasną, prawie białą firankę.
- Podoba ci się?
Odwróciłam się z grymasem słysząc głos wujka Nate'a. Trzydziestoczteroletni mężczyzna, bez dzieci, mieszkający sam w całkiem małym domu na spokojnym osiedlu oddalonym od mojego rodzinnego miasta o kilka godzin lotu samolotem, właśnie stanął w drzwiach opierając się o ich ciemną framugę. Przeczesał swoje przydługie już włosy i głośno westchnął.
- Tak, nie jest to może luksusowy pokój hotelowy...
- Jest w porządku. - Uśmiechnęłam się wymuszenie.
Nate był młodszym bratem mojej mamy. Mało rozgarnięty, wiecznie rozbawiony dzieciak. Zawsze było go pełno w domu mojej babci, ale od kiedy wyprowadził się kilka stanów dalej, praktycznie nie było z nim kontaktu. Rodzice często wspominali o tym, że pewnie mieszka gdzieś u znajomych albo po prostu włuczy się po mieście. Nie miałam pojęcia dlaczego tak go nie lubili, dla mnie był jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. Do dziś pamiętam jak zabierał mnie na różne wycieczki, gdy tylko zdał egzamin na prawo jazdy.
Pokusiłabym się o stwierdzenie, że nic a nic się nie zmienił od kiedy ostatni raz go widziałam. Cały czas chodził w luźnych bluzach, dresach albo za dużych jeansach, które już dawno powinny znaleźć się w koszu na pranie.
Kiedy się urodziłam miał dokładnie siedemnaście lat, czyli tyle ile ja mam obecnie. Uwielbiałam spędzać z nim wolny czas, miał szalone pomysły, które sprawiały, że na mojej twarzy gościł szeroki i szczery uśmiech. Mimo tego jak bardzo nie lubił mojego taty i jak wiele kłócił się z mamą - zawsze potrafił pocieszyć mnie w złych momentach. Teraz sam wyglądał jakby potrzebował pocieszenia.
- Nie musisz kłamać, widać to po tobie zupełnie jak po matce. - Prychnął rozbawiony siadając na łóżku. Spojrzał na biurko marszcząc brwi. - Chyba zapomniałem znieść krzesło ze strychu. - Podrapał się po karku z delikatnym uśmiechem.
Zaśmiałam cicho się kręcąc głową. Mimo zmęczenia kilkugodzinnym lotem i okrągłym tygodniem awantur w domu z rodzicami, usiadłam obok wujka i spojrzałam na niego, w sumie nie wiedząc na czym zawiesić swój wzrok.
Po wyrzuceniu z liceum przez własną głupotę, czułam się źle sama ze sobą, a tata powtarzający w kółko "masz to na co zapracowałaś" wcale nie ułatwiał mi pozbierania myśli. Wspólnie z mamą postanowili wysłać mnie do wujka Nate'a, mimo tego, że ojciec naprawdę nie darzył go zaufaniem. Twierdził, że jest nieodpowiedzialny i w pierwszy tydzień mojego pobytu będzie w ciągu alkoholowym, z którego wyrwie się po miesiącu, gdy odetną mu wreszcie prąd. Ja mimo wszystko cieszyłam się, że mogłam spędzić z nim czas, tak jak kiedyś.
Mimo swoich obaw rodzice odwieźli mnie dzisiaj rano na lotnisko, a ja kilka godzin później siedziałam z Nate'em na łóżku w moim nowym pokoju i wspominałam czasy kiedy mieszkał jeszcze z babcią.
- Nie sądzę. - Zaśmiałam się. - W życiu nie uwierzę, że kryłeś moją mamę.
- Oczywiście, że kryłem. Ale nigdy za darmo, byłem przedsiębiorcą. - Oparł się o ścianę i założył ręce za głową. - Często dostawałem od niej czekoladki, żeby tylko nie wspomnieć babci o tym, że spotykała się z twoim ojcem.
- Babcia nie wiedziała? - Spojrzałam na niego.
