⋆✰one✰⋆

"Są dwa sposoby na łatwe życie: wierzyć we wszystko albo nie wierzyć w nic. Obydwa zwalniają nas od myślenia. "~Alfred Korzybski


Jasna powierzchnia pokryła się mrokiem, aby za chwilę mogły wpłynąć na nią świetliste gwiazdy. Każdy z zachwytem podziwiał komputerowo stworzone niebo. Choć nienaturalne i tak posiadało swój urok.

Dla większości zgromadzonych na sali, prócz jednego osobnika. Jungkooka. Długoletniego pracownika owego obserwatorium. Wielkiego miłośnika astronomii, lecz bardzo wybrednego, a może zbyt rozmarzonego? Mężczyzna pragnął rzeczy nierealnych. Dotknąć gwiazdy gołą ręką, oderwać się od ziemi. Praca w planetarium nie była wystarczająca dla jego pragnień.

Czuł się czasami zbyt szalony, zbyt inny.

Jungkook żył w swojej własnej, wyimaginowanej galaktyce. Czuł się tam bezpieczny i spokojny, choć bywały myśli, które wytwarzały niebezpieczeństwo i chaos.

Był samotnikiem. Mieszkał w niewielkiej kawalerce w starym budownictwie. Okolica w której pomieszkiwał, nie była zbytnio zaludniona. Należała do spokojnych miejsc z małą liczbą mieszkańców. Każdy, każdego znał, czasami aż zbyt dobrze. Mimo to, byli to ludzie którzy nie stwarzali zagrożenia dla czarnowłosego. Czuł się bezpiecznie i nie wstydził się co wieczór, tkwić w oknie z swym teleskopem.

Dzisiejszego dnia nie mogło być inaczej. Gdy mężczyzna tylko zjawił się w swym mieszkaniu, od razu pobiegł do głównego pokoju. Po ziemi walały się kartki, puszki po napojach energetycznych oraz cukierki, które rozsypał ostatnim razem. Bałagan jednak nie do końca był w stanie go wzruszyć. Przeszkadzał mu, lecz były rzeczy które od razu odganiały go od myśli posprzątania.

Czarnowłosy zbliżył się do okna. Niebo stało się idealnie ciemne, lecz jedynie to potrafił zauważyć. Jego głęboką, ciemną barwę, które w jednym miejscu stało się jaśniejsze, od jaskrawego księżyca. Księżyc, tylko on lśnił oraz parę gwiazdek. Jungkook uwielbiał gdy mógł ujrzeć je gołym okiem w ogromnej liczbie, lecz nie tym razem.

Otwierając okno, oparł swój teleskop o jego ramę. Uginając nogi w kolanach, ostrożnie nachylił się spoglądając przez okular* prosto na nocne niebo.

Widoki które widział w swojej pracy nie były w stanie dorównać tym aktualnym. To nie tak iż nie lubił tego czym się zajmował. Był szczęśliwy że mógł łączyć pasję z zarabianiem. Nie każdemu udaje się połączyć te dwie rzeczy.

Zarabiał tylko i wyłącznie na siebie. Był sam, nie posiadał rodziców gdyż bardzo późno go poczęli, a sam miał już około trzydziestki. Cieszył się iż nie cierpieli bardzo, ani żadna tragedia nie odebrała ich życia. Jedynie natura i etap który czeka w życiach każdego z nas.

Jego samotność wiązała się także z nieposiadaniem drugiej połówki. Gdy był młodszy, próbował swych sił w randkowaniu. Zyskał nawet parę dziewczyn, oczywiście w dużym przedziale czasowym, nie na raz!

Długie lśniące włosy, duże oczy, pełne, różane usta. Wysokie, szczupłe. Zabawne, urocze. Każda z nich była idealną kandydatką na życiową partnerkę. Junkgook dniami i nocami wymieniał w swej głowie wszystkie ich zalety. Starał się przekonać, spróbować, nie zamierzać stracić takiej okazji...Lecz nie potrafił.

Płakały, on także.

Nienawidziły go, on także, jednak nie ich, a siebie. Swojej upartości, odmienności.

Każdy jego związek opierał się na strachu. Bał się iż nie zdołają go zrozumieć. Znudzą się nim.
Gwiazdy takie nie były. Zawsze zjawiały się, pięknie dla niego migocząc, jednak były tylko zjawiskiem. Nie mogły go przytulić, pocałować, czy wyznać miłości. Potrafiły jedynie stać się tłem dla jego samotni.

Mężczyzna gwałtownie odskoczył od teleskopu, gdy zza okna rozbrzmiał głośny huk. Starał się odnaleźć źródło hałasu, aż nie ujrzał pobliskiego sklepiku, do którego często uczęszczał, gdy w jego lodówce było jedynie światełko. Szyba sklepu, została rozbita. Odłamki szkła połyskiwały, zajmując większą część chodnika.

Jak już wcześniej zostało wspomniane, okolica ta była bardzo skromna i mała. Właścicielką sklepiku była starsza kobieta, która dopiero co, przeżyła akt wandalizmu na jej drobnym biznesie. Alarm który posiadała, także został zniszczony, a niestety odnowa sklepiku wyniosła zbyt wiele, aby zainwestować jeszcze w nowy alarm.

