Rozdział 8
,,Chcę do Ciebie.
Nic więcej.
Chcę usiąść i słuchać, być blisko.
Chcę do Ciebie.
Nic więcej.
To dużo i mało, i wszystko.''
– Sambor Dudziński
Zastanawiałam się, czy powinnam pójść tam sama, ale mój dylemat szybko sam się rozwiązał. Rachel zaproponowała, żebyśmy wspólnie wybrały się na imprezę maskową do Point ze znajomymi Harryego. W pewnym stopniu dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedziałam, czy on naprawdę się tam pojawi, więc miałam pewność, że nie zostanę sama.
Ubrałam czarną zwiewną sukienkę, która sięgała kostek. Miała rozcięcie, które eksponowało lewą nogę, ukazując kawałek mojej blizny na udzie. Był to jeden z moich kompleksów, szpecący moje ciało. Wiedziałam, że nigdy nie uda mi się jej zakryć, więc musiałam przełamywać własne bariery i w końcu pogodzić się z jej istnieniem.
Umówiłam się z Rachel przed Point i dokładnie tam wszyscy na mnie czekali. Choć nie byłam osobą, która się spóźniała, tak tym razem mi się to zdarzyło. Chciałam wyglądać idealnie, by czuć się jak najbardziej pewnie, bo w środku zżerał mnie cholerny stres.
– Erin, wyglądasz pięknie – zawołała Rachel, mierząc mnie wzrokiem od stóp po sam czubek głowy.
Wszyscy prócz mnie mieli już na twarzach maski, które były wymagane, by wejść tego wieczoru do Point. Był to dobry chwyt z ich strony, ponieważ przy wejściu można było kupić ich maski, które kosztowały miliony, co pozwalało im naprawdę dobrze zarobić. Imprezy tematyczne zawsze były oblegane, gdyż było to jedno z niewielu miejsc, gdzie takowe były organizowane.
Rachel odgarnęła moje pofalowane włosy do tyłu, pomagając założyć białą maskę, którą dostałam od Jensona. Teraz byłam gotowa.
Nie wspomniałam nikomu o moim prawdziwym powodzie przyjścia na tę imprezę. Powoli tajemnice i sekrety stawały się czym naturalnym w moim życiu.
Gdy weszliśmy do środka, od razu skierowaliśmy się do baru. Cieszyłam się, że znajomi pomyśleli o tym, by zarezerwować dla nas loże, w innym przypadku nie mielibyśmy gdzie usiąść. Martwił mnie ogrom ludzi. Zastanawiałam się, czy go rozpoznam i czy w ogóle mnie tu znajdzie, choć moje obawy były bezpodstawne, ponieważ kto jak kto, ale Jenson zawsze mnie znajdywał. Wiedziałam, że i tym razem na pewno miało być podobnie.
Gdy stałam przy barze, czekając na swojego drinka, wyłapałam spojrzenie chłopaka po drugiej stronie baru. Nie sądziłam, że przez te cholernie maski będzie mi tak ciężko go rozpoznać. Chłopak miał na sobie białą koszulę, a niebieska maska całkowicie przysłaniała jego twarz. Czy to mógł być on? Po dłuższej chwili zwątpiłam, widząc jego jasne oczy.
– Świetny pomysł z tymi maskami – zawołała przyjaciółka, przekrzykując muzykę.
– Znakomity – rzuciłam sarkastycznie pod nosem, idąc za nią do stolika.
Gdy usiadłyśmy w loży, Harry obrócił się w moją stronę ze skwaszoną miną. Uniosłam brew, nie rozumiejąc, o co mu chodziło.
– Erin, nie bądź zła, ale...
– Chase również jest zaproszony – wtrąciłam, prychając, zanim chłopak zdążył dokończyć.
Harry pokiwał głową, a ja odwróciłam wzrok. Napiłam się drinka, w głowie licząc do dziesięciu. Nie byłam zła. Byłam wściekła. Opanowałam jednak to uczucie, by nie psuć nikomu wieczoru, choć uważałam, że zdecydowanie powinni mnie uprzedzić o tym małym szczególe. Musiałam się liczyć z tym, że Chase nigdy nie zniknie z tego towarzystwa. A jedynym rozwiązaniem, by uniknąć z nim kontaktu, było odcięcie się od znajomych. Było mi cholernie przykro, że nikt nie liczył się z moimi uczuciami. Nie mogłam pozwolić, by zniszczyło to mój wieczór.
