Rozdział 18

,,Może nie byłeś moją pierwszą miłością

ale byłeś tą przy której

wszystkie inne miłości

stały się nieistotne.''

Rupi Kaur

Była noc, a naszymi jedynymi świadkami były gwiazdy i księżyc. Tak niewiele potrzebowaliśmy. Wystarczała nam wzajemna obecność, a to dodawało całej magii. Przemierzaliśmy piaszczystą plażę, a szum fal był jedynym dźwiękiem, który nam towarzyszył. Lekki powiew wiatru rozwiewał moje włosy, ale w zupełności mi to nie przeszkadzało. Delektowałam się czasem, jaki dla siebie mieliśmy, bo to zdawało się najważniejsze i takie właśnie było.

Ściskałam w dłoni swoje buty na obcasie, pozwalając, by woda dosięgła moich stóp. Ocean moczyła materiał mojej długiej sukienki, lecz ja w zadumie kroczyłam dalej, bo nic nie było w stanie zepsuć tej chwili. Chwili dzielącej z Jensonem Sullivanem, który także boso podążał u mojego boku. Byliśmy tylko my.

– Zdałam sobie sprawę, że wciąż cię nie przeprosiłam – zaczęłam, czując skrępowanie, a może i zażenowanie.

Jenson spojrzał na mnie, marszcząc czoło.

– Za co mnie przepraszasz, Erin?

– Jest mi głupio za wczorajszą sytuację z Chase'em – wyjaśniłam. – Nie wiem, dlaczego przyszedł wtedy pod mój dom. Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. Nie chciałabym, żebyś patrzył na mnie teraz inaczej przez wzgląd na niego.

Mężczyzna głośno westchnął i przez chwilę milczał. Czułam, jak wielki supeł zaciska się w moim żołądku. Obawiałam się tego, co zamierzał powiedzieć. Chase był moją przeszłością i dopiero z biegiem czasu dostrzegałam jak bardzo złą. Był człowiekiem, który ciągnął za sobą ludzi na samo dno, a ja przecież nigdy nie chciałam się tam znaleźć.

– Nie przepraszaj za sprawy, na które nie masz wpływu. Jeśli Chase jeszcze raz się do ciebie zbliży, chcę, żebyś mi o tym powiedziała.

Skinęłam głową. Jens miał zaciśnięte wargi i dostrzegałam, jak wiele emocji wywoływała w nim ta sytuacja. Wczorajszego dnia bałam się Chase'a i byłam pewna, że Jenson to widział. W innym przypadku pewnie nie zainterweniowałby, a słowa, jakie teraz wypowiedział tylko mnie w tym utwierdzały. Zamierzał rozprawić się z Chase'em, gdyby sytuacja się powtórzyła. Nie chciałam sprawdzać, co tym razem stałoby się mojemu byłemu chłopakowi. Doskonale pamiętałam dzień, w którym Jenson zniszczył jego samochód.

Postanowiłam zakończyć ten temat, bo w mojej głowie od razu pojawił się obraz rozmowy z tatą, gdy powiedziałam, że nie znam Jensona. Zdecydowanie nie chciałam mu o tym mówić. Obawiałam się, że wywołałabym tym jego zawód, a to złamałoby moje serce równie mocno, co wczorajszego wieczoru, gdy wypowiedziałam te słowa.

– Chyba lubisz to miejsce – zagadnęłam, uśmiechając się do niego.

To był kolejny raz, gdy zabrał mnie na tę plażę. Czułam, że już zawsze będzie mi się kojarzyć tylko z nim.

– Mam wrażenie, że to jedyne miejsce w tym mieście, gdy można zaznać spokoju – przyznał. – Lubię tu przychodzić.

Gdy ostatnim razem mnie tutaj zabrał, byłam roztrzęsiona i załamana. Miał rację, zaznałam tu spokoju, jednak to on był tego zasługą. Stał się moją ostoją, moją pieprzoną kotwicą w tym pełnym toksyczności świecie. Przy nim mogłam oddychać pełną piersią.

– Ja również mam swoje ulubione.

– Niech zgadnę – zaczął, uśmiechając się przy tym kącikiem swoich ust. – To miejsce na wzgórzu, gdzie popijasz poranną kawkę?

Parsknęłam śmiechem, ale przytaknęłam. Kochałam tam przebywać i cieszyłam się, że Jens mógł doświadczyć tego wraz ze mną. Oboje pokazaliśmy sobie rąbek swojego świata.

– Dlaczego akurat tam? – dopytywał z zainteresowaniem.