- Nie. - Pokręcił głową i spojrzał na mnie z małym uśmiechem. - Nie lubiła go odkąd pamiętam.
Całe popołudnie spędziliśmy na rozmowie i żartach. Wieczorem, gdy mężczyzna opuścił już mój pokój, policzki bolały mnie od śmiechu, a na moim brzuchu, od spinania mięśni, pojawił się już sześciopak.
Wreszcie mogłam w spokoju obejrzeć swój pokój, chociaż mała klitka nie miała za wiele do zaoferowania. Poza kilkoma szafkami, które wypadały z zawiasów i wyszczerbionym brązowym panelem pod poplamionym dywanem nie było tutaj co oglądać. Rozpakowałam więc swoją szarą walizkę. Nie zajęło mi to wiele czasu bo oprócz ubrań, dokumentów i elektroniki, nie miałam ze sobą żadnych sentymentalnych zdjęć ani pamiątek, które koniecznie musiałam mieć ze sobą w domu wujka. Nie lubiłam przywiązywać się do przedmiotów. Zdecydowanie wolałam wspomnienia, do których można było wracać w każdym miejscu na ziemi. Miałam naprawdę dobrą pamięć. Przydawała się w momentach, w których zapominałam fotografować piękne zachody słońca lub ciekawy krajobraz. Wszystkie momenty trzymałam w sercu, głęboko w szufladzie poświęconej wdzięczności.
Skończyłam wypakowywać ubrania, szafa była duża, ale miała problem, żeby pomieścić je wszystkie. Przeniosłam wzrok na walizkę i gdy na jej dnie dostrzegłam białą teczkę, westchnęłam podnosząc ją niedbale. Była sprawcą całego zamieszania. Odłożyłam ją na bok ale gdy usłyszałam brzdęk plastiku upadającego na brązowe panele zmarszczyłam brwi. Wzrok zwróciłam tuż przed swoje kolana i podnosząc mały plastik wielkości wizytówki rozejrzałam się po pokoju niepewnie.
Stellarwood School
Wiemy, że masz to coś
Mruknęłam pod nosem zaciekawiona plastikiem. Uniosłam w palcach małą wizytówkę i zakręciłam dłonią odwracając ją w powietrzu kilka razy. Zatrzymałam się w końcu oglądając drugą stronę, na której również widniał napis.
Twoja inność jest dla nas powszechnością. Skontaktuj się z naszą placówką.
Prychnęłam myśląc, że to wizytówka szkoły teatralnej, w końcu skąd ktokolwiek mógłby wiedzieć, że unoszę przedmioty bez ich dotykania? A co więcej, kto mógł umieścić tą wizytówkę akurat w moich dokumentach? Mały plastik był dziwny, cały biały z ciemnozielonymi napisami. Nie było na nim żadnego zdjęcia. Białe tło i napis. To tyle. Nie było tam danych kontaktowych, a przecież chcieli żebym się do nich odezwała. Westchnęłam pod nosem i przeniosłam wizytówkę na biurko. Wstałam z podłogi, żeby uchylić okno i sprawdzić dogłębniej widok zza niego. Nie miałam ochoty zajmować się teraz śmiesznym plastikiem, który niczego mi nie wyjaśniał. Nie miałam ochoty myśleć o szkole.
Spokojne, puste, małe osiedle, zdala od miasta, otoczone drobnym lasem z jednej strony, z drugiej zaś niekończącymi się ciemnymi łąkami. Jedna droga główna ozdobiona szarymi lampami z żółtym światłem. Nic zachwycającego, a jednak coś całkiem innego niż moje wcześniejsze lokum. Mieszkanie w kilkupiętrowym bloku praktycznie przy głównej ulicy, nauczyło mnie nie tylko zasłaniania okien nawet w dzień, ale i spania z ciągłym chałasem dochodzącym czy to z ulicy czy od sąsiadów z piętra. Zaczynało mi się tu podobać. Pomyślałam, że to jak wakacje u babci, odpocznę od miasta, będę miała beztroskie dni i noce. Nieskalane zapachem spalin, tytoniu i smogu.
