28.
Było całkiem późno, gdy wracaliśmy do domu. Musiałam przyznać - czy tego chciałam, czy nie - że Luke naprawdę się postarał. Atmosfera jaka panowała pomiędzy nami była wesoła i lekka, a nie sztywna, czy zupełnie poważna. Nie będę wspominać faktu, iż kupił mnie zupełnie, poprzez koszyk przekąsek, jakie zorganizował. Naprawdę było tam wszystko, co uwielbiałam, a na pytanie, skąd o tym wiedział, stwierdził, że po prostu strzelał, nie pytając nikogo z mojego otoczenia o pomoc.
Wracaliśmy już do domu, po krótkiej rozmowie na pomoście, ognisku i spacerze po lesie. Było całkiem ciemno, a oprócz reflektorów samochodu, drogę oświetlało nam światło księżyca, którego nie zdążyły zasłonić chmury. Obserwowałam kątem oka, jak blondyn wystukuje na kierownicy rytm obecnej piosenki, która leciała z radia, jednocześnie skupiając się na drodze. Ja nuciłam pod nosem słowa razem z wokalistą, mając gdzieś fakt, że prawdopodobnie fałszuje. Skoro Hemmingsowi to nie przeszkadzało, to mogłam sobie mruczeć do woli, wykorzystując fakt, że zapadła zręczna, czy niezręczna cisza. Mi ona jednak nie przeszkadzała, a nawet odpowiadała. Nie byłam dobra w podtrzymywaniu rozmowy, więc nawet jeśli blondyn, by o coś zapytał, to skończyłoby się na krótkiej odpowiedzi z mojej stronie i niczym więcej.
- Danielle? - zapytał w pewnym momencie, zaciskając dłonie mocniej na kierownicy. Odwróciłam głowę w jego kierunku, aby wysłuchać tego, co chciał mi powiedzieć?
- Tak?
- Chciałbym ci podziękować za to, że zgodziłaś się wyjść gdzieś ze mną. - zaczął, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Nie musisz mi za to dziękować, to sama przyjemność. - odpowiedziałam, obserwując jego reakcję. Kąciki jego ust drgnęły do góry, po czym cisza, która trwała nieprzerwanie do tego momentu ogarnęła od nowa cały samochód.
***
- Dzięki za podwózkę. - zaczęłam, wychodząc z pojazdu na ranchu. - I za dzisiaj. - dodałam, poprawiając włosy, które wydostały się z kucyka.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się, opierając o maskę. Spojrzałam na niego, zastanawiając się w jaki sposób się pożegnać. Obserwowaliśmy się w ciszy, jemu pewnie to odpowiadało, a ja nie wiedziałam, jak ją przerwać. W końcu jednak wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą niepewnie ujęłam, pozwalając mu się przyciągnąć do siebie. - Chciałbym, abyś wiedziała, że to dużo dla mnie znaczyło, cały ten wieczór.
- Zapamiętam. - przytaknęłam, zadzierając głowę, aby móc spojrzeć w jego twarz, a on podstępnie to wykorzystał, wpijając się w moje usta. Z początku zrobił to zbyt mocno, jego kolczyk wbił się w moją wargę, pozostawiając to nieprzyjemne uczucie, ale gdy zaczęłam oddawać pocałunek, zaczęło robić się przyjemniej. Przeniósł swoje dłonie w dół moich pleców, abym była jeszcze bliżej niego i pogłębił pieszczotę. Nie wiedziałam, czy robiłam to we właściwy sposób, czy mu się podobało, ale po tym, co robił wnioskowałam, że tak. Czułam nieznanie mi dotąd i nienazwane zamieszanie w moim brzuchu. Jakby obudził tym pocałunkiem chmarę śpiących motyli, która przewracała mi wnętrzności na wszystkie strony. Nie rozumiałam, co się dzieje, a zamiast zaprotestować, gdy oderwaliśmy się od siebie, patrzyłam się, jak rzuca mi kilka słów na dobranoc, po czym odjeżdża.
~*~
Pierwszy buziak, nananananna
A tak btw, to zastanawiałam się, czy tego nie usunąć, lmao
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top