– Ponieważ tylko na tym wzgórzu mogę być sama – przyznałam szeptem, jakbym właśnie wyznawała mu swoją największą tajemnicę i może właśnie tak było. Odkrywałam przed nim cząstkę siebie.

– W takim razie mam nadzieję, że nie zaburzyłem twojej harmonii.

– Lubię być z tobą – wyznałam, a na moich ustach wykwitł nieśmiały uśmiech.

Tylko on sprawiał, że każda sekunda mojego życia była coś warta. To on sprawiał, że na mojej twarzy widniała radość. Bo właśnie za jego sprawą czułam się wartościowa. Stał się wszystkim, co miałam i czego chciałam. Poza nim nie było już niczego.

Zatrzymałam się, obserwując uważnie Jensona. Mężczyzna również przystanął, stając naprzeciwko mnie. On także mi się przyglądał. Gdyby tylko wiedział, co nieustannie błądziło po mojej głowie... Gdyby tylko wiedział, że zawładną całą mną, co takiego, by o mnie pomyślał?

– Spotkałam dziś Palmer w Senseless – powiedziałam, choć pewnie zdawał sobie z tego sprawę. – Powiedziała, że twój ojciec to niebezpieczny człowiek.

Oczy Jensona mimowolnie otworzyły się szerzej, a przez jego twarz przemknęło niedowierzanie, niepewność i żal. Odwrócił spojrzenie, poszukując ratunku.

– Nazwała mnie skończoną kretynką – mówiłam dalej. – Postanowiła mnie przed tobą ostrzec. Twierdzi, że spotykanie się z synem Archibalda Sullivana to idiotyczny pomysł.

Widziałam, jak zaciska dłoń w pięść. Dostrzegałam w nim bezradność. Czuł, że osuwa mu się grunt pod stopami. Palmer miała racje. Wejście w relację z Jensonem było podpisaniem paktu z samym diabłem. On z całą pewnością miał wiele sekretów i tajemnic, które ukrywał. A ja od samego początku zauważałam mrok, jakim się otaczał. Miał w sobie istne szaleństwo.

Zrobiłam krok w jego stronę, pozwalając, by kącik moich ust drgnął ku górze. W tej jednej chwili czułam, że cała nasza relacja spoczywa w mojej garści.

– Zgadzam się z nią – przyznałam i zbliżyłam się do niego tak blisko, że nasze ciała niemal się ze sobą stykały. – Poprosiłam jednak, żeby mówiła mi Lady Boss – szepnęłam.

Oczy Jensona zapłonęły żywym ogniem. Było w nich szaleństwo, które tak mnie w nim przerażało, jednak to ja sama je uwolniłam. Chciałam zobaczyć te jego oblicze, które tak przede mną skrywał. Pragnęłam ujrzeć każdą jego twarz.

Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy jego place oplotły moją szyję.

– Nie pogrywaj ze mną, Erin – wychrypiał prosto w moje usta i właśnie wtedy mnie pocałował.

Zrobił to z taką pasją, jakby mnie czcił, jakbym i ja była dla niego wszystkim. Rozchylił moje wargi swoimi, a ja całkowicie im się poddałam. Zacisnęłam dłoń na jego koszuli, by nie pozwolić mu nigdy odejść. Miał już zawsze zostać ze mną, choć byliśmy z dwóch przeciwnych światów niczym Romeo i Julia. On był synem kryminalisty, ja córką policjanta. To przecież nie mogło się udać, a jednak nic, kompletnie nic nie stało na naszej drodze. Nikt nie mógł nas powstrzymać. Było za późno.

Gdy oderwaliśmy się od siebie, Jenson oparł czoło o moje. Oboje dyszeliśmy, próbując zaczerpnąć tchu. Już wtedy wiedziałam, że przepadłam do reszty, że ten mężczyzna nieodwracalnie skradł moje serce. Oddałam mu je w końcu na cholernej złotej tacy.

– Chcę widzieć prawdziwego ciebie – wyszeptałam. – Nie udawaj, Jenson.

– Boisz się takiego mnie – odpowiedział zachrypłym głosem.

Odsunęłam się odrobinę, by muc spojrzeć mu w oczy. Miał rację, jednak pragnęłam poznać każdą twarz Jensona Sullivana. Nie było już odwrotu. Właśnie wskoczyłam w otchłań, jaką był ten mężczyzna.

– Stałeś się wszystkim – wyszeptałam drżącym od emocji głosem.

