Rozdział 15

,,Nieważne, jak długo dane ci będzie kogoś kochać. Miesiące czy całe lata, to nie ma znaczenia. Ostatecznie nie liczy się to, ile ale czy kochałaś.''

– Marta Łabęcka, Flaw(less)


Czas mijał i chyba tylko to pozwalało mi zapomnieć o wydarzeniach w Senseless. Koszmary, które nawiedzały mnie nocą, odchodziły w niepamięć, a ja starałam się żyć, jakby tamta noc wcale się nie wydarzyła. Być może fakt, że nie widziałam Jensona również miał duży wpływ na uspokojenie mojego umysłu. Wymieniliśmy kilka wiadomości, a ja doskonale wiedziałam, że był to zły czas, który musieliśmy przeczekać. Sprawa z klubem odniosła się dużym echem w mediach, jak i całym mieście.

Byłam przekonana, że w dużej mierze moją uwagę odwróciło zupełnie inne wydarzenie, będące lekkim przełomem. W końcu udało mi się dostać pracę, a nie była to byle jaka praca, ponieważ emocje, jakie mi dostarczała, były czymś nowym. Praca wcale nie była niczym niezwykłym, bo postawiono mnie za barem. Jednak to, jakie było to miejsce, zmusiło mnie do wyjścia poza swoją strefę komfortu i rzucenie się na głęboką wodę, ponieważ był to bar u Charliego... A takie miejsca widziałam tylko w filmach.

By wejść do budynku, trzeba było zejść po schodach prowadzących w dół niczym do piwnicy. Stare drewniane drzwi otwierały się z głośnym skrzypnięciem i nawet rockowa muzyka lat dziewięćdziesiątych, która leciała w tle, nie była w stanie zagłuszyć tego charakterystycznego dźwięku. Gdy pierwszy raz przekroczyłam próg tego miejsca, chciałam brać nogi za pasu i uciec jak najdalej od wszystkich spojrzeń harleyowców, którzy praktycznie żyli w tym barze.

Nie uciekłam.

Stawiłam czoła tej jaskini taniego burbona, hektolitrów piwa i solonych orzeszków ziemnych. A później... Później po prostu poczułam się tam dobrze. Zostałam zaakceptowana. Nie znałam wszystkich klientów baru Charliego, ale kilku zapadło mi wyjątkowo w pamięć i wcale nie dlatego, że byli codziennymi bywalcami. Bill za każdym razem pytał, jak się mam szczerze zainteresowany odpowiedzią. Jerry opowiadał dowcipy, które zaczynałam już znać na pamięć, by nie dać się podpuścić. A Cooper powtarzał, że jestem ich skowronkiem. Odkąd pracowałam w barze, doznawałam prawdziwego wewnętrznego spokoju, a życie wydawało się układać.

Pewnego wieczoru, gdy przecierałam stoliki, a czas zdawał się płynąc nadzwyczaj szybko, usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Być może nie zwróciłoby to mojej większej uwagi, gdyby głosy w pomieszczeniu nie ucichły. Uniosłam spojrzenie, by sprawdzić, kto wywołał tak duże poruszenie wśród motocyklistów. Mężczyzna w czarnej koszuli powolnie kroczył przez lokal, obserwując wszystko wokół, a ja odczuwałam zdenerwowanie z każdym jego zbliżającym się krokiem. Obrzucił swoim spojrzeniem ściany z plakatami i kłęby pajęczyn w kątach, brodatych mężczyzn siedzących przy barze, a następnie zatrzymał się na mnie... Na mnie w starej koszulce Guns N' Roses mojego ojca, potarganym koku na głowie i rumieńcach na twarzy. Kpiący uśmieszek, jaki mi posłał, był niczym policzek.

– Co robisz w tej norze, Erin? – zapytał z zaintrygowaniem.

Nie było w tym nawet krzty złośliwości czy pogardy. Był szczerze zaciekawiony moją obecnością. Jednak słowa wypowiedział na tyle głośno, że z pewnością dotarły do uszu mężczyzn siedzących za moimi plecami. Od razu pomyślałam, że mogli poczuć się urażeni, a przecież żaden z nich nigdy nie sprawił mi przykrości, więc dlaczego z mojego powodu mieliby tego zaznać?

– Nie wiem, o czym mówisz, ale to miejsce z całą pewnością nie jest norą – wydusiłam, ściskając w dłoni ścierkę.

Cholerny Jenson Sullivan pokiwał głową z uznaniem, nawet nie próbując ukryć rozbawienia. Jeszcze raz rzucił spojrzenie wokół, kiwając przy tym głową z udawanym uznaniem.

– Masz rację – przyznał ze skruchą. – To nie nora. To pieprzony pałac mojej królowej!

