Rozdział 21
,,Kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem,
może się przekonać,
że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.''
J.R.R. Tolkien
Jak wmurowana stałam w miejscu, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Panika ogarniała moje ciało, choć w głowie miałam całkowitą pustkę. Dłonie zaczęły mi drżeć, a oczy zaszły łzami, przez co ledwie widziałam wiadomość na ekranie telefonu.
Wiedziałam jedno – było już po mnie i nie mogłam dłużej zostać w tym miejscu.
– Przepraszam – wyszeptałam ochryple do Charliego, który dopiero w tej chwili zwrócił na mnie uwagę. – Ja... Muszę... Przepraszam.
Wybiegłam zza baru i popędziłam na zaplecze, by zabrać torebkę, w której znajdywały się kluczyki do samochodu.
– Erin?! – zawołał za mną zdezorientowany Charlie. – Co się z tobą dzieje?
Pośpiesznie zgarnęłam swoje rzeczy i w amoku zaczęłam szukać kluczyków. Trzęsące się dłonie kompletnie mi w tym nie pomagały, ale nie miałam zbyt wiele czasu. Szef stanął mi na drodze, skutecznie zagradzając mi wyjście.
– Nie wypuszczę cię stąd w takim stanie – oznajmił mężczyzna. – Usiądź i ochłoń.
– Nie mogę – pisnęłam, podchodząc bliżej niego. – Naprawdę muszę wyjść. Przepraszam.
Przecisnęłam się tuż obok mężczyzny, a on w geście rezygnacji tylko westchnął, wiedząc, że nic nie było mnie w stanie powstrzymać. Pędem ruszyłam do wyjścia z baru, a gdy tylko wyszłam na zewnątrz, wciągnęłam spazmatycznie powietrze przez rozchylone wargi. Pobiegłam do samochodu, nie zważając na nic. Musiałam uciec, bo w każdej chwili mój ojciec mógł się tutaj pojawić. Z piskiem opon ruszyłam spod baru, zostawiając za sobą wszystko.
Przez emocje, które mnie pożerały, złamałam więcej przepisów ruchu drogowego niż zdarzyło mi się to przez całe moje życie. Nie potrafiłam nad sobą zapanować, bo jedyną myślą i celem była ucieczka.
Nie byłam gotowa, by stawić czoła kłamstwom. Nie byłam gotowa spojrzeć w oczy rodzinie, którą przez tak długi czas oszukiwałam. Musiałam zniknąć na jakiś czas i choć nie rozwiązywało to żadnego problemu, to w tej chwili było to jedyne rozwiązanie, jakie znałam.
Gdy zatrzymałam się pod domem, głęboko odetchnęłam, choć nie dało mi to pożądanego efektu. Byłam zdruzgotana i nie panowałam nad sobą. Nie wiedziała, jak wiele mam czasu, więc pośpiesznie wysiadłam i ruszyłam do domu. Miałam nadzieje, że nikogo nie zastanę w środku. Nieporadnie przekręciłam zamek w drzwiach, by następnie przekroczyć próg i ruszyć prosto do swojego pokoju.
Wyciągnęłam z dna szafy sportową torbę, którą od razu otworzyłam. Zgarnęłam z wieszaków ubrania i upchałam je do niej. Po drodze do wyjścia zgarnęłam jeszcze bieliznę z szuflady i było to wszystko, co pozwoliłam sobie zabrać. Na więcej nie było już czasu.
W biegu opuściłam pomieszczenie, przypadkiem trzaskając zbyt mocno drzwiami. Nie obracając się za siebie, podążałam do wyjścia, by jak najszybciej znaleźć się w samochodzie.
Byłam już naprawdę bliska celu, gdy nagle z salonu wyszła mama, zagradzając mi drogę. Wyglądała na zmartwioną, gdy z niezrozumieniem na mnie patrzyła. Widziałam, jak jej oczy powoli prześlizgują się z mojej twarzy na czarną torbę w mojej dłoni.
Zamarłam, kompletnie nie spodziewając się konfrontacji. Wszystko przecież szło gładko. Miałam zniknąć i w jakiś sposób naprawić całą sytuację.
– Erin? – odezwała się z niepokojem. – Co ty wyprawiasz?