Kącik jego ust nieznacznie drgnął ku górze i w tej jednej chwili mogłabym przysiąc, że wyglądał niczym prawdziwy Lucyfer. Wyciągnął ręce w moją stronę, oplatając mnie szczelnie ramionami. Otulało mnie jego ciepło i zapach perfum. Przy nikim wcześniej nie czułam się tak dobrze, jak właśnie w jego obecności. Chase nigdy nie wywołał we mnie tak wielu emocji.

***

Ze snu wybudziły mnie promienie słoneczne. Niechętnie otworzyłam oczy, czując, jak bardzo jestem niewyspana. Wróciłam do domu w środku nocy, więc na sen nie zostało zbyt wiele czasu. Nie żałowałam, ponieważ był to wspaniale spędzony czas. Cieszyłam się, że tego poranka nie musiałam iść do pracy. Była niedziela, więc mogłam pozwolić sobie na odpoczynek. Nie miałam niczego szczególnego w planach. Zamierzałam spędzić cały dzień w domu w towarzystwie rodziny. W ostatnim czasie nie spędzaliśmy go wspólnie zbyt wiele. Każdy z nas żył własnymi sprawami.

Gdy weszłam do kuchni, by zjeść śniadanie, zastałam tam tylko rodziców. Tata czytał artykuł w gazecie, popijając kawę, a mama krzątała się po kuchni. Ubrana wciąż w piżamę podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć z niej mleko.

– O której wczoraj wróciłaś? – zagadną tata, nie odrywając spojrzenia od gazety.

Wyciągnęłam z szafki miskę, a następnie wsypałam do niej płatki śniadaniowe.

– Późno – odpowiedziałam krótko.

Zajęłam miejsce przy stole naprzeciwko mężczyzny. Miałam wrażenie, jakby pod moimi powiekami znajdował się piasek. Najchętniej wróciłabym do łóżka, by pospać jeszcze kilka godzin.

– Ostatnio często ci się to zdarza – zauważył.

– W jej wieku to normalne – wtrąciła mama. – Chyba nie muszę ci przypominać twoich wybryków w czasie studiów.

Uśmiechnęłam się, widząc, jak tata poprawia się na krześle. W żaden sposób nie skomentował jej słów. Tym razem wygrała to starcie, a mnie się upiekło, bo nie chciałam tłumaczyć się ze swojego wolnego czasu.

– Jakie masz na dziś plany, skarbie? – spytała mama, siadając obok mnie z filiżanką herbaty.

– Nie mam żadnych. Chcę odpocząć.

Tata pokiwał głową z uznaniem, jednak niczego nie powiedział. Jadłam śniadanie, nie odzywając się już ani słowem. Nie zamierzałam z samego rana się z nim sprzeczać. To nie miało najmniejszego sensu, ponieważ nie mógł zabronić mi wychodzić z domu. Byłam dorosła i miałam prawo podejmować własne decyzje, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Panującą ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Mama wstała, by otworzyć, a ja zastanawiałam się, kto postanowił do nas zawitać. Spodziewałam się, że mogła być to Lisa, najlepsza przyjaciółka mojej siostry.

Bardzo się w tamtym momencie pomyliłam, bo gdy kobieta wróciła do kuchni, niosła ogromny bukiet piwonii. Mało nie zakrztusiłam się jedzeniem na ich widok. Były piękne, jak każde kwiaty, które mi przysyłał. Krwistoczerwone pąki robiły ogromne wrażenie, a ich zapach od razu wypełnił pomieszczenie.

– To dla ciebie, Erin – odezwała się mama.

Gdy jedna jej dłoń wyciągnęła spomiędzy kwiatów biały liścik, poderwałam się z miejsca od razu go jej zabierając. Patrzyła na mnie ze zdezorientowaniem, ale nie mogłam pozwolić, by go przeczytała.

– Dziękuję – wymamrotałam. – Wstawisz je do wazonu?

Wyszłam z kuchni, by przeczytać liścik bez bacznie obserwujących mnie par oczu. Wyciągnęłam kartkę z koperty i prześlizgnęłam spojrzeniem po białym papierze.


Czy mogę liczyć na rewanż?

Jutro rano kawa w Twoim samotnym miejscu?

Twój Jenson


Szczęka niemal odpadła mi do samej podłogi. Czy ten mężczyzna był w stanie zaskoczyć mnie jeszcze bardziej? Twój Jenson – te słowa miały już nigdy nie odpuścić mojej głowy. Zakochiwałam się w nim każdego dnia na nowo.


******

Jak podoba Wam się nowy rozdział? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top