Parsknęłam śmiechem, widząc jego pokłon w moim kierunku. W całym swoim życiu nie poznałam nikogo, kto potrafiłby w ułamku sekundy w taki sposób naprawić swoje zachowanie. Nie znałam nikogo, kto potrafiłby mnie zdenerwować, by krótką chwilę później rozczulić moje serce. Przecież nie poznałam nigdy wcześniej Jensona Sullivana...

Zmniejszył dzielącą nas odległość i delikatnie ujął moją dłoń.

– Czy traktują cię wystarczająco godnie?

Chciałam odpowiedzieć, jednak słysząc znaczące odchrząknięcie Charliego, wiedziałam, że pora zakończyć teatrzyk, który się tu odbywał. Pracowałam zbyt krótko, by narażać się szefowi, a naprawdę zależało mi na tej pracy.

– Jens, jestem w pracy – przypomniałam mężczyźnie.

– Oczywiście. Nie zamierzam w żaden sposób przeszkadzać – zapewnił, chociaż miałam wrażenie, że cały czas się nabijał.

Odsunął się i z żalem sądziłam, że zamierzał już wyjść, jednak on wyminął mnie i ruszył w kierunku baru. Usiadł na jednym z wysokich krzeseł, zamawiając burbon. Pośród tych wszystkich mężczyzn w skórzanych ubraniach, wyglądał niczym czarna owca w stadzie. Wzbudzał jawne zainteresowanie klientów. Odstawał całkowicie od tego miejsca, jednak on w najmniejszym stopniu się tym nie kłopotał. Jeśli Jenson nie zamierzał się tym przejmować, ja także postanowiłam to zignorować.

Jenson czekał, aż skończę pracę. Nie przeszkadzał mi już w wykonywaniu obowiązków, chociaż jego wzrok podążający za każdym moim ruchem, zdecydowanie temu zaprzeczał. Byłam spięta, gdy mnie obserwował. Charlie zaoferował, żebym wyszła wcześniej, argumentując to moją obecnością w barze praktycznie każdego dnia. Miałam nieodparte wrażenie, że chodziło jednak o obecność Jensona. Postanowiłam zachować to spostrzeżenie dla siebie, wierząc w szczere chęci swojego pracodawcy.

Gdy nocą przemierzaliśmy ulice miasteczka, starałam się czerpać każdą chwilę naszego wspólnego czasu. Nie widziałam go zaledwie kilka dni, a była to dla mnie cała stracona wieczność. Być może ta przerwa miała nas tylko do siebie zbliżyć.

– Czy ta sprawa...

Jenson przerwał mi natychmiast, doskonale wiedząc, o co chciałam zapytać.

– Nie myśl o tym – poprosił. – A przynajmniej nie dziś.

Może miał rację. Może nie powinnam burzyć spokoju, jaki wypracowałam przez ostatni czas, myśląc o tamtej nocy. A przynajmniej nie dziś...

– Lepiej opowiedz, jak znalazłaś się w tym barze.

– Cóż, chyba nie stoi za tym żadna historia. Wspominałam ci o tym, że szukam pracy, a Charlie był jedyną osobą, która chciała mnie przyjąć. Oto cała historia.

Wzruszyłam ramionami, choć w głębi duszy ten mały fakt bardzo mnie poruszył. Moja samoocena spadała i czułam się niewystarczająco dobra. Nikt nie chciał podjąć ze mną współpracy.

– Wiesz, znam co najmniej jedną osobę, która zatrudniłaby cię bez mrugnięcia okiem – zapewnił, widząc smutek malujący się na mojej twarzy.

– Niech zgadnę. Mowa o właścicielu Senseless?

Dotarliśmy na most nad zatoką Port Jackson i oboje przystanęliśmy, opierając się o barierkę. Mężczyzna posłał mi zadziorny uśmiech, a ja już znałam odpowiedź na pytanie. Oczywiście, że bez zastanowienia by to uczynił. Jenson Sullivan był panem własnego losu. Nic nie mogło stanąć na jego drodze.

– Wybacz, ale nigdy, przenigdy, nie przyjęłabym tej oferty – zapewniłam obruszona, że chociażby przeszło mu to przez myśl.

Jak miałabym czuć się tam swobodnie, pracując z nim? Czy zachowywałby się całkowicie obojętnie w stosunku do mnie? Mogłabym być pewna, że nie traktowałby mnie na równi z innymi pracownikami.

– Dlaczego? – zdziwił się, stając naprzeciwko mnie.

Analizował każdy, nawet najdrobniejszy skrawek mojej twarzy, jakby próbował mnie rozszyfrować.

– Ponieważ nie chciałabym pracować z mężczyzną, który... – zamilkłam, zdając sobie sprawę, że pozwoliłam uwolnić skrywane emocję.

