day 1 • breakfast
Day 1 • breakfast
W liceum Shiratorizawa panowała cisza. W przeciwieństwie do pory nocnej, gdy licealiści byli w stanie obudzić zmarłego, ponieważ urządzili sobie noc w szkole całą drużyną. Było już dość późno, dochodziła 11. Prawie wszyscy członkowie leżeli w różnych pozycjach, rozsypani na całej sali. Prawie wszyscy.
Wakatoshi Ushijima był już po porannym bieganiu. Dbał on o swój harmonogram snu, jedzenia oraz ćwiczeń, dlatego wczoraj poszedł spać tylko trochę później niż zazwyczaj i obudził się wcześnie rano, aby się poruszać. Obecnie siedział sam na stołówce, kończąc śniadanie. Po chwili, gdy na jego talerzu niż już nie zostało, zaczął czytać magazyn sportowy, który poprzednio kupił.
Pierwszy dołączył do niego Reon. Wszedł on do pomieszczenia z dość kwaśną miną, przeciągając się
— Hej, Ushijima. Już wstałeś? — zapytał i usiadł koło niego, wyjmując swoje rzeczy na śniadanie. As popatrzył na niego znad papieru.
— Tak. Już dość dawno.
— Rozumiem.
Dwaj gracze siedzieli dalej w ciszy. Nie przeszkadzało im to. Skupili się po prostu na swoich sprawach. Tą błogą chwilę przerwało naciągnięcie dwóch kłócących się ze sobą chłopaków. Nie było zaskoczeniem, że byli nimi Semi i Shirabu. Włosy tego pierwszego były roztrzepane, jak nigdy wcześniej, a grzywka wystawiającego była trochę przetłuszczona. Para usiadła koło współzawodników i kontynuowała dyskusję jak gdyby nigdy nic.
— Ale ja ci mówię po raz kolejny, że to nie było specjalnie! — Eita żywo gestykulował, aby przekonać Shirabu.
— Pff, jasne! Ty nigdy nic nie robisz specjalnie! Kiedy mi podstawiłeś nogę na korytarzu, uderzyłeś mnie w plecy po jednym z meczy z całej siły, a dziś niespecjalnie obudziłeś się na mnie. W dodatku twoje poprzednie miejsce było po drugiej stronie sali! — chłopak skrzyżował ramiona i popatrzył się na Semiego, który zaczął się delikatnie rumienić.
— M-mówię, że tego nie planowałem... — stracił pewność siebie i zaczął powoli jeść jedzenie, które przyniósł. Po chwili drugi zrobił to samo.
Wakatoshi i Reon jedynie wymienili spojrzenia.
Następny wchodzi Goshiki z nosem w telefonie oraz Yamagata, który idzie obok niego i wygląda, jakby miał zaraz umrzeć. Oboje usiedli. Tsutomu nadal miał wzrok wbity w ekran i z entuzjazmem w niego stukał. Natomiast libero po prostu położył się na stole.
— Poszedłeś późno spać, co? — Reon uśmiechnął się i ucieszył w duchu, że on położył się wcześniej.
— Mmm... - Mruknął jedynie Hayato. — Nawet nie wiesz, jak tego teraz żałuję...
— Domyślam się.
Semi, chcąc odwrócić swoje myśli od nieszczęsnej pobudki, skulił się na Goshikim.
— Ekhem, Tsutomu. — Młodszy szybko na niego spojrzał pytającym wzrokiem. — Z kim tak piszesz, hmm?
— Z moim przyjacielem. — Padła szybka odpowiedź.
— Nie wiedziałem, że ich masz. — Skomentował, ale został kopnięty lekko w kostkę przez Ōhirę. — No co? — Ten pokręcił jedynie zrezygnowany głową.
Wtem do stołówki wbiegł Satori, kierując się od razu w stronę Ushijimy, który nadal czytał.
— Toshi! Gdzie mi uciekłeś?! — Wepchał się pomiędzy asa i Semiego, stawiając między nich krzesło. Położył swoje pudełko przed sobą i obrócił się w stronę chłopaka, żądając wyjaśnień.
Wakatoshi powolnym ruchem odłożył gazetę i również spojrzał na swojego chłopaka.
— Poszedłem biegać. — Satori pokiwał ze zrozumieniem głową.
— Czyli już zjadłeś, Toshi?
— Tak.
Tendou zaczął zadawać asowi coraz więcej pytań, na które ten cierpliwie odpowiadał. I tak powoli wszyscy zaczynali się rozbudzać, jedząc śniadanie.
Semi nieśmiało patrzył na Shirabu, który zaczął rozmawiać z Reonem. Goshiki dzielił się z Yamaguchim wrażeniami z poprzedniej nocy. Yamagata spał na stole. Po chwili dołączył do nich również Kawanishi, który zaczął po prostu jeść, będąc bardzo głodnym.
Wakatoshi popatrzył na to wszystko, przebywając na chwilę słuchanie Satoriego. W duszy uśmiechnął się. Czuł się jak w domu.
Był w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top