24. [18+]

Michael dasz radę. Uwierz w siebie.

Ciągle starałem się walczyć. Już nie chodziło o to czy będę żył, czy nie. Chodziło o Luka. Bo jeżeli on jest szczęśliwy to ja też. Czułem jakbym wracał udawało mi się. Żyłem dalej.

Każdego dnia starałem się wybudzić. Każdego dnia próby te nie dawały żadnych rezultatów. Ale wiedziałem, że pewnego dnia znowu ujrzę te niebieskiego, niczym ocean oczy.

Nie jestem już chory. Nie mam białaczki. Jeden problem z głowy. No dalej Michael dasz radę.

Znowu go widzę. Widzę jak wchodzi do sali. Wygląda okropnie. A dnia na dzień coraz słabszy. Ale niedługo będzie dobrze. Obydwoje w końcu będziemy szczęśliwi.

- Cześć, Mikey- słyszałem coś w jego głosie, coś czego nie mogłem rozczytać. Coś na pograniczu smutku, żalu, a poczucia winy.

- Słyszałem o tym, co się wczoraj stało. Tuż po moim wyjściu... wiem, że jest Ci ciężko, ale razem damy radę. Nie poddawaj się. Zostań ze mną. Zostań dla mnie. Wszystko będzie dobrze, tylko wróć. Nawet możesz udawać, że mnie nie znasz, ale proszę Cię tylko o to, żebyś żył. Wtedy będę spokojny.

Było mi go żal, a przy okazji czułem złość na samego siebie. Ale tym razem nie popadłem w furię. Miałem dzięki temu jeszcze więcej sił do walki.

- Dzisiaj mam dla Ciebie lilie. Są tak piękne jak ty. Mikey, jeżeli podejmiesz już decyzję, to zrozumiem jeżeli odejdziesz. Kocham Cię, i kochać nie przestanę. Mimo że nie jesteś w najlepszym stanie, dla mnie wyglądasz idealnie. Jesteś moim aniołem. Każda chwila z tobą spędzona była wyjątkowa. Każdy pocałunek był tym jedynym- w tym momencie spojrzał na zegarek.- Przepraszam, Mikey. Muszę już iść. Wkrótce przyjdę na dłużej.

Tego dnia Luke przyszedł do Michaela. Zapukał do drzwi, w których przywitał go jego chłopak. Złożył czuły pocałunek na ustach swojego kochanie i zaprosił gestem ręki do środka.

Przez dłuższy czas oglądali jakieś filmy, aż w końcu postanowili się wykąpać i iść spać. No może nie do końca, ale tego jeszcze nie wiedzieli.

Luke leżał już na łóżku, kiedy Michael wszedł do pokoju.

-Japierdole. Michael ubierz się, chyba, że chcesz żebym Cię rżnął tu i teraz.

Zielonooki uśmiechnął się na to niewinnie.

- A jeżeli właśnie ja tego teraz chcę?

Hemmingsowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przymiażdżył starszego do ściany i zaczął obcałowywać jego szyję.

Nawet nie spostrzegli kiedy znaleźli się nadzy na łóżku. I gdyby Clifford wiedział, że jutro nie będzie mógł wstać, możliwe, że niezgodziłby się na ten układ. Ale czego nie robi się dla miłości?

Hemmings posadził okrakiem Michaela na swoich kolanach i zaczął całować jego, już opuchnięte, usta. Nie pozostał tam na długo, przenosząc się z pocałunkami na jego szczękę, gdzie zostawił po sobie kilka fioletowych śladów. Rękę przeniósł na narząd jego chłopaka i zacisnął na nim dłoń. Mało tego zaczął jeszcze poruszać swoimi biodrami, sprawiając i sobie przyjemność.

Michael czując zbliżający się koniec, przez odczuwalną przyjemność, chciał się odsunąć, jednak Luke miał inne plany.

Kiedy Michael doszedł na ich klatki piersiowe, młodszy pchnął ich na łóżko.

- Mikey, nie mam żadnego nawilżacza, ani nic.

- Nie gadaj, tylko rób- powiedział zniecierpliwiony Michael.

- Przepraszam, jeśli będzie bardzo mocno bolało. Mów jeżeli będzie coś nie tak.

Clifford jedynie skinął na te słowa głową. Za to młodszy rozchylił jego nogi i zaczął masować dziurkę starszego.

Oby dwoje byli w tym nowi. Michael nigdy nie był na dole, a Luke... Luke trudno uwierzyć patrząc na jego charakter, ale wciąż był prawiczkiem.

Po chwili włożył jeden palec, który zaczął znikać w dziurce Clifforda. Zielonooki na początku spiął się na uczucie wypełnienia, ale po krótkim czasie zaczął oddawać się przyjemność. Po pewnym momencie Hemmings dołożył kolejne palce, i zaczął nimi na przemian poruszać.

Zaczął uderzać w prostatę starszego. Mikey starał się powstrzymać nieunikniony orgazm. Ale kiedy młodszy to zauważył, sprecyzował swoje ruchy i zaczął mocniej uderzać w punkt swojego chłopaka. Dłużej nie mogąc powstrzymać zbliżającego się końca, zielonooki doszedł na swoją klatkę piersiową.

Kiedy zdominowany myślał, że to już koniec, niebieskooki dalej poruszał swoimi palcami, na co na nowo starszy stał się twardy.

- Lukeey- wydał z siebie stękniecie.- Co ty robisz?- z trudem wydusił to zdanie.

- Cii kochanie.

Wyciągnął swoje palce, a następnie nastawił swojego penisa przy wejściu chłopaka, drocząc się z nim.

- Luke! Zrób już żesz to!

- Taki niecierpliwy i tylko mój- szepnął blondyn przygryzając płatek ucha Michaela.

Od razu po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze. Był taki zdominowany.

"W końcu" poczuł w sobie wypełnienie. Jednak nie do końca spodziewał się takiego efektu. Po jego ciele rozniosło się uczucie bólu, a po twarzy spłynęło kilka łez.

- Cii kochanie, za chwilę wszystko będzie dobrze.

Hemmings zaczął obcałowywać szyję starszego, żeby w jakiś sposób go rozluźnić i sprawić aby zapomniał o bólu. I tak też się stało. Po pokoju zaczęły roznosić się jego jęki, a niebieskooki już prawie cały zniknął w dziurce Michaela.

Na chwile pozostał jeszcze w bezruchu, aby drugi mógł się przyzwyczaić.

Po niedługim czasie obydwoje jęczeli z przyjemności. Pokochali ten błogi stan. W pomieszczeniu było słychać jęki i obijanie nagich ciał o siebie.

Miałam to jeszcze dalej pisać, ale ja już podziekuje. Jestem do bani w pisaniu takich rzeczy i to był pierwszy i ostatni raz...

Zapraszam na dwa inne fanfiki na moim profilu:

•muko-wiscydoza
•First Hero

xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top