- Zamówiłem pizze. - Odwróciłam się podskakując wystraszona, odsunęłam się od okna i odetchnęłam na widok Nate'a.
- Wystraszyłeś mnie.
- Wybacz, muszę nauczyć się pukać. - Zaśmiał się stając w oknie. - Nie będziesz tęsknić za miastem? Tutaj jest trochę... inaczej. - Spojrzał na mnie z troską.
- Jest ciszej. - Powiedziałam odwracając się w jego stronę całym ciałem.
Nate wzruszył ramionami i wyjrzał za okno. Odpalił papierosa jak gdyby nigdy nic i wychylił się przez okno wypuszczając szary dym z ust. Obserwowałam go chwilę w końcu wzdychając.
- Będziesz tak stał i palił w moim pokoju? - Spojrzałam na niego z uniesioną brwią. Mężczyzna zachłysnął się dymem i spojrzał na mnie z niewinnym uśmiechem.
- Kurde, zapomniałem, że teraz to nie jest tylko mój dom, wybacz. - Puścił mi oczko na co pokręciłam głową. - Ale... wypalę go do końca, szkoda marnować. - Cmoknął znowu się zaciągając.
Kiwnęłam tylko głową rozbawiona i znów wyjrzałam za okno. Mimo wszystko będę tęsknić za miastem. Może i było tu ciszej i miejsce samo w sobie mnie zachwycało, ale lubiłam wieczorami oglądać miejskie ulice. Czułam się magicznie siedząc na parapecie czwartego piętra i podziwiając lampy, auta i kolorowe budynki. To była moja codzienność, nie lubiłam zmian, nie wiedziałam co ze sobą niosą. I właśnie niewiedza przerażała mnie najbardziej.
- Wiesz...
Spojrzałam na niego unosząc brew. Te słowo zawsze pobudzało moją ciekawość. Mruknęłam tylko w odpowiedzi czekając na dalsze rozwinięcie myśli przez bruneta.
- Szkoda mi ciebie, ja też byłem gówniarzem i robiłem różne rzeczy... ale mnie nie wyrzucili ze szkoły. - Spojrzał na mnie gasząc papierosa na parapecie.
Prychnęłam tylko kręcąc głową na boki. To było naprawdę w jego stylu. Nie mógł mnie pocieszyć, poklepać po plecach? Ale z drugiej strony chyba nie mogłam oczekiwać od niego niczego więcej, wystarczające było to, że wpuścił pod swój dach nastolatkę z telekinezą, która właśnie wyleciała z liceum przez własną głupotę. Cholernie charytatywne. Ale właśnie takiego go zapamiętałam, może i pocieszał mnie po kłótni z rodzicami, ale robił to siedmiolatce, która sama nie wiele wiedziała. Teraz wiedziałam, że potrafił pocieszyć mnie cukierkiem, a nie słowem.
- Nie wiem czy mogłeś powiedzieć coś mniej wspierającego, nawet gdybyś się postarał. - Odgryzłam tylko podchodząc do biurka. Podniosłam z niego mały plastik podając mu bez wyrazu. - Wiesz co to za szkoła?
Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem i zabrał mi wizytówkę. Prychnął coś pod nosem i obrócił ją na drugą stronę. Oglądał ją chwilę po czym wystawił dłoń z plastikiem w moją stronę. Zaciekawiona oczekiwałam jego odpowiedzi.
- To trochę jak list z Hogwartu. - Powiedział z uśmiechem.
- Słucham?
- Oglądałaś Harrego Pottera?
Wywróciłam oczami zabierając mu swoją własność z ręki. Wiedziałam, że naiwnym było myślenie o tym, że będzie wiedział cokolwiek więcej. Brunet tylko oparł się o parapet i spojrzał na mnie z politowaniem. Bardzo łatwo można było wyprowadzić mnie z równowagi. Jemu właśnie się to udało.
