1.

Luke

Siedziałem w samochodzie, czekając, aż Michael pojawi się na zewnątrz. Calum siedzący obok mnie oraz Ashton zajmujący większość tylnych siedzeń umierali na kaca po wczorajszej imprezie. Nie było mnie na niej i podobno powinienem tego żałować, ale po tym, co słyszałem, nie byłem do końca pewny, czy rzeczywiście źle zrobiłem wybierając dodatkowy trening zamiast kolorowych drinków, głośnej muzyki i dziewczyn szukających przygody na jedną noc.

- Nareszcie. - burknąłem, gdy Clifford zatrzasnął za sobą drzwi samochodu. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i odjechałem z pod jego domu z piskiem opon. - Dłużej się nie dało? - dodałem, krzyżując swoje spojrzenie ze spojrzeniem czerwonowłosego w lusterku. 

- Nie. - uśmiechnął się do mnie sztucznie i przesunął Ashtona na jego połowę siedzenia. - Jezu, ile oni wczoraj wypili. - mruknął, jakby nie dowierzając, do jakiego doprowadzili się nasi przyjaciele.

- Nie wiem i nie jestem do końca pewny, czy chce wiedzieć. - stwierdziłem, redukując prędkość. 

- A jak ci idzie z zakładem? - zapytał, nachylając się w stronę radia, aby znaleźć coś, co da się słuchać. Spojrzał na mnie kątem oka za nim zdążyłem zacisnąć usta w wąską linie. Nijak, nie ruszyłem się z miejsca, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć Clifford. Nadal nie byłem przekonany, czy ten cały zakład, to dobry pomysł. Może i przegrałem tamten wyścig, ale Hood mógł wymyślić coś innego. Niewinna dziewczyna nie musiała brać w tym udziału. 

- Nawet jej nie widziałem. - przyznałem, opierając głowę na dłoni. Nie przypuszczałem o kogo chodzi Calumowi, bo nie wiedziałem nawet, że właściciel rancha ma córkę. Najważniejszy w tamtym miejscu był dla mnie Piorun i to jak się nim zajmowano, a nie kto, bądź co to robiło. - Stoję w miejscu. - ciągnąłem, skręcając w kamienistą, leśną drogę. - Nie chce jej w to niepotrzebnie plątać, ale teraz Hood mi nie odpuści. - rozmawialiśmy tak, jakby Ashtona i Caluma nie było obok, a byli i doskonale słyszeli każde nasze słowo. Po prostu jeden i drugi nie wyrażali zainteresowania tą rozmową, a tabletki przeciwbólowe nie potrafiły im pomóc. Zauważyłem jak Clifford patrzy się wilkiem na bruneta siedzącego na przednim siedzeniu, a potem opada na swoje i mruczy coś pod nosem. Miał do tego wszystkiego takie samo podejście, jak ja. Ashton natomiast twierdził, że to tylko głupia zabawa, o której wie nasza czwórka i nikt więcej. 

- Ten pomysł jest chory, tak samo jak ten idiota. - podsumował w końcu, a ja zaśmiałem się cicho z porównania jakiego użył.

***

Byłem zajęty sprawdzaniem popręgu, gdy Calum klasnął mi dłońmi przed oczami, abym zwrócił na niego uwagę. 

- Co? - zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi. Siedział już na Parysie, myszatym koniu hanowerskim, na którego jego rodzice wydali fortunę. Brunet nie traktował jeździectwa tak jak ja - czyli poważnie - raczej było to dla niego zwykłe hobby, coś przy czym mógł się odprężyć i zrelaksować, a nie zarabiać na życie. 

- Patrz. - skinął głową za siebie, a ja powędrowałem wzrokiem w tamtym kierunku. Równolegle do nas, bliżej pastwiska dwie dziewczyny również przygotowywały się do jazdy. Jedna z nich, ta o ciemniejszej karnacji i lekko kręconych włosach siedziała już na wysokim, bułanym koniu i patrzyła się jak druga, niższa o rudych włosach wsiada na srokacza. 

- O którą ci chodzi? - zapytałem, poprawiając się w siodle. Zebrałem wodzę i odwróciłem głowę w kierunku bruneta.

- Ruda. - rzucił krótko, wbijając pięty w boki Parysa. Ruszył przed siebie szybkim kłusem, a ja po wymienieniu znaczących spojrzeń z Michaelem ruszyłem w ślad za Hoodem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top