24.
Danielle
Patrzyłam się, jak wielka była euforia chłopców, gdy usłyszeliśmy, że Hemmings zakwalifikował się do dalszego etapu i to na pierwszym miejscu. Zrobili wokoło siebie dosyć duże zamieszanie, ale chyba nikt nie zwrócił na to szczególniej uwagi, bo byli zajęci obserwowaniem dekoracji oraz honorowego, ostatniego przejazdu zwycięzców.
- Teraz chyba mam za co gratulować. - zaczęłam, gdy znalazł się obok mnie z rozetą, a Piorun z wieńcem na swojej szyi.
- No jest. - zgodził się, przy okazji uśmiechając się szeroko. Choć nie leżało to w mojej naturze, to gdy tylko zszedł na ziemię, przytuliłam go mocno, szepcząc 'gratuluję'. - Dziękuje, naprawdę, dziękuje. - dodał, gdy ruszyliśmy w kierunku boksu Pioruna.
- Nie ma za co. - odwzajemniłam uśmiech, poprawiając włosy. - Teraz zostaje wam tylko oblać sukces. - dodałam, śmiejąc się cicho. Ja sama miałam dość imprez na jakiś czas.
- Może dasz się zaprosić na wspólne świętowanie? - zapytał, zdejmując siodło z grzbietu zwierzęcia.
- Na jakiś czas mam dość alkoholu. - pokręciłam z rozbawieniem głową. - Poza tym to twój sukces, ja się w ogóle do niego nie przyczyniłam. - dodałam, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę byłam tutaj zupełnie niepotrzebna.
- Daj spokój. - zaczął, opierając się o drzwiczki boksu. - Skoro nie, to może wyjdziemy gdzieś razem we dwoje? - dodał, patrząc się na mnie pytająco.
- W sensie na randkę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, marszcząc brwi.
- No na randkę. - przytaknął, uśmiechając się szeroko. Przechylił głowę, zagryzając wargę i oczekując mojej odpowiedzi. - To jak?
***
- Shippuje! Nawet bardziej niż Brangelinę! - krzyknął James, gdy wszystko im opowiedziałam. - A wiesz, co się dzieje, gdy shippuje kogoś bardziej niż Brangelinę. - dodał, patrząc się na mnie już całkiem poważnie.
- Wiem, wiem. Tak zwane żyli długo i szczęśliwie. - przewróciłam oczami, nie wierząc, że powiedziałam 'tak'. - Nadal nie wierzę w to, że idę z nim na randkę.
- To uwierz. - stwierdziła Red. - Choć raz nie zachowałaś się jak idiotka. - dodała, śmiejąc się cicho.
- No dziękuje. - fuknęłam, a potem roześmiałam się razem z nią.
- Duke? A może Lunielle? - zaczął Wood, a ja schowałam twarz w dłoniach, nie wierząc, że wymyśla nam ship. Czułam, że się delikatnie zarumieniłam, ale nie musieli o tym wiedzieć. Luke, owszem był całkiem przystojny, a ten jego kolczyk był pociągający, ale nie sądziłam, że udałoby się nam w związku. Byliśmy z dwóch różnych światów.
- Przestań, to nie jest śmieszne. - wymruczałam.
- Własnie, że jest. - stwierdziła brunetka, a ja już wiedziałam, że nie mam z tą dwójką szans. - Podoba ci się, a z tego, co zauważyłam, to ty mu też. - dodała, przez co przewróciłam oczami.
- Jedna randka jeszcze o niczym nie świadczy. - zaczęłam się bronić, ale oni i tak wiedzieli swoje.
- Kiedy jesteście umówieni? - zapytał James, cały czas ciągnąc temat.
- W piątek wieczorem. - westchnęłam cicho.
- Jedziemy na zakupy! - postanowił, a ja spojrzałam na niego dziwnie.
- Wiesz, ostatnio zaczynam mieć coraz częstsze wątpliwości dotyczące twojej orientacji. Na pewno nie pociągają cię faceci? - zaczęłam, przy okazji patrząc się pytająco na szatyna.
- Nigdy. - obdarzył mnie spojrzeniem pełnym wyrzutu. - Jestem w stu procentach hetero, kochanie. Nie widziałaś tego na imprezie? Wszystkie były moje. - dodał, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem razem z Red. - No co?
~*~
Druga część będzie nazywać się Come Back to Me xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top