- Dostałaś przepustkę do Stellarwood i jeszcze prychasz. - Pokręcił głową wzdychając. - Jutro cię tam zawiozę i zostawisz dokumenty, zobaczymy czy cię przyjmą. - Podszedł do mnie i rozczochrał moje włosy. Wychodząc z pokoju wspomniał jedynie, że za kwadrans przyjedzie dostawca z pizzą i żebym zeszła zaraz na dół.
- Czyli wiem jeszcze mniej niż przed chwilą. - Jęknęłam opadając na łóżko bezsilnie.
Nie miałam pojęcia co może oznaczać dla mnie ta szkoła. Miałam ochotę się rozpłakać z nerwów i natłoku myśli, a fakt, że Nate nie chciał powiedzieć mi nic co by mnie uspokoiło, denerwował mnie jeszcze bardziej. Czułam się bezsilna i tak bardzo plułam sobie w twarz, że nie potrafiłam nie wychylać się przed szereg w poprzednim liceum. Pierwszy raz złapałam się na myśli, że mogłam jednak posłuchać rodziców.
♥♥♥
Czarne audi Nate'a może nie było najładniejsze, najwygodniejsze. Nie było nawet całkiem sprawne, ale najwyraźniej wystarczyło mu do podróży między pracą a domem.
Z tego co dowiedziałam się wczoraj wieczorem, pracował w sklepie z materiałami budowlanymi gdzieś nieopodal naszego osiedla. Niestety w drodze do szkoły nie mijaliśmy tego sklepu, co delikatnie mnie zawiodło, bo brunet nie chciał za bardzo opowiadać o swoim miejscu pracy. O ile w ogóle ono istniało. Miałam nadzieję że chociaż zobaczę mistyczny sklep z narzędziami.
Większość rzeczy, które mówił brałam raczej przez palce, co było zdecydowanie moją zaletą. Z reguły nie byłam łatwowierna, potrzebowałam jasnych dowodów, żeby w cokolwiek uwierzyć. Dlatego wszelkie teorie spiskowe absolutnie nie trzymały się mojej głowy dłużej niż przez moment zapoznawania się z nimi. Mimo mojej relacji z Nate'em i fakt, że znam go odkąd pamiętam, nie mogłam mu ufać w stu procentach. Nikomu nie ufałam w stu procentach. Nie miałam pojęcia jakim człowiekiem jest teraz, a rodzice w kółko powtarzali te same frazy na jego temat. Wszystko kleiło mi się w logiczną całość, ale z drugiej strony, mogli mnie po prostu straszyć, żebym nie skończyła tak jak on. O ironio.
Stare radio, które co jakiś czas gubiło fale, grało właśnie jakiś hit z poprzedniej dekady. Nate nie miał zamiaru go przełączyć, a ja nie zamierzałam dotykać tego urządzenia w strachu, że rozleci się od samego spojrzenia na nie. Wyglądałam tylko przez okno, w głowie już obliczając jak długa trasę będę miała do szkoły i tęskniąc już za miastem, w którym moja poranna i popołudniowa wycieczka między szkołą, a domem nie trwała nawet piętnastu minut.
- Jeszcze jakieś sześć, góra siedem minut i będziemy na miejscu. - Mężczyzna spojrzał na mnie stając na światłach. - Masz ze sobą dokumenty i wizytówkę?
Skinęłam jedynie głową nie wysilając się na werbalną odpowiedź. Brunet poszedł w moje ślady i resztę naszej podróży nie odezwał się ani słowem. Dużo siedziałam we własnej głowie. Lubiłam mieć kontrolę nad wszystkim co się dzieje, ale rzadko kiedy głośno to wyrażałam. Wolałam obserwować otoczenie, analizować i wyciągać z tego wnioski. Od kilku dni analizowałam co mogłam zrobić inaczej, żeby nie wylecieć ze szkoły. Ale to i tak nie miało już znaczenia.