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Czułam się bezsilna. Miałam ochotę rzucić to wszystko i zwyczajnie się rozpłakać, bo nic, kompletnie nic nie było w porządku i to ja byłam za to odpowiedzialna.
Bez słowa ruszyłam do drzwi, zaciskając usta, by stłumić emocje. Mama nie zamierzała pozwolić mi wyjść i od razu złapała za moją torbę.
– Nie możesz – szepnęłam łamiącym się głosem.
Czułam, że jeśli zaraz nie wyjdę, to wpadnę w całkowitą panikę. Serce waliło mi w piersi tak głośno, że niemal zagłuszało burze w mojej głowie. Byłam w pieprzonej klatce i dusiłam się w niej.
– Muszę wyjechać na kilka dni – wychrypiałam przez ściśnięte gardło. – Będę bezpieczna.
Przez twarz kobiety przemknął cień bólu, który zrozumieć mogła tylko matka. Uderzyło to we mnie, ale było to tylko kolejną raną z mojego powodu.
Beze mnie będzie im lepiej.
– Porozmawiajmy. Wszystko jakoś się ułoży tylko opowiedz, co się stało – mówiła spokojnie, starając się odciągnąć mnie od podjętych decyzji.
– Nie chcę rozmawiać. Chcę po prostu wyjść.
I były to ostatnie słowa, jakie wypowiedziałam. Mama puściła torbę, a ja nie oglądając się na nią, pobiegłam do samochodu. Przysporzenie jej strachu i niepokoju było kolejną rzeczą, która całkowicie mnie przytłoczyła. Zastanawiałam się, czy poczucie winy kiedyś minie. Jednak uświadomiłam sobie, że ona jeszcze o niczym nie wiedziała. Nie miała pojęcia, jak złą byłam córką.
Czy znienawidzenie mnie przyjdzie jej z łatwością? Zastanowi się, gdzie popełniła błąd w wychowaniu? A może zwyczajnie już nigdy nie będzie umiała spojrzeć na mnie w ten sam sposób? Może dla nich wszystkich już zawsze będę tylko tą problematyczną córką i siostrą?
Wyciągnęłam z portfela zwiniętą kartkę, a następnie wpisałam w nawigacji adres, który był na niej zapisany. Już nie było odwrotu. Odpaliłam silnik i z piskiem opon ruszyłam w drogę.
***
Nie znałam zbyt dobrze tej części miasta, więc całkowicie zdałam się na nawigację. Było to jednak osiedle, które nie cieszyło się najlepszą opinią wśród mieszkańców. Krążyły pogłoski, że to właśnie na Crost było największe skupisko gangów. Nie dziwiłam się, że tak zła sława owiała to miejsce, ponieważ wszystko tutaj wyglądało, jakby zostało zapomniane przez resztę świata. A grupki mężczyzn na każdym rogu, mogły przysparzać o gęsią skórę.
Zaparkowałam samochód pod budynkiem, który wskazała mi nawigacja. Zabrałam torbę, a następnie wysiadłam. Wokoło otaczały mnie ponure bloki mieszkalne, które w żaden sposób się od siebie nie wyróżniały. Były szare i ponure, choć połowa z nich była z czerwonej cegły i to właśnie do jednego z nich miałam zamiar wejść.
Niepewnie ruszyłam do wejścia, zastanawiając się, czy aby na pewno była to odpowiednia decyzja. Ale przecież nie mogłam już zawrócić. Weszłam po schodach, by następnie znaleźć się w środku. Wnętrze wcale nie wyglądało tak źle, jak się tego spodziewałam. Poczułam lekką ulgę, więc już nieco pewniej wchodziłam na wyższe piętra, aż dotarłam do ostatniego. Stanęłam przed masywnymi dębowymi drzwiami i już wiedziałam, że byłam w odpowiednim miejscu.
Kilkukrotnie zapukałam. Wstrzymałam oddech, czekając, aż się otworzą, a gdy to się stało, moje oczy na nowo się zaszkliły, choć może cały czas takie były.
– Erin? – odezwał się zdziwiony mężczyzna.
Poczułam się głupio i nie na miejscu. Nie uprzedziłam go o swojej wizycie, ale kompletnie o tym nie pomyślałam.