Na Chasea nie trzeba było długo czekać, ponieważ pojawił się chwilę po nas. Podszedł do naszego stolika, w dłoni ściskając butelkę piwa. Jego wzrok od razu spoczął na mojej osobie.
– Cześć – przywitał się, wciąż patrząc na mnie.
– Idziemy tańczyć! – oznajmiła Rachel, łapiąc moją dłoń.
To był idealny moment, żeby się ulotnić. Nie miałam najmniejszej ochoty spędzić tego wieczór w towarzystwie byłego chłopaka.
Obie z Rachel poszłyśmy na parkiet, zostawiając za sobą znajomych. Zniknęłyśmy z zasięgu wzroku Chasea, a to było najważniejsze. Cała sytuacja całkowicie odwróciła moją uwagę od prawdziwego powodu mojego przyjścia do Point.
Tańczyłam z przyjaciółką, co w końcu pozwoliło mi się rozluźnić. Było to naprawdę ciekawe widzieć wokół każdego w masce. Było w tym coś magicznego i zarazem intrygującego. Byłam pod wrażeniem, że ludzie jeszcze ich nie ściągnęli, choć wiedziałam, że nie mogło to potrwać zbyt długo.
Gdy DJ włączył spokojniejszą piosenkę, na parkiecie zaczęły łączyć się pary. Harry porwał swoją partnerkę, a ja zostałam sama. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, by wrócić na loże, ale wiedziałam, kogo tam spotkam. Postanowiłam więc zostać wśród roztańczonych par. Przyglądałam się Rachel i Harryemu zazdroszcząc im tej chwili.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam na swojej talii dotyk dłoni. Nim jednak zdążyłam zareagować, mężczyzna uchwycił moją dłoń, obracając mnie na parkiecie w swoją stronę. Było to dla mnie tak niespodziewane, że zachwiałam się w swoich butach na obcasie.
Teraz mogłam ujrzeć czarną maskę, która podkreślała jego miodowe tęczówki, wypełnione istnym żarem i szaleństwem... Miał idealnie ułożone włosy, a jego ciało opinała czarna koszula, której rękawy podwinięte były do łokci, eksponując liczne tatuaże. Czułam, że nogi się pode mną uginają.
– Przechodziłem przypadkiem i zauważyłem, że jako jedyna jesteś sama – stwierdził żartobliwie.
Spojrzałam na niego z kpiną, przekrzywiając przy tym głowę.
– Być może nie szukałam towarzystwa – rzuciłam kąśliwie.
– Być może czekałaś właśnie na mnie – zapewnił ochrypłym głosem.
Był pewny siebie, co biło od niego na kilometr i zdecydowanie wiedział, czego chciał. Nachylił się do mojego ucha, przez co czułam jego ciepły oddech na szyi.
– Powiedz prawdę, Erin – szepnął. – Czekałaś na mnie.
Czułam, jak zasycha mi w gardle. Czekałam. Bardzo długo czekałam. Położyłam dłoń na jego torsie, delikatnie go od siebie odpychając.
– W co ty pogrywasz, Jens? – spytałam, przyglądając mu się dokładnie.
Dobrze się bawił, widziałam to po lekkim uśmieszku, który próbował przede mną ukryć.
– Nie wiem, o czym mówisz...
Zrobiłam kilka kroków do tyłu, a następnie odwróciłam się z zamiarem odejścia. Nie zamierzałam uczestniczyć w jego gierkach. Czułam, że robił ze mnie idiotkę.
– Hej! – zawołał, łapiąc mój nadgarstek.
Spojrzałam na niego przez ramie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
– Nie uważasz, że to nieodpowiednie miejsce na takie rozmowy? – spytał.
– Więc zabierz mnie w odpowiednie miejsce.