Podjeżdżając w końcu pod budynek szkoły, w pierwszej chwili pomyślałam sobie, że źle trafiliśmy. GPS jednak zakończył już trasę prosząc o ocenę usługi. Otworzyłam usta chcąc coś z siebie wykrztusić jednak szybko je zamknęłam, nie wiedząc co mogłabym w tej sytuacji powiedzieć. Przyglądałam się tylko ogromnemu białemu gmachowi przypominającemu bardziej dworek szlachecki niż szkołę. Wszędzie były kolumny, a ciemny bluszcz piął się po ścianach omijając okna i opatulając sobą dach. Staliśmy właśnie przed czarną bramą, a ja nie ruszyłam się z miejsca, nie odpiełam nawet pasów.
- Tak, mi też się podoba. - Nate zaśmiał się wysiadając z auta.
Pokręciłam głową chcąc oderwać wzrok od wielkich okien, masywnych kolumn i fikuśnego czerwonego dachu. Czy tak będzie wyglądać teraz moja szkoła? Może to sen?
Budynek porośnięty był liśćmi, wszędzie rosły masywne drzewa, a ogród wyglądał na zadbany i zaniedbany jednocześnie. Panował kompletny chaos, który sprawiał, że człowiek czuł natychmiastowy spokój. Cały stres spowodowany poprzednim tygodnie wyparował ze mnie natychmiastowo. Chciałam zachwycać się tym budynkiem już zawsze. Nie mogłam przestać wgapiać się w to miejsce.
- Musisz przyłożyć tu wizytówkę. - Mężczyzna otworzył mi drzwi i pokazał na mały czytnik obok bramy.
Kiwnęłam głową i podeszłam do bramki przytulając do siebie białą teczkę. Wygrzebałam z kieszeni granatowej bluzy wizytówkę i przyłożyłam ją do czytnika na białym marmurku. Bramka wydała z siebie trzask, co delikatnie mnie zaniepokoiło. Pchnęłam jednak furtkę wchodząc na szkolny dziedziniec.
Małe rondo z fontanną na środku rzuciło mi się w oczy jako pierwsze. Szara ścieżka z kamienia prowadziła do drzwi szkoły, na lewo do ogrodu i na prawo za szkołę, zapewne na boisko. Trawnik był równo przystrzyżony i jasnozielony, w niektórych miejscach rosły krzaki z kolorowymi kwiatami, a za nimi znajdował się mały żywopłot. Cały teren otoczony był zwykłym murkiem z białej cegły porośniętym zbyt długim żywopłotem i kilkoma naroślami.
- Trafisz sama, no nie? - Odwróciłam się i zobaczyłam Nate'a palącego papierosa przy aucie. Uśmiechnął się do mnie wypuszczając dym z ust.
- Ale ja nie wiem gdzie mam iść. - Odpowiedziałam zdenerwowana starając się nie tupnąć nogą.
- Duża jesteś, dasz radę.
Westchnęłam poirytowana przeklinając w głowie całą jego osobę i ruszyłam przed siebie. Za cel obrałam sobie szkolny sekretariat, w końcu to tam chyba powinnam zanieść dokumenty.
Rozglądałam się po dziedzińcu, mimo mojego szybkiego kroku, zdążyłam zauważyć kilku uczniów siedzących na ławkach pod dużymi płaczącymi wierzbami. Jeden z nich właśnie pstrykał palcami i odpalał między nimi mały płomyk pomagając przy tym odpalić papierosa blondynce naprzeciwko niego. Chyba pierwszy raz widziałam kogoś, kto tak jak ja "miał to coś". Wchodząc po schodkach z delikatnym uśmiechem otworzyłam drzwi. Korytarz był pusty. Oprócz kilku szarych szafek, takich jak w moim liceum, pary drzwi naprzeciwko mnie i dwóch uczniów śmiejących się i znikających gdzieś za rogiem, nie było tu niczego i nikogo. Białe ściany i brązowe panele układające się w jakieś dziwne wzory były całkiem przyjemne dla oka. Zrobiłam kilka kroków przed siebie, drzwi za mną zamknęły się z hukiem, a ja nie odwracając się zmierzałam w stronę drugich drzwi na ścianie, które miały na sobie dużą, złotą tabliczkę "sekretariat". Zapukałam trzykrotnie, ale gdy nikt się nie odezwał postanowiłam po prostu wejść do środka.