– Powinnam była zadzwonić – stwierdziłam z zażenowaniem, przeczesując nerwowo włosy.
Zrobiłam krok do tyłu, a następnie odwróciłam się z zamiarem ucieczki. To był cholernie durny pomysł. Znowu niczego nie przemyślałam.
– Zaczekaj! – zawołał za mną, łapiąc moje przedramię i jednym zwinnym ruchem przyciągając do siebie.
Gdy zamknął mnie w żelaznym uścisku, na moment uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze, że jakoś na nowo uporządkuję swoje życie do kupy. Zacisnęłam powieki, starając się odzyskać spokój. Zapach jego perfum wypełnił moje nozdrza, a ciepło jego ciała całkowicie mnie otuliło. Nagle poczułam, że byłam właśnie tam, gdzie od zawsze chciałam być – w ramionach mężczyzny, który stał się dla mnie wszystkim.
– Jens – wychrypiałam, wciskając twarz w jego tors. – Mam przesrane.
– Wejdź do środka – powiedział, kładąc dłoń na moich plecach i delikatnie popychając w głąb mieszkania.
Weszłam za nim do korytarza, a gdy to zrobiłam, Jenson zamknął za nami drzwi.
– Porozmawiamy później – oznajmił ściszonym głosem, a następnie dodał: – Nie jestem sam.
– Och, w takim razie...
Nie pozwolił mi nawet dokończyć, rzucając mi pełne powagi spojrzenie. Złapał za torbę, którą cały czas ściskałam w dłoni, a ja mimowolnie ją puściłam. Zrozumiałam, że to nie czas na odstawianie scen, ale nie zmieniało to faktu, że odczuwałam, że w tej chwili mu się narzucałam i obarczałam własnymi problemami.
Jenson otworzył drzwi, które musiały prowadzić do jednego z pokoi, ponieważ odłożył tam moją torbę. Mężczyzna ponownie położył dłoń na moich plecach, by poprowadzić mnie w głąb mieszkania. Gdy obróciłam się, by ruszyć z miejsca, dostrzegłam obok drzwi damskie szpilki.
Kurwa – przeklęłam w myślach, czując się jeszcze bardziej niezręcznie.
Nie powinno mnie tu być, jednak nie sprzeciwiłam się, gdy Jens poprowadził mnie do salonu. Mój wzrok od razu omiótł całe pomieszczenie w poszukiwaniu kobiety, z którą spędzał czas Jenson i znalazłam ją.
Przy wyspie kuchennej zasiadała blondwłosa dziewczyna, którą zdążyłam już poznać. Nie wiedziałam, czy poczułam z tego powodu ulgę, czy wręcz przeciwnie. Raczej nie spodziewałam się spotkać ją tutaj, w dodatku w tak swobodnym wydaniu.
Cassie ubrana była w luźną białą koszulę, która sięgała jej do połowy ud, odsłaniała również jedno ramię i pokaźny biust. Talię zaś oplatał skórzany pasek, a dłoń złoty zegarek. Z jej włosów wystawały dwie drewniane pałeczki, które podtrzymywały niedbałego koka. Na blacie przed nią leżał laptop, notatnik i cały stos papierów. Nieco dalej stała szklanka z cytryną i wodą, sushi oraz kubek.
Starałam się ukryć swoje oskarżycielskie spojrzenie za uśmiechem, który w jej stronę posłałam. Cassie w pierwszej chwili nawet nie zauważyła mojego nadejścia, ponieważ wpatrywała się w ekran komputera ze zmarszczonymi brwiami. W końcu jednak uniosła głowę, zerkając na mnie.
– Och, przepraszam – wymamrotała, zerkając na swój zegarek. – Chyba się zasiedziałam.
– Napijesz się czegoś? – zapytał Jenson.
– Dziękuję – odpowiedziałam, kręcąc głową.
– Usiądź. – Mężczyzna wskazał na skórzaną sofę, a następnie nachylił się w moim kierunku, by pocałować mnie w skroń. – Daj nam pięć minut.
Zajęłam miejsce, które wskazał mi Jenson. Nie zamierzałam im przeszkadzać, ale jednocześnie cieszyła mnie możliwość obserwowania ich z boku. Jens obszedł wyspę kuchenną, stając do mnie przodem, a następnie podparł się łokciami o blat, a na jednej dłoni oparł podbródek.