Jego tęczówki pociemniały, a ja pragnęłam odwrócić twarz, by niczego nie dostrzegł. Jednak on doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo ujął mój podbródek i przytrzymał, bym nie mogła od niego uciec. Dotyk jego palców parzył moją skórę w miejscu, gdzie się stykały. Przełykam głośno ślinę.

– Z mężczyzną, który...? – powtórzył, niemal cedząc każde słowo z osobna.

Jest dla mnie wszystkim – chciałam powiedzieć. Zamiast tego spojrzałam mu w oczy, wiedząc, że z tej sytuacji nie ma wyjścia.

– Z mężczyzną, który jest dla mnie ważny – wypowiedziałam drżącym głosem.

Obawa z każdą sekundą we mnie narastała, nie widząc na jego twarzy żadnych emocji. Czułam, że mój żołądek zdecydowanie nie był na swoim miejscu. Jenson był dla mnie nieodgadniętą księgą. Nie mówił niczego, nie uśmiechał się, a wyraz jego twarz był śmiertelnie poważny. Miałam ochotę się rozpłakać pod naciskiem jego spojrzenia. Pragnęłam usłyszeć: ty również jesteś dla mnie ważna. Nie słyszałam niczego, poza szumem falującej wody i łomotem mojego serca.

W momencie, gdy najmniej się tego spodziewałam, pochylił się i mnie pocałował. Jednak to, z jaką żarliwością to zrobił, całkowicie odbiera mi racjonalne myślenie. Jego miękkie usta rozchylały moje, a ja pozwoliłam sobie wpleść palce w jego ciemne włosy, by być jeszcze bliżej jego ciała. Ciepło jakie od niego biło, całkowicie przysłoniło chłód, jaki wcześniej go otaczał. Chciałam móc trwać w tej chwili wieczność. Otulona jego zapachem, pocałunkami i oddaniem, jakie mi okazywał. Pierwszy pocałunek z Jensonem Sullivanem powalał mnie z nóg i byłam pewna, że ta krótka chwila zostanie ze mną na zawsze. Utkana jako moje najwspanialsze wspomnienie.

Gdy odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć tchu, jego ramiona otoczyły mnie w troskliwym geście. Dokładnie w tej chwili zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za jego obecnością. Mogłabym rzec, że nie wyobrażałam sobie, stracić go z własnego życia. Dla mnie stawał się jego częścią, której naprawdę mi brakowało. Przy nim czułam się ważna i potrzebna, a przede wszystkim chyba kochana.

– Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu – szepnął tuż przy moim uchu, a ja czułam, że się rozpływam, bo przecież marzyłam, by usłyszeć te słowa od lat.

Moje kąciki ust uniosły się do góry, a żołądek się zacisnął. Być może byłam bliska płaczu, ale nie pozwoliłam sobie na taką słabość. Nie teraz. Mężczyzna odsunął się ode mnie i przyglądał mi się uważnie.

– Przez ostatni czas... – przez chwilę milczał, jakby szukał odpowiednich słów. – Po tragedii w Senseless byłem wściekły na siebie, że nie znasz nawet mojego adresu. Musisz wiedzieć, że bez względu na wszystko, co by się wydarzyło, zawsze możesz na mnie liczyć. Możesz mnie znaleźć w Senseless lub w moim mieszkaniu, ale musisz wiedzieć, że zawsze jesteś tam mile widziana.

Wyciągnął z portfela małą białą kartkę, którą mi wręczył, a ja bez wahania ją przyjęłam. Być może nie było to niczym nadzwyczajnym, bo podał mi tylko swój adres, jednak było to małe zaproszenie do jego świata. Schowałam kartkę, wiedząc, że jest to coś więcej niż pusta obietnica. Ja naprawdę mogłam liczyć na jego pomoc w każdej sytuacji.

– Dziękuję – posłałam mu delikatny uśmiech. – Naprawdę to doceniam.

Jenson skinął głową, jakby dla niego było to czymś oczywistym i nie widział w tym geście niczego wyjątkowego. Może czuł, że tak właśnie powinien postąpić wcześniej.

– Odprowadzę cię do domu. Sam muszę wrócić jeszcze do Senseless – wyjaśnił, pocierając powieki, jakby był zmęczony.

Z pewnością tak właśnie było. W końcu nawet nie pomyślałam, ile musiał przejść w ostatnim czasie. Jak wiele musiał sam udźwignąć na barkach. Postanowiłam, że przez najbliższe dni musiałam zrobić wszystko, by w końcu odetchnął i zapomniał o wszystkich obowiązkach.

********

Jeśli macie ochotę to zachęcam do zaobserwowania mojego autorskiego Instagrama, by być na bieżąco ze wszystkimi informacjami o książce. :)

Znajdziecie mnie pod nazwą: dominikalubon_autorka

Zachęcam też do zostawienia opinii w komentarzu. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top