Prolog
Zdarzyło się to nie dawno. Zawsze należałem do grona rzadko chorujących osób. I tu nawet nie chodzi o jakieś poważniejsze, tylko o zwykłe przeziębienia. Ale od pewnego dnia zaczęło coś się dziać. W pewnym momencie zauważyłem, że osłabłem. Najzwyklejsze proste czynności były dla mnie nie lada wyzwaniem. Jednak nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. A powinienem...
Później doszedł ten krwotok z nosa... I tak każdy objaw. W końcu poszedłem do lekarza... I do teraz tego żałuję. Wolałem żyć w nieświadomości, niż mieć pojęcie, że za niedługo już mnie nie będzie. Tak to na każdym kroku miałem myśli, że to może nastąpić za chwilę, a tak to bym przynajmniej nie wiedział. No cóż...
Pamiętam ten dzień, jak nigdy...
Byłem umówiony na wizytę od dwóch tygodni. Na początku lekarz nic nie stwierdził, tylko wysłał mnie na inne potrzebne badania. I między innymi badanie krwi...
Po nie całych dwóch godzinach, zostałem po raz kolejny tego dnia, przyjęty do gabinetu doktora.
- Co mi jest?- spytałem poddenerwowany.
- Przykro mi Panie Clifford... ma Pan białaczkę.
W tamtym momencie cały mój świat się zawalił. Tyle osób choruje na tą chorobę. To jeden z najczęstszych rodzajów raka. I do grona ludzi chorych, w tym momencie dołączyłem i ja. Plus jedna osoba do kolekcji.
Jedno pytanie tylko miałem w głowie, czy wyzdrowieje, a jak nie to ile czasu mi zostało?
- Ile...- zdołałem z siebie tylko wykrztusić, dopiero po nie całych pięciu minutach mogłem mówić dalej.- Co ze mną? Będę żyć, a jak nie to ile czasu?
I tak w ten sposób lekarz powiedział mi bez ogródek:
- Nie da się określić dokładnego czasu, ale do roku. Przykro mi Panie Clifford.
Gdyby Ci kiedy kolwiek było przykro...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top