– Wracając do tematu – zaczęła pośpiesznie Cassie. – Firma, o której wcześniej wspomniałam, podeśle swój kosztorys. Prześlę ci go na maila, jeśli będzie wart uwagi.
– W porządku. Jeśli ich ceny będą naprawdę korzystne, wtedy możemy również negocjować warunki z aktualnymi dostawcami.
– Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna, zamykając laptopa i zaczynając pakować swoje rzeczy. – Zapomniałabym! – zawołała nagle. – Czy będziesz na dzisiejszej rekrutacji?
– Zajmij się tym – poprosił Jenson. – Nie będzie mnie dziś w Senseless. Zresztą to twoja działka.
Cassie krótko się zaśmiała, pakując ostatnie rzeczy do torby.
– Spytałam z grzeczności – zapewniła. – W takim razie na mnie już pora. Przepraszam, że zajęłam ci tyle czasu, ale zbyt wiele spraw wymagało omówienia.
Dziewczyna wstała, zarzucając torbę na ramię. Posłała mi krótki uśmiech, a następnie razem z Jensonem ruszyła do wyjścia. Zanim wyszła z mieszkania, pożegnała się ze mną i życząc miłego wieczoru. Cassie zdawała się być prawdziwym wulkanem energii. Odnosiłam wrażenie, że nie istniały dla niej sprawy, którym by nie podołała. Teraz rozumiałam doskonale, dlaczego pełniła funkcję menadżera w Senesless. Jenson z pewnością miał w niej duże oparcie, dzięki czemu nie musiał martwić się o klub podczas swojej nieobecności.
Gdy mężczyzna wrócił do salonu, wolnym krokiem podszedł do wyspy kuchennej i sięgnął po stojący na niej kubek. Oparł się plecami o blat, odwracając się w moją stronę.
– Co się stało? – zapytał z powagą, uważnie mi się przyglądając.
Przełknęłam głośno ślinę, a następnie niespokojnie poprawiłam się na sofie.
– On już wie – wyszeptałam przez ściśnięte gardło.
– Kto wie co? – dopytał.
– Mój tata – odpowiedziałam, wbijając spojrzenie w swoje zaciśnięte dłonie. – Wie, że rzuciłam studia.
I z całą pewnością wiedział również o tym, że zwiałam z domu. Cała piramida sekretów i kłamstw runęła, a ja razem z nimi, jednak czy spodziewałam się czegoś innego? To musiało się w końcu wydać. Zbyt długo zwlekałam z wyznaniem prawdy.
– To jeszcze nic nie znaczy.
Gwałtownie wstałam na równe nogi, zaczynając krążyć w kółko po pokoju.
– Jenson, nie znasz mojego ojca – rzuciłam histerycznie. – On dowie się o wszystkim, rozumiesz? O wszystkim! Studia to dopiero początek. Wywróci świat do góry nogami byle tylko dowiedzieć się, co robiłam przez ostatnie miesiące.
Mężczyzna ruszył w moją stronę, a gdy znalazł się wystarczająco blisko, mocno złapał moje ramiona i spojrzał prosto w moje przestraszone oczy.
– Uspokój się – nakazał stanowczo. – Nic się nie wydarzy. Jeśli dowie się o wszystkim to lepiej, żebyś miała gotowe wyjaśnienia. Wiem, że jesteś przerażona, ale nic się nie stanie. Jesteś dorosła i miałaś prawo podejmować własne decyzje.
Skinęłam głową, zaciskając usta w cienką linię. Jenson nachylił się, by złożyć czuły pocałunek na moim czole.
– Możesz zostać, jak długo będziesz chciała – szepnął. – I proszę, czuj się tutaj swobodnie.
– Dziękuję.
Jego pomoc wiele dla mnie znaczyła. Zdawałam sobie sprawę, że zachowałam się, jak pieprzony tchórz, ukrywając się w mieszkaniu Jensona, jednak nie miałam w sobie na tyle odwagi, by stawić kłamstwom czoła. Potrzebowałam czasu na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Musiałam wymyślić, w jaki sposób naprawię to co spieprzyłam, a było tego całkiem sporo.
****************
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie komentarz. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top