Bacznie mi się przyglądał, ewidentnie nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Z pewnością liczył, że wszystko będzie tak, jak sobie to zaplanował. Nie interesowała mnie impreza i jego gierki. Przez chwilę mogłam poczuć, że to ja rozdaję karty.
Jenson pokiwał głową, a następnie chwycił moją dłoń i poprowadził do wyjścia z klubu. Być może był to kolejny raz, gdy byłam lekkomyślna, ale nie mogłam się już wycofać. Czułam lekki dreszcz emocji pomieszany z lękiem. Wyszłam z klubu z nieznajomym chłopakiem, nie wspominając o tym nikomu. Czyż nie tak zaczynały się zaginięcia bez śladu młodych dziewczyn?
Zatrzymałam się na chodniku przed klubem, wyrywając dłoń z jego uścisku i zrywając maskę ze swojej twarzy. Jenson kompletnie nie wzruszony, ruszył dalej, zostawiając mnie w tyle.
– Idziesz? – zawołał przez ramię.
Wzięłam głęboki wdech, a następnie podążyłam jego śladami, zachowując między nami dystans. Obserwowałam każdy jego ruch, maszerując za nim. Był wysokim, postawnym mężczyzną, a jego ręce zdobiły tatuaże, którym nie mogłam się dokładnie przyjrzeć z tej odległości.
Jenson zatrzymał się, dopiero gdy skręcił w uliczkę kilka przecznic od Point. Stał pośrodku drogi, czekając, aż do niego dołączę. Słyszałam tylko głośne bicie własnego serca i stukot obcasów. Stanęłam kilka metrów przed nim, niepewna swojej obecnej sytuacji. Czułam, jak krew buzuję mi w żyłach.
– Chciałaś porozmawiać – zaczął, bacznie mi się przyglądając.
Zastanawiałam się, czy dostrzegał mój strach.
– Czy możesz... – mój głos się łamał, więc wzięłam głęboki oddech. – Czy możesz mi wytłumaczyć, po co to wszystko? Dlaczego do mnie piszesz? Wysyłasz prezenty i kwiaty? Skąd mnie znasz? I... – jęknęłam. – I dlaczego ja? – wydusiłam.
Jens ściągnął z twarzy maskę, a następnie wolnym krokiem podszedł bliżej mnie. Tak, zdecydowanie teraz pamiętałam tę twarz. Widziałam go kilka razy w Point i Cool and Quirky, choć nie kojarzyłam, byśmy kiedykolwiek się poznali.
– Był to jedyny sposób, żeby cię poznać – wyznał. – Uwierz, że naprawdę próbowałem inaczej, ale nigdy nie dałaś mi na to szansy.
– Więc dlaczego tak długo się ukrywałeś? – zapytałam, krzyżując ręce. – I dlaczego wciąż to robisz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przyprowadziłeś mnie do ciemnej uliczki, by w spokoju porozmawiać? – prychnęłam.
Mężczyzna podrapał się po karku, szukając racjonalnej odpowiedzi. Być może wiedział, że jakakolwiek zła reakcja, może spowodować, że będzie to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.
– Mam swoje powody, o których nie mogę ci jeszcze powiedzieć. Po prostu nikt nie może się dowiedzieć.
– Kompletnie tego nie pojmuję.
– Proszę, zaufaj mi. To jedyne, o co cię proszę. Wytłumaczę ci wszystko w odpowiednim czasie – zapewnił całkowicie szczerze.
Być może to wcale nie musiało być takie trudne. On już był tajemnicą w moim życiu.
– W porządku... Jednak chciałabym czegoś w zamian – zaproponowałam.
Patrzył na mnie wyczekująco. W tym momencie czułam się zdecydowanie pewniej.
– Chcę cię poznać, Jens.
Uśmiech, jakim mnie obdarzył, sugerował, że właśnie podpisałam pakt z samym diabłem. Czułam, że rzuciłam się na głęboką wodę i miałam tylko nadzieje, że nie utonę w morzu własnej głupoty.
* * *
Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem ,,Stałeś się wszystkim''.
Zachęcam do komentowania, bo bardzo chętnie przeczytam wasze opinie :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top