Jungkook uważnie wpatrywał się w miejsce, lecz po głośnym huku, nic więcej się nie wydarzyło. Nawet nie mógł dostrzec żadnej osoby, która krzątałaby się po sklepie. Jego ciekawość była silniejsza od strachu. Postanowił zerwać się z miejsca, zabierając z fotela kurtkę. Wyposażył się także w telefon, w razie konieczności zawiadomienia policji. Nie wiedział kogo może zastać na dole.

Zamykając swoje mieszkanie i zbiegając po schodach, przedostał się ponownie na świeże i chłodne powietrze. Bez ogródek podążył w stronę miejsca, które wyciągnęło go z jego przytulnego mieszkanka.

Mężczyzna niepewnie spojrzał przez rozbitą szybę, w głąb sklepiku. Uważnie się rozglądał, aż nie dostrzegł czyjejś nogi. Na ten widok aż się spiął, starając się zobaczyć jeszcze więcej.

Wywrócony regał, wokół niego porozrzucane paczki z słodyczami, a pod ścianą zakapturzony człowiek.

Jungkook czuł strach i obawę, w końcu ta osoba spowodowała owe włamanie. Chciał uciec, póki nie został nakryty. Chcąc jednak odejść, zauważył jak włamywacz zwija się z bólu. Jego dłoń znajdowała się na brzuchu, lecz nie był w stanie dostrzec krwi, przez ciemny kolor bluzy. Coś nie pozwoliło mu odejść, nie potrafił, nawet jeśli rannym był włamywacz. Osoba łamiąca prawo, i kolejny powód który załamie starszą kobietę.

Postanowił wejść ostrożnie do środka. Jego kroki były malutkie, w razie nagłego niebezpieczeństwa, aby mógł szybko zwiać.

-Hej -powiedział cichutko, schylając się do poziomu rannego, gdy był już wystarczająco blisko. Osoba delikatnie drgnęła, wyłaniając twarz, spod dużego, czarnego kaptura. Włamywacz okazał się młodym, niewinnie wyglądającym chłopakiem. Ciemne, przestraszone oczy, roztrzepane blond włosy, oraz drobna ranka na policzku, która wyglądała na całkiem świeżą.

Czarnowłosy, zerknął w dół, widząc krew na dłoni blondyna. Ostrożnie odsunął ją od miejsca, w którym zauważył wbite szkło. -Jak ty to zrobiłeś? -mruknął z niedowierzaniem, widząc iż do błahych obrażeń, to to nie należy.

-Gdy się włamałem, byłem tak podekscytowany na zmianę z przerażeniem, że się wywróciłem i nabiłem na sterczące szkło -wysapał z wyraźnym bólem na twarzy. Chłopak niemiłosiernie się krzywił i ciężko oddychał. -P-proszę, nie dzwoń na policję -wyjęczał głośno sapiąc. Wyglądał tak niewinnie. Nie ma mowy aby był groźnym przestępcą. To wręcz niewiarygodne.

Jungkook postanowił nie wzywać policji, choć z początku taki był jego zamiar. Nie był człowiekiem, który napajał się cierpieniem innych, nawet jeśli zrobili coś złego. Chciał uniknąć zamieszania, do tego stopnia iż był w stanie pokryć połowę kosztów, odnowienia sklepiku. Zarabiał całkiem dużo, a z pieniędzy korzystał tylko i wyłącznie on sam, dlatego był w stanie to zrobić.

-Powiedz tylko, dlaczego się tu włamałeś -W między czasie, Jungkook wyciągnął z kieszeni komórkę. Na ten widok, blondyn zaczął panikować. -Spokojnie, nie dzwonię na policję, trzeba opatrzyć Twoją ranę.

-N-nie mogę jechać na pogotowie -znów zajęczał, będąc coraz to bledszym.

-Nie zabiorę Cię tam, mój przyjaciel Ci pomoże -cieszył się w tej chwili iż miał znajomego po medycynie. -Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie -upomniał się.

-Byłem głodny -mruknął, zaciskając mocno oczy.
Kook poczuł lekkie ukłucie w sercu, lecz nic nie powiedział. W ciszy klęczał przy blondynie, aż w końcu gwałtownie zerwał się na nogi.
Młodszy przestraszył się nagłego ruchu nieznajomego.
-Idziemy -zarządził podnosząc go z ziemi. Jego dotyk był taki delikatny, jakby podtrzymywało go powietrze. -Zanim ten pajac się zjawi, minie wieczność - mruknął, ostrożnie prowadząc blondyna, w stronę swojej kamiennicy.

----------------
* część teleskopu

Witam!

Trochę się stresuje, ponieważ to pierwsze opowiadanie z innym paringiem, niż dotychczas. Mam jednak nadzieję iż nowi czytelnicy je polubią i mnie nie zjedzą :(
Bardzo chciałam to napisać i chcę dać z siebie wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top