Pomieszczenie było małe, ciemne panele, bordowe ściany i kilka regałów z dokumentami za mahoniowym biurkiem. Na czarnym krześle biurowym siedziała szczupła starsza kobieta, miała kręcone białe włosy podniesione czarną opaską. Na siebie ubrała zielony sweter i kilka wisiorków różnych kolorów. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się do mnie pokazując ręką fotel z żółtym obiciem, który mimo koloru, nie rzucił mi się w oczy. Kiwnęłam jej głową i usiadłam naprzeciwko niej.
- Charlotte Leclerc. - Przedstawiłam się podając jej dokumenty, które tak kurczowo przyciskałam do piersi. - Miałam się do was zgłosić.
Staruszka odebrała ode mnie teczkę i ją otworzyła. Zaczęła przeglądać kartki, a ja zastanawiałam się czy to odpowiedni moment żeby zadać jej kilka pytań. W końcu tu pracowała, więc mogła wytłumaczyć mi kilka rzeczy.
- Jak dostałaś wizytówkę? - Zapytała cicho i powoli, zaprzepaszczając tym samym moją szansę. W pierwszej chwili chciałam poprosić ją o powtórzenie, bo nie mogłam zrozumieć co do mnie powiedziała, po chwili jednak powstrzymałam się od grymasu i odpowiedziałam.
- Chyba była w tej teczce. - Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na dokumenty na jej biurku.
Leżały na nim moje świadectwa, dyplom z olimpiady z matematyki, pochwały od nauczycieli i kilka drobnych kartek z moim peselem i miejscem urodzenia. Nigdzie nie było dokumentu tłumaczącego wydalenie mnie z poprzedniego liceum. Zestresował mnie ten drobny szczegół. Przecież mogłam zgubić go podczas drogi.
- Dobrze... Wypełnij. - Podała mi jedną kartkę, na której widniały te same słowa co na wizytówce. Kiwnęłam delikatnie głową i złapałam długopis, który kobieta podała mi razem z dokumentem.
Stellarwood School
Wiemy, że masz to coś
Niniejszy dokument potwierdza posiadanie przez ciebie umiejętności nadzwyczajnych z zakresu:
mocy / magii / siły / talentu *
* Podkreśl właściwe
Wie o tym twoja najbliższa rodzina i przyjaciele.
Od momentu podpisania dokumentu zostaniesz oficjalnie uczniem Stellarwood School i będzie obowiązywał cię obowiązek uczestnictwa w następujących zajęciach:
- Fizyczne doskonalenie umiejętności nadzwyczajnych.
- Podłoże biologiczne umiejętności nadzwyczajnych.
- Historyczna przeszłość umiejętności nadzwyczajnych.
Podpis dyrektora
Marceline Garcia
Podpis ucznia
Charlotte Leclerc
Podałam kobiecie dokument z krzywym uśmiechem. Stres zaczął wkradać się w moje ruchy na nowo, przez co zaczęłam zerkać na kobietę ze zniecierpliwieniem. Ta posłała mi jedynie delikatny uśmiech i włożyła podpisany przeze mnie dokument do maszyny. Po chwili wyjęła z niej dwie identyczne kopie. Podała mi jeden dokument i skinęła głową.
- To dla ciebie, kochana. - Powiedziała prawie niesłyszalnie. Podziękowałam jej zastanawiając się jednak co mam dalej robić.
- Czy ja...
- Dostaniesz plan zajęć na maila dziś wieczorem. - Odpowiedziała wstając z krzesła i idąc w stronę szafki obok biurka. - Możesz przyjść do szkoły od poniedziałku.
Otworzyłam usta, ale zamiast skomentować jakkolwiek jej słowa po prostu pokiwałam głową. Kobieta nie wzbudzała mojego zaufania na tyle, żeby o cokolwiek jeszcze ją pytać. Do tego miałam wrażenie, że natarczywie mi się przygląda, ale to mogło mi się tylko wydawać, prawda?
- Potrzebujesz ode mnie czegoś jeszcze, promyczku? - Uniosła na mnie wzrok, gdy dalej siedziałam w sekretariacie. Odetchnęłam głęboko postanawiając zaryzykować.
- W sumie to tak. - Zagryzłam wargę niepewnie gdy kobieta uniosła brew zaciekawiona. - Chodzi o to, że... wcześniej chodziłam do zwykłego liceum. Rozumie Pani... nie było tam nikogo... takiego. - Mruknęłam nie do końca wiedząc jak określić to co posiadam. W końcu nie każdy nastolatek podnosił krzesło posyłając mu gniewne spojrzenie.
- Wszystkiego nauczysz się w swoim czasie. - Odpowiedziała mi z delikatnym uśmiechem. Westchnęłam kiwając głową na co kobieta uśmiechnęła się delikatnie. - Posłuchaj, dyrekcja i cała kadra wiedzą co robiłaś w poprzedniej szkole, ale postanowili dać ci tu szansę, dobrze ją wykorzystaj. - Dodała wstając i podchodząc do jakiejś szafeczki za biurkiem.
Podziękowałam staruszce i zabrałam swoje dokumenty oraz wizytówkę. Spojrzałam jeszcze raz na swego rodzaju "umowę" i wyszłam z sekretariatu. Rozejrzałam się po korytarzu, który był tak samo pusty jak kilka minut temu. Westchnęłam i rzuciłam ostatnie spojrzenie na drzwi ze złotą tabliczką i postanowiłam nie przechodzić przez nie bez większej konieczności lub przymusu. Na szczęście plan zajęć dostanę dzisiaj mailem. Dziwna staruszka była miła i naprawdę wyglądała na taką, która mogłaby pomóc w ciężkiej sytuacji. Mimo to, nie przekonała mnie do siebie.
Wsiadając do auta Nate'a patrzyłam na budynek z pewnym powątpiewaniem. Czy to na pewno dla mnie? W końcu... może rodzice naprawdę mieli rację. Nie wiedziałam za dużo o swojej umiejętności i nie miałam gdzie jej udoskonalać. Po większym wysiłku bolały mnie wszystkie stawy i czułam się jak po maratonie. Nie wiedziałam jak jej używać bez skutków ubocznych.
- Nad czym tak rozmyślasz? - Mężczyzna odkaszlnął sprawiając, że podskoczyłam na skórzanym fotelu.
- Nad niczym. - Rzuciłam szybko, jednak po chwili karcąc się w myślach. - Chociaż nie, myślę nad rodzicami. - Spojrzałam na Nate'a, który widocznie się spiął. Przekrzywiłam głowę w zaciekawieniu.
- Oh... Moja siostrzyczka i... On. No cóż, na pewno chcą dla ciebie jak najlepiej, prawda? - Spojrzał na mnie kątem oka.
Ten rozbiegany wzrok, plątanina i ogóły rzucane wprost. Tak, kryło się za tym coś więcej. Postanowiłam jednak dać mu spokój doskonale wiedząc, że nie uzyskam od niego zbyt wiele informacji. Nate był świetny jeśli trzeba było pośmiać się do utraty tchu lub zapalić papierosa w nie swoim pokoju. Kiepski był jednak w kłamaniu, nie miał za grosz sprytu i był życiową lebiegą. Wystarczyły mi dwa dni żeby zrozumieć to co rodzice chcieli przekazać mi całe życie.
❤️❤️❤️
Enjoy i